Bal Sportowca

Po raz ósmy gazeta AWF-u Wrocław, „Życie Akademickie” (pozdrawiamy zaprzyjaźnioną redakcję – D.R.), ogłosiła plebiscyt na najpopularniejszego sportowca uczelni. Moja skromna osoba po raz drugi miała okazję znaleźć się na Balu Sportowca, w trakcie którego ogłoszono wyniki plebiscytu i wręczono nagrody.

Bal odbył się 15 stycznia, czyli w poniedziałek. Bal w poniedziałek? Może jest to dzień tygodnia niezbyt fortunny na organizowanie tego typu imprez, ale po ubiegłorocznych „doświadczeniach” doszedłem do wniosku, że trzeba tam być. Wydobyłem więc z szafy marynarkę (w której niezbyt często chadzam), spakowałem wyjściowe buty i jazda do Wrocławia.

zdjęcie

Sprawa przejazdu wydawała się tak prosta, że aż banalna. Podobnie jak w ubiegłym roku wsiadamy w „pośpiecha”, meldujemy się na jednym z piękniejszych dworców w Polsce (jeżeli dworzec może być piękny, ale tak gdzieś kiedyś wyczytałem), potem taksówką do hotelu, prysznic, galowy strój i na zabawę. Jednak w naszym kraju trzeba zawsze brać poprawkę na pewne komplikacje. Jak mogłem się przekonać kiedy temperatura spada gdzieś do 7 stopni poniżej zera, na naszej kolei obowiązuje już stan klęski żywiołowej, a pociągi prześcigają się w opóźnieniach. Ten, który miał nas dowieźć do Wrocławia może nie miał rekordowego, lecz po krótkich obliczeniach wiedziałem, że do Klubu Związków Twórczych usytuowanego na Rynku (pięknym to pewne) we Wrocławiu i tak nie dotrzemy na czas. W pociągu myślałem tylko o tym czy zdążymy na ogłoszenie wyników, które odbywa się na początku Balu.

Po przyjeździe do Wrocławia od razu wpakowaliśmy się do taksówki i pojechaliśmy do hotelu. Tam przywdzialiśmy nasze stroje i udaliśmy się na ul. Rynek-Ratusz 24. Na całe szczęście odległość między hotelem, w którym byliśmy zakwaterowani, a miejscem Balu to 5 minut spacerowym krokiem. Dystans ten pokonaliśmy tak szybko jak pozwalały na to szpilki mojej partnerki i zdyszani wpadliśmy na trwający już Bal. No właśnie na trwający. Spóźniliśmy się dobry kawałek czasu (podziękowania dla PKP) i informacje o tym kto zwyciężył w plebiscycie oraz jak przebiegała dekoracja laureatów usłyszałem już tylko z przekazów osób trzecich.

Jak się dowiedziałem, ósmy plebiscyt „Życia Akademickiego” na sportowca roku był rekordowym. Wzięło w nim udział ponad 500 głosujących, którzy typowali 78 sportowców i 37 trenerów. Wygrała już po raz drugi Urszula Włodarczyk, co jest na pewno wynikiem jej dobrej postawy na Igrzyskach Olimpijskich. Wśród trenerów, również po raz drugi wygrał Marek Kubiszewski, szkoleniowiec Urszuli Włodarczyk. Sytuacja była analogiczna do tej z przed roku, kiedy to zwycięstwo odniósł trener i jego zawodniczka (Wiesław Błach i Beata Maksymow). Tym razem Błach wśród trenerów uplasował się na drugiej pozycji, a Maksymow na trzeciej wśród sportowców. Szczerze powiedziawszy szukałem Beaty Maksymow, która na zeszłorocznym Balu Sportowca odbierając nagrodę za zajęcie pierwszego miejsca obiecywała przywiezienie ze stolicy Australii medalu. W sporcie jednak niczego nie można przewidzieć (chyba, że są to ostatnie kolejki w polskiej lidze piłki nożnej), a sympatyczna zawodniczka na tegoroczny Bal nie przyszła.

zdjęcie

Teraz słów kilka o samym Balu oraz jego organizatorach. Coś co rok wcześnie było dla mnie zaskoczeniem teraz okazało się czymś normalnym. Mowa tu o świetnej organizacji. Stoi ona na bardzo wysokim poziomie. Obecni są przedstawiciele władz uczelni, sportowcy oraz studenci. Bal Sportowca „Życia Akademickiego” jest tak popularny, że w tym roku trzeba było ograniczyć ze względu na bezpieczeństwo liczbę wejściówek, ponieważ chętnych było tak wielu. Należy chylić czoła dla organizatorów za pozyskanie dużej liczby sponsorów, bo przecież AWF tak jak inne uczelnie państwowe w naszym kraju musi liczyć się z każdym przysłowiowym groszem. Coś co różniło tegoroczny Bal od tego w roku ubiegłym to fakt, że zabawa toczyła się jednocześnie na dwóch parkietach. Na jednym grano nowoczesną muzykę dyskotekową, na drugim natomiast królował repertuar z lat 60 i 70-tych. Było to rzeczywiście dobre posunięcie ze strony organizatorów.

Najważniejsze jest jednak to, że do charakteru Balu potrafią się dostosować studenci. Oddają bardzo dużą ilość głosów oraz tłumnie stawiają się na zabawie. Wśród tych, którym udało się zakupić wejściówkę na Bal próżno było szukać osób w dżinsowych spodniach i flanelowych koszulach. Obowiązywał strój balowy do czego się wszyscy dostosowali, a zwłaszcza panie.

Osobiście muszę podziękować naszym przemiłym gospodarzom za zainteresowanie, jakie nam okazali. Wśród wielu spraw jakie zaprzątały ich głowy nie zapominali o nas i co chwila dopytywali, czy czegoś nam nie brakuje i czy wszystko jest OK.

Było OK. I jak tu nie lubić poniedziałku?

Autorzy: Iver