"Aa!!", czyli o Mickiewiczu w Warszawie

Podczas odbywających się we wrześniu br. 11. Krajowych Targów Książki, w Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie odbyło się wiele prezentacji, imprez wydawniczych i spotkań z autorami. Wśród promowanych tytułów znalazł się także, wydany przez katowicką oficynę „Książnica”, „Słownik Mickiewiczowski” autorstwa Jacka Lyszczyny i Marka Piechoty. Obaj są pracownikami Instytutu Nauk o Literaturze Polskiej na Wydziale Filologicznym Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach.

okladkaProf. Marek Piechota był jednym z gości targowej Kawiarni Literackiej. Zorganizowane w kameralnej konwencji spotkania autorskie przyciągały nie tylko zainteresowanych konkretną książką, czy jej autorem, pozwalały także na chwilę wytchnienia, oderwanie od stoisk wydawniczych, okupowanych przez tłumy miłośników książek, gdzie często nie można się było docisnąć do interesującego tytułu. Rozmowy z pisarzami prowadzili dziennikarze II i III Programu Polskiego Radia, wśród zaproszonych autorów znaleźli się także m.in. Włodzimierz Odojewski, Józefa Hennelowa, Julia Hartwig i prof. Anna Świderkówna.

foto: M. Kubik
Podpisywanie książki na stoisku
wyd. Książnica
Podczas spotkania prof. Marek Piechota opowiadał o swoich fascynacjach twórczością Mickiewicza i pracy nad książką. Koncepcja powstania słownika zrodziła się jeszcze w 1997 roku, przed obchodami 200-lecia urodzin poety. W nieco ponad trzystu pięćdziesięciu hasłach zawarto wyjaśnienia dotyczące miejsc, osób i wydarzeń z życia zarówno samego Mickiewicza, jak i jego książkowych postaci. Autorzy podkreślają we wstępie, że książka jest wynikiem nie tylko żmudnych badań bibliotecznych, ale i własnych podróży w miejsca bliskie Mickiewiczowi – takie, jak Nowogródek, Gojcieniszki (tam pierwowzór zamku Horeszków), czy Tuchanowicze, znanych każdemu miłośnikowi twórczości poety.

okladkaSłownik, który z racji założonej na wstępie konstrukcji nie mógł wyczerpać bogatego tematu („Świadomie zrezygnowaliśmy z tytułu: «Mickiewicz od A do Ż», który mógłby obiecywać więcej, niż jesteśmy w stanie w tej objętości przedstawić” – piszą autorzy), jest równocześnie prawdziwą „kopalnią” informacji, których z Mickiewiczem nie kojarzylibyśmy na co dzień, bądź nie spodziewali się, zaglądając do słownika, czy leksykonu. Już rozpoczynające słownik hasło: „Aa!!” to nic innego, jak... ostatni wers sonetu Widok gór ze stepów Kozłowa - okrzyk pielgrzyma, będący reakcją na informacje towarzyszącego mu w wędrówce przewodnika. Ale przypomniano tu nie tylko kontekst i historię wiersza, ale i fragment listu poety do Antoniego Edwarda Odyńca, w którym Mickiewicz tłumaczy, co okrzyk ów faktycznie znaczy. Otwierając znów słownik na haśle „Ćwiartka”, przeczytamy: „Rzecz ze wszech miar interesująca: Mickiewicz używał tego określenia wyłącznie w odniesieniu do rozmiaru kartki papieru, na którym pisał (sporadycznie) swoje młodzieńcze jamby; tak o morale: «Jambom moim długości dodał i tabaki; /Nota bene długości może i zbyt długo, /Wszak to już i pod ćwiartką znalazłem się drugą” [Jamby na imieninach Jana Czeczota] czy w swojej, dość oszczędnej korespondencji [...]”. Znalazłszy zaś na kartach książki hasło„Badylek”, nie zaskakuje nas (zwłaszcza, gdy zdjęło się na moment słuchawki walkmana) następujące wyjaśnienie: „Wedle naszego rozeznania jedno z najbardziej popularnych wśród młodszego pokolenia – obok baranka – słów wieszcza, niekoniecznie zresztą kojarzonych z Dziadów częścią II (słowa Guślarza powtarzane, jak refren, przez Dziewczynę). Wyrazy wdzięczności Mickiewicz powinien złożyć na ręce Kazika Staszewskiego. Zaleniwionym w ćwiczeniu pamięci przypominamy: badylek był «zielony», wianek «kraśny», o baranku wiemy, że «bieży», o motylku nie wspominamy”.

foto: M. Kubik
Prof. Marek Piechota, w rozmowie
z Kają Kamińską
Podaję te wszystkie przykłady, jako dowód na odwagę autorów, wyjście poza stereotyp konstrukcji tego rodzaju prac. Obok niezwykle ciekawie opracowanych haseł, poświęconych miejscom i postaciom obecnym na kartach książek, (tudzież w korespondencji, więc także i życiu) Mickiewicza, znajdziemy tu hasła, powiedziałbym, zabawne, iskrzące się humorem, które na twórczość obarczoną ciężarem monumentalności rzucają nowe światło; do odczytania dzieł wieszcza na nowo zachęcają tych nawet, którzy już dawno nie mieli z nimi kontaktu. Jest więc o Nowosilcowie i Lelewelu, Towiańskim i Jakubie Boehme, Walterze Alfie i Telimenie, ale i o kawie („została podana podczas śniadania w ks. II (Zamek) Pana Tadeusza”), czy „scyzoryku” (broń to Klucznika Gerwazego, czy też on sam?...).

Układ umieszczanych na spodzie każdego z haseł odsyłaczy, przywołuje skojarzenie z linkami internetu. Oto bowiem, czytając hasło: „Tomasz Zan”, jego autor odsyła nas do kilku innych, wśród których znajdziemy m.in.... „Świat owadzi”. Zachęcam do lektury (tu z kolei następne odsyłacze: „Ćma” i „Teriomorfizmy”), zwłaszcza, jeśli w tym miejscu czytelnik unosi ze zdumienia brwi. Sprytne (mniemam) założenie, że przy potrzebie zajrzenia na jedną stronę (hasło) otworzy się kilka następnych, ma sens – od przemieszczania się w coraz to nowe rejony słownika (= życia i twórczości Mickiewicza), nie sposób się oderwać.

Marek Piechota, Jacek Lyszczyna, Słownik Mickiewiczowski, wyd. „Książnica”, Katowice 2000.

Spotkanie z prof. Markiem Piechotą: 11. Krajowe Targi Książki w Warszawie, Pałac Kultury i Nauki (15 września 2000 r., prowadzenie: Kaja Kamińska.

 

Autorzy: Mariusz Kubik, Foto: Mariusz Kubik