WYDZIAŁ NAUK STOJĄCYCH

Tłok, krzyki, groźby, przekleństwa, zaduch, smród potu, omdlenia, atmosfera przesiąknięta ogólnie narastającą frustracją i agresją - to wbrew pozorom nie jest opis przemytu emigrantów pod pokładem kutra, tylko obraz istnej apokalipsy, która już przez dwa tygodnie ma miejsce przed dziekanatami WNS-u.

Skąd takie kolejki?!?

Jak na większość pytań z dziedziny humanistyki, tak i w tym przypadku można udzielić przynajmniej kilku odpowiedzi. Z racji, że tłum przed dziekanatami tworzą studenci politologii, historii, socjologii i filozofii "perspektywa poznawcza" tego problemu znacznie się poszerza.

kolejka
Aby załatwić pilne sprawy w dziekanacie,
studenci są w stanie nawet opuszczać zajęcia

Na pierwszy ogień rzuca się niewydolny system Uniwersytetu Śląskiego. Ten, jako przykład uczelni wyższej państwowej, wkomponowuje się oczywiście w niewydolność szkolnictwa wyższego, które z kolei tłumaczy się niewydolnością rządu i systemu państwowego w ogóle. Tak więc niewydolność i nieudolność jest pierwszą przyczyną horroru kolejkowego. Wniosek to bardzo smutny, bo z tymi dwoma słowami można się już spotkać w charakterystyce przyczyn upadku Polski Szlacheckiej. Studenci mają chyba tego świadomość, ponieważ najczęściej stawianym w kolejce pytaniem było: czy w tym kraju kiedykolwiek coś będzie działać bez zarzutu?!?

Niektórzy studenci oblani kolejkowym potem winili za to matkę tradycję - Nasi dziadkowie stali, nasi rodzice stali, to i my widocznie musimy - niektórzy Unię Europejską - Przed wejściem do Unii takich kolejek nie było! - jeszcze inni doszukiwali się kolejnej spiskowej teorii czy afery socjalgate - Oni to robią specjalnie, żebyśmy tych podań nie zdążyli złożyć, żeby nas zniechęcić, zgnoić do ostatka. Jeszcze nie byłem na żadnych zajęciach, bo ciągle tu stoję. Ze studiów mnie wyrzucą. Przecież to żenujące, to co tu się dzieje! - krzyczał jeden ze studentów, stojący w kolejce kolejny dzień z rzędu. Jeszcze inną genezę tej sytuacji zaproponowała prodziekan od spraw studenckich dr hab. Barbara Szotek - W tym roku jest większa liczba studentów - ten stan rzeczy wynika z bardzo prostego powodu - mieliśmy przyjęcia, rekrutację jak każda uczelnia. W związku z tym doszła nam określona liczba studentów I roku. Natomiast nie odeszli, tak jak to bywało w latach poprzednich, studenci z V. roku, a to dlatego, że mamy mnóstwo tak zwanych dwukierunkowców, czyli studiujących dwa kierunki równocześnie.

Nowa ustawa - nowa zabawa

Wszystko zaczęło się od zmian w Ustawie o Szkolnictwie Wyższym, a zwłaszcza, co nas najbardziej interesuje, od zmian związanych z szeroko rozumianą pomocą materialną dla studentów. Czy będą to zmiany na lepsze czy gorsze, zapewne okaże się już wkrótce, obecnie wiadomo jedynie, że jest to kolejny ukłon w kierunku tak miłej dla nas "pani biurokracji". Ustawa umożliwiła nam bowiem składanie podań nie tylko o stypendium socjalne czy zapomogę, ale także o dofinansowanie mieszkania w akademiku, czy w wynajętym mieszkaniu. Zwiększyła się również liczba potrzebnych dokumentów, które należy do takich wniosków dołączyć. Tak więc, jak kiedyś mieszkanie w akademiku można było załatwić przez jedno podanie, teraz należało złożyć dwa: o przyznanie miejsca i o dofinansowanie (jeżeli kogoś na "usiowskie" apartamenty nie stać). Jak wcześniej do podania o stypendium socjalne wystarczyło zaświadczenie o dochodach rodziców i skserowana legitymacja ewentualnego rodzeństwa, tak obecnie należy odwiedzić jeszcze opiekę społeczną, urząd skarbowy, a nawet - w niektórych przypadkach - urząd gminy czy miasta.

Do pierwszego tygodnia października o owych zmianach w sposobie ubiegania się o pomoc materialną na uczelni nie było wiadomo właściwie nic, oprócz tego, że zajdą. Zanim ustawa dotarła na uniwersytet, zanim ją przetrawiły uniwersyteckie władze, zanim wydrukowano odpowiednie formularze, studentom pozostało, bagatela!, kilkanaście dni na złożenie wniosków. Już w pierwszy poniedziałek października przed dziekanatami utworzyły się gigantyczne kolejki. Studenci pierwszego roku stali po odbiór legitymacji i indeksów, inni po przedłużenia sesji, żeby indeks oddać, żeby pobrać wniosek, zapytać jak go wypełniać, kolejni, żeby go złożyć. Na końcu pojawiła się, zresztą coraz liczniejsza, grupa studentów, którzy z powodu panującej dezinformacji składali wniosek po raz kolejny, ponieważ poprzedni był źle wypełniony lub czegoś w nim zabrakło.

Jak naprawić, żeby zepsuć

Kiedy sytuacja zrobiła się naprawdę nieznośna, wprowadzono reformę. Podzielono pracę w dziekanacie na trzy tury, według kierunków i spraw, które studenci chcą załatwić (tzn. socjalne bądź dydaktyczne), każdej dając 2 godziny. Efekt tego był tylko jeden - jak kiedyś w dziekanacie działały trzy stanowiska jednocześnie, teraz działa co dwie godziny przeważnie tylko jedno, a na zewnątrz - jak kiedyś do jednych drzwi stała jedna kolejka, teraz stoją trzy. Zatem, nic nie zostało uporządkowane, raczej utworzył się porządny bałagan, ponieważ studenci już od 8.00 rano ustawiają się od razu w trzy grupy, niezależnie od tego, czy swoją sprawę mogą załatwiać od 9.00, 11.00 czy 13.00 - Jutro przyjdę tu o 7.00! - powiedział nam jeden z kolejkowiczów - Dzisiaj byłem o 8.00 i nic nie załatwiłem, przecież przez te dwie godziny, przez dziekanat przetoczyło się tylko 10 osób. - Ja byłam gdzieś pięćdziesiąta - mówi studentka, która zrezygnowała z dalszego czekania - ale to nie ma sensu, stałam 4 godziny i nawet nie posunęłam się o jeden centymetr do przodu. Czy ktoś mnie może poczęstować papierosem, bo zaraz oszaleję...

W korytarzyku pełnym dziekanatów rozpoczął się więc czas apokalipsy. Na kilku metrach kwadratowych ustawiło się siedem kolejek: do prodziekana studiów zaocznych, do prodziekan studiów dziennych, do dziekanatu studiów zaocznych, do dziekanatu filozofii i wyżej wymienione trzy do dziekanatu politologii, historii i socjologii.

Polak mądry po szkodzie

To, że student musi swoje odstać, każdy chyba wie, a większość się już z tym pogodziła, ale nie ma nic gorszego niż powiedzenie, że nic nie dało się zrobić, żeby takiej, nienormalnej przecież sytuacji, uniknąć. Przykładem mogą tu być inne wydziały, na których studentów dotyczą te same prawa i perypetie z podaniami i wnioskami, a gdzie nie dochodzi do takiej paranoi. Wiadomo przecież było, że wnioski będą dostępne dla studentów później niż zawsze. Dlaczego nikt nie pomyślał o tym, żeby można było je pobierać w kilku miejscach, na przykład w sekretariatach lub samorządzie studenckim? Dlaczego nie wyznaczono na odbiór legitymacji dla I roku wcześniejszych dat? Dlaczego nikt nie pokwapił się, żeby wypisać na tablicach informacyjnych wszystkich potrzebnych do wniosków zaświadczeń? Dlaczego samorząd studencki nie zrobił nic, żeby studentom to wszystko ułatwić. (Skoro nie mieli pomysłu, jak to usprawnić, mogli chociaż pilnować porządku!).

O ile z dużą dozą pewności można przewidywać, że w przyszłym roku powyższe obiekcje będzie można wypisać jeszcze raz, o tyle pewna zmiana, na dobre, jednak zajdzie. Jak redakcja dowiedziała się od pani dr hab. Barbary Szotek, do końca października dziekanat studiów zaocznych ma zostać przeniesiony do przeciwległego korytarza, a na jego miejscu będzie stanowisko dla historyków.

Marne to oczywiście pocieszenie dla tych, którzy obecnie gniotą się czekając na swoją szansę wejścia do dziekanatu, ale oni już dawno zostali spisani na straty. Jak żalił się nam jeden ze studentów - Zabrali nam dopłaty do obiadów, do akademików, pewno zmniejszą się stypendia naukowe! To, co się tu dzieje odbiera nam godność; czuję się, jak ostatni żebrak, i nie ma tu nawet tlenu, chociaż mówi się, że powietrze jest za darmo!

- Nie na Uniwersytecie Śląskim - padła cicha riposta...

Obserwator silnie zaangażowany

Autorzy: Foto: Marcin Tomalka/Dziennik Zachodni
Ten artykuł pochodzi z wydania:
Spis treści wydania
Bez przypisówKronika UŚNiesklasyfikowaneOgłoszeniaStopnie i tytuły naukoweW sosie własnymWydawnictwo Uniwersytetu ŚląskiegoZ Cieszyna
Zobacz stronę wydania...