W styczniu br. Galeria Uniewersytecka gościła prof. Wojciecha Müllera, artystę związanego z Akademią Sztuk Pięknych w Poznaniu, który prezentował tu swe prace. Profesor Müller to postać mająca już swe miejsce w panteonie awangardystów polskich ostatnich dwudziestu lat. Jest też byłym, zasłużonym rektorem poznańskiej uczelni (1990-1996), gdzie do dnia dzisiejszego (obok Zielonej Góry) prowadzi swoją pracownię. Jako doświadczony artysta i pedagog przewodniczy Sekcji Plastycznej Rady Wyższego Szkolnictwa Artystycznego przy Ministrze Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Jest Prezesem Rady Artystycznej Zarządu Głównego ZPAP.
Prof. Wojciech Müller w rozmowie z prof. Heleną Danel - Bobrzyk |
Związany w latach 70-tych z poznańską grupą „Od Nowa”, dał się już wtedy poznać Müller jako artysta łączący możliwości różnych mediów i wykorzystujący je w działaniach parascenograficznych w plenerze. Kreacje Müllera polegały na zespoleniu światła, dźwięku i technik fotograficznych, które adoptował na użytek własnej techniki. Zawsze istotnym elementem w tych działaniach była szeroko rozumiana przestrzeń.
W Galerii Uniwersyteckiej artysta pokazał kilka dużych rozmiarów panneaux, których tematem są kobiece akty. Temu motywowi jest zresztą wierny niezmiennie, od lat. Aktu nie należy w przypadku dokonań Müllera pojmować jednak zbyt dosłownie. Jest to punkt wyjścia dla dociekań na temat stawania się, kreowania, modyfikowania... i można tu użyć by jeszcze wielu innych, podobnych znaczeniowo słów, których istota i tak nie oddałaby w pełni idei tych prac. Medium, które wykorzystuje - fotografia, nadaje się do takich dociekań idealnie. Jego istotą jest wszak rejestracja ruchu i wszelkiej ulotnej przemiany (artysta zastępuje fotografie także projekcjami video).
Wernisaż wystawy "Galeria Uniwersytecka", filia UŚ w Cieszynie (17.01.2001 R.) |
Mocą sprawczą tych rozlicznych przemian zdaje się być światło - ostro modelujące, wręcz sugerujące tylko dwa możliwe stany: czerń i biel, światłość, jasność i ruch. Liczne nałożenia się tego samego kształtu, multiplikacje i przekształcenia jednego motywu (zawsze kobiecego ciała), powielane we wszystkich prezentowanych fotogramach (choć nie wiem, czy to właściwe słowo), objawiają jakiś nieznany stan istnienia przedmiotu w codziennej przestrzeni z jej wszystkimi komponentami. Oko niezwykle rzadko może ten stan zanotować, być może wogóle nie jest to możliwe. Odbieramy więc te niezwykłe prace bardziej w płaszczyźnie poza realnej, niż rzeczywistej. Definiujemy ich treść intuicyjnie, bez tej euforycznej pewności, jaka czasem towarzyszy odkryciu cząstki znanego świata w cudzych kreacjach. Müller zdaje się definiować w statycznym dziele pojęcie abstrakcyjne, jakim jest niewyrażalny akt metamorfozy.