Czwarty dzień

Czwartek w Instytucie Sztuki na Wydziale Artystycznym cieszyńskiej Filii UŚ jest tym dniem, kiedy najłatwiej się spotkać. Środek tygodnia, nikt się nie spóźnia i nie musi wcześniej wyjechać, można rozmawiać. Ten cotygodniowy rytuał stał się inspiracją do zorganizowania cyklu wystaw grafiki. Jego założeniem stało się: twórcze spory upublicznić, wynieść na światło dzienne, podzielić się z innymi. Wernisaż otwierający pierwszą z ekspozycji odbył się ... listopada w galerii katowickiego Domu Aukcyjnego "Polonia Art.". Trasa artystycznego tournee wiedzie przez Prudnik, Kielce i Opole do Mikołowa.

Od lewej stoją: Krzysztof Pasztuła, Małgorzata Łuszczak, Grzegorz Hańderek i Józef Knopek
Od lewej stoją: Krzysztof Pasztuła, Małgorzata Łuszczak,
Grzegorz Hańderek i Józef Knopek

Spotkanie siedmiu pedagogów i praktyków sztuki - uczestników wystawy grafiki Czwarty dzień - pozwala sądzić, że mamy do czynienia z czymś więcej niż rzeczową wymiana zdań. To siedem artystycznych temperamentów, dyskutujących za pomocą wielości warsztatów i technik (od linorytu i wklęsłodruku do druku cyfrowego), doświadczeń i sposobów obrazowania. Wzajemny szacunek i zażyłość pozwoliły na rezygnację z akcentowania pełnionych funkcji, stopni i tytułów naukowych. Zorganizowana poza uczelnianymi murami wystawa łączy ich i ukazuje przede wszystkim jako twórców, którzy zechcieli przejrzeć się we własnym dziele. Ciekawość siebie, potrzeba pełniejszego kontaktu, a zarazem swoisty twórczy egoizm doprowadziły do konfrontacji na gruncie sztuki, najlepszym z możliwych. Przeglądając się w wystawowych oknach-obrazach jak w witrynie sklepu, każdy z nas - mam nadzieję - zobaczy właściwe relacje w wymiarze artystycznym i ludzkim - kurator i uczestnik wystawy, Krzysztof Pasztuła, zachęca do samodzielnych porównań i poszukiwań. Tak się też stało. Wąskie wnętrza galerii nie pozwalały na samotność i izolację w "konsumpcji" prezentowanego dzieła. W powietrzu krzyżowały się spojrzenia i wypowiadane półgłosem opinie. Goście i gospodarze, swoi i obcy, wymieniali uśmiechy, podawali sobie dłonie, ustępowali miejsca, zaglądali przez ramię. Tego wieczora spotkało się o wiele więcej osób niż siódemka artystów-pedagogów.

KATARZYNA BYTOMSKA

* * *

W spotkaniu udział wzięli:

EUGENIUSZ DELEKTA

Dojrzała samoświadoma twórczość, wyszukana stylistycznie i formalnie w każdej z uprawianych dyscyplin /grafika, rysunek, malarstwo/. Wibrujące układy płaszczyzn organizuje r y t m , jak się wydaje jedna z najważniejszych zasad tej sztuki.

Delekta z imponującą swobodą przechodzi od figuratywności do abstrakcji, bada subtelne przenikania konturu, wibracje warstw, natomiast całość scala narzucające się wrażenie sui generis muzyczności.

Stosownie mieszanych technik decyduje tutaj o sposobie artykulacji /bryła/. Bez względu na to czy zbliżają się ku abstrakcyjnej czy symbolicznej przestrzeni przedmiotu - prace artysty wypełnia metafizyczne napięcie i harmonia.

Autorem projektu katalogu wystawy są: Grzegorz Hańderek i Stefan Lechwar
Autorem projektu katalogu wystawy są:
Grzegorz Hańderek i Stefan Lechwar

GRZEGORZ HAŃDEREK

Najmłodszy uczestnik cieszyńskiego wydarzenia. W swoich grafikach dotyka biegunowych w istocie układów odniesień.

Z jednej strony enigmatyczne formy o monumentalnych kształtach, pokryte sekretną kaligrafią /fakturalność fascynuje Hańderka także jako swoiste powtórzenie realnych płaszczyzn/, z drugiej lakoniczne wręcz oschłe kompozycje geometryczne. Mimo jawnie tajemniczej aury artysta nie popada w pretensjonalność. Pewnie dlatego, że tak naprawdę celebruje związki z otoczeniem, z jak najbardziej prawdziwą przestrzenią lub wnętrzem.

JÓZEF KNOPEK

Grafik zajmujący się także w sposób twórczy fotografią. W jego pracach widoczne jest wzajemne oddziaływanie obu tych dyscyplin. Motywy figuralne przetwarza przede wszystkim operując światłem /silny kontrast czerni i bieli , kontrapunkty walorów kolorystycznych/ . Formy organiczne /natura i zanurzona w niej ludzka cielesność to główny obszar penetracji Józefa Knopka/ przechodzą w kształty g e o m e t r y c z n e. Tym sposobem "miękka" organiczność ożywionej materii zyskuje "sztywny" wymiar logicznego /kosmicznego?/ systemu. Natomiast jej przypadkowość i kruchość zamieniają się w znak odwiecznego porządku /interesujący motyw powtarzalności form, tworzy rytmiczne przestrzenie mogące służyć kontemplacji czy medytacji/.

MAŁGORZATA ŁUSZCZAK

Zajmuje się rysunkiem i grafiką komputerową. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że artystkę interesuje głównie proces dekompozycji i rozpadu formy. Degradacja przedmiotu, faktura jego rozbicia , pęknięcia czy złamania. W przeciwieństwie jednak do twórców, którzy z podejrzaną swadą eksploatują takie efekty /nuda !/, Małgorzata Łuszczak z nie lada perfekcją /warsztat!/ odsłania n o w y kształt okaleczonej bryły /m.in., cykl "Wenus"/ czy rozdartej przestrzeni. Jej nową rzeczywistość i dramatyczne piękno. Dużą role odgrywa tu kolor. Intensywne głębokie barwy, śmiałe lecz przemyślane w szczegółach operowanie światłem - wszystko to likwiduje wrażenie płaskości. Na swój sposób monumentalna i... kameralna zarazem sztuka.

TADEUSZ MRUCZEK

Młody, wybitnie zdolny i oryginalny. Uprawiał rysunek, grafikę warsztatową i malarstwo. Przyjaciele i bliskie osoby do dziś nie mogą się pogodzić z jego nagłą śmiercią. Prace Tadeusza na tej wystawie, to jednak i mimo wszystko ż y w a o b e c n o ś ć kogoś, kto nie odszedł do końca. Wystawa "7" bez niego była by nie do pomyślenia / nb to on rzucił pomysł całego przedsięwzięcia/.

Najpiękniej o Jego twórczości wyraził się Jacek Rykała: "Badaj niższe sfery ziemi, udoskonal je, a znajdziesz ukryty kamień". To symboliczna formuła alchemików , często używana na określenie przemian metali nieszlachetnych w szlachetne, którą Mariusz Mruczek umieścił na jednym ze swoich rysunków. Czy trzeba komentować ?

KRZYSZTOF PASZTUŁA

Malarz i grafik. Oryginalny , posługujący się własnym stylem artysta. Ongiś znakomity w technice litografii, dzisiaj znany już bardziej jako malarz intrygujących połączeń figuratywnych i abstrakcyjnych w śmiałej tonacji kolorystycznej. Właściwie wszystkie prace budowane są na energii i immanentnej logice koloru. Zarówno pejzaże jak i portrety artysty s t ą d właśnie czerpią najbardziej ożywcze soki. Uwagę zwraca ciągłe poszukiwanie przez Pasztułę nowych technik. Wymyśla je, opracowuje i doskonali uzyskując zdumiewająco sugestywny efekt. Nie wiem czy to wszystko ewoluuje ku abstrakcji, czy też coraz bardziej dynamiczna ekspresja zatrzyma się w końcu na jakiejś cienkiej granicy. Dzisiaj można jedynie z całą pewnością powiedzieć, że artyście coraz bardziej zależy na zakomponowaniu płaszczyzny obrazu zestawieniami kolorystycznych gam /często wielce wyrafinowanymi/, zatem na wartościach czysto malarskich, mniej natomiast na treści pojętej jako komunikat z realnym, w miarę jednoznacznym desygnatem. Odważna, niespokojna intelektualnie i formalnie twórczość.

JOANNA PIECH-KALARUS

O poezji, o subtelności, o głębokich treściach jej dokonań powiedziano i napisano już wiele. Dynamiczne , śmiałe w swoim nowoczesnym ujęciu freski na ścianach świątyń znajdują zdumiewające dopełnienie w grafikach. Dla uwyraźnienia ich nastroju krytycy oraz utytułowani recenzenci sięgali po określenia bardziej poetyckie niż plastyczne /"teatr wirujących płatków śniegu", "materia szeptu" itp./ . To bardzo znamienne i wymowne. Joanna Piech Kalarus jest bowiem zarówno artystką kreującą subtelne światy jak i nie poddającą się doraźnym klasyfikacjom osobowością.

Pośród tysięcy pulsujących punktów i kresek - w tych linorytach rozgrywa się jakiś ukryty dramat. Walka o tożsamość, o wyodrębnienie "z tła". O określenie relacji "ja - nie ja". A prawie każdy fragment pracy posiada tu paradoksalną autonomię /i urodę!/ już czysto graficzną.

Maciej M. Szczawniński
katalog wystawy