Marszałek Sejmu RP gościem WNS-u

Aula Wydział Nauk Społecznych imienia Kazimierza Popiołka rzadko kiedy zapełnia się do ostatniego miejsca. Zazwyczaj dzieje się tak, gdy odwiedza ją wyjątkowy gość, np. taki, jak Marszałek Sejmu, Włodzimierz Cimoszewicz, który 22 lutego br. wziął udział w spotkaniu ze studentami oraz środowiskiem naukowym Uniwersytetu Śląskiego.

O randze tego spotkania świadczy fakt, że poprowadził je JM Rektor Uniwersytetu Śląskiego prof. dr hab. Janusz Janeczek. W wypełnionej po brzegi auli zasiadło wielu zaproszonych gości, m.in. Wojewoda Śląski Lechosław Jarzębski.

Prof. dr hab. Wiesław Banyś wręczył Włodzimierzowi Cimoszewiczowi grafikę prof. Eugeniusza Delekty
Prof. dr hab. Wiesław Banyś wręczył Włodzimierzowi Cimoszewiczowi
grafikę prof. Eugeniusza Delekty

Przypomnijmy, że choć Włodzimierz Cimoszewicz przewodniczy obecnie Sejmowi to uznanie zdobył już, jako szef polskiej dyplomacji. Nic więc dziwnego, że tematem jego wykładu była: "Rola i znaczenie Polski w Europie i świecie po przystąpieniu do Unii Europejskiej".

Na wstępie swojej wypowiedzi poseł Sojuszu Lewicy Demokratycznej stwierdził, że jest zadowolony z roli, jaką pełni obecnie w polityce międzynarodowej nasz kraj. - Polska polityka zagraniczna jest doceniana w świecie. Nie wszyscy są zadowoleni z kierunków naszych działań. To normalne, bowiem zawsze będą istniały różnice interesów poszczególnych krajów. Ważne jednak, że Polska należy do grupy państw, które powinny uczestniczyć w ważniejszych wydarzeniach globu - stwierdził Cimoszewicz.

Choć opinia ta jest trudna do zweryfikowania to świadczyć o niej może nasza pozycja w regionie. - Świat postrzega nasza kraj, jako lidera Europy Środkowo-Wschodniej, choć my sami o to nie zabiegamy. Musimy mieć poczucie odpowiedzialności za to, co się dzieje w tej części Starego Kontynentu i reagować odpowiednio. Tak, jak to miało miejsce w przypadku wydarzeń na Ukrainie - dowodził były premier.

Jego zdaniem Polska znajduje się w szczególnym okresie, w którym musi dokonać trudnych wyborów. Po piętnastu latach od transformacji wielu obywateli naszego kraju jest niezadowolonych z poczynionych zmian. Ważne jest jednak, aby działali oni rozsądnie i nie zaprzepaścili tego, co już udało się osiągnąć. - Nasze państwo jest często lepiej postrzegane w świecie niż w kraju. Doświadczyłem tego wielokrotnie, jako minister spraw zagranicznych. Zachodni politycy często dziwili się pesymizmowi Polaków. Musimy się zastanowić, czy obecnie jest nam rzeczywiście tak źle, jak powszechnie sądzimy. Czy potrzebujemy rewolucji, budowania czwartej Rzeczpospolitej, do czego nawołują niektórzy politycy, czy też wystarczy, abyśmy skoncentrowali się na przeprowadzaniu stopniowych zmian. Potrzebne nam są trafne, pozbawione emocji, decyzje, które zdecydują o przyszłości naszego kraju - mówił gość WNS-u. Jedną z nich było zacieśnienie stosunków ze Stanami Zjednoczonymi. Bez tego państwa nie ma obecnie szans na przeprowadzenie ważnych dla świata reform. Świadczyć o tym może obowiązujący od niedawna "Protokół z Kioto", dotyczący ograniczenia emisji dwutlenku węgla do atmosfery. Dokumentu tego nie ratyfikowało USA, co znacznie umniejszyło jego znaczenie. Udowadnia to tezę, że konieczne jest zabieganie o dobre stosunki transatlantyckie. - Wiele państw europejskich dąży do odrębności. Jest to krótkowzroczne myślenie. Stany Zjednoczone są największym mocarstwem świata i nie można udawać, że nie istnieją. Dla Polski kraj ten ma szczególne znaczenie, bowiem gwarantuje on wiarygodność NATO. Jak pokazała historia tylko silne sojusze są w stanie zapewnić bezpieczeństwo naszemu krajowi. Musimy dążyć do zacieśnienia stosunków z USA. Daje nam na to szansę udział polskich wojsk w Iraku. Choć przez wielu ta decyzja była krytykowana, to uważam, że był to jeden z najlepszych wyborów ostatnich lat. Gdybyśmy pozostawili Amerykę osamotnioną to między nią, a Europą mógłby utworzyć się rów, który trudno byłoby zasypać. Tak się jedna nie stało i to owocuje. Dowodzi tego polityka Georga W. Busha, który po wyborze na drugą kadencję prezydencką, zaczął dążyć do pojednania ze Starym Kontynentem - przekonywał Włodzimierz Cimoszewicz.

Zapytany o kierunek polskiej polityki wobec Rosji, Marszałek Sejmu odparł, że musi ona przybrać inny, niż w przypadku USA, charakter. Nasz wschodni sąsiad jest krajem, w którym do dziś nie dokonały się istotne przemiany gospodarcze i polityczne. Co więcej, sposób myślenia wielu Rosjan jest wciąż podobny do tego, jaki mieli oni za czasów Związku Radzieckiego. - W ich przekonaniu wciąż można, czy wręcz powinno się, ingerować w wewnętrzne sprawy sąsiadów. Pozwalać ma na to imperialna pozycja Rosji, którą przecież kraj ten już dawno utracił. Choć w naszym interesie są dobre stosunki z największym sąsiadem, to jednak musimy stać na stanowisku, że każde państwo ma niepodważalne prawo do samodecydowania. Ilekroć ktoś będzie próbował je pogwałcić, jak to miało miejsce na Ukrainie, musimy wyrażać ostry sprzeciw wobec takich działań - uważa były minister spraw zagranicznych.

Sprzeciw potrzebny jest także wobec wydarzeń zachodzących na Białorusi. Ewidentne łamanie swobód obywatelskich i autorytarna polityka prezydenta Aleksandra Łukaszenki, to coś, czego nie spotyka się obecnie w dzisiejszej Europie. Tym bardziej powinna ona zabiegać o zmianę tego stanu. Szczególna rolę w tej sprawie musi odegrać Polska, bowiem białoruskie wydarzenia pokrywają się po części z tym, co obserwujemy również w naszym kraju. - Po rozpadzie ZSRR Białorusini utracili zabezpieczenia socjalne. Był to dla nich ogromny szok. Wielu nie potrafiło odnaleźć się w zmienionej rzeczywistości. Wtedy właśnie pojawił się Łukaszenko mówiący bezkompromisowym językiem, który można usłyszeć także w Polsce. Naobiecywał on swoim rodakom złote góry, a oni mu uwierzyli i oddali władzę. To pouczający przykład, z którego Polacy mogliby wyciągnąć wnioski, aby białoruski scenariusz nigdy nie stał się naszą rzeczywistością. Musimy również zastanowić się, jak udzielić pomocy Białorusinom, bo nie ma wątpliwości, że jest ona im teraz bardzo potrzebna - stwierdził Cimoszewicz.

Foto: Michał Wojak

Jednym z międzynarodowych podmiotów, który powinien wyciągnąć pomocną dłoń do naszego wschodniego sąsiada, jest Organizacja Narodów Zjednoczonych. Obecnie jednak jej możliwości są mocno ograniczone. Pokazały to wydarzenia w Rwandzie, w czasie których świat nie potrafił zapobiec odbywającej się tam masakrze ludności. ONZ nie popisał się także, kiedy trzeba było podjąć decyzję w sprawie interwencji w Iraku. Kolejny raz okazało się, że organizacja ta wymaga zreformowania, mimo, że wielu uważa, iż jest to niemożliwe. - W czasie pracy na Uniwersytecie Warszawskim chciałem napisać pracę o zmianie zapisów Karty Narodów Zjednoczonych. Pojechałem nawet na Uniwersytet Columbia, aby z bliska przyglądać się wielkiej polityce. Obserwując ją doszedłem do wniosku, że nie ma możliwości zreformowania ONZ-u. Po latach jednak, już jako minister spraw zagranicznych, podjąłem ten temat na nowo. Dwa i pół roku temu zaproponowałem na Sesji Ogólnej ONZ program jego reformy. Zakładał on stworzenie szerokiego porozumienia politycznego, dzięki któremu nie trzeba by było zmieniać treści Karty Narodów. Początkowo mój projekt nie spotkał się ze zrozumieniem, ale ostatnio widać, że nareszcie ma on szansę na wcielenie w życie - mówił gość WNS-u.

Na zakończenie spotkania studenci pytali Marszałka Sejmu o opinię w sprawie przyjęcia Traktatu Konstytucji Europejskiej. Żacy chcieli się dowiedzieć, czy jego treść jest korzystna dla Polski i kiedy miałoby się odbyć referendum w sprawie przyjęcia tego międzynarodowego dokumentu. - Uważam, że powinno to się stać, jak najszybciej. Dobrym terminem byłoby połączenie referendum z wyborami prezydenckim, bo zapewniłoby to odpowiednią frekwencję. Trudno jest powiedzieć, czy Konstytucja Europejska jest dobrym aktem prawnym. Na pewno zawiera sporo niedociągnięć, bo do jej stworzenia potrzebny był polityczny kompromis. Wydaje mi się jednak, że powinniśmy opowiedzieć się za jego przyjęciem. W wielu państwach Unii Europejskiej wiąże się z nim spore nadzieje. Jeżeli jako jedyni odrzucimy go wówczas możliwe jest zepchnięcie Polski do roli drugoplanowego państwa. Wśród polityków spór o Traktat będzie trwał, ale i tak decyzję podejmą obywatele. Mam nadzieję, że będzie ona rozsądna - zakończył Włodzimierz Cimoszewicz.

Michał Wojak

Autorzy: Michał Wojak, Foto: Michał Wojak
Ten artykuł pochodzi z wydania: