Stypendyści MEN

Spotykają się co dwa tygodnie na spotkaniach Koła Naukowego Matematyków, w związku z czym znają się świetnie – tegoroczni stypendyści Ministra Edukacji Narodowej z Wydziału Matematyki, Fizyki i Chemii UŚ, laureaci licznych polskich i międzynarodowych konkursów matematycznych: BARBARA GRAŻYNA BROMBOSZCZ – studentka III roku matematyki, KRZYSZTOF OLEŚ – kończący w tym roku studia matematyczne, RADOSŁAW WIECZOREK – jedyny w gronie stypendystów MEN student matematyki i fizyki w ramach Międzywydziałowych Indywidualnych Studiów Matematyczno-Przyrodniczych. Nie było łatwo doprowadzić do spotkania ich trojga w jednym czasie i miejscu...


Czego szukaliście decydując się na wstąpienie do koła naukowego?

Radosław: Z własnej nieprzymuszonej woli postanowiłem trochę rozszerzyć program oferowany na studiach, zyskując możliwość prowadzenia samodzielnych dociekań poza oficjalną siatką zajęć.

Krzysztof: Bycie w kole pozwala na kontakt z ludźmi, którym matematyka wydaje się być czymś więcej niż tylko dziedziną wykładowo - egzaminową. Na studia przyjmuje się coraz więcej ludzi, a krąg osób, które o matematyce rozmawiają z przyjemnością nadal jest niewielki.

Czym kierowaliście się dokonując wyboru kierunku studiów?

Radosław: Jestem studentem z pierwszego rocznika MISM-P. Przecieranie szlaków nie jest łatwe, dużo trzeba sobie wywalczyć i wychodzić. Największe trudności miałem ze zgraniem przedmiotów, dopasowaniem terminów zajęć, które zbyt często się nakładają. Wybrałem ten rodzaj studiów, wiedząc, że nie będę zamknięty w ramach jednego kierunku. To daje możliwość indywidualnego kształtowania własnej edukacji, uczy samodzielności, daje możliwość poszerzania swoich zainteresowań. Studiowanie kilku kierunków jednocześnie stanowi dla mnie problem głównie czasowy, o wiele trudniej niż na kierunkach humanistycznych jest zaliczać pewne przedmioty nie uczestnicząc w ćwiczeniach i wykładach.

zdjęcie
Koło Naukowe Matematyków pałaszuje diabelską potrawę podczas
Międzynarodowego Konkursu Matematycznego im. V. Jarnika w Ostravie.

Barbara: Trudno jest mi podsumować moją decyzję jednym zdaniem, tym bardziej, że nigdy nie miałam takich rozterek i nie dokonywałam bolesnych wyborów. Od zawsze wiedziałam, jak potoczy się moja edukacja i nie zmieniałam zdania. Matematyka to dziedzina, którą rozumiem, i której zgłębianie sprawia mi przyjemność.

Stereotyp matematyka określa go jako człowieka niezbyt komunikatywnego, zamkniętego we własnym świecie. Co wy na to?

Krzysztof: O matematyce stosunkowo trudno jest opowiadać w sposób prosty i zrozumiały. Nawet poczytać nie ma gdzie, mocno odczuwalny jest brak wydawnictw na poziomie popularnonaukowym. Prawdziwym wstrząsem dla osób, które pojawiają się na naszym wydziale wiedzione zamiłowaniem do tradycyjnej buchalterii, ułamków i słupków, jest odkrycie faktu, że matematyka jest zupełnie czym innym niż sobie wyobrażały.

Radosław: Trudno jest znaleźć takie działy matematyki, gdzie bez głębokiego wejścia w temat, można zobaczyć kawał piękna...

zdjęcie
Krzysztof (pierwszy z lewej) w miłym towarzystwie na Baraniej Górze
- fryzura zgodna z twierdzeniem o niezaczesywalności sfery.

Krzysztof: ...bo matematyka jest niewątpliwie piękna. Lubię mieć wrażenie, że odkrywam coś nowego. Poza tym: żaden profesor nie narzuci mi interpretacji przysłowiowego wiersza, dlatego że jest alfą i omegą w danej dziedzinie. Matematyka uczy pokory.

Radosław: Z dowodzeniem w matematyce jest jak z małżeństwem: niczego nie można odwołać, można jedynie unieważnić to, co i tak od początku było nieważne. Pomyłki zawsze się zdarzają.

zdjęcie
Basia trzyma fason

Barbara: To co tworzymy we własnym umyśle, zaczyna w pewnym momencie żyć własnym życiem, dopiero wtedy nadchodzi czas na właściwe poznawanie. Matematycy chętnie dzielą się swoimi spostrzeżeniami i przemyśleniami. To ludzie bardzo otwarci i dostępni.

Krzysztof: W naszym instytucie pracują ludzie, którzy nie uciekają od studentów. Wprawdzie został on ostatnio odgrodzony od świata szklanymi drzwiami, ale to chyba ze względu na prawników: oni po prostu siedzieli już wszędzie. Przyznać trzeba jedynie, że matematyka niewątpliwie zajmuje wiele czasu, to dziedzina szalenie wciągająca, nie można sobie zrobić przerwy na film, kiedy jest się w trakcie wyprowadzania dowodu, nie można się oderwać, przestać myśleć.

Czy matematyka to waszą jedyną pasją? Jak spędzacie czas wolny od wyprowadzania dowodów?

Krzysztof: Bardzo lubię chodzić po górach, łatwo znajduję też chętnych na takie wyjazdy. Przy okazji można sobie podyskutować. Szczególną sympatią darzę Beskidy. Zamiast zdobywać metry nad poziomem morza, wolę sobie na polance poczytać książkę. Interesuję się również kinem polskim, co wynika z faktu, że ukończyłem liceum w klasie o profilu estradowym (oczywiście w chorzowskim L.O. im. S. Batorego, a tam nie było żadnego tradycyjnego profilu). Całe wieczory, a często i niedziele spędzaliśmy w szkole, regularnie jeździliśmy na Festiwal Polskich Filmów Fabularnych do Gdyni. Od wielkich superprodukcji wolę nadal klasyczne kino europejskie, o które coraz trudniej w polskich kinach.

Radosław: Interesuję się żeglarstwem, dwa lata temu dotarłem pod żaglami do Norwegii, najczęściej pływam jednak po Bałtyku. Zamiłowaniem do żagli zaraziłem się w drużynie harcerskiej, związanej z ośrodkiem wodnym w Wiśle Wielkiej nad Jeziorem Żywieckim. Swoje żeglarskie szlify zdobyłem w pierwszych klasach liceum.

zdjęcie
Radek holowany za jachtem
z prędkością paru węzłów na Morzu Północnym,
ląd nie majaczy nawet w oddali

Barbara: Ja również lubię podróżować, nie ma takiego tygodnia w czasie wakacji, który spędziłabym w całości w domu. Od lat działam w oazie Dzieci Bożych, ostatnio związałam się ze Stowarzyszeniem Inny Świat: pracuję jako wolontariuszka, zwiedzając przy okazji świat. Ostatnio sprzątaliśmy groby na cmentarzu w Narwiku, dwa lata temu opiekowałam się dziećmi na Słowacji. Przygotowano dla nich tak ciekawe zajęcia, że sama z wielkim zainteresowaniem brałam w nich udział na równi z moimi podopiecznymi!

Wszyscy pochodzicie ze Śląska, dlaczego wybraliście właśnie UŚ na kontynuowanie swojej edukacji?

Krzysztof: Dla mnie kwestią podstawową była dostępność uczelni. Mieszkam w Chorzowie, wyprawa do innego miasta i mieszkanie w akademiku z góry odpada. Oprócz własnej wygody wziąłem też pod uwagę wysoki poziom kadry naukowej Instytutu Matematyki.

Barbara: Ja również jestem domatorką i nie przepadam za życiem na walizkach. Lubię mieć świadomość, że zawsze mam pod ręką wszystko, czego potrzebuję. Obserwowałam moją starszą siostrę, która studiuje w Warszawie: przyjeżdżała do domu raz na dwa miesiące i za każdym razem czegoś zapominała zabrać. Z Tarnowskich Gór jest wprawdzie dalej do Katowic niż z Chorzowa, ale zdążyłam się już przyzwyczaić.

Radosław: Mieszkam najbliżej uniwersytetu. Do liceum docierałem w pięć minut, na uczelnię mam całe dziesięć. O Instytucie Matematyki wiedziałem, że jest jednym z najlepszych w Polsce. Poza tym czuję się przywiązany do Śląska i Katowic.

Wasze osiągnięcia predestynują was raczej do chwalenia wydziału i uniwersytetu, czy jest jednak coś, co chcielibyście poprawić w jego funkcjonowaniu?

Barbara: Trochę niedopracowany wydaje mi się system punktowy wprowadzony na moim roku. Nie wiemy jakie przedmioty będą na przyszłych latach, a musimy wybrać konkretne wykłady – trudno jest sobie cokolwiek zaplanować.

Krzysztof: Wiele przedmiotów zostało poważnie okrojonych czasowo, niezmiernie trudno będzie wyjaśnić pewne teorie w tak skróconej formie. Dzieje się coś niedobrego: być może absolwenci matematyki nie będą posiadali podstawowych wiadomości z zakresu wiedzy uniwersyteckiej, bo tak przypadkowo ułoży im się program studiów! Dążenie do Europy znowu okazuje się równaniem w dół.