Syndrom Kubusia Puchatka

Zygmunt Kałużyński wspominał kiedyś o swoim spotkaniu z Arturem Sandauerem. Surowy krytyk szedł ulicą, miotając pod nosem straszliwe obelgi. Zapytany przez Kałużyńskiego o przyczynę tak gwałtownego wzburzenia, opowiedział mu jak to został zaproszony do telewizji w celu udzielenia wywiadu. Panienka prowadząca program, znudzona widocznie mądrościami wygłaszanymi przez Sandauera, dla niej niezrozumiałymi, postanowiła sprowadzić dyskusję do poziomu bardziej jej odpowiadającego, i balansując niebezpiecznie na granicy ostatecznych możliwości swego intelektu zapytała : A co pan sądzi o twórczości Henryka Sienkiewicza? Sandauer zachował się z godnością i nie wysłał panienki do wszystkich diabłów, a jedynie lakonicznie acz uprzejmie stwierdził, że Henryk Sienkiewicz, to wspaniały pisarz... dla młodzieży! Jakież było zdumienie krytyka, gdy oglądając się później na ekranie, usłyszał jedynie połowę swej wypowiedzi czyli: Henryk Sienkiewicz, to wspaniały pisarz! Widocznie redaktor programu wiedział lepiej od Sandauera jaki obowiązuje w kraju ton wypowiedzi na temat naszego” krzepiciela serc”. Autor „Śmierci liberała” odszedł wiele lat temu, ale patrząc gdzieś tam z góry, nie żałuje okrutnego wyroku opatrzności. W roku 2001 grozi nam bowiem istny Sienkiewiczowski potop. „Quo vadis”, W pustyni i w puszczy”, „Krzyżacy” x 2, to tylko kino. Oczywiście żaden rozsądny reżyser nie pozbawi się szansy sprzedania tego samego filmu dwukrotnie, czyli poza premierą kinową, obejrzymy sobie te filmy raz jeszcze jako telewizyjne seriale. Do tego dojdą recenzje i prasowe polemiki historyków, polityków, zawistnych kolegów reżyserów i nie obsadzonych aktorów. Wywiady z Jurandami, Neronem i psem Sabą. A telewizja nie przegapi takiej okazji, by nie przypomnieć Hoffmanowskiej Trylogii, pokazując ją nam w święta ; od początku, na wyrywki, od końca, do góry nogami, bez dźwięku, i jak tam sobie kto życzy.

Co sprawia, że u progu nowego wieku Henryk Sienkiewicz staje się najpopularniejszym – oczywiście zaraz po Adamie Małyszu – Polakiem? Pomińmy tu sprawy oczywiste, choćby taką jak ta, że Sienkiewicz genialnym scenarzystą był! Gdyby urodził się nieco później i poznał niejakiego Samuela Goldwyna bądź Louisa B. Mayera, to dzisiaj we wszystkich amerykańskich leksykonach filmowych czytalibyśmy, że Henry Seenkewitz to pochodzący z Rosji autor nagradzanych Oskarami scenariuszy takich filmów jak: „Kleopatra”, „Ben Hur”, „King Kong”. Niestety, ( a może całe szczęście ) na otarcie łez pozostaje nam Nobel i podpora wielu nauczycielskich pokoleń „Janko Muzykant”.

Jeśli podzielacie państwo przytoczoną na wstępie opinię Artura Sandauera co do wieku adresatów twórczości Sienkiewicza, to nie powinno być dla was zaskoczeniem, że tak wspaniale wpisuje się ona w czasy wszechogarniającego nas zdziecinnienia. Nie jest to rzecz jasna specyfika wyłącznie polska. Amerykanie dawno już ogłosili wyniki badań, z których wynika, że przeciętny kinoman ma 16 lat, jest Murzynem i na dodatek analfabetą. Jak to wygląda w Polsce, tego nie wiem, jako że jedyny znany mi ciemnoskóry rodak, to piłkarz Emmanuel Olisadebe odsprzedany akurat do Grecji. Nie zmienia to jednak faktu, że średnia wieku najbardziej prężnej grupy, z którą liczą się wydawcy, producenci, organizatorzy przedsięwzięć kulturalnych (niekoniecznie przez duże K) została niebezpiecznie zaniżona. Jeszcze w latach 70 popularne wśród „dzieci kwiatów” zawołanie ostrzegało: „Nie wierz nikomu kto skończył 30 lat!”. Dzisiaj na trzydziestolatków patrzy się niczym na potencjalnych pacjentów oddziału geriatrycznego. Marek Karpiński pisze w tyg. „Wprost” (nr 2/01 s.68) „Generacje następują po sobie już nie co 15-20 lat, ale co lat kilka”. Dlatego pewnie rówieśnice mojej córki nie kryją znudzenia oglądając niezwykle popularną jeszcze przed dwoma laty Britney Spears. W duchu podejrzewają ją już o starczą demencję. Faktycznie, 19 lat to przecież poważny wiek. Polskie – lekko wyliniałe i przyprószone naftaliną – gwiazdy rocka zostały stłamszone przez Arkę Noego, mimo iż członkowie tej grupy mają tyleż samo problemów z czystym śpiewaniem, co z szybką zmianą pampersów.

Ale to nie koniec. Co było największym wydawniczym bestsellerem w ubiegłym roku? Oczywiście nie żaden Wharton, Coelho, Pilch czy Różewicz, ale Harry Potter! Pod pretekstem zdobycia dla dziecka tej modnej lektury ( a w rzeczywistości sami złaknieni historyjek o małym czarodzieju ze Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart) rodzice gnali do księgarń na wymyślonych (sic!) przez przedsiębiorczego Szwajcara Wima J. Oubotera hulajnogach. W nagrodę za tak udany zakup, dzieci pozwalały im wyjść do kina na kreskówkę Miasteczko South Park, przy którego to dialogach, teksty z filmów Pasikowskiego wyglądają na poczciwe podwórkowe wyliczanki.

Kilka lat temu, dziś już nieżyjący niestety Krzysztof Mętrak napisał: Niepotrzebne mi statki kosmiczne, moja wyobraźnia klęka przed klockami Lego (...). Ilość kombinacji połączeń jest tu praktycznie nieograniczona: zaledwie 6 klocków o 8 wypustkach można połączyć na 102 981 500 sposobów. Niestety. W porównaniu z dziecięcą, nasza wyobraźnia ponosi sromotną klęskę. Nic więc dziwnego, że coraz częściej – unikając pogardliwych spojrzeń rzucanych przez pociechy znad komputerowego monitora – zdziecinniali dorośli przenoszą się w urojoną krainę swej wspaniałej ponoć młodości. Wreszcie mogą robić to, czego im surowo w dzieciństwie zabraniano. Oczywiście nie trzeba już rozpruwać misia, by zobaczyć co ma w środku. Są na to inne sposoby. Oto grupa kanadyjskich lekarzy położyła na kozetce u psychoanalityka Kubusia Puchatka wraz z grupą jego przyjaciół. Cóż się okazało ? Podaję za tyg. „Przegląd” (2.01.01.s.24). Kubuś cierpi na syndrom Tourette`a co objawia się mimowolnym wykonywaniem nieskoordynowanych ruchów i wydawaniem dziwnych dźwięków. Prosiaczka ze stanów lękowych może uleczyć jedynie stałe zażywanie paroxetyny. Natomiast lekiem na melancholię Kłapouchego jest fluoksetyna. O dziwo Kangurzycy nic nie dolega, ale jak radośnie stwierdził zespół pediatrów z Dalhouse University w Halifax...Kangurzyca i tak skończy w nędzy.

Nie dziwcie się więc państwo, że w czasie gdy wy będziecie się wzruszać losem biednej Nel lub podziwiać muskulaturę Ursusa czy też obgryzać z nerwów paznokcie w obawie o niepewny wynik bitwy pod Grunwaldem, dzieci przejmą wasze obowiązki. W Lublinie np. miało miejsce zuchwałe włamanie do samochodu audi 80. Brawurowa akcja policji sprawiła iż błyskawicznie ujęto przestępców. Jeden miał 4,5 roku, a drugi – jego brat- był starszy o kilkanaście miesięcy. Jak sami zeznali ; otwarcie audi (brawo niemiecka solidność i precyzja ) nie było trudne, bo mieli ze sobą taki carny mały klucyk.

Czy można się dziwić Słonimskiemu gdy mówił że „Dzieci są zakałą ludzkości”. Tylko, które dzieci miał na myśli?