Istniejący od dziesięciu lat w Bytomiu Śląski Teatr Tańca to instytucja o szeroko zakrojonym programie działania. Jej założyciel, dyrektor i znamienity choreograf zarazem Jacek Łumiński za cel stawia sobie nie tylko wzbogacanie środowiska tańca współczesnego poprzez tworzenie nowych jakości artystycznych na scenie, ale również przez organizowanie programów edukacyjnych kierowanych do amatorów - miłośników tańca. Jednym z wielu tego typu przedsięwzięć są cykliczne Warsztaty Tańca Współczesnego, prowadzone każdorazowo przez uznanych na świecie choreografów. Z tej okazji w pierwszych dniach marca gościł na Śląsku Rodolpho Leoni – tancerz i choreograf urodzony w Campo Grande Brazil, gdzie rozpoczął edukację taneczną i założył pierwszą w regionie grupę tańca modern, od 1988 roku przebywający na stałe i tworzący w Niemczech. Rodolpho, będący na co dzień człowiekiem o niespożytej energii i zaraźliwej radości życia, a przede wszystkim wielkim miłośnikiem śląskiej kuchni, zgodził się udzielić wywiadu dla Gazety Uniwersyteckiej.
Scena z przedstawienia "Na krawędzi dnia i snu" (choreografia: Jacek Łumiński) w wykonaniu zespołu Śląskiego Teatru Tańca. |
Katarzyna Bytomska: W jaki sposób udało Ci się odnaleźć swoją metodę tańca? Gdzie szukasz inspiracji?
Rodolpho Leoni: Pomysły nachodzą mnie z różnych stron. Czasem moją uwagę zwraca jakiś przedmiot: stół, krzesło, cokolwiek, albo sytuację: ktoś przechodzi przez ulicę, dwoje bawiących się dzieci (od razu widać jak dobrymi są przyjaciółmi). Zanim wejdę do studia, staram się przypomnieć sobie dokładnie te zachowania i wykorzystuję je jako inspirację. Lubię różne rodzaje ruchu, dynamiczne zmiany kierunku, zdobywanie przestrzeni, różnorodność oświetlenia – to wszystko pozwala uczynić całość bardziej barwną.
Skąd czerpiesz pomysły na muzykę do Twoich spektakli?
Zwykle najpierw wybieram muzykę i staram się wkomponować w nią ruch, ale czasem skutek jest taki, że zmieniam muzykę na inną, bo nie pasuje do mojej choreografii. Musi mieć przede wszystkim dobry rytm, nawet jeżeli brzmi to trochę niecodziennie. Tworząc swój ostatni spektakl po raz pierwszy zamówiłem muzykę u kompozytora – skutek był rewelacyjny: rytm jest dość monotonny, trochę dziwny dla uszu, ale bardzo intrygujący. Wykorzystuję różne rodzaje muzyki, każda ma przecież inny klimat, barwę, ostatnio interesują mnie rytmy etniczne o korzeniach afrykańskich, arabskich, brazylijskich.
Pochodzisz z Brazylii, jak to się stało, że znalazłeś się w Niemczech?
Zacznijmy od tego, że Brazylia jest najwspanialszym krajem na świecie!!! Jest bardzo słoneczna, ciepła, radosna – idealna! Niestety trudno tam o pracę dla tancerzy, taniec współczesny nie jest tam zbyt popularny, dopiero ostatnio zaczyna się to zmieniać. Moja siostra była tancerką, uczyła się w prywatnej szkole tańca klasycznego, zajęcia miała daleko od domu i mama podwoziła ją samochodem, potem ja przejąłem te obowiązki. Zacząłem przyglądać się ćwiczeniom, potem przyjeżdżałem coraz wcześniej, żeby jak najwięcej zobaczyć. W końcu zwierzyłem się mamie, że chciałbym związać swoje życie z tańcem. Powiedziała tylko: „Ooo! O to musisz sam zapytać swojego ojca.” Bardzo się go bałem, prosiłem mamę o wstawiennictwo i... udało się! Tata nie protestował, choć byłem wtedy tylko małym i dość pulchnym chłopcem. Wyjechałem z Brazylii w wieku 21 lat, aby rozwijać moje taneczne zainteresowania poza granicami kraju.
Co możesz powiedzieć o widowni na spektaklach tanecznych, czy to specjalna grupa ludzi?
Chętnie tańczę dla wszystkich, których to interesuje. Wielu tancerzy ma w zwyczaju śledzić dokonania innych, dla porównania, nauki, inspiracji, ale to jest specjalny rodzaj patrzenia na sztukę, profesjonalny i chłodny. Osobiście dużo bardziej wolę „normalnych” ludzi, w żaden sposób nie związanych z tańcem, choreografią czy teatrem. Oni są bardziej otwarci, ich oceny bardziej spontaniczne, a przez to prawdziwe. Każdy interpretuje spektakl jak zechce, to tylko kwestia wyobraźni. Trzeba tylko być otwartym na przyjęcie pozytywnej energii emanującej ze sceny.
Przed chwilą skończyłeś zajęcia warsztatowe dla początkujących amatorów, czy to dla Ciebie nowe doświadczenie?
To było bardzo miłe, chociaż dla mnie dość trudne, bo chciałbym sobie czasem zaszaleć, a tymczasem ciągle muszę sobie powtarzać: „O.K. Rodoplho, to są tylko początkujący, wooolniej, wooolniej...” Ogromną radość sprawia mi jednak ta chwila, kiedy widzę, że coś im jednak dałem z siebie. Dwa dni to wprawdzie bardzo mało, ale można nauczyć się zachowywać dobrą postawę ciała, równowagę i harmonię ruchów. Sukces zależy też od wzajemnego zaufania: początkujący zwykle wstydzą się swego ciała i boją się otworzyć. Najtrudniejszym zadaniem jest przełamanie tego onieśmielenia. Tym razem naprawdę mi się udało!
Kolejna edycja warsztatów planowana jest na początek wakacji, będzie stanowiła jedną z wielu atrakcji VIII Międzynarodowej Konferencji Tańca Współczesnego i Festiwalu Sztuki Tanecznej, która odbędzie się na przełomie czerwca i lipca w Bytomiu i Krakowie. Zaplecze lokalowe dla wykładów i spotkań seminaryjnych zagwarantował organizatorom Uniwersytet Śląski. Trwają także wstępne rozmowy na temat utworzenia przy Wydziale Radia i Telewizji UŚ Podyplomowych Studiów Tańca Współczesnego.
Tymczasem młody, a już obsypywany nagrodami zespół Śląskiego Teatru Tańca, przebywa właśnie w sześciotygodniowej trasie objazdowej na terenie Wielkiej Brytanii. Na drugą połowę maja planowana jest jednak kolejna premiera.