JERZY GEMBICKI:
"Jest coś [... ] we właściwości talentu Wolanowskiego, że frapując nas sprawami o najrozmaitszej wadze i znaczeniu nie pozwala nam jednocześnie uciec od refleksji, od osobistego uczestnictwa w myśleniu o świecie, który on nam TYLKO POKAZUJE [... ]". "Nowa Kultura", 22. II. 1959 r.
[o książce "Dokąd oczy poniosą", Warszawa 1958. ]
"Klejnot Korony". Wyd. Czytelnik, Warszawa 1963 |
"Nikomu z nas nie będzie rzecz jasna obce uczucie zazdrości, gdy Lucjan Wolanowski referuje kolejny fragment swoich globtroterskich wypraw. Na mapie wygląda to jak lipcowe niebo; na prawo od Australii Pacyfik pokrywają suto konstelacje archipelagów. Między nimi, szlakami bohaterów powieści naszych szczenięcych lat szwendał się reporter[... ]. Qaujivaallirutissat[... ]. Na odpowiedzialność reportera: ma to znaczyć po eskimosku "Książka, która pomaga wiedzieć więcej". Nie wiemy wprawdzie, czy Eskimosi przeczytali już książkę Wolanowskiego, ale z pewnością taki byłby ich komentarz".
"Sztandar Młodych", 16. VII. 1963 r.
[o książce "Księżyc nad Tahiti", Warszawa 1963. ]
MELCHIOR WAŃKOWICZ:
"Ta książka reprezentuje jeden z pozornie tylko najłatwiejszych gatunków reportażu, jakim jest travelog. [... ] Sądzę, że dosyć nieściśle można by travelog określić, jako "notatki z podróży". [... ] Z dociekliwością godną najlepszych wzorców reportażu światowego, nie omieszkuje [Wolanowski] zajrzeć w każden nęcący reporterskie powonienie zaułek przemierzanego świata[... ].
"Nowe Książki", 15. XII. 1967 r.
[o książce "Ocean nie bardzo spokojny", Warszawa 1967. ]
"[... ] Świetnie się czuje na morzu (łowy na wieloryba, żegluga z islandzką flotą rybacką i australijskim statkiem obsługującym latarnie morskie na Morzu Koralowym), jeszcze lepiej - w powietrzu (wyprawa helikopterem w głąb dżungli na Borneo, loty awionetką do góry kołami nad Sydney). Natomiast źle znosi gadulstwo ludzi, którzy nie mają nic do powiedzenia. Urodzony pod znakiem Ryby. [... ] Ulubiony autor: Jarosław Haek. Ulubiony kolor: rudy (z zielonymi oczyma). Za najbardziej udany utwór uważa córkę Annę, która - jak twierdzi - słodycz charakteru odziedziczyła po nim, a płeć - po matce. [... ] Uważa, że wcale nie wystarczy mieć rację, ale trzeba jeszcze przekonać o tym czytelnika. Jest zdania, że najciekawsze są te kraje, których jeszcze nie zna".
Fragment noty biograficznej na obwolucie książki "Z zapartym tchem", Warszawa 1969.
MARIA DANILEWICZ - ZIELIŃSKA:
"Reportaże z wędrówek o szerokim zasięgu geograficznym: od ulic Warszawy do australijskiego buszu i Nowej Gwinei. Autor przystaje na dłużej w Monte Carlo i Paryżu, gdzie w toku studiów nad zgnilizną kapitalistyczną sumiennie zwiedza kasyno gry i co lepsze restauracje".
"Kultura" (Paryż), styczeń - luty 1970 r.
[o książce "Z zapartym tchem", Warszawa 1969. ]
WISŁAWA SZYMBORSKA:
"[... ] Wolanowski, to chyba najczęściej szczepiony dziennikarz polski, ponieważ stale jeździ do dalekich krajów. Ale szczepienia nie chronią przed każdą chorobą. A już zupełnie nie ma szczepionki na zachowanie odporności psychicznej [... ]. Polecam reportaż tym, którzy rzuciwszy okiem na skrzydełko książki, pomyślą "ten sobie jeździ"... A jeździ, jeździ, ale wygody nie szuka i często zagląda tam, skąd inni nawialiby natychmiast z zamkniętymi oczami [... ]"
"Życie Literackie", 20. I. 1974 r.
[o książce "Upał i gorączka", Warszawa 1973. ]