MARIA DANILEWICZ ZIELIŃSKA

Maria Danilewicz Zielińska
W ogrodzie Quinta das Romazeiras,
Feijo (ze zbiorów Biblioteki Polskiej w Londynie)

Pod koniec stycznia pojawiły się w prasie smutne informacje o pożarze, w wyniku którego niemal całkowitemu zniszczeniu uległ księgozbiór mieszkającej od lat w Portugalii Marii Danilewicz Zielińskiej. To wielka strata dla historyków i badaczy powojennych dziejów emigracji; dla wszystkich, którzy zdają sobie sprawę z wkładu, jaki pisarka wniosła do dorobku powojennej kultury.

Jej publikacje, zarówno krytycznoliterackie, jak i beletrystyczne, przybliżono polskiemu czytelnikowi dopiero po 1989 roku. Wcześniej, w latach komunizmu było to prawie niemożliwe. Opublikowany z pisarką w 1982 roku w „Tygodniku Powszechnym” wywiad Henryka Siewierskiego pt.: „Polska chodzi za mną”, nosi liczne cięcia cenzury, które paradoksalnie bardziej sugerują, niż zaciemniają niewygodną dla ówczesnej władzy treść. Pisarka opowiada w nim głównie o tym, co stało się głównym celem jej życia - o pracy i badaniach nad książką, ale i współtworzeniu literatury emigracyjnej, jako krytyk literacki, edytor, czy twórca opowiadań i powieści.

Maria Danilewicz Zielińska
W Bibliotece Polskiej w Londynie (lata 60-te)

Przesiąknięcie literaturą, kulturą, było Danilewiczowej niejako przypisane. Urodzona 29 maja 1907 r. w Aleksandrowie, wywodziła się z rodziny o głębokiej tradycji humanistycznej. Ze strony ojca spokrewniona z etnografem i historykiem Zygmuntem Glogerem, przez matkę - z Ludwikiem Korotyńskim. W rozmowach z Włodzimierzem Paźniewskim „Fado o moim życiu” wspomina prace leksykograficzne swojego wuja, gromadzenie w aleksandrowskim domu niezliczonej ilości fiszek, pokrywających się kurzem. Nie było więc przypadkiem, że w czasie studiów uniwersyteckich w Warszawie współpracowała z Gabrielem Korbutem, autorem fundamentalnego opracowania bibliograficznego, dotyczącego literatury. U niego poznała m.in. Wacława Borowego, była też świadkiem wielu literackich dyskusji z udziałem ówczesnych badaczy i twórców literatury (m.in. Wacława Berenta). Pod kierownictwem prof. Józefa Ujejskiego studiowała filologię polską i romanistykę na Uniwersytecie Warszawskim. Lata dwudzieste, okres jej studiów, zalicza do wyjątkowo udanych w dziejach uczelni. Znakomici wykładowcy, przekazujący swą wiedzę z pasją, potrafili wzbudzić w słuchaczach autentyczny zachwyt, prowokować do własnych badań w zaciszu bibliotek. Poza Ujejskim, zajęcia ze studentami odbywali profesorowie o niekwestionowanym dziś autorytecie naukowym: Tadeusz Zieliński, Władysław Tatarkiewicz, Tadeusz Kotarbiński, czy Władysław Witwicki. Jej praca magisterska poświęcona została Tymonowi Zaborowskiemu - przedwcześnie tragicznie zmarłemu poecie przedromantycznemu. Niewątpliwie wpływ na wybór tematu miała tu osobowość i zainteresowania Ujejskiego. Praca, którą przy pomocy dotacji Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego opublikowano w 1933 roku, otworzyła przed młodą badaczką możliwość pracy w tworzonej wówczas Bibliotece Narodowej. Przypadkowe zbieranie materiałów naukowych przerodziło się w trwałą współpracę, trwającą przez 10 lat, aż do wybuchu wojny.

książka
Pierwsze po II wojnie
światowej wydanie esejów
literackich Marii Danilewicz-Zielińskiej

W 1927 roku wychodzi za mąż za Ludomira Danilewicza - radiotechnika, współzałożyciela wytwórni radiotechnicznej „AVA”, konstruktora i projektanta wielu urządzeń radiotechnicznych. Jemu właśnie zawdzięczamy rozpracowanie szyfrującej maszyny niemieckiej Enigmy, oraz skonstruowanie jej polskiej kopii. Zasługi, które polscy konstruktorzy oddali późniejszym sojusznikom w wojnie z Niemcami, były ogromne, ale też, jeszcze przed wojną, gdy znano już szyfr i samą maszynę w misji angielskiej, ogromnie kłopotliwe. Z tego powodu małżeństwo Danilewiczów znalazło się po wybuchu wojny w pierwszej grupie strategicznej, przeznaczonej do ewakuacji.

książka
Cykl rozmów z pisarką
opublikowała niedawno Biblioteka
Uniwersytecka w Toruniu

Przedwojenna praca Marii Danilewicz w Bibliotece Narodowej była, jak miało się okazać, początkiem długiej pracy w zawodzie bibliotekarza i archiwisty. Jej zainteresowania Zaborowskim doprowadziły w 1936 roku do edycji „Pism zebranych” tego pisarza. Wspólne z mężem pasje naukowe zawiodły ich na Podole, częste wędrówki nie ominęły także Krzemieńca, miasta urodzin Słowackiego, które zafascynowało pisarkę tak bardzo, że zdecydowała mu poświęcić m.in. rozprawę pt.: „Życie naukowe dawnego Liceum Krzemienieckiego”. Pisała także o życiu literackim Krzemieńca w okresie przedromantycznym, czy bibliografii wołyńskiej. Wybuch wojny pokrzyżował jednak plany wydania odrębnej książki - pracy doktorskiej o tym mieście. Ale tuż przed wojną, w maju 1939 przygotowała (wespół ze znanym bibliofilem Janem Michalskim) w Krzemieńcu wielką wystawę poświęconą Juliuszowi Słowackiemu, w związku ze 130 rocznicą urodzin poety i szykowanym na wrzesień zjazdem pisarzy. Rok Słowackiego okazał się być dla wieszcza niezbyt fortunny. Wystawę – i w tym również uczestniczyła Pani Maria - likwidowano pospiesznie w przeddzień wkroczenia do miasteczka wojsk sowieckich. Dzięki szybkiej akcji kilku osób udało się ocalić m.in. rękopisy „Balladyny”, czy listy Słowackiego do matki.

książka
Pierwsze oficjalne wydanie
"Szkiców o literaturze emigracyjnej"
("Ossolineum", Wrocław 1992 r.)

W listopadzie 1939 roku Danilewiczowie przez Rumunię, Jugosławię i Włochy docierają do Paryża. Pani Maria zgłasza się - w naturalnym odruchu - do Biblioteki Polskiej na Wyspie św. Ludwika w Paryżu. Ale po zajęciu miasta przez Niemców ewakuują się oboje do Aix-le Bains w Sabaudii, w tym okresie zacieśnia się przyjaźń ze spotkanymi w Nicei Kazimierzem Wierzyńskim i Józefem Wittlinem. Kolejne etapy peregrynacji wiodą Danilewiczów do Hiszpanii, Portugalii (tam właśnie, pracując w attaszacie prasowym poselstwa polskiego w Lizbonie, poznaje Adama K. Zielińskiego, który wiele lat później zostanie jej drugim mężem).

Ostatecznie końcowym etapem wojennej tułaczki staje się Wielka Brytania. Maria Danilewicz podejmuje tam pracę w biurze Funduszu Kultury Narodowej, a następnie w bibliotece Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, która później przekształci się w istniejącą do dziś Bibliotekę Polską w Londynie. Zważywszy, że paryska biblioteka polska była przez okres wojny zamknięta, placówka w Londynie była właściwie jedynym miejscem, gdzie można było gromadzić i przechowywać wydawane w tym czasie poza krajem książki i broszury. Zbiór powstawał niemal od podstaw, tworzony przez ludzi z otoczenia premiera Sikorskiego. Gromadzono na początku polonica, które zamierzano po zakończeniu wojny przewieźć do Polski. Poza książkami, czasopismami, czy rękopisami, rozbudowano w bibliotece dział przeznaczony dla czytelników angielskich, zainteresowanych Polską. Coraz więcej pracowników naukowych, którzy z powodu wojny znaleźli się w Londynie, a później zdecydowali się tam pozostać, znajdowało w bibliotece swoisty azyl intelektualny i fizyczny, wykorzystując w swej pracy rozrastający się coraz bardziej księgozbiór. Wielu pisarzy i zwykłych ludzi, którzy na co dzień odwiedzali londyńską placówkę twierdziło, że kształt swój zawdzięcza ona w dużej mierze drobiazgowości i dociekliwości archiwistycznej Marii Danilewicz. Gdy zmarły niedawno Zdzisław Jagodziński przejmował po trzydziestu latach, w 1972 roku, kierownictwo biblioteki, była już jednym z najbardziej dynamicznych ośrodków naukowych i intelektualnych powojennej emigracji.

książka
Pierwszy z trzech tomów "Bibliografii"
(całość objęła lata 1958-1987)

Lata pracy w Londynie przyniosły nie tylko dorobek w zakresie opracowania zbiorów bibliotecznych, ale i - naturalnie z tej pracy wynikające - zainteresowanie krytyką literacką. Na falach „Radia Wolna Europa” Maria Danilewiczowa przez wiele lat omawiała najważniejsze wychodzące w kraju i na emigracji książki, zastępując Gustawa Herlinga - Grudzińskiego, który po zakończeniu współpracy z RWE przeniósł się na stałe do Neapolu. Powstawały także kolejne publikacje książkowe: wydane przez „Veritas” opowiadania pt.: „Blisko i daleko” (1953), powieść „Dom” (1956, wznowienie polskie: Włocławek 1997), powracająca w swej treści do międzywojennych Kujaw, czy zbiór szkiców literackich „Pierścień z Herkulanum i płaszcz pokutnicy” (wyd. B. Świderski, Londyn 1960). Przez wiele lat datuje się, rozpoczęta już wcześniej, współpraca Marii Danilewicz z londyńskimi „Wiadomościami” Mieczysława Grydzewskiego, gdzie ukryta pod pseudonimem: „Szperacz” prowadziła stałą kolumnę recenzji „Szkiełko i oko”. Od 1960 roku, namówiona przez Józefa Czapskiego, prowadziła dział recenzji książkowych i omówień nowości wydawniczych w paryskiej „Kulturze”, jej liczny zbiór korespondencji z Jerzym Giedroyciem stanowi świadectwo wspólnych zainteresowań i pasji, nie tylko w dziedzinie literackiej. W „Instytucie Literackim” właśnie wydaje bodaj najważniejszą swą książkę „Szkice o literaturze emigracyjnej” (1978; wyd. krajowe: „Ossolineum” 1992, 1999), będącą ukoronowaniem jej działalności jako recenzentki i - przede wszystkim - wnikliwej badaczki powojennej twórczości emigracyjnej. Ta nacechowana emocjami autora - czytelnika książka, była niekiedy krytykowana za subiektywizm, czy zachwianie proporcji, z jakimi autorka odnosiła się do poszczególnych autorów. To osobiste, nacechowane emocjami i specyficznym typem literackiego oglądu spojrzenie Danilewiczowej, nakazało jednakże umieścić tę książkę wśród świadectw - dokumentów szczególnego typu i wartości, dokumentujących ten okres literackich dziejów.

zdjęcie

Wspominając po latach swą pracę bibliotekarza, Maria Danilewiczowa odżegnywała się od przypisywanej jej opinii erudytki. „Uważam, że bibliotekarstwo - mówiła w 1982 roku - przy licznych swoich zaletach ma tę wadę, że wyrabia pewien dyletantyzm, powierzchowną znajomość książek w oparciu tylko o tytuły, autorów i jakieś pobieżne przejrzenie, poza tym sprzyja przeskakiwaniu od tematu do tematu, co - jak mi się wydaje - jest jedną z charakterystycznych cech całego mojego dorobku pisarskiego”. To Danilewiczowej jednakże Polacy zamieszkali w Londynie zawdzięczali tak ważny dla każdej emigracji dostęp do polskiej literatury, stanowiącej często psychiczne wsparcie w latach zwątpienia i niepewnej przyszłości wychodźczej. To jej inwencji przypisać należy przetrwanie tej placówki, mimo tego, że kilkukrotnie z powodów finansowych groziło jej zamknięcie. „Mieliśmy do czynienia z zaspokajaniem głodu elementarnego - wspominała po latach - głodu słowa polskiego, gdy ludzie nie znający języka otoczenia pozbawieni byli wszelkiej lektury, czytali tylko to, co mogli dostać po polsku”.

Jej praca w Bibliotece Polskiej owocowała znajomością i przyjaźnią z wybitnymi pisarzami i humanistami: Janem Lechoniem, Antonim Słonimskim, wspomnianym już Wierzyńskim, czy Stanisławem Balińskim. Prowadziła bogatą korespondencję z ludźmi kultury, w bibliotece odbywały się spotkania intelektualistów, dyskusje literackie i naukowe. Wieloletnia wymiana listów z prof. Stanisławem Pigoniem zaowocowała ich publikacją książkową w 1997 roku („Dialog korespondencyjny 1958-1968”).

Po śmierci Ludomira Danilewicza w 1971 roku i zbliżającej się perspektywie przekazania obowiązków kierownika Biblioteki Polskiej w ręce Jagodzińskiego, Maria Danilewicz podejmuje decyzję o wyjeździe z Londynu. Podczas wakacyjnego pobytu w Portugalii spotyka ponownie, po latach, swojego przełożonego z lizbońskiej placówki dr. Adama Zielińskiego - wydawcę, kolekcjonera książek i map (jego zbiór kartograficzny został niedawno w całości udostępniony na Zamku Królewskim w Warszawie), znawcę stosunków polsko-portugalskich, osiadłego po wojnie za granicą. Od 1973 roku, aż do śmierci Zielińskiego w 1991 roku, byli małżeństwem, zamieszkującym pod Lizboną w niezwykłym, otoczonym wieloma odmianami roślin domu nazwanym „Quinta das Romazeirãs” (jak pisze Stanisław Nicieja, nazwa stanowi odpowiednik tytułu zbioru nowel Oskara Wilde’a „A House of Pomegranates” - istotnie, dom w Feijó znajduje się w cieniu rozłożystego granatowca...).

książka

To w Portugalii właśnie powstały „Szkice o literaturze emigracyjnej”, którym patronował Adam Zieliński. Dla pani Marii zmiana otoczenia z wielkiego miasta na prowincję, stanowiła poniekąd powrót do atmosfery lat krzemienieckiej młodości. „Życie codzienne w Portugalii bardzo przypomina mi stosunki panujące na wsi kujawskiej w okresie pierwszej wojny światowej” - wspominała po latach pisarka. - To jest niemal powrót do natury, postulowany przez J. J. Rousseau, a realizowany, bynajmniej nie w tej intencji, ale na skutek zbiegu okoliczności życiowych”.

Portugalski dom Marii Danilewicz Zielińskiej na wiele lat stał się oazą polskości, wysuniętą daleko, chyba najdalej na zachód Europy. Pisarka redagowała przez kilkanaście lat (wespół z Karoliną Lanckorońską i Andrzejem Folkierskim) pismo „Antemurale”, gdzie miejsce na publikacje naukowe znajdowali cudzoziemcy - slawiści, zajmujący się polską historią i literaturą. W paryskich „Zeszytach Historycznych” ukazały się jej wspomnienia o Bibliotece Narodowej. W Portugalii także, pani Maria zajmowała się odczytywaniem rękopisów korespondencji Adama Mickiewicza do żony Celiny (zaprzyjaźniona ze znanym kolekcjonerem mickiewiczianów Tomaszem Niewodniczańskim). W latach 80-tych, poza emigracyjnymi periodykami, zaczęła również publikować w krajowych pismach: „Znaku” i „Więzi”. Zasiadała w jury nagrody Fundacji Kościelskich w Genewie.

Po 1989 roku jej twórczość była sukcesywnie udostępniana czytelnikowi w Polsce. W 1992 roku „Ossolineum” wydało „Szkice o literaturze emigracyjnej”, z dołączonym aneksem, obejmującym lata 1978-1985. Nakładem „Biblioteki Więzi” ukazała się książka „Próby przywołań”, będąca częściowym przedrukiem esejów ogłoszonych w Londynie w 1960 roku (m.in. szereg tekstów poświęconych Mickiewiczowi, ale też Berentowi, Conradowi-Korzeniowskiemu, czy Bronisławowi Malinowskiemu). We Włocławku wznowiono powieść „Dom” i wydano „Opowiadania” („Włocławskie Towarzystwo Naukowe”, 1997) - w 1998 roku Marii Danilewicz przyznano honorowe obywatelstwo tego miasta i tym samym dołączyła do grona wyróżnionych, wśród których znaleźli się m.in. gen. Edward Rydz Śmigły, czy pochodzący z Włocławka szwajcarski noblista Tadeus Reichstein. W „Bibliotece Narodowej” wydano (acz z pogwałceniem praw autorskich do kompozycji zbioru i nie publikując, mimo podpisanej umowy, jego pierwszej części) pracę pt.: „Książka i czytelnictwo polskie w Wielkiej Brytanii”. Dostępna czytelnikowi polskiemu stała się również, opracowana przez pisarkę, trzytomowa bibliografia publikacji zawartych w wydawnictwach Instytutu Literackiego Jerzego Giedroycia - niezastąpiony przewodnik po paryskiej „Kulturze” i „Zeszytach Historycznych”. Przed dwoma miesiącami, nakładem Biblioteki Uniwersyteckiej w Toruniu ukazały się rozmowy z Marią Danilewicz - Zielińską, zatytułowane: „Fado o moim życiu” (fado - pieśni, stanowiące składnik muzycznego folkloru Portugalii).

MARIUSZ KUBIK
mkubik@us.edu.pl

OPINIE:

„Czytanie jest naturalną formą milczenia”. Wraz z sięgnięciem po książkę zaczyna się przygoda z milczeniem. Zdejmujemy z półki książkę. Kładziemy, czujemy jej wagę. Stwierdzamy, że wydrukowana jest ładnie, co też jest swoistą przyjemnością. Odsuwamy na bok troski dnia powszedniego i nawiązujemy kontakt z autorem, lub autorami tekstu. Możemy nie znać ich nazwisk, możemy się nimi nie interesować, ale tym niemniej są częścią niemego dialogu jakim jest obcowanie z książką. Z dźwiękami jest inaczej. Podobieństwo się kończy, trudniej o ich powtórzenie. Z książką obcowanie jest bliższe. [...]

Maria Danilewicz Zielińska: Posłanie do Torunian. Toruń 1995

Maria Danilewiczowa jest symbolem; wymawia się jej nazwisko a echo odpowiada „książka”. Nie można oddzielić od siebie tych dwóch pojęć, wszystko, co jest związane z książką na emigracji, jest jednocześnie związane z p. Danilewiczową [...]

Ustalona wiara we wszechwiedzę Marii Danilewiczowej i w nieograniczone możliwości jej czasu i energii, prowadzi do niekończących się nadużyć: gdy trzeba opracować referat naukowy, brać udział w komisji, przewodniczyć na zebraniu, wygłosić przemówienie, napisać artykuł okolicznościowy, wszyscy zgodnie wymawiają: „Danilewiczowa” i przestają się martwić, bo p. Danilewiczowa nie odmówi, bo wiadomo, że wszystko zrobi doskonale, na czas lub przed czasem.”

Stefania Kossowska: Mieszkam w Londynie, Londyn 1964, s. 328-330.

Autorzy: Mariusz Kubik