W drugiej połowie lipca br. na dwutygodniowym tournée w Tunezji przebywał Studencki Zespół Pieśni i Tańca "Katowice", prezentując w tej części arabskiego świata polski folklor i przybliżając Polskę Tunezyjczykom - gościnnym, otwartym, ciekawym świata i ludzi.
Powtórz - s-k-r-z-y-p-c-e |
Samolot wylądował w Monastirze w nocy. Dzięki temu zmęczonym podróżą ze strefy klimatu umiarkowanego zaoszczędzony został szok słonecznej iluminacji afrykańskiego lata. Temperatura serdecznego powitania była jednak wysoka. Francuskie i angielskie słowa tonęły w odurzającym zapachu wręczanych gościom bukiecików jaśminu.
" Specyfika festiwalu w Girne, jak i w innych tunezyjskich miastach, polega na szerzeniu kultury poprzez prezentację spektakli teatralnych, koncerty muzyki klasycznej i popularnej, przedstawianie folkloru własnego i obcego, organizowanie konkursów i wystaw. Organizatorzy festiwalu dysponujący jedynie niewielkimi środkami państwowymi, zdobywali fundusze wśród bogatych sponsorów - na przykład ceniących sztukę złotników czy właścicieli oliwnych gajów.
"Kuskus party" zorganizowane na powitanie Zespołu przez dwóch braci złotników, było okazją do poznania Tunezji "domowej", choć nie były to domy zwykłe, ale bardzo zasobne i bogato wyposażone. Bracia przejęli tradycję złotniczą po ojcu, który wsławił się wykonaniem złotego drzewka szczęścia dla samego prezydenta Bourguiby. Ten zaś ofiarował owe drzewko prezydentowi Kennedy`emu.
Daniem głównym podanej w ogrodzie kolacji było "kuskus" - drobno zmielona kasza gotowana na parze, podana z jarzynami, mięsem i sosem z ziół i przypraw. Dzisiejsza kuchnia tunezyjska jest bogata tradycjami wywodzącymi się ze zwyczajów kulinarnych wszystkich narodów, które w ciągu wieków zamieszkiwały te tereny. I tak na przykład kuskus jest typową potrawą Berberów. Oliwki i oliwa w obecnym jadłospisie, to zasługa dawnych Rzymian. Kawa zaś i przyprawy zadomowiły się tu za sprawą Arabów. Ciasteczka ociekające miodem pochodzą z tradycji tureckiej. Francuzi natomiast wprowadzili zwyczaj jadania w restauracji i podawania oddzielnych dań. Dość często podaje się tu baraninę. Mięso wielbłądzie jest raczej drogim rarytasem, zaś ryby i wszelkie "owoce morza" są ważną pozycją w tunezyjskim menu.
Gospodarze z dumą prezentowali swoje rodziny i domy. Miłym akcentem wieczoru było zaproszenie Zespołu na wesele córki jednego z braci. Od tej uroczystości dzieliło jednak kilka pracowitych dni.
Pierwszy podczas tego tournée koncert Zespołu "Katowice" pod afrykańskim niebem odbył się w Girne i został przyjęty gorąco przez publiczność nawykłą raczej do arabskiego, niż europejskiego stylu muzykowania. Świadczyło to, iż polska muzyka ludowa, taniec i barwne kostiumy przemówiły do wrażliwości Tunezyjczyków. Fragmenty tego koncertu pokazano następnego dnia w programie regionalnej telewizji.
Miejscem zaś kolejnego folklorystycznego spektaklu był stadion sportowy w Sfax. Sfax - drugie co do wielkości miasto Tunezji (po Tunisie) jest ważnym ośrodkiem przemysłowym i handlowym. W środku znajduje się medyna otoczona murem obronnym. Medyna to stare miasto arabskie, w którego wąskich uliczkach tłoczą się sklepiki i ludzie a wokół roznosi zapach olejków kwiatowych, ostra woń skór i orientalnych przypraw.
Sfax posiada własny uniwersytet. Na oficjalnym spotkaniu kierownictwo Działu Socjalnego dla Studentów tej uczelni wyraziło chęć nawiązania współpracy z Uniwersytetem Śląskim poprzez wymianę turystyczną, kulturalną i naukową studentów, przekazując odpowiedni list intencyjny. Dział Socjalny dla Studentów posiada dużą autonomię. Zajmuje się nie tylko podstawowymi sprawami socjalnymi, ale też pomaga czynnie i finansowo w organizowaniu czasu wolnego studentów w klubach i poza nimi.
Z dużym pożytkiem, bez wątpienia, spędzają swój wolny czas także polscy studenci zrzeszeni w Zespole "Katowice". Efekty pracy poświęconej wokalnej i muzycznej stronie artystycznego programu ocenili wysoko pracownicy regionalnego radia w Sfax, w którym Zespół sprawnie, bez powtórzeń nagrał kilka polskich piosenek ludowych, a także jedną tunezyjską. Emisja zarejestrowanego programu miała miejsce nazajutrz.
Najdłuższa trasa na koncert (w Sidi Bouzid) wynosiła aż 130 km. Na szczęście okna autobusu spełniają rolę telewizyjnego ekranu: tyle można zobaczyć nie trudząc nóg. Oryginalna ornamentyka w architekturze miast, gaje oliwne, migdałowe, cytrusowe, palmy daktylowe, opuncje o jadalnych, miękkich owocach, czasami ośli zaprzęg, a wszystko to na tle poznawanej z przewodników przebogatej historii tego kraju. Wojenne i handlowe szlaki przecinające Tunezję oraz znaczne obszary urodzajnej ziemi sprawiły, że Tunezja przez wieki stawała się łupem kolejnych najeźdźców. Po Fenicjanach, Rzymianach i Wandalach przybyli tu Bizantyjczycy, potem Arabowie, Turcy i Francuzi. Wojenne nawałnice nie wszystko jednak zniszczyły. Stosunkowo dobrze zachowanym śladem przeszłości jest między innymi amfiteatr rzymski El Djem, o kształcie koloseum, zbudowany w III w. Mogło tu zasiąść jednocześnie 30 tys. widzów chcących obejrzeć walki gladiatorów, tak popularne w czasach cesarstwa rzymskiego. Dość powszechne musiało być wtedy zamiłowanie do oglądania drastycznych scen z aktem śmierci włącznie. Dziś rolę takich amfiteatrów zdają się spełniać mass media, które emitują filmy pełne okrucieństwa i publikują zdjęcie rejestrujące z profesjonalnym chłodem autentyczne ludzkie cierpienie...
Tunezyjczycy w większości wyznają islam, są jednak narodem bardzo tolerancyjnym. Muhammad - muzułmanin bardzo cenił sobie przyjaźń z Francuzem wyznania katolickiego. Vincent był członkiem niewielkiej katolickiej wspólnoty w Sfax. Zamiast militarnej we Francji, odbywał służbę zastępczą we francuskiej misji w Tunezji. Opiekował się kalekami, którym w Tunezji poświęca się mniej czasu i energii, niż w krajach europejskich.
Wpływy europejskie, zwłaszcza francuskie, są w Tunezji widoczne w wielu dziedzinach życia. Jednocześnie swoisty renesans przeżywają niektóre tunezyjskie tradycje. Zorganizowanie tradycyjnego wesela jest kosztowne, ale córka nie musi się martwić kosztami uroczystości weselnych, mających trwać przez cały tydzień. Do tradycji należy tłumne i hałaśliwe (słychać wznoszone okrzyki) przewożenie wiana panny młodej do jej nowego domu. W ceremonii ablucji w łaźni pannie młodej towarzyszą młode dziewczęta bawiąc się i śpiewając. Zazwyczaj nakazuje także zdobienie henną palców rąk i nóg panny młodej, co odbywa się w asyście rodziny. Specjalny ceremoniał charakteryzuje zaś samą wigilię zaślubin. Panna młoda siedząc niczym lalka, strojna w suknię haftowaną złotą nitką, oczekuje młodego pana. Starsze kobiety grają i śpiewają okolicznościowe pieśni. Inne kobiety tańczą. Późnym wieczorem przyjeżdża pan młody, wita się ze swoją narzeczoną, ta zaś następnie zmienia suknię na jeszcze piękniejszą. Na znak obecnego i przyszłego bogactwa dekoruje się pannę młodą atrybutami (np. wachlarz czy parasolka) z banknotów. Co kraj, to obyczaj!