Z indeksem do Europy

rozmowa z prof. UŚ dr. hab. Janem Iwankiem - politologiem, Dyrektorem Instytutu Nauk Politycznych i Dziennikarstwa Wydziału Nauk Społecznych

MICHAŁ KACZMARCZYK: Proces integracji z Unią Europejską postawił przed polskim szkolnictwem, w tym szkolnictwem wyższym, wiele nowych wyzwań. Konieczność dostosowania programów nauczania do zmieniającej się rzeczywistości, kształcenie w oparciu o nowe standardy, przekazywanie wiedzy i umiejętności z dziedzin atrakcyjnych z punktu widzenia europejskiego rynku pracy - oto tylko niektóre z nich. Czy polska szkoła wyższa zdaje egzamin z dostosowania się do potrzeb edukacji w dobie integracji europejskiej?

JAN IWANEK: Integracja Polski z Unią Europejską istotnie

Prof. UŚ dr hab. Jan Iwanek
Prof. UŚ dr hab. Jan Iwanek
wywołała zmiany w organizacji kształcenia na studiach wyższych, nie jestem jednak przekonany, czy są to zmiany na lepsze. Od pewnego czasu mamy bowiem do czynienia z postępującym procesem biurokratyzacji szkolnictwa wyższego. Ustalono tzw. minimum programowe, ściśle określono jakie przedmioty, o jakiej treści i w jakim wymiarze godzin mają być realizowane na poszczególnych kierunkach studiów. Prowadzi to do unifikowania i uprzeciętniania kształcenia na poziomie wyższym. Jeszcze do niedawna wykład akademicki był prowadzony różnie na różnych uczelniach. Istota wykładu autorskiego polega na tym, że osoba, która go przygotowuje i wygłasza, ma - oczywiście w granicach tematu kursu - swobodę w wyborze przekazywanych treści. Profesor sam decyduje o tym, co powinno być przedmiotem jego wykładu, na co i jak zwrócić należy uwagę słuchaczy. Tylko wówczas wykład jest dziełem naukowca, przebiega według - podkreślam to ponownie - jego autorskiego pomysłu. Dziś, zgodnie z polityką Ministerstwa Edukacji Narodowej i Sportu, odchodzi się od tej zasady, wprowadzając jednolite programy nauczania poszczególnych przedmiotów i nie pozostawiając wykładowcom żadnej swobody w doborze treści wykładów. Efekt? Wykład traci swój sens, swój indywidualny charakter, staje się referatem z odpowiedniego rozdziału podręcznika. Każdy wykładowca doskonale wie, że jego dzieło zależy od wielu czynników, w najmniejszym zaś stopniu od sztywnych schematów metodyki nauczania. Jako nauczyciel akademicki odczuwałbym dyskomfort, gdyby prowadzone przeze mnie zajęcia ze studentami nie różniły się od tych, które przygotowują moi koledzy z Uniwersytetu Jagiellońskiego czy Wrocławskiego. Chcę, aby mój wykład czymś się wyróżniał i mam do tego prawo, wszak pracuję na uniwersytecie, a nie w szkole podstawowej czy średniej!

Ujednolicenie programów miało służyć studentom - dawać możliwość zdawania egzaminów z określonego przedmiotu na różnych uczelniach, ułatwiać przeliczanie ocen w indeksie na punkty, otwierać drogę do studiowania za granicą. Założenie było więc słuszne, gorzej z realizacją...

Wprowadzane zmiany teoretycznie powinny ułatwiać studentom poruszanie się i kształcenie w całej zjednoczonej Europie. Jednak w praktyce z możliwości, jakie daje system punktowy, skorzysta niewielka część młodych ludzi. Nie wierzę w to, by studenci masowo przemieszczali się, dajmy na to, z Niemiec do Polski czy z Polski do Niemiec. Uniwersytet Śląski od lat uczestniczy w programach wymian międzynarodowych, a mimo to bardzo rzadko kształcą się u nas zagraniczni studenci. Wynika to z prostej przyczyny - młodzi ludzie z krajów Europy Zachodniej nie znają języka polskiego, a prowadzenie wykładów z przedmiotów humanistycznych w języku obcym - angielskim, niemieckim czy francuskim - mija się z celem. Humanistyka musi opierać się na swoim języku narodowym, jeśli zacznie kształcić w języku światowym, straci tożsamość. W naukach humanistycznych istotne jest nie tylko poprawne tłumaczenie poznawanych treści, ale także, a może nawet przede wszystkim, zrozumienie fundamentalnych dla danej dyscypliny pojęć czy kategorii, których nie da się przyswoić w obcym języku.

Można więc odnieść wrażenie, że próby dostosowania polskiego szkolnictwa wyższego do wymagań Unii Europejskiej przyniosły więcej strat niż zysków. I to wcale nie dlatego, że Unia wymusza na nas rewolucyjne i niekorzystne zmiany w systemie kształcenia, ale dlatego, że urzędnicy pilotujący wprowadzanie tych zmian nie zawsze podejmują rozsądne i przemyślane decyzje.

To prawda, dlatego nie jestem entuzjastą "unowocześnień" wprowadzanych obecnie w systemie kształcenia na poziomie wyższym. Unowocześnień, które - oprócz wspomnianej już unifikacji i biurokratyzacji systemu - mogą doprowadzić do odebrania polskiej szkole niezbędnej autonomii. Mam tu na myśli zmiany w cyklu kształcenia, a ściślej - wprowadzenie dwustopniowego modelu studiów: studiów na poziomie zawodowym, licencjackim, a dopiero później magisterskim. Nie jestem przeciwnikiem studiów zawodowych, ale z doświadczenia wiem, że poziom wiedzy studentów kończących najpierw studia licencjackie, a następnie magisterskie uzupełniające jest niższy od poziomu wiedzy absolwentów jednolitych, pięcioletnich studiów magisterskich. Jeśli polska szkoła wyższa zostanie, zgodnie z wymogami Unii Europejskiej, zmuszona do wprowadzenia tego trybu studiowania, straci na jakości kształcenia. Wolałbym, aby uczelnie miały w tym względnie możliwość samodecydowania, wyboru takiego cyklu edukacyjnego, jaki uznają za najwłaściwszy, jaki jest najbliższy ich tradycji i doświadczeniu.

Wróćmy do kwestii programów nauczania. Czy, pomijając problem zbiurokratyzowania systemu kształcenia, edukacja europejska na poziomie wyższym jest prowadzona właściwie? Czy chociaż w tej dziedzinie można polskim uczelniom wystawić ocenę pozytywną?

Edukacja europejska w szkole wyższej nie jest wytworem ostatnich lat, nie wprowadzono jej do programu kształcenia tylko dlatego, że Polska przystępuje do Unii Europejskiej. Na studiach politologicznych od dawna wykładane są takie przedmioty, jak międzynarodowe stosunki polityczne, międzynarodowe stosunku gospodarcze, integracja europejska czy prawo międzynarodowe publiczne. Wszystkie obejmują wiedzę z zakresu tzw. edukacji europejskiej. Odpowiedzią na wyzwania współczesności są natomiast studia o profilu europejskim, w tym uruchomione w Uniwersytecie Śląskim Podyplomowe Studium Integracji Europejskiej. Są to studia o charakterze interdyscyplinarnym, ich program nauczania zawiera w sobie elementy geografii, historii, politologii, prawa, socjologii, ekonomii i filozofii. Europeistyka ma kształcić wszechstronnych specjalistów, przede wszystkim tych, którzy w przyszłości sami będą prowadzić edukację europejską. Ważne, by była ona rzetelna i kompetentna, a nie schematyczna i podręcznikowa. Zainteresowanie problematyką Unii Europejskiej będzie w Polsce rosnąć, a szkoła wyższa musi na to zapotrzebowanie odpowiedzieć, także poprzez edukowanie odpowiednich fachowców.

Nie brakuje jednak krytycznych głosów pod adresem studiów europejskich. Są tacy, którzy twierdzą, że Unia Europejska potrzebować będzie prawników i ekonomistów, a nie absolwentów europeistyki. Ci ostatni zasilić mają szeregi bezrobotnych...

Unii Europejskiej z całą pewnością będą potrzebni prawnicy i dlatego - jestem o tym głęboko przekonany - już wkrótce w ramach studiów na wydziałach prawa można będzie realizować specjalizację europejską, ot choćby z rozszerzonym kursem międzynarodowego prawa prywatnego czy prawa instytucji europejskich. Rozumiem argumenty tych, którzy twierdzą, że europeistyka jako główny kierunek studiów niekoniecznie będzie dawać szerokie perspektywy i możliwości zawodowego rozwoju. Europeistyka pozwoli zdobyć rozległą wiedzę ogólną, bazę, podstawę, wymagającą jednakże uzupełnienia, wyspecjalizowania. Dlatego jestem zwolennikiem studiów o profilu europejskim jako studiów podyplomowych lub jako specjalności w ramach szerszego kierunku, np. politologii. Uważam zresztą, że uniwersytet nie jest i nie może być uczelnią edukującą w znaczeniu zawodowym. Jest raczej miejscem pozwalającym uczynić pierwszy krok na drodze ciągłego kształcenia się na poziomie wyższym. Daje ogólną wiedzę, którą w oparciu o wypracowany warsztat i, mówiąc żartobliwie, elastyczność umysłu ukształtowaną przez uczelnię, absolwent winien poszerzać. Taka jest idea kształcenia uniwersyteckiego. Dotyczy to również studiów europejskich. Kto tego w porę nie zrozumie, rzeczywiście zasili szeregi bezrobotnych

Dziękuję za rozmowę.

Autorzy: Michał Kaczmarczyk, Foto: Michał Kaczmarczyk