XXXIII rok akademicki w Filii UŚ w Cieszynie zainaugurowany został we wtorek 7 października, wtedy to Prorektor ds. Filii prof. dr hab. Halina Rusek w tradycyjnym sprawozdaniu (które prezentujemy na sąsiedniej stronie) przedstawiła interesujące dane na temat potencjału wydziałów Filii, nowej struktury i zmian. Poprosiliśmy więc dr. Tadeusza Kanię o przeprowadzenie wywiadu, ażeby "socjolog przesłuchał socjologa"...
TADEUSZ KANIA: Jak widzi Pani Prorektor Filię na tle całej uczelni i jaka jest specyfika naszych wydziałów? Czy potencjał Filii na progu XXI wieku jest znaczący?
HALINA RUSEK: Filię uważam za integralną część Uniwersytetu Śląskiego. Sądzę, że powinna być dobrym odwzorowaniem wszystkich procesów i korzystnych zmian, jakie zachodzą w strukturach Uniwersytetu. Stosowanie się do wszystkich zasad i praw obowiązujących w Uczelni jest najbardziej korzystne dla jednostki filialnej, aczkolwiek konieczne jest zachowanie pewnej specyfiki związanej z położeniem, nietypowymi kierunkami i specjalnościami, prowadzonymi na naszych wydziałach.
Prorektor ds. Filii UŚ prof. dr hab. Halina Rusek |
Co Pani powie - jako wieloletni pracownik naukowy i wykładowca na kilku kierunkach, także egzaminator i wychowawca studentów - o naszych absolwentach i studentach młodszych roczników? Jakie są Pani refleksje na temat studiującej w Cieszynie młodzieży?
Te refleksje - wieloletniego pracownika - z perspektywy 25 lat pracy będą subiektywne, bo jestem emocjonalnie związana z moim jedynym od ćwierćwiecza miejscem pracy.
Bardzo dobrze pamiętam wielu absolwentów z czasów, kiedy byłam asystentką i absolwentów z późniejszych lat. Oczywiście młodzież się zmienia. Ci pierwsi absolwenci przypominają moje pokolenie i bardzo pozytywnie mogę ich ocenić. Byli oni bardziej zaangażowani w działalność kulturalną i społeczną na Uczelni - dziś "działalność społeczna" to raczej niepopularne określenie. Życie kulturalne studentów było niegdyś bardziej zróżnicowane - można powiedzieć, że kwitło, a też organizował je samorząd. Współcześnie też samorząd studencki boryka się z innymi problemami, nawet bardzo przyziemnymi, socjalnymi.
Nasi kandydaci na studia to młodzież innego typu niż 10 czy 20 lat temu. Są bardziej otwarci na świat, co wyraźnie obserwujemy. Nasi studenci należą do dobrej młodzieży, nieskażonej patologią, nie występują u nas te incydenty i problemy, które spotykane są w dużych ośrodkach akademickich. Dzisiejsza młodzież dba o swoją edukację językową, nastawiona jest na wyjazdy zagraniczne, nie tylko wakacyjne i do pracy w USA, Francji czy w innych krajach Europy. Studenci praktykują odmienny sposób życia w odróżnieniu od swoich poprzedników z lat 70-tych.
Czy ranga naszej uczelni filialnej, która liczebnie przerasta trzy najmniejsze wydziały w Uniwersytecie Śląskim maleje czy wzrasta? Jaka jest pozycja i popularność Filii w środowisku Cieszyna i Podbeskidzia? Czy mamy stałych partnerów we wzajemnych stosunkach i współpracy?
Widzę, że ranga Uczelni, nie tylko w Cieszynie, ale w całym regionie wzrasta. Nowe zmiany na płaszczyźnie edukacyjnej powodują zainteresowanie uczelniami. Perypetie i skutki transformacji także w szkolnictwie wyższym, nowe szkoły niepaństwowe, konieczność dokształcania się nauczycieli zmienia stosunek do studiów i uczelni, a uniwersytety trwają, są ostoją systemu kształcenia na najwyższym poziomie. Wydaje się, że Filia w Cieszynie taką rolę koordynatora spełnia. Jesteśmy zainteresowani współpracą z innymi ośrodkami akademickimi, w tym z Akademią Techniczno-Humanistyczną w Bielsku Białej. Mamy bardzo dobry kontakt z różnego typu instytucjami Cieszyna, z władzami. Opracowaliśmy program wzajemnych działań, a współpraca dotyczy zagadnień naukowych, kulturalnych czy gospodarczych. Mamy przecież jako ośrodek-campus około 20 mniejszych i większych budynków i wiele firm z nami współpracuje.
Nasza rola w samym Cieszynie jest znaczna i wzrastająca, Filia zatrudnia przecież prawie 400 pracowników, z tego prawie 150 pracowników obsługi, a więc dajemy miejsca pracy. Połowa kadry mieszka w Cieszynie i okolicach, wielu na Zaolziu. Ci pracownicy, członkowie i działacze wielu stowarzyszeń są aktywni w środowisku i widoczni.
Mówi się i pisze w prasie o przeciążeniu kadr naukowych, znacznym obciążeniu dydaktycznym asystentów, profesorów i promotorów pracą dydaktyczną. Jaka jest Pani rada i zdanie na ten temat?
Tak zgadzam się. Te problemy także u nas wynikają ze zderzenia możliwości kształcenia z wymogami nauczania, przestrzegania zasad organizacji dydaktyki w szkole wyższej. Ostatnio ważne są i surowo przestrzegane wymogi komisji akredytacyjnej. Są na to rady, bo mamy programowy zwyczaj, który wymaga wzmocnienia dostosowania liczby studentów do możliwości dydaktycznych poszczególnych jednostek, tj. katedr, instytutów, wydziałów. Liczba studentów zbliżyła się do 6,5 tysiąca, a tym ponad 5200 na Wydziale Etnologii i Nauk o Edukacji. Może studentów, na co dzień nie widać, bo ponad 3000 to studenci studiów zaocznych, a wielu studiuje w ośrodkach dydaktycznych w Jastrzębiu czy na studiach podyplomowych.
Które z wielu kłopotów materialnych Filii jej kierownictwo uważa za najbardziej istotne?
Jest to jeden z ważniejszych problemów, z jakimi borykają się nie tylko uczelnie państwowe, w tym uniwersytety. Systematycznie zmniejsza się dotacje Ministerstwa na działalność szkół wyższych, musimy sami zarabiać na swoje utrzymanie. Stąd waga studiów płatnych, zaocznych i innych, bo pieniędzy z budżetu ubywa, a własnych środków na rozwój kadry tak szybko nie przybywa. Cieszy nas ostatnia podwyżka dla nauczycieli akademickich, bo mimo prestiżu społecznego grupa ta jest niedowartościowana finansowo.
Które specjalności i kierunki Filii są najbardziej rozwojowe, a które "zapewniają" pracę? Komu radziłaby Pani Profesor zdawać na naszą Filię?
Specjalności na naszych studiów mają swoją specyfikę i to zarówno na Wydziale Artystycznym, jak i na Wydziale Etnologii i Nauk o Edukacji, na którym jest wiele specjalności pedagogicznych, a będą zapewne jeszcze inne. Na Wydziale Artystycznym sprawdzone są szczególnie takie kierunki, jak rozwijająca się grafika, a planowanie edukacji ekologicznej na pedagogice może uatrakcyjnić nasze profile kształcenia. Gdybym miała radzić młodzieży, co wybrać, polecałabym wszystkie nasze kierunki, bo dają szerokie intelektualne, humanistyczne wyposażenie. Uniwersytet nie uczy konkretnego zawodu, ale wyposaża w wiedzę, uczy postaw wobec życia, świata. Absolwent może po 5 latach znaleźć swoje powołanie, stać się wychowawcą, nauczycielem o określonej specjalności.
Pełniąc funkcje: dyrektora instytutu, prodziekana, teraz prorektora, współpracowała Pani z wieloma osobami. Byli wśród pracowników różni młodsi, starsi, rówieśnicy, pedagodzy, etnologowie, artyści i inni. Którzy są najbardziej "spolegliwi" czy konkretni? Proszę wskazać, z kim współpracowałaby lub współdziałała Pani dziś najbardziej, na kogo może Pani liczyć?
Wiele osób z mojego środowiska pracy uważam za swoich kolegów. Na pewno do grona najbliższych znajomych należą też ci, z którymi ponad 25 lat temu rozpoczynałam tutaj - po przyjściu z Krakowa - swoją pracę. Była to od samego początku prof. Katarzyna Olbrycht i dr Jan Olbrycht oraz inni, na których mogłam i mogę zawsze liczyć. Niekiedy z sentymentem wspominam pierwszy etap naszej pracy w Filii, gdy był to jeden duży Zakład Pedagogiki Pracy Kulturalno-Oświatowej, niewielu doktorów i nieliczne autorytety naukowe, jak pierwsi prorektorzy, prof. Chlebowczyk i prof. Antoni Gładysz, mój pierwszy szef. Ostatnio bardzo dobrze współpracuje mi się z dziekanami obu wydziałów i na koleżeńskie czy przyjacielskie więzi w Filii nie mogę narzekać.
Jak Pani Prorektor postrzega Uczelnię i Cieszyn z punktu widzenia obywatelki miasta granicznego, codziennie przekraczającej granicę? Czy to nie utrudnia Pani pracy i życia codziennego?
Moja sytuacją życiowa była i jest nieco komplikowana, bo od początku pracy na Uczelni mieszkam w Czeskim Cieszynie i przez pierwszych kilkanaście lat trudno było się do tego przyzwyczaić. Kontrola bagażu podręcznego, a czasem wszystkiego (np. w samochodzie) była w latach 70-tych i 80-tych bardzo ścisła, nawet przeglądano moje papiery uczelniane, prace studentów, maszynopisy magisterskie, które przenosiłam w jedną i drugą stronę. Teraz sytuacja jest komfortowa, chociaż ruch bardzo duży, ale życzliwość celników i pograniczników jest dostrzegana. Wielu z nich ukończyło na naszym wydziale studia dzienne lub zaoczne, znamy się już nie tylko z widzenia.
Kto pomaga Pani w pełnieniu funkcji, bezpośrednio, codziennie? Czy sekretarki się sprawdzają?
Oczywiście! Niezastąpionymi osobami, tymi pierwszymi, są sekretarki, na które nie mogłam narzekać i w Instytucie Nauk Społecznych i Nauk o Kulturze, gdzie byłam dyrektorem, i tu w biurach prorektora czy dziekanów. Pani Ewa, w sekretariacie prorektora, jest bardzo samodzielna, w wielu kwestiach potrafi mnie wyręczyć. Drugą osobą dla mnie niezastąpioną jest Pani Jadzia, która też jest już doświadczoną i prawie "historyczną" postacią wśród pracowników biur i dziekanatów. Mamy dobrych pracowników obsługi, a ostatnio przyuczają się do pracy pracownicy agencji ochrony, którzy zastąpili wiele naszych dawnych portierek. Wszystkie stanowiska pracy w Filii są ważne dla jej funkcjonowania.
Czym zajmuje się Pani Profesor naukowo w ostatnim okresie?
Od lat właściwie bez przerwy zajmuję się pograniczem i Europą Środkowo Wschodnią. Ostatnio włączyłam się w dyskusję ogólnopolską na temat: "Czy istnieje Europa Środkowo Wschodnia jako kategoria nie tylko polityczna?". Te dyskusje są pasjonujące i z tą problematyką wiążę swoje przyszłe zamiary i prace naukowe. Szczególnie interesują mnie konteksty związane z Zaolziem i Polakami tam mieszkającymi, którym poświęcam dużo uwagi. Za tydzień wyjeżdżam do Monachium na konferencję nt. "Polacy w świecie i ich dzieła". I będę mówiła o osiągnięciach Polaków z Zaolzia w zakresie kultury artystycznej.
Proszę powiedzieć coś o sukcesach syna, bo jak wiem ukończył studia w Warszawie, a wcześniej gimnazjum polskie w Czeskim Cieszynie.
Tak, ukończył Szkołę Główną Handlową i zajmuje się międzynarodowymi stosunkami politycznymi i ekonomicznymi, ale szczególnie zajmuje go ekologia. Pasjonuje go międzynarodowa polityka ekologiczna. Prawdopodobnie zostanie za kilka tygodni doktorantem swojej uczelni.
Czego życzyłaby Pani studentom kierunków artystycznych, pedagogiki i etnologii?
Wszystkim studentom życzę, aby ich oczekiwania wobec studiów wyższych spełniły się i żeby znaleźli po studiach pracę. Ale nie tylko to jest ważne. Mogą przecież zdobytą tutaj wiedzę wykorzystać nie tylko w kierunku i specjalności, które ukończyli. Są humanistami i wydaje się, że rolą naszego uniwersytetu, jak wszystkich tego typu uczelni jest danie młodzieży szerokiego wyposażenia intelektualnego. Można to traktować jako swoistą wartość, naszą pomoc dla rozwoju młodego człowieka. Życzę studentom, żeby próbowali cały czas z tego wyposażenia korzystać.
Proszę jeszcze powiedzieć jak Pani się relaksuje, co robi w czasie wolnym, jeśli taki w budżecie czasu kobiety bardzo zapracowanej zaistnieje?
Moim hobby było zawsze czytanie książek, które wręcz pochłaniałam. Nie wyobrażam sobie życia i czasu wolnego bez czytania. W ostatnim czasie mam mniej okazji, ale praca naukowa czy obowiązki zabierają mi tylko dzień. Wieczorem już sięgam do czasopism, szczególnie pism o profilu społecznym, kulturalnym. Nie wyobrażam sobie też dnia bez zapoznania się z bieżącymi informacjami politycznymi, gospodarczymi i kulturalnymi w kraju czy regionie. Syn śmieje się ze mnie i mówi, że "jestem uzależniona od programów informacyjnych i publicystycznych". Czytanie dzienników jest dla mnie i obowiązkiem, i nałogiem, i przyjemnością.
Gdyby Pani musiała wyjechać "obowiązkowo" na miesięczną wycieczkę i odpocząć, to gdzie by Pani wyjechała?
Gdyby to było kilka lat temu wybrałabym znane miejscowości w świecie, np. interesujące dla socjologa wielkie miasto. Być może byłby to Nowy Jork, albo Mexico City, Rio de Janeiro czy Tokio. Zawsze fascynowały mnie takie wielkie ośrodki życia, tygle kulturowe, w których chciałabym na chwile pobyć. Dziś, po latach intensywnego życia wybrałabym najcichszy zakątek świata, jeśli taki istnieje, Wyobrażam sobie plażę, morze, niebo, palmy, słońce, ciepło.
Jest Pani Profesor oceniana przez współpracowników i studentów jako kobieta, która zrobiła karierę, ale jest optymistką i jak pamiętam, przez załatwiających trudne sprawy studentów była Pani dobrze oceniana. To co teraz Panią najbardziej cieszy?
Cieszy mnie, że uporaliśmy się na Uczelni z tym trudnymi dla wszystkich jednostek i kierunków przejściem organizacyjnym, tj. powołaniem dwóch wydziałów i rozdzieleniem kwestii finansowych czy wszelkich podobnych. W życiu osobistym cieszy mnie syn i jego postawa wobec życia, że daleko od domu daje sobie radę, jest otwarty i spolegliwy, mam w nim oparcie.
W jaki sposób mogłaby Pani najogólniej podsumować działalność Filii i jej środowisko akademickie?
Filia UŚ w Cieszynie wyraźnie okrzepła po 33 latach rozwoju i funkcjonowania. Nabiera wyraźnie określonego charakteru i ukierunkowuje się na współpracę międzynarodową. Zapełniamy na obszarze tej części Europy środkowo-wschodniej pewną lukę nie tylko w dziedzinie kształcenia, ale i w badaniach naukowych. Nasze miejsce w tym regionie i na pograniczu państwowym, i kulturalnym jest właściwe, znaczące.