IX Konkurs Recytacji w Gwarze Śląskiej

Radość z godania

Od pewnego już czasu (ba, już od kilku lat) dużo się słyszy o wszelkiego rodzaju inicjatywach, mających na celu propagowanie "śląskości".

Samorządy miejskie łożą ogromne pieniądze na rzecz tzw. edukacji regionalnej (np. Urząd Wojewódzki w Katowicach zachęca do składania wniosków o dofinansowywanie wszelkiego rodzaju imprez, wydawnictw, publikacji, które mieszczą się w ramach edukacji regionalnej, ale także i tych, które poprzez swą działalność promują region).

Szkoły opracowują autorskie programy dotyczące promowania wiedzy o regionie, a zwłaszcza metody przekazywania tejże wiedzy.

Na rynku wydawniczym ukazało się wiele ciekawych propozycji tego typu, słowników, książek. Wystarczy wskazać chociażby broszurę, wydaną przez IV Liceum Ogólnokształcące w Chorzowie pod red. prof. Heleny Synowiec.

Ostatnio pojawiła się kaseta wideo pod tytułem: "Śląsko godka podle Miodka", zawierająca 6 gawęd profesora na temat śląskiej gwary. Promocja kasety miała miejsce podczas konferencji metodyków, nauczycieli i przedstawicieli samorządów terytorialnych, poświęconej wykorzystaniu mediów w edukacji regionalnej.

Poruszam tę kwestię nie bez kozery, albowiem rzecz w tym, że niespełna miesiąc temu miałam okazję obserwować finał IX Konkursu Recytacji w Gwarze Śląskiej, który odbywał się w IV Liceum Ogólnokształcącym im. Marii Skłodowskiej-Curie w Chorzowie.

Do tej pory byłam sceptykiem, czy raczej "nieufnym obserwatorem" przedsięwzięć z zakresu promocji i edukacji regionalnej. I nie wiedziałam, czy to dobrze, że jestem z Chorzowa, czy źle? Czy mam być z tego faktu dumna, czy raczej specjalnie się z tym nie obnosić? Ukrywać gwarowe naleciałości w języku?

Doprawdy trudno myśleć optymistycznie, kiedy większość tych działań jest naprawdę chybiona. Wszystko to zdawało mi się być sztuczne i nadęte! Coś na zasadzie wpajania na nowo w nas - Ślązaków - nie wiedzieć właściwie dlaczego, głęboko przecież zakorzenionej świadomości regionalnej lub robienie z nas na siłę jeszcze bardziej "śląskich" niż jesteśmy w rzeczywistości.

Wszystko to nierzadko prowadzi do zupełnie niezamierzonych rezultatów, zdaje się odwrotnych niżby tego oczekiwano, po prostu nie wiadomo, dlaczego robi się z nas - "Hanysów" - niekoniecznie rozgarniętych mieszkańców Polski południowej (ukłon w stronę twórców serialu "Święta wojna").

Ostatecznie nie w tym rzecz, by negować i deprecjonować słuszność powstawania programów edukacji regionalnej czy jakkolwiek byśmy tego nie nazwali.

Chcę zwrócić uwagę, jak ciężko trzeba się napracować, by stworzyć coś naprawdę sensownego w kontekście promowania piękna gwary śląskiej, czegoś, co nie trąca tandetą, zbędną bufonadą, stroni od banału, a ucieka w oryginalność, tego, co jest naturalne samo w sobie i przede wszystkim nie zanosi się na to, aby miało się wkrótce zakończyć!

PANIE I PANOWIE: ZAPRASZAM DO CHORZOWA NA IX KONKURS RECYTACJI W GWARZE ŚLĄSKIEJ.

Chorzowski konkurs ma już swoją tradycję. Dziewiąta edycja, to przecież zobowiązuje do: perfekcjonizmu, wysokiego poziomu, wyrafinowania, elegancji...

Tegoroczny konkurs przypadł na: 20 marca - eliminacje, w których wzięło udział 48 uczestników (reprezentantów szkół średnich) m. in. z Rybnika, czeskiej Karwiny, Bierunia, Piekar Śląskich, Gilowic i Chorzowa, oraz 23 marca - finał, do którego zakwalifikowano dziesięciu najlepszych recytatorów.

Imponującym jest fakt, iż organizatorzy posunęli się o krok dalej w pracach nad poszukiwaniem konkursowej formy, a mianowicie nie jest to "konkurs w gwarze", jak często potocznie się go nazywa, a "konkurs RECYTACJI w gwarze". Różnica subtelna? A jakże!

Mgr Grzegorz Zarzycki - główny organizator (absolwent polonistyki UŚ) - podkreśla, że tworzenie konkursu, którego celem miałoby być ocenianie młodych ludzi za to, jak mówią gwarą, nie miałoby w istocie żadnego sensu, ponieważ młodzież, która przyjeżdża do IV LO, posługuje się gwarą na co dzień i dla niej ze zrozumiałych względów, nie stanowiłoby to żadnego problemu.

Tego samego zdania było jury, które naturalnie czuwało na prawidłowym przebiegiem konkursu. Funkcje przewodniczącej objęła prof. Helena Synowiec, z Katedry Dydaktyki Języka i Literatury Polskiej UŚ. Pani profesor pomagali także: mgr Halina Pisarkowa - polonistka z IV LO w Chorzowie, dr Mirosława Siuciak z Instytutu Języka Polskiego UŚ, dr Jacek Lyszczyna z Wydziału Filologicznego UŚ., od wielu lat zajmujący się kulturą śląską, dr Dariusz Rott, również z Wydziału Filologicznego, aktywny badacz kultury i literatury śląskiej.

***

Podczas spotkania z jury starałam się uzyskać odpowiedź na nurtujące mnie pytania:

ALEKSANDRA MUSIALIK: Jak oceniają państwo IX edycję Konkursu Recytacji w Gwarze Śląskiej?

PROF. HELENA SYNOWIEC: Poziom tegorocznego konkursu jest bardzo wysoki, a zarazem bardzo wyrównany. Czym kierowaliśmy się przy wyborze finalistów? Dobrą znajomością gwary śląskiej, to zresztą jest wyczuwalne od razu, czy ktoś się tej gwary wyuczył, czy mówi nią na co dzień. Punktowaliśmy też dobór tekstów...

DR JACEK LYSZCZYNA: Pomijaliśmy teksty przypadkowe, z licznymi błędami, polegające na kompilacji różnego rodzaju dowcipów. Należy powiedzieć sobie otwarcie, że teksty własne są słabsze od tekstów "oryginalnych". Teksty finałowe są zwykle o wiele lepsze, ot, chociażby pod względem zainteresowania słuchacza, ale także możliwości ekspresyjnych wykonawców.

ALEKSANDRA MUSIALIK: Zasiadacie Państwo w jury tego konkursu nie po raz pierwszy. Jak Państwo sądzą: czy konkurs się rozwija, czy też obserwujecie jakąś stagnację?

PROF. HELENA SYNOWIEC: Myślę, że tak. Konkurs się rozwija. Poszerza się nawet krąg uczestników, w zasadzie to tylko Śląsk północny nie jest tu reprezentowany, tj. np. rejon Lublińca. Najlepiej reprezentowany jest Śląsk przemysłowy - od Zaolzia, przez Wodzisław, Chorzów, Piekary Śląskie, Pszczynę, Bieruń, Gilowice, Żory.

Ale jeszcze jedna rzecz jest ważna: że to nie są tylko licea ogólnokształcące, ale są zespoły szkół, więc jest to także rozwój i w tę stronę.

Aczkolwiek w każdej edycji czegoś nam brakuje... Teraz brakuje nam np. przedstawicieli z Wodzisławia, którzy nie wiem jak to się stało, ale nie dojechali! Słabo reprezentowane są Katowice, brakuje nam uczestników z Katowic właśnie.

Konkurs ten stał się także inspiracją do organizowania tego typu spotkań z gwarą w przedszkolach, szkołach podstawowych etc.

ALEKSANDRA MUSIALIK: Jesteście Państwo naukowcami, zajmujecie się gwarą, badacie się. Czy zatem to, co jest przez Państwa obserwowane podczas tego konkursu, wnosi cos do Waszej pracy naukowej? Wzbogaca ja w jakiś sposób?

PROF. HELENA SYNOWIEC: To, co tutaj obserwuję, jest ważne dla pracy dydaktycznej. To się przydaje w związku z archaizmami w gwarze śląskiej, na gramatyce historycznej.

U nas z racji profilu Katedry - Katedry Dydaktyki, oczywiście uwzględnia się zagadnienia z zakresu edukacji regionalnej, przygotowuje się studentów do pracy szkolnej, pokazujemy, jak należy kształcić tzw. podwójną kompetencję językową.

Z pobytu tutaj można by zebrać spory materiał słownikowy, móc skonfrontować, co jest jeszcze żywe w języku codziennym, a co już tylko w tekstach folklorystycznych.

***

Intensywne obrady jury zaowocowały następującym werdyktem: I miejsce: Monika Owsianka z Bierunia, II miejsce: Mariusz Marek z Rybnika, III miejsce: Monika Słowińska z Chorzowa.

Łzy radości pojawiły się na twarzach wielu uczestników, nawet ja uległam ogólnemu wzruszeniu, które panowało w nabitej do ostatniego stołeczka auli chorzowskiego liceum (wielu widzów przyszło zapewne zobaczyć występ kabaretu RAK, po zakończeniu części oficjalnej).

Cała impreza nie odbyłaby się, gdyby nie finansowa pomoc Banku Śląskiego oraz Urzędu Miejskiego w Chorzowie. Instytucje te rokrocznie dokładają wszelkich starań, aby czynnie wspierać organizację konkursu.

Dla mnie doświadczenia związane z IX Konkursem Recytacji w Gwarze Śląskiej są o tyle cenne, iż zobaczyłam, że można pielęgnować śląską gwarę - a dzięki niej śląskie tradycje, obyczaje, w sposób niezwykle naturalny i piękny, a zarazem jakże inny od tego, co serwuje nam telewizja, podrzędne kabarety i tandetne występy jarmarczno-ludyczne, budujące stereotyp Ślązaka, kery ino godo i nie grzeszy inteligencją.

Ostatecznie niech się tym zajmują ci, którzy robią to najlepiej. Twórcy konkursu recytacji w gwarze śląskiej.

Prezentuję czytelnikom tekst Barbary Sosny, laureatki III wyróżnienia, pt. "Festyny naszych starzyków".

Za starego piyrwyj, to ludziska były do tańca i do różańca. Podziwejcie się, jak to łoni musieli cołki gonki płogiym łobrobić, skiba za skibom, ale musieli tych kilometrów nabić, a wiele łonk i zbożo nasiykli kosami. Nasze pokoleni by tego niy szczymało. A łoni niy dość, że się nacharowali w tym polu, to jeszcze mieli chyńć iść na muzyka, ftoro była w karczmie, a festyny zaś były we wsi na polu. Festyny były robione w zielone świątki, na trzecigo maja, abo w bodej jako niedziela. Na festynach łorkiestra była dynto, ludziska tańcowali rojlyndera, górala, zajączka, mietlorza. Wjycie, jaki fajne zicpolki grali, to były dopiero zabawy. Na łokoło podjumu były zaryte brzoski, z desek były zbite ławy, żeby było se kaj siednońć. Jak się już zaczon festyn, to naprzod godali tak do szpasu, że śmioli się do rozpuku. A jak łorkiestra zaczona grać, to wszyscy brali się do tańcowania. Stary szeł po staro, szac po lipsta, a karlus po frela. Frele były rozmajte, jedne tańcowały wyzgiernie, a drugi to ino tak deptały. Potym szło poznać, ftoro miala torg, a ftoro stoła w koncie i podrygiwała. Stare jontotyrty łobabuliły się chustami i klachały: ftoro szwarniyjszo, ftoro łobrotniyjszo, a ta tańcuje z tym, a ta z tamtym, a ta ni mo nikogo i tak szło. Jak już się łobtańcowały, to gnały gibko do chałpy, bo pannice miały przikozano godzina. A przed chałpom niy mogli wystować, bo pilnowali. Ftoro dziywka miała karlusa, to darła go do chałpy. Łon zaś przinios halba i podlizywoł się teściom, a frelka już była na boku, bo łon ino urzyndowoł z łojcami.

Tak to łoto wyglądały czasy naszych naszych starzyków, byli to ludziska do roboty i do uciechy. No niy wiym, jakby to nasze pokolenie podołało w tych jejich czasach. My by chyba niy podołali z tom gospodarką, a kaj tu jeszcze myśleć ło muzyce. Moja starka mi godo, że moje pokolyni to same liberdy.