Jeszcze mamy w pamięci Święta, jeszcze niektórzy poruszają się tanecznym krokiem po Sylwestrze, jeszcze niektórzy cieszą się znalezionym pod choinką zestawem stymulującym odkrycia naukowe (dobra kawa, jeszcze lepszy koniak i hawańskie cygaro) lub ułatwiającym przygotowanie do egzaminu (herbata, piwo i paczka papierosów). A tu już koniec semestru, zupełnie niespodziewany, zwłaszcza, że w środku karnawału. W dodatku rozpoczął się pierwszy w tym tysiącleciu rok przestępny (bo chyba pamiętamy, że rok dwutysięczny był ostatni w tamtym milenium) i dla zabobonnych może to być pewien problem.
Zdumiewające, jak wiele wody upłynęło od czasu, gdy
Rys. Marek Rojek |
Z drugiej strony, zupełnie przyzwoici uczeni odkryli, że już w Średniowieczu nauka rozwijała się dzięki środkom uzyskanym od mecenasów. A ponieważ teraz mamy demokrację, to mecenasem jest lud, w którego imieniu działają rzesze urzędników, poziomem nie odbiegających od swego mocodawcy. Ponieważ lud lubi być straszony, o czym świadczy sukces piśmiennictwa sensacyjnego, osiągnięty dzięki likwidacji analfabetyzmu, granty można skutecznie zdobyć, strasząc jeszcze bardziej. Czy ktoś kiedyś policzy, ile pieniędzy wydano na badania dowodzące, iż świat lada moment się skończy, bo dziura ozonowa, bo efekt cieplarniany, bo epoka lodowcowa, bo priony, bo klony, bo zagłada, bo ludzi za dużo, bo zupa za słona, bo coś tam jeszcze. Lasy giną, czas się zmienia, lecz wciąż łatwo o jelenia, który zapłaci za spekulacje świetnie się prezentujące na pierwszej stronie codziennej gazety. Być może wszystkie te zagrożenia realnie istnieją, jednak warto sobie zdawać sprawę z tego, że na tych klęskach realnie zyskują ich propagatorzy. W nocy Średniowiecza rozbrzmiewały ostrzeżenia przed szarlatanami i fałszywymi prorokami, choć władcy zatrudniali chętniej astrologów niż astronomów. Nasze czasy zdecydowanie się pod tym względem różnią: nie słychać ostrzeżeń.
A czy likwidacja analfabetyzmu pomogła ludziom stawić czoło bezwzględnie ich wykorzystującym oszustom, którzy bazują na nieświadomości i nieznajomości prawa? Gdyby tak było, to nie oglądalibyśmy szturmu na studia prawnicze w całym świecie. Umiemy czytać, ale kto tak naprawdę rozumie przepisy prawne? Tylko instrukcja obsługi mojej pralki jest równie niejasna. Walka z analfabetyzmem spowodowała, że wykształcono też wysokokwalifikowanych specjalistów od wyprowadzania piśmiennych w pole. Nikt już nie zetnie głowy Koziołkowi Matołkowi za to, że nie umiał przeczytać na tablicy napisu, iż brody w miasteczku są zakazane. Nie znaczy to jednak, że nie zetną mu głowy tak czy owak, bo choć litery złoży w słowa, a słowa w zdania, to i tak sensu nie zrozumie, bo o to chodzi, by go nie zrozumiał.
Tak się wszystko pokomplikowało, że ,,bez wodki nie razbieriosz". No to wracajmy do koniaku, piwa, czy innych znalezisk spod choinki. Pod tym względem Średniowiecze zdecydowanie pobiliśmy: takiej różnorodności trunków za Piasta nie było.