Strach, strach panie te gazety czytać. Człowiek czasem z tej złości nawet by się napił, ale pić też strach. Pan słyszał co temu Bushowi zrobili ? 24 lata temu, chłop coś tam chlapnął, to mu to do dzisiaj wypominają. Słowo daję, gorzej niż moja stara. Lustrują panie i lustrują. Co tam zresztą 24 lata... Księdza Kordeckiego po 350 zlustrowali, że niby lojalkę dla Karola Gustawa podpisał. Jak tak dalej pójdzie, to jeszcze okaże się, że Babinicz to nie Kmicic, ale ichni Hans Klos. Mało tego. Tacy dajmy na to Litwini, mówią, że to oni wygrali bitwę pod Grunwaldem. Co te biedne dzieci będą z tej historii wiedziały. Całe szczęście , że w szkole wiele się nie dowiedzą, bo niby i od kogo ? A właściwie, to po cholerę im ta szkoła ? W takim Włocławku można sobie studiować bez matury. Jak by człowiek był młodszy, to kto wie, czy by jakiego markietingu nie skończył...
Skąd ja to wszystko wiem ? Jak to skąd ? Z najbardziej wiarygodnego źródła czyli od fryzjera. Tu konieczna jest – zwłaszcza dla młodszych czytelników – dygresja.
W czasach mojego dzieciństwa ; fryzjer i magiel, to były dwa najbardziej popularne ośrodki masowej informacji. Pobyt u fryzjera zastępował męskiej części klienteli, rachityczną wówczas telewizję, a kobiety zaspokajały głód wiedzy oczekując na maglowane poszewki i prześcieradła. Ten podział wg płci nie wynikał z jakiegoś szowinizmu czy braku równouprawnienia. To raczej rezultat stosowanych wówczas środków technicznych. Kobiety trzymając głowy w olbrzymich kubłach suszarek, miały wielce utrudnione możliwości swobodnej wymiany poglądów. Za to w maglu nie było informacyjnych szumów, była natomiast szansa na poparcie argumentów nieskrępowaną gestykulacją. Oczywiście ciężar gatunkowy „rewelacji” przyniesionych z magla nie dorównywał tym od fryzjera. Może dlatego, że z człowiekiem trzymającym brzytwę w ręku niechętnie polemizujemy , stąd też choćby ze względów bezpieczeństwa lepiej nie poddawać pod wątpliwość wiarygodności zasłyszanych informacji. Nic więc dziwnego, że przed laty fryzjer stawał się tym, co w języku dziennikarskim nazywa się „źródłem dobrze poinformowanym”. Faktyczna zaś krynica fryzjerskiej wiedzy i mądrości tryskała gdzieś pod sufitem przybierając kształt głośnika typu „kołchoźnik”. Skazani na „przymusowy wybór” jedynego programu, mistrzowie grzebienia po wysłuchaniu po raz setny tych samych informacji prezentowali w tym zakresie prawdziwy full service. Tyle dygresji.
Rozwój nauki i techniki sprawia, iż przed fryzjerstwem otwierają się nowe horyzonty. Jak podała prasa ;trener piłkarskiej drużyny Bayer Leverkusen – Christoph Daum został z hukiem wywalony z pracy, jako że badanie jego włosa jednoznacznie potwierdziło plotki o narkotycznych skłonnościach trenera. Złośliwi niemieccy dziennikarze nie poprzestali jednak na tym . Zakradli się oni do Reichstagu i padli na kolana, bynajmniej jednak nie z szacunku dla niemieckiego parlamentaryzmu, ale w poszukiwaniu włosów deputowanych do Bundestagu, by i im udowodnić słabość do białego proszku. Teraz w powiedzeniu, że czyjaś polityczna kariera ”zawisła na włosku” nie będzie żadnej przesady. Ponieważ chętnych do szastania swoim owłosieniem nie było zbyt wielu, z konieczności zabrano się za sprawdzanie „wielkich nieobecnych”. Sensacji zbyt dużych nie było. Mimo to okazało się , że chociaż L.van Beethoven to nie Jimi Hendrix, ale badanie jego włosów udowodniło, że kompozytor cierpiał z powodu silnego zatrucia ołowiem. Wcześniej sprawdzono już „czystość” włosa Napoleona i dowiedziono iż prawdopodobnie cesarz został otruty koktajlem z arszeniku, winianu antymonylopotasowego i chlorku rtęciowego. Jak to wszystko pomieściło się w jednym włosie ? W świetle tych faktów ,traktowany dotychczas lekceważąco zawód fryzjera staje się niezwykle ważnym ogniwem w prawidłowym funkcjonowaniu ustawy o ochronie danych osobowych. Być może jesteśmy „ o włos „ od kolejnej rewolucji technicznej. Co to będzie jeśli akceleratory elektronowe, w których bada się włosy, staną się powszechne niczym sprzęt AGD ? Co nas czeka, gdy nieposkromieni w swej niezdrowej ciekawości uczeni, zaczną wyciskać z takiego biednego włosa różne skrzętnie skrywane przez nas tajemnice . Panika zapanuje wśród kandydatów na studia, gdy do obowiązującego pliku dokumentów trzeba będzie załączyć niewielki pukiel włosów. Komisja egzaminacyjna w białych kitlach rozstrzygać będzie o losach aspirantów w taki oto sposób :
- Sprawdźmy kolego tego rudego, co się tak przed chwilą wymądrzał. Proszę, to jego włoski.
- ???
- No nie mówiłem panie kolego. Proszę przeczytać diagnozę: „Częste zaburzenia afektywne, wyraźny zespół natręctw, skłonności do apatii. Na dodatek nie odróżnia Platona od Plotyna i... pluje na ulicy. Tuman panie kolego...Tuman!
Oczywiście reakcją na takie zagrożenie będzie powstanie giełdy włosów . I podobnie jak ma to miejsce z pracami magisterskimi zaczną pojawiać się takie np. anonsy : Zamienię pukle dwóch magistrów – fizyków teoretycznych, na jeden doktora molekularnego (może być przed habilitacją). A stąd już tylko krok do kroniki policyjnej : Jak podaje rzecznik prasowy prokuratury wojewódzkiej ; w Wyższej Szkole Zarządzania, Marketingu i Tańca Towarzyskiego w Rypinie doszło do kolejnej w kraju „afery włosowej”. Miejscowy fryzjer Czesław M. korzystając z trwania sesji egzaminacyjnej, sprzedawał studentom po paskarskich cenach włosy rektora w/w Szkoły , w posiadanie których wszedł z racji wykonywanej przez siebie profesji. Nie byłoby w tym nic dziwnego – ostatecznie nie pierwsza to tego typu afera w dziejach szkolnictwa wyższego- gdyby nie fakt, iż większość studentów zamieniając własne włosy na rektorskie nie oblała egzaminów !
To wszystko, to oczywiście czysta fantazja, ale na wszelki wypadek wychodząc od fryzjera nie zapominajcie o napiwku, a włos z głowy wam nie spadnie.