Po raz pierwszy w życiu przyszło mi napisać tekst będący wspomnieniem po kimś, kto miał swoje stałe miejsce w Instytucie Języka Angielskiego naszego Uniwersytetu. Odpowiadając sobie na pytanie, jaki był Wojtek przychodzą mi do głowy przymiotniki określające Jego charakter: Spolegliwy. Życzliwy. Prawdomówny. Spokojny. Uczynny. Lubiany. Można powiedzieć, że jest to standardowa charakterystyka Osoby, która odeszła. Tylko, że Wojtek był taki naprawdę. Wiedziałam, że w sytuacjach awaryjnych, gdy potrzebowałam pomocy, nagłego zastępstwa, a choćby rady czy konsultacji, zawsze był gotowy. Mogłam na Niego liczyć i nie zawiodłam się nigdy. Wojtek był uosobieniem spokoju. Nie wyobrażam sobie, żeby w jakiejkolwiek, nawet najtrudniejszej sytuacji mógł podnieść głos. Wszystkie konflikty rozwiązywał jakoś po prostu, nie wprowadzając żadnych napięć, ani atmosfery stresującej otoczenie. I takie też były Jego zajęcia dydaktyczne. Nikt nigdy nie słyszał, żeby studenci się Go bali, nigdy też nie doszło do najmniejszego konfliktu. Swoje sukcesy dydaktyczne osiągał siła swojego spokoju.
Działalność naukowa Wojtka koncentrowała się wokół procesu przyswajania języka obcego na poziomie rozpoznawania. Napisałam w recenzji Jego obronionego niewiele ponad rok temu doktoratu, ze podjął się zadania niesłychanie trudnego, gdyż nie potrafimy jeszcze rzetelnie i dokładnie zbadać procesów zachodzących w naszych umysłach. Problemy, na które natknął się przygotowując rozprawę zostały przezeń rozwiązane i obrona zakończyła się pełnym sukcesem.
Kiedy w czerwcu, podczas trwania egzaminów, nagle zachorował, nie mogliśmy uwierzyć, że choroba, tak bardzo nie pasująca do osób w Jego wieku mogła Go spotkać. Z uwagą śledziliśmy, jak krok po kroku odzyskiwał siły i cieszyliśmy się, kiedy mówił, że może nie w październiku, ale na wiosnę, to na pewno będzie już normalnie w pracy. Niestety, bardzo jest nam trudno przyjąć do wiadomości fakt, że Wojtek już nie wróci.