Uroczyste otwarcie, kończącego Festiwal Nauki Śląsk 2000, Jarmarku Nauki nastąpiło hucznie niemal w samo niedzielne południe, południe słoneczne i rozleniwione. Nie próżnowali natomiast niewątpliwie fizycy - pracownicy naukowi UŚ. I równie pewna jestem tego, że właśnie prezentowane na placu Sejmu Śląskiego ciekawe doświadczenia fizyczne przyciągnęły największą liczbę żądnych wiedzy i rozrywki mieszkańców Katowic.
W ustawionych rzędem wzdłuż budynku Wydziału Filologicznego otwartych namiotach zgromadzono zaskakującą ilość przedziwnych przyrządów, dzięki którym łatwiej zrozumieć działanie podstawowych praw fizyki. Dużo łatwiej, a na o wiele to bardziej interesujący sposób na zdobywanie niezbędnej wiedzy.
Każdy kolejny namiot opatrzony był wyrazistą, czytelną nazwą dziedziny fizyki, z której prawami można się było zapoznać wewnątrz. Ogromne zainteresowanie wzbudzał pojemnik z ciekłym azotem, w którym do woli można było zanurzać niewinne roślinki i namacalnie obserwować skutki. Zaraz obok - armata na azot - również niezmiernie efektowna. To niskie temperatury. Ciekawe przemiany energetyczne zaraz obok. Najważniejsze, że wszystkiego można dotknąć, nacisnąć, w razie potrzeby nadmuchać gdzie trzeba. Tatusiów na równi z małymi synkami interesowała zasada działania turbiny wodnej, kafara do wbijania pali oraz żmudny proces rozpalania ognia za pomocą pocierania o siebie dwóch kawałków drewna. Dla uzyskania właściwego efektu olśnienia i oszczędności czasu efekt ten najlepiej wywołać za pomocą wiertarki elektrycznej i bukowego kołka!
Doświadczenia z próżnią najlepiej przeprowadzać mając do dyspozycji popularne, najlepiej kolorowe balony (to dla lepszego efektu wizualnego) i niewielki zbiorniczek, z którego wysysamy powietrze. Balony systematycznie pęcznieją lub chudną - i o to właśnie chodziło. Nawet "krnąbrne zachowanie" zwykłej przyssawki, którą tak trudno oderwać czasem od płaskiej powierzchni, obrazuje siłę, z jaką ciśnienie atmosferyczne napiera na znajdujące się w jego obrębie obiekty.
Chętni mogli jeszcze zagłębiać się w tajniki drgań i fal, promieniowania wokół nas, zasad zachowania energii i pędu.
W budynku Górnośląskiego Centrum Kultury zgromadzono tymczasem dziesiątki fizycznych zabawek, jednych z wielu, jakie można kupić w polskich sklepach. Pomiędzy od wiecznie kiwającymi się kaczuszkami, latającymi drewnianymi bocianami i niezmordowanie wspinającymi się po linach marynarzami, pośród stroboskopów i kolorowych światłowodów, znaleźć można było nawet szokujący przykład antygrawitacji: lewitron, który bez niczyjej pomocy utrzymuje się nad magnesem przez ponad minutę! Gwoli prawdy dodać jednak muszę, że dzieci i tak najbardziej zachwycały się prostymi zabawkami mechanicznymi, ot choćby zwykłym bączkiem.
W drodze do domu pomyślałam sobie tylko: jak uroczo być fizykiem.