Grafiki Krzysztofa Kuli

Konstatacja romantycznego rzeźbiarza Auguste'a Préaulta, iż dwie osoby nie mogą nigdy przeczytać tej samej książki, ani oglądać tego samego obrazu, odnosi się do przekonania o subiektywnym charakterze wszelkiej działalności artystycznej, także tej, którą skłonni bylibyśmy nazywać odtwórczą. Trudno nie przypomnieć tej opinii w sytuacji, gdy artysta nie daje żadnych wskazówek - ani tytułów, ani komentarzy - do swoich dzieł; gdy zostawia je niejako na pastwę subiektywnych (nieuzgodnionych czy wręcz nieuprawnionych) interpretacji. Tak dzieje się w przypadku hermetycznej nieco twórczości Krzysztofa Kuli (ur. 1960), adiunkta w Instytucie Sztuki cieszyńskiej Filii UŚ, który w Katowicach daje się poznać jako dynamiczny szef galerii Akademii Sztuk Pięknych w Górnośląskim Centrum Kultury.

wystawa
Dyrektor Instytutu Sztuki prof. Małgorzata Łuszczak i Krzysztof Kula

Na wystawę otwartą 5 listopada w Galerii Uniwersyteckiej w Cieszynie Kula przygotował zestaw prac na papierze z lat 2001-2003, w dwóch formatach: 70x100 i 70x50 cm, wykonanych w technice własnej. Czarno-białe prace składają się z pionowych i poziomych linii, tworzących prostokątne lub kwadratowe, architektoniczne podziały o kompozycji otwartej. Ich regularność, skłonność do porządkowania przestrzeni, zakłócona jest liniami porwanymi, o przebiegu dynamicznym, rysowanymi wbrew pierwotnej modularności. Tak jakby Kula chciał zawrzeć myśl o niemożności wprowadzenia w życie spoistej utopijnej wizji, lub przeciwnie - myśl o konieczności za wszelką cenę porządkowania chaosu. Ksiądz Henryk Pyka przy okazji wystawy w Muzeum Archidiecezjalnym, zauważywszy stale obecną w dziele artysty opozycję nieuporządkowania i geometrii, widział światło jako czynnik spajający tę paradoksalną dychotomię. Uwaga ks. Pyki szła następnie w konkretnym kierunku podziwu dla witraży artysty, w których jego pasje malarza i grafika łączą się najdoskonalej. Jednak jak sądzę odnosić się też może do elementarnego wydobywania na światło dzienne wszelkich paradoksów i niekonsekwencji, które Kula ujawnia bardziej może, by się im przypatrzeć i nad nimi pomedytować, aniżeli by je rozstrzygać i niwelować. Kontemplacyjny charakter wspomaga często wyodrębniony, ciemny, gorejący, o aksamitnej czerni kwadratowy element, jakby "oko" dzieła. Skromna rola zauważania, czynienia świadomym, jest bliska całemu pokoleniu Kuli, które nie ma raczej zapędów wizjonerskich.

wystawa
Wystawa prac Krzysztofa Kuli w cieszyńskiej Galerii Uniwersyteckiej

W "Poliptykach graficznych" Kuli nie pojawiają się ludzie, zwierzęta ani rośliny. Ascetyczna architektonika prac oraz charakter samej ekspozycji, ujawniający przestrzeń galerii poprzez specyficzne umieszczenie prac w najróżniejszych miejscach ściany, każą jednak myśleć o ludziach pomieszczonych w tak zaaranżowanym wnętrzu. W zaskakujących miejscach, bardzo nisko, poza linią wzroku, pojawiają się rysunki fasad, okien, drzwi, a nawet tympanonów. Może ludzie wypełniają jakiś niedokończony plan falansteru, wyrastający z ducha projektów Charlesa Fourriera, plan ułożenia i doskonalenia społeczeństwa, drogą koniecznych reform? Jeśli takie odczytanie byłoby możliwe, to tradycję struktur Krzysztofa Kuli tworzyłby nie tylko projekt bloku mieszkalnego na 1500 mieszkańców z 1822 roku, ale również pomysły grupy "De Stijl" i radzieckich konstruktywistów. Ich utopijne projekty traktowane są jednak z pewną nostalgią i dlatego, jak to zauważył już Jerzy Fober, przestrzenie tworzone przez Kulę sprawiają "wrażenie rzeczywistości z przeszłości, wielokrotnie "reperowanej", którą i tak pochłania biologia świata", które mają "swoją "świetność" już za sobą".

Jeśliby zatem architektura Kuli odnosiła się do teorii społecznych i politycznych, to zauważyć można ustawiczne poddawanie w wątpliwość wiedzy ogólnej, mającej powszechne zastosowanie. To już Edmund Burke dowodził przecież, że linie moralności nie są podobne do idealnych linii matematyki; wyjątki i modyfikacje - dokonywane często wbrew logice - są nie tylko dopuszczalne, ale i pożądane. Przywołanie poglądów Burke'a1 , twórcy nowoczesnego konserwatyzmu, jest o tyle może uprawnione, że struktury Kuli istnieją jakby ponad jednostką. Konserwatyści zaś przeciwstawiali się wszelkim koncepcjom społecznym, które forowały i atomizowały jednostkę, zajmowały się izolowanym człowiekiem. Ludzie nie mają prawa narzucać organizmowi społecznemu swojej woli, to co zastane (obyczaje, wierzenia, instytucje) jest bowiem ucieleśnieniem boskiej (lub zbiorowej) mądrości. Organizm struktury społecznej posiada duszę i wewnętrzne życie; jest całością, która nie jest dobra ani zła. Nie ma też historii i determinuje w sposób nieodwracalny. Kula nie jest za rewolucją. Ale co to właściwie oznacza dziś, w dobie ciągłych fundamentalnych przemian?

ANNA MARKOWSKA

1 Czynię to za J. Szackim: Historia myśli socjologicznej. T.1. Warszawa 1981, s. 152-156.

Autorzy: Anna Markowska, Foto: Jerzy Pustelnik
Ten artykuł pochodzi z wydania:
Spis treści wydania
Kronika UŚNiesklasyfikowaneOgłoszeniaStopnie i tytuły naukoweW sosie własnymWydawnictwo Uniwersytetu ŚląskiegoZ Cieszyna
Zobacz stronę wydania...