"Er(r)go" sum

Pierwszy, inauguracyjny numer "Er(r)go" - czasopisma poświęconego zagadnieniom Teorii, Literatury i Kultury - ukazał się w 2000 roku. Dziś, zatem możemy mówić o niewielkim jubileuszu pięciolecia działalności periodyku (a dziesiąty numer również ukaże się w tym roku), osadzonego w Instytucie Kultury i Literatury Brytyjskiej i Amerykańskiej Wydziału Filologicznego UŚ, którym kieruje prof. dr hab. Wojciech Kalaga - zarazem redaktor naczelny pisma.

KATARZYNA BYTOMSKA: Korzenie "Er(r)go" tkwią głęboko w nieistniejącym już interdyscyplinarnym seminarium o tej samej nazwie...

WOJCIECH KALAGA: Idea założycielska to w zasadzie trzy impulsy. Jednym z nich była nostalgia za owym seminarium, ale także potrzeba - którą silnie odczuwamy w Instytucie - tworzenia nowych przestrzeni, niechęć wobec skostnienia i dogmatu. Mam na myśli stworzenie takich hybrydycznych enklaw, w obrębie których spotykaliby się ludzie z wielu dziedzin i mówiący wieloma językami.

Prof. dr. hab. Wojciech Kalaga
Prof. dr. hab. Wojciech Kalaga
- Dyrektor Instytutu Kultury i Literatury Brytyjskiej
i Amerykańskiej Wydziału Filologicznego UŚ,
a zarazem redaktor naczelny "Er(r)go"
Tytuł periodyku i sposób jego zapisu nawiązują do interdyscyplinarnego seminarium, które działało około 15 lat, począwszy od końca lat 70. Trzon seminarium stanowiły cztery osoby: Emanuel Prower, Tadeusz Rachwał (obydwaj pracujący obecnie w Bielsku), Tadeusz Sławek i ja. Spotykaliśmy się regularnie, przeważnie w moim mieszkaniu. Tak było najwygodniej, a poza tym nie chcieliśmy się instytucjonalizować; odbywaliśmy również sesje wyjazdowe. Te spotkania miały charakter samokształceniowy, ale też dawały szansę poruszania nurtujących nas problemów teoretycznych i metodologicznych. Przez te spotkania przewinęło się w sumie kilkadziesiąt osób, między innymi Andrzej Wicher, który z czasem stał się piątym "filarem" Er(r)go. Chętnie zapraszaliśmy gości, niektórzy uczestnicy byli nam wierni przez kilka dobrych lat. Średnio spotykało się ok. 5-10. osób. Terminy planowaliśmy ze spotkania na spotkanie, zazwyczaj raz w miesiącu. Do dziś dnia przechowuję archiwum seminaryjne, uzbierała się gruba teczka materiałów, bo zawsze ktoś przygotowywał wprowadzenie do dyskusji. Wydaliśmy wspólnie pięć zbiorowych książek, pierwsza nosiła tytuł: Znak i semioza.

To seminarium było bardzo ważne dla kształtowania naszych osobowości naukowych, wyrosło na nim wielu młodych zdolnych ludzi, którzy potem porozjeżdżali się po świecie. Potem "Er(r)go" przeszło w stan uśpienia, ale stworzenie tego pisma krążyło mi po głowie od lat.

Dla kogo i czego jest zatem miejsce w przestrzeni "Er(r)go"?

"Er(r)go" wyznacza pewną przestrzeń społeczności sieciowej. To obszar ledwo zarysowany, ciągle ktoś wchodzi i wychodzi, jednak swój ślad tu pozostawiając. Chodzi nam o przełamywanie granic dyscyplin badawczych, co było właściwością seminarium i stało się zasadniczą cechą wyróżniającą periodyk. Istniała jednak i motywacja bardziej praktyczna, w Polsce nie ma bowiem takiego periodyku naukowego, nie mówiąc o literackich czy artystycznych, który byłby wyraźnie interdyscyplinarny. Są znakomite "Teksty drugie", ale o wyraźnym nachyleniu literaturoznawczym. Jest "Kultura współczesna", ale ta z kolei wyraźnie dla kulturoznawców. Pomiędzy nimi powstał obszar dialogu jakby stworzony dla "Er(r)go".

Przeglądając zestaw tekstów i zbiór nazwisk nietrudno wychwycić specyficzny charakter "Er(r)go", który łączy w sobie wiele różnych szkół i dziedzin badawczych. Przy założeniu owej "czułej podejrzliwości" wyłożonej na wstępie, pismo skupia wokół siebie międzynarodowe, doborowe grono. W jaki sposób kształtował się skład Rady wydawniczej?

Nasze podejście do przełamywania skostniałości najlepiej podkreśla fragment wstępu do pierwszego numeru: Przestrzeń Er(r)go wchłania ergo, ale wzbogaca je o świadomość Teorii, potrzebę refleksji i autorefleksji teoretycznej, krytyki, podawania w wątpliwość nawet najjaśniejszych kategorii,

Pierwszy, inauguracyjny numer
Pierwszy, inauguracyjny numer "Er(r)go"
ukazał się w 2000 roku
ustawicznego kwestionowania własnych presupozycji, aksjomatów i kryteriów. Jest to z założenia - i z tego metodologicznego przekonania - przestrzeń interdyscyplinar- na; jest zatem gościnna, ale stawia wymogi: niwelowanie ślepych granic między dziedzinami wiedzy i nauki, dialog dyskursów i paradygmatów, słuchanie głosu Innego. Dopiero spełnienie tych warunków pozwala dostrzec związki i zjawiska niedostrzegalne dla myślenia monodyscyplinar- nego, dla bezrefleksyjnej binarności czy zadufanej w sobie pewności trwania i oczywistości.

Tenor tego pisma wyróżnia również pewien dystans wobec scjentyzmu w wydaniu hard core. Dbamy o wysoki poziom naukowy pisma, ale jednocześnie cenimy sobie błyskotliwy ton publikacji, esprit. To coś, co najlepiej odzwierciedla się w szkicu, czy eseju i tę formę staramy się promować, odkrywając przy okazji osobowość autora. Chętnie widzimy też wypowiedzi niekonwencjonalne, jak na przykład Ewy Domańskiej z Poznania pośmiertne wspomnienie o prof. Topolskim z pierwszego numeru, które w istocie bardziej jest mini-esejem niż tradycyjnym nekrologiem

Skład rady wydawniczej odzwierciedla charakter pisma i skupia co najmniej dwie grupy osób. Jedna z nich to trzon "Er(r)go", druga to uczeni reprezentujący różne obszary humanistyki, ale też różne części świata. Oni właśnie wnoszą swoje odmienne doświadczenie naukowe, tradycje, osobowości, punkty widzenia. Rekomendowane przez nich teksty czy przekłady odzwierciedlają tę fundamentalną różnorodność. Jeśli zaś chodzi o osoby zapraszane, to niechętnie patrzymy w stronę tekstów szkolnych, akademickich, nawet jeśli są dobre, solidne w swej dziedzinie, ale nie inspirują...

Od trzeciego do mającego się ukazać dziesiątego numeru "Er(r)go" wszystkie są tematyczne. Czy to reguła?

Nie, to nie jest reguła, ale forma edytorska, z której chętnie korzystamy. Więcej, aby zapewnić ciągłość, stworzyliśmy nowy dział, istniejący od numeru szóstego, który nazywa się "varia/kontynuacje/antycypacje". Ma on za zadanie nawiązywać do wydań poprzednich i zapowiadać nowe. Tym sposobem zostanie zachowana więź pomiędzy poszczególnymi numerami. Planujemy również wydawać tomy redagowane gościnnie. Wydanie ósme, poświęcone problematyce postkolonialnej, zredagowane zostało przez prof. Zbigniewa Białasa, jednego z najświetniejszych specjalistów w tej dziedzinie w Polsce. Jestem również w kontakcie z prof. Erazmem Kuźmą w sprawie wydania poświęconego Niklasowi Luhmannowi, mało znanemu u nas socjologowi o ogólnohumanistycznej inspiracji, którego chcemy przybliżyć polskim humanistom. (niedawno ukazała się w polskim tłumaczeniu jego książka: Semantyka miłości. O kodowaniu intymności). Jestem też w kontakcie z prof. Ewą Łukaszyk z Krakowa, romanistką specjalizującą się w literaturze portugalskiej, która być może będzie redagowała zeszyt poświęcony mesjanizmowi. Numer poświęcony horrorowi w kulturze przygotowuje Katarzyna Ancuta. Pomysł redakcji gościnnych chcielibyśmy realizować od czasu do czasu.

Bezwstydny Maorys stał się znakiem rozpoznawczym szóstego zeszytu ''Er(r)go'' poświęconego ''dylematom wielokulturowości/tarapatom tożsamości''
Bezwstydny Maorys stał się znakiem rozpoznawczym
szóstego zeszytu "Er(r)go" poświęconego "dylematom
wielokulturowości/tarapatom tożsamości"

Skąd inspiracja tematyczna?

Wydane do tej pory dziewięć (a właściwie dziesięć numerów, bo ten ostatni oddajemy właśnie do drukarni) poświęcone jest centralnym problemom naszej kultury: wielokulturowości, tożsamości, postkolonializmowi. Chcielibyśmy również zwrócić uwagę naszym czytelnikom na zjawiska marginalne, peryferia kultury, które mogą wydawać się trywialne i dopiero poddane analizie ukazują swoją złożoność. Myślę m. in. o numerze poświęconym widzialności czy kanibalizmowi - to ostatnie zjawisko (przynajmniej w sensie metaforycznym) nie jest nam wcale tak dalekie; kanibalizm, w najszerszym rozumieniu przesiąka naszą kulturę. Dobór treści jest więc motywowany dwojako: staramy się być w kontakcie z centralnymi zagadnieniami naszych czasów, ale jednocześnie nie pomijamy tych mniej zauważanych przez ogół.

Dobór tematów i autorów wskazuje i na to, że pismo, wydawane przy Instytucie Kultury i Literatury Brytyjskiej i Amerykańskiej nie zamierza ograniczać się do kręgu kultury anglosaskiej.

"Er(r)go" jest periodykiem bardzo głęboko osadzonym w działalności Instytutu, można powiedzieć, że jest jednym z punktów programu badawczego, obejmującego problematykę topografii wielokulturowości. Nigdy jednak nie było naszym zamiarem wydawanie pisma dla anglistów, tak jak i seminarium było tworem interdyscyplinarnym. Anglistyka nie zajmuje tam żadnego osobnego ani szczególnego miejsca. Chętnie korzystamy z materiałów konferencyjnych, wśród których zdarzają się znakomite teksty i szkoda, żeby utonęły zagrzebane pośród wielu innych, na lata zamrożone w procesie wydawniczym pokonferencyjnej książki; wybieramy więc rzeczy warte upublicznienia i przybliżamy je czytelnikom nie związanym z nurtem konferencyjnym (a jeśli trzeba, dokonujemy przekładu). Zatem autorzy publikujący w "Er(r)go" to socjologowie, kulturoznawcy, filozofowie, slawiści, poloniści, romaniści... także angliści, oczywiście.

Ponowoczesny punkt widzenia "Er(r)go" jest jednak zbieżny z kierunkiem badań Instytutu.

To wynika z naszej niechęci wobec dogmatów i skostnień, wiary w nieomylność myślenia na zasadzie opozycji binarnych, tworzenia zamkniętych struktur. Ponowoczesność czyni to możliwym na różne sposoby, nawet jeśli możemy czuć sceptycyzm wobec wielu ponowoczesnych pomysłów. Szkic prof. Morawskiego, choć o postmodernizmie, sam był jednak niezwykle sceptyczny. Właściwie chętniej nazwałbym - czy dookreślił - nasze stanowisko jako post-hermeneutyczne i post-strukturalistyczne.

Periodyk posiada stały dział tłumaczeń oraz główny, zatytułowany "rozprawy/eseje/szkice", gdzie też pojawiają się teksty tłumaczone. Jak równoważony jest stosunek między artykułami w tych dwóch działach?

Jedynym kryterium jest wysoki poziom tekstu, nie ma żadnych innych podziałów, obostrzeń, ograniczeń. Teksty w dziale głównym są zawsze oryginale, publikowane po raz pierwszy, nawet jeśli w przekładzie. W dziale "przekłady" prezentujemy zamówione wcześniej tłumaczenia artykułów, które już się gdzieś wcześniej ukazały. Nie stosujemy także ograniczenia statusu. Zawsze bardzo się cieszę, gdy możemy opublikować tekst prof. Zbigniewa Baumana, prof. Ewy Rewers czy prof. Stefana Morawskiego, który był ozdobą pierwszego numeru, ale pismo jest w równej mierze otwarte dla ludzi młodych, byle tylko prezentowali wysoki poziom intelektualny.

Jak układają się plany "Er(r)go", czy ambicje Rady obejmują również listę filadelfijską?

Oczywiście! Tymczasem periodyk znalazł się już na punktowanej liście KBN, co uważam za wielki sukces - poważna instytucja naukowa doceniła naszą hybrydę. Tymczasem na drodze do listy filadelfijskiej musimy jeszcze wypełnić kilka punktów, m. in. regularność ukazywania się, a to nie zawsze nam się udaje ze względu na opóźnienia w procesie wydawniczym. Periodyk zyskał już stałą grupę czytelników, jego popularność wzrasta, ale znów szwankuje dystrybucja. Jesteśmy obecni w księgarniach naukowych oraz w wybranych punktach dość rzadko rozsianych po Polsce, a w sprawach dystrybucji Wydawnictwo "Śląsk" nie wspiera nas tak, jakbyśmy sobie tego życzyli (często otrzymuję sygnały z Polski, że poszczególne numery są w tym czy innym mieście nieosiągalne). W wersji elektronicznej mamy jedynie stronę informacyjną i spisy treści, a jej rozbudowanie wymagałoby dodatkowych nakładów. Wprawdzie wszystko wskazuje na to, że "Er(r)go" ukształtowało już swoją osobowość, ale jednak (a może właśnie, dlatego) planujemy wprowadzenie pewnych zmian.

Jakie zmiany ma Pan na myśli?

Po pierwsze - choć "Er(r)go" z założenia było pismem dla polskiego czytelnika - chcielibyśmy teraz wyjść poza rodzimy obszar językowy.

Wydanie ósme, poświęcone problematyce postkolonialnej, było zarazem pierwszym zredagowanym gościnnie - przez prof. Zbigniewa Białasa, jednego z najświetniejszych specjalistów w tej dziedzinie w Polsce
Wydanie ósme, poświęcone problematyce
postkolonialnej, było zarazem pierwszym
zredagowanym gościnnie - przez prof.
Zbigniewa Białasa, jednego z najświetniejszych
specjalistów w tej dziedzinie w Polsce
Myślałem o zmianie charakteru pisma na dwujęzyczne (artykuły publikowane byłyby w języku polskim i angielskim), ale większość członków Rady Redakcyjnej, której opinii zasięgałem, była przeciwna tej zmianie, bowiem nieodwracalnie zakłóciłaby ona właśnie ową osobowość i aurę pisma. Ostatecznie stanęło na tym, że co kilka lat przygotowywać będziemy dodatkowy numer angielski, obejmujący wybór najciekawszych tekstów publikowanych w "Er(r)go". Formułę tę zaakceptował i poparł także wydawca w osobie dr. Tadeusza Siernego, kierującego Wydawnictwem "Śląsk".

Po drugie, chcę rozszerzyć zespół bezpośrednio zaangażowany w tworzenie periodyku. Dotychczas "Er(r)go" było właściwie pismem autorskim - każdy numer (oprócz ósmego) realizował koncepcję redaktora naczelnego i "wykonywany" był siłami moimi i dr. Leszka Dronga (sekretarza redakcji), który z wielkim poświęceniem i zaangażowaniem intelektualnym i fizycznym te koncepcje ucieleśniał - inne osoby niejako "dorywczo" wykonywały zlecone im prace. Teraz i "Er(r)go" i zespół, którym kieruję w Zakładzie Teorii Literatury i Kultury (składający się w znakomitej większości z moich byłych doktorantów - teraz już adiunktów) dojrzeli już do bliższych związków. Kilkoro z nich właśnie mam zamiar zaprosić do zespołu redakcyjnego, który współtworzył będzie i realizował każdy kolejny numer, i któremu przekażę kiedyś opiekę na pismem. W ten sposób ucieleśni się z jednej strony wspólnotowa idea "Er(r)go", sięgająca jego korzeni z czasów seminarium, z drugiej zaś akademicka idea ciągłości pokoleń, która - im jestem starszy - tym zdaje mi się cenniejsza.

Dziękuję za rozmowę.
KATARZYNA BYTOMSKA

Ten artykuł pochodzi z wydania: