Spoglądając na majestatycznie górujący masyw Örafajökull nad lodową laguną próbuję wypatrzyć jego wierzchołek, który stąd wydaje się nieosiągalny. Raz po raz znika w chmurach. Duże zachmurzenie jest typowe dla klimatu Islandii. Gdyby nie obowiązki asystenta terenowego już dawno byłbym na podejściu do najwyższej góry tej wyspy Hvnnadalshnúkur (2119 m n.p.m.). Ale nie narzekam. O zmarzniętych palcach rąk i nóg szybko się zapomina będąc w jednym z najpiękniejszych miejsc Islandii.
Jezioro Jökulsárlón znajduje się w jej południowej
|
Pomiary na lodowcu |
części przed lodowcem Brei?amerkurjökull. To właśnie z tego lodowca pochodzą góry lodowe pływające w toni jeziora. Lodowa Laguna, bo tak też nazywane jest to jezioro, była w 2002 roku jednym z miejsc badań wyprawy Uniwersytetu Śląskiego. Byłem wtedy "asystentem terenowym" (przynieś, podaj, pozamiataj), na dodatek jako woluntariusz, czyli na mój koszt, a zwłaszcza rodziców (inaczej nie byłoby mnie w takim miejscu). Pracowałem jako pomocnik na łodzi dla dr. Jerzego Giżejewskiego z Instytutu Geofizyki PAN. Sondował on dno tego wielkiego akwenu. Była to część większego projektu badawczego.
Przy temperaturze wody nieznacznie przekraczającej 00 C i
|
Konkurs strzelecki |
niemal ciągłym wietrze, wiejącym znad lodowca, było to zadanie trudne do realizacji. Każdy z dziesięciogodzinnych rejsów małym pontonem, gdzie rozprostowanie kości było niemożliwe, kończył się tak samo. Biegaliśmy w kółko, aby rozgrzać zmarznięte ciało. Odbywało się to ku uciesze turystów, którzy chętnie fotografowali to dziwne zjawisko. Byliśmy ubrani w grube, duże i w dodatku pomarańczowe skafandry ratunkowe, a Lodowa Laguna jest tłumnie odwiedzana przez turystów z całego świata, jako jedna z największych atrakcji przyrodniczych Islandii. Korzystają oni zazwyczaj z krótkiego rejsu amfibią pomiędzy górami lodowymi. Popularności temu miejscu przydał fakt, iż część akcji najnowszych przygód Jamesa Bonda w filmie "Die another day" filmowana była na zamarzniętym jeziorze Jökulsárlón. Jednak nie wszystko, co pojawia się w tym filmie, jest prawdą. Duża część to efekty specjalne i udziwnienia. Na przykład na pagórkach morenowych przy jeziorze "posadzono" drzewa! W tym regionie, jak i na większości całej Islandii, nie ma drzew. Jedyne ich większe zbiorowisko znajduje się we wschodniej części wyspy i jest pod ścisłą ochroną. Ale scenariusze filmów rządzą się swoimi prawami...
Po co sondowaliśmy to niezwykłe i bardzo młode
|
Transport aparatury |
jezioro? Polsko-islandzki projekt badawczy miał dwa cele. Po pierwsze: znaleźć wzorzec (model) powstawania wydłużonych jezior rynnowych (powszechnych w Polsce północnej) z czasu ostatniego zlodowacenia naszego kraju (ok. 19-16 tys. lat temu). Tylko na Islandii lodowce erodują (niszczą) podłoże zbudowane ze skał luźnych (miękkich) - tak jak na Pomorzu i Mazurach w czasie ostatniej epoki lodowcowej, zwanej Vistulianem. W innych obszarach współcześnie zlodowaconych lodowce i wielkie lądolody poruszają się po twardych skałach podłoża (np. tak jak w przeszłości w Tatrach). Po drugie: określić tempo procesów recesji lodowca oraz odkładania materiału skalnego niesionego przez niego i jego wody roztopowe w basenie jeziora. Poprzednie takie badania prowadzili Anglicy 20 lat wcześniej, a od tego czasu Jökulsárlón powiększył się znacznie. Batymetria (rozkład głębokości) i grubość osadów w nowej części odsłoniętej przez lodowiec nie były znane. Obecnie jezioro ma powierzchnię ok. 16 km2. Natomiast nasze echosondy stwierdziły, iż największe głębokości osiągnęły 190 m! Oznacza to, iż dno jeziora leży znacznie poniżej poziomu morza, gdyż jego powierzchnia znajduje się nieznacznie powyżej średniego poziomu morza i w czasie przypływu morskiego (wysokiej wody), krótka rzeka Jökulsá płynie "pod górę" - słona woda wlewa się do jeziora. Jeszcze na początku XX wieku jeziora nie było.
|
Lodowiec Hansa, Spitsbergen |
Czoło lodowca Brei?amerkur znajdowało się ok. 1 km od brzegu morskiego. Miało to ogromne znaczenie dla zarysu linii wybrzeża. Roztopowe wody płynące z tego wielkiego lodowca latem każdego roku niosły ze sobą masy żwiru i piasku, które odkładane były w morzu tuż przy brzegu. Linia wybrzeża przesuwała się ku południowi. Równina przed lodowcem powiększała się. Ocieplenie klimatyczne spowodowało zmniejszanie się lodowca. Jak wykazały badania profesora Helgi Björnssona, od 1934 roku, kiedy spod "wycofującego się" lodowca zaczęło odsłaniać się jezioro, szybkość recesji (cofania) lodowca była zmienna. Przyśpieszenie nastąpiło od lat pięćdziesiątych, kiedy osiągnęło 150 m/rok. Natomiast w ostatniej dekadzie zmiana położenia czoła lodowca przekracza 200 m/rok! Jakie to ma znaczenie dla wybrzeża? Sedymenty mineralne, które budowały brzeg, teraz osadzają się w głębokiej pułapce Lodowej Laguny. Natomiast wschodni prąd morski i częste sztormy "zjadają" brzeg, który przesuwa się ku północy (w głąb lądu) w tempie ok. 9 m/rok i jest coraz bliżej jedynej drogi wokół Islandii. Zagrożony zniszczeniem jest most wybudowany w latach 1966-1967 nad tą krótką, ale szeroką rzeką. Przy silnych sztormach fale docierają do jego przyczółków. Strategiczna (i jedyna) południowa droga, łącząca stolicę z prowincjami wschodnimi, może zostać wkrótce przerwana. Tak więc badania geografów mają wymierne znaczenie praktyczne i projekt badawczy, w którym uczestniczyłem, był finansowany także przez Zarząd Dróg Islandii. Niestety nasze wyniki nie dodają optymizmu drogowcom. Powiększające się jezioro jest tak głębokie, że zatrzyma wszystkie osady niesione spod lodowca przez wody roztopowe.
Dlaczego wspominam kuszącą górę Örafa i
|
Lodowiec Werenskiolda, Spitsbergen |
góry lodowe na Jökulsárlón w rok po ekspedycji do odległej wyspy na środku Atlantyku? To za sprawą "choroby polarnej". Zapadają na nią ludzie, którzy zakochali się w krainach śniegu, lodu i gór. Wiosną lub latem, jeżeli nie wyruszasz na Północ, dopadają cię wspomnienia i tęsknota za tymi dzikimi, niebezpiecznymi, ale jakże pięknymi stronami. Moja choroba rozwinęła się wcześniej.
Będąc na Islandii miałem możliwość porównania dwóch odmiennych krain arktycznych. Poprzednio trzykrotnie uczestniczyłem w wyprawach Uniwersytetu Śląskiego na Archipelag Svalbard. Stanowi go grupa wysp Norweskich, leżących blisko bieguna północnego (760-820). Największą z nich jest Spitsbergen. Byłem oczywiście asystentem terenowym (przynieś, podaj, itd.) i oczywiście woluntariuszem (patrz wyżej).
Przyroda tych wysp jest dziewicza i nieomal nie zmieniona przez człowieka. Znajdujące się tu niewielkie osady ludzkie są rozrzucone na dużym obszarze i - oprócz drogi powietrznej lub drogi morskiej - nie można się do nich dostać. Jakże odmienna pod tym względem jest Islandia! W południowej części archipelagu w fiordzie Hornsund, nad Zatoką Białego Niedźwiedzia znajduje się Polska Stacja Polarna. Zbudowana w 1957, obecnie po modernizacji pracuje nieprzerwanie od 1978 roku. W promieniu 100 km nie ma innej osady ludzkiej. Usytuowana jest w najpiękniejszym fiordzie Svalbardu. Od północy i południa do fiordu spływają lodowce, których czoła tworzą klify lodowe, ich wysokości sięgają nawet 60 metrów (czyli około 20 pięter). Jednym z tych lodowców jest Hansbreen (breen to po norwesku lodowiec). Znajduje się on najbliżej naszej stacji i jest celem wypraw Uniwersytetu Śląskiego od 1982 roku (czyli roku mojego urodzenia).
Tymczasem mija właśnie 25 rocznica badań polarnych WNoZ UŚ, gdyż pierwsza samodzielna ekspedycja naszej uczelni pracowała na południowym wybrzeżu Hornsundu w 1978 r. Jak dowiedziałem się z publikacji i opowiadań "starszyzny polarnej" - badania arktyczne Uniwersytetu Śląskiego zapoczątkował prof. dr hab. Marian Pulina. Pierwsi pracownicy UŚ (dr J. Wach i dr J. Leszkiewicz) zostali włączeni w wyprawę na Spitsbergen Wyższej Szkoły Morskiej ze Szczecina w lecie 1977 r. Natomiast rok później wyruszyła w pobliże lodowca Gaas samodzielna ekipa naszej uczelni, a w 1979 roku funkcję kierownika Polskiej Stacji Polarnej w Hornsundzie objął na rok prof. Pulina; w kolejnych wyprawach PAN lub samodzielnych wyprawach UŚ pracowało później łącznie kilkadziesiąt osób z Wydziału Nauk o Ziemi, w tym studenci i kilku woluntariuszy. W ciągu ćwierćwiecza zakres badań był bardzo szeroki. Dominowała problematyka wody i lodowców. Badano ilość i chemizm wód na lądzie oraz na powierzchni we wnętrzu lodowców, a także w opadach śnieżnych. Badania dynamiki lodowców uchodzących do morza stały się specjalnością ośrodka śląskiego. Podobnie eksploracja jaskiń w lodowcach oraz kartowanie (wykonywanie map) tych nieznanych obszarów. Obecnie międzynarodową furorę robi barwna ortofotomapa (mapa z barwnych zdjęć lotniczych), opracowana wspólnie z Norweskim Instytutem Polarnym (główny autor - dr inż. L. Kolondra). Zakres badawczy ulegał oczywiście zmianom, zazwyczaj poszerzaniu.
Wróćmy do wspomnianego Lodowca Hansa. Dzięki tak długiej serii
|
Pułapka na lodowcu Hansa, Spitsbergen |
obserwacji należy on do najlepiej poznanych lodowców na kuli ziemskiej. Jest to lodowiec średniej wielkości - jak na warunki spitsbergeńskie. Jego długość wynosi 15 km, szerokość zmienia się od 2 do 4 km, a powierzchnia to ok. 56 km2. Celem wypraw było określenie tempa zanikania lodowców w wyniku współczesnego ocieplenia klimatu. Do pomiarów używaliśmy najnowocześniejszego sprzętu: dalmierzy laserowych i geodezji satelitarnej (GPS). Podaje ona pozycję danego miejsca z dokładnością do milimetrów. Aby wykonać badania na powierzchni lodowca, trzeba się nieźle pogimnastykować: najpierw przetransportować sprzęt i paliwo w pobliże lodowca znajdującego się o godzinę marszu od stacji. Stacja Polarna znajduje się na terenie parku narodowego, więc cały bagaż taszczy się na własnych plecach lub za pomocą łodzi, lądując między skałami, tuż przy skraju lodowca. Często zdarza się, że warunki nie pozwalają płynąć, a to z powodu silnego wiatru lub zablokowania zatoki przez lód morski - pak lodowy przywleczony prądami morskimi z Morza Barentsa. Nierzadko blokuje on przystań - czyli żwirową plażę w pobliżu bazy.
Sam lodowiec jest również sporym wyzwaniem. Pod warstwą śniegu w wielu miejscach znajdują się szczeliny. Ich głębokość może dochodzić do kilkunastu metrów. Gdy temperatury rosną, śnieg robi się coraz cieńszy i nasączony wodą - miękki. Szczeliny przykryte mokrymi "mostami śnieżnymi" są bardzo niebezpieczne. To one są jedną z istotnych przyczyn wypadków w krajach arktycznych. Kilka szczelin sam zaliczyłem, wpadając - na szczęście - tylko jedną nogą. Doświadczony badacz lodowców może domyślać się, gdzie występują szczeliny. Na skuterze śnieżnym jest nieco bezpieczniej. Jego nacisk na powierzchnię śniegu to zaledwie 1/3 nacisku stóp człowieka. Widząc szczelinę trzeba mocno przyspieszyć i przejechać ją prostopadle - po prostu "przeskoczyć". Niekiedy po takim przejeździe słychać łoskot zapadającego się mostu i widać czarna dziurę szczeliny.
Szczeliny lodowcowe są efektem jego ruchu.
|
Ny - Aalesund najdalej na północ wysunięta osada ludzka |
Im bliżej czoła uchodzącego do morza, tym więcej szerokich szczelin. Lodowiec Hansa płynie z prędkością ok. 60 m/rok, ale przy czole ta prędkość dochodzi nawet do 200 m/rok. Systematyczne badania wypraw UŚ, we współpracy z Instytutem Geofizyki PAN, dowodzą, iż ten lodowiec zmniejsza swój zasięg. Czoło "cofa się" w średnim tempie ok. 50 m rocznie, a powierzchnia jęzora obniża aż o ok. 1,5 m/rok. Oznacza to, że zimowe zasilanie śniegiem (akumulacja) jest wyraźnie mniejsze od letniej ablacji (topnienia lodu). Ostatnia seria bardzo ciepłych sezonów letnich w Arktyce wyraźnie się do tego przyczyniła. W XX wieku najcieplejszym było lato 1998 roku, właśnie zaczynałem swe polarne podróże. Następne lata też były ciepłe i lodowce szybko reagują na takie zmiany klimatu. Jak tak dalej pójdzie, to za jakieś 300-400 lat glacjolodzy nie będą mieli co badać, a w miejscu Lodowca Hansa ciągnęła się będzie długa na 12 km zatoka morska - nowy fiord.
Główną atrakcją - a zarazem zagrożeniem - Spitsbergenu
|
Pomiary dalmierzem laserowym, Spitsbergen |
są niedźwiedzie polarne - największe drapieżniki lądowe na świecie. Rocznie w pobliżu polskiej stacji przechodzi ich około dwustu. Coraz częściej krążą wokół stacji także latem. Zwierzęta te nie mają naturalnego wroga, nie boją się więc człowieka. Zdarzały się przypadki zagryzienia ludzi przez te "misie" (na szczęście nie w Hornsundzie). Obowiązkiem jest więc noszenie broni gdy wychodzi się w teren. Broń nie daje stuprocentowego poczucia bezpieczeństwa. Trzeba również opanować podstawowe umiejętności strzelnicze. Aby zabić atakującego niedźwiedzia polarnego ze sztucera, trzeba trafić go w oko lub serce. W przeciwnym razie kula morze się odbić od czaszki, taka jest twarda. Przechodzi się więc krótki kurs strzelecki. Jednym słowem, będąc na Spitsbergenie trzeba mieć oczy dookoła głowy.
Żeby sprawdzić się trudnych warunkach klimatycznych i terenowych należy wykazać się pewnymi cechami charakteru. Najważniejsza jest umiejętność bezkonfliktowego współdziałania w grupie, nawet przy najgorszej pogodzie i w podłym zakwaterowaniu (np. mały namiot lub stara, przeciekająca chata traperska). Przez doświadczonych polarników nazywane to jest "polar flexibility". Takie cechy ujawniają się dopiero w sytuacjach zagrożenia lub długotrwałego dyskomfortu codziennego życia. Podczas zmagań z surową naturą polarną dobrze poznaje się współtowarzyszy, z którymi się pracuje i podejmuje ryzyko. Poznaje się także siebie... W Arktyce zawiązują się przyjaźnie na całe życie lub pojawiają się głębokie animozje. Tych zwykle jest mniej.
Moim wielkim marzeniem jest powrócić znów w rejony arktyczne, jeszcze raz ujrzeć piękno tamtejszej przyrody i jeszcze raz spotkać się z moimi przyjaciółmi w tamtej scenerii. Moja "choroba polarna" nie chce minąć. Może "srebrny jubileusz" wypraw polarnych Uniwersytetu Śląskiego da nowy impuls do poszerzenia badań w Arktyce i asystenci terenowi będą znów potrzebni?
Autor jest studentem III roku geografii na Wydziale Nauk o Ziemi Uniwersytetu Śląskiego. Brał udział w wyprawach na Południowy Spitsbergen w latach 1988 i 1999, na Spitsbergen połnocno-zachodni w roku 2000 oraz na Islandię w roku 2002.