Jak informowaliśmy w listopadowym numerze "Gazety Uniwersyteckiej UŚ" [2 (132)/2005] na przełomie września i października 2005 roku Studencki Zespół Pieśni i Tańca "Katowice" gościł na występach w Argentynie. Polski zespół został zaproszony przez argentyńską Polonię (a konkretnie przez kilka organizacji polonijnych, o których pisaliśmy już we wspomnianym numerze "Gazety..."). Wyjazd ten był nie tylko okazją do zwiedzenia kraju czy przybliżenia polskim emigrantom i ich potomkom (ale także Argentyńczykom) polskiego folkloru. Był także podróżą śladem wychodźców z Polski. Początki organizowania sobie nowego życia na tej dalekiej i egzotycznej ziemi zafascynowały nas i byliśmy pełni podziwu dla ogromnej pracy, jaką wielu naszych rodaków wykonało, aby zapuścić tam korzenie, zbudować nowy dom, nowe miejsca pracy, zaaklimatyzować się, a jednocześnie nie zapomnieć o ojczyźnie, o tradycjach, zwyczajach, języku.
Stan badań nad początkami i historią ruchu emigracyjnego w Argentynie jest zdecydowanie zaniedbany. Brakuje badaczy, którzy zajęliby się tym tematem, brakuje także środków finansowych na zabezpieczenie dokumentów przechowywanych w różnych centrach polonijnych. Prace wydawane na miejscu - w Argentynie - zazwyczaj nie spełniają warunków dobrze opracowanego materiału badawczego i generalnie charakteryzują się wieloma brakami.
Pomnik ku czci Ojczyzny w Apostoles |
Generalnie można powiedzieć, że pojedynczy wychodźcy przybywali na tereny obecnej Argentyny już w pierwszej połowie XIX wieku (nie myląc ich z pierwszymi polskimi podróżnikami, którzy przyjeżdżali tu znacznie wcześniej). To właśnie w połowie XIX wieku zaczynają pojawiać się pierwsze polskie nazwiska, które następnie wielokrotnie przekręcane i zaadaptowane do fonetyki języka hiszpańskiego przetrwały do dzisiaj, nawet w rodzinach, które nie pamiętają swoich polskich korzeni. Emigracja do Argentyny znacznie ożywiła się po upadku powstania styczniowego (1864-1890). Znaczny jej procent stanowiła inteligencja (głównie z Kongresówki), w szeregach której można było spotkać wielu późniejszych żołnierzy wojska argentyńskiego, naukowców, profesorów, inżynierów i lekarzy.
Ok. 1890 roku wzmógł się napływ do Argentyny polskiej emigracji rolniczej i robotniczej. Odbywała się ona zarówno wprost z Europy, jak też z Brazylii, w której wcześniej już znaleźli się polscy wygnańcy, a niezadowoleni z warunków, jakie tam ich spotkały, szukali innej ziemi do osiedlenia. Ludność z Brazylii napływała głównie przez Urugwaj, w kierunku Montevideo oraz przez prowincje: Corrientes i Misiones.
Polska społeczność w Apostoles na koncercie zespołu "Katowice" |
Dalsze ożywienie emigracji polskiej do Argentyny nastąpiło po 1897 roku. Tym razem doszło do masowego exodusu rolników ze wschodniej Małopolski. Na wywołanie tego zjawiska wpłynęła z jednej strony tzw. "gorączka parańsko-brazylijska" z lat 1895/6, a z drugiej niezwykle intensywna agitacja niemieckich biur pasażerskich z Hamburga i Bremy. W listach rozsyłanych po całej wschodniej Małopolsce znajdowały się informacje, mające na celu jak najatrakcyjniejsze przedstawienie Argentyny, np. zachęcanie tanią ziemią, darmowym karczowaniem puszcz, darmowymi polowaniami i brakiem podatków. Łatwo się domyślić, że tysiące ludzi z nadzieją na wspaniałą przyszłość ciągnęły do Argentyny. Po przybyciu na miejsce najczęściej rzeczywistość okazywała się zupełnie inna niż ta, którą obiecywały niemieckie agencje. W miarę czasu zaczęły pojawiać się problemy z rozmieszczaniem napływającej ludności. Przybywający rolnicy zazwyczaj byli bez grosza przy duszy, przez co nie mogli zakupić ziemi, ani rozpocząć własnego biznesu. Inną barierą była nieznajomość hiszpańskiego, a na prowincji nie było tłumacza. Duże miasta takie jak Buenos Aires, Cordoba, Mendoza, San Juan czy Santa Fé szybko dosłownie "zatkały się". Poza tym rozmieszczeni tam Polacy wciąż byli niezadowoleni i często prosili o przesiedlenie. Tymczasowo umieszczano ich z całymi rodzinami w tzw. hotelach imigrantów. Niestety, do portu w Buenos Aires wciąż przypływały nowe kontyngenty.
W takiej sytuacji Generalna Dyrekcja Imigracji wystosowała pismo do gubernatorów poszczególnych terytoriów i prowincji z zapytaniem o możliwości przyjęcia polskich wychodźców. Na prośbę odpowiedział jedynie gubernator terytorium Misiones - Juan José Lanusse. Zdawał sobie sprawę, że "materiał" z północnej Europy nie jest odpowiedni do przesiedlenia się do klimatu subtropikalnego, ale postanowił zaryzykować i przyjąć polskich rolników. W Misiones zajęto się nimi bardzo życzliwie i chyba jedynie dzięki tej życzliwości wszyscy od razu nie uciekli z tierra colorada.
Dom Polski w Oberá, w rogu zdjęcia carro polaco - popularny w Misiones wóz galicyjski |
Pierwsza grupa 14 rodzin przybyła do Posadas - stolicy terytorium Misiones. Gdy okazało się, że rozmieszczenie ich w sąsiedztwie Posadas jest niemożliwe, skierowano ich do Apostoles. Tam osiedlili się na 25-50 hetarowych działkach i poczęli słać listy do swoich rodzin i znajomych rozmieszczonych w innych częściach Argentyny, a szczególnie w Buenos Aires. Tak korzystnie opisywali swoje warunki, że wkrótce kolejne partie Polaków napływające do Argentyny nie chciały iść nigdzie indziej, jak tylko do Apostoles. I tak w 1898 roku było tu już 100 polskich rodzin. Rok później przybył polski ksiądz. Jednak dopływ sił polskich nie malał i gubernator Lanusse miał coraz większe problemy z kolonizacją i administracją osady. W 1900 roku do pomocy zaangażował polskiego administratora - Józefa Białostockiego. W efekcie postępującej kolonizacji w Apostoles pod koniec 1900 roku mieszkało już 665 polskich rodzin, złożonych z 3202 osób. Zapas ziemi w Apostoles wyczerpywał się i gdy ruch emigracyjny wzrastał polski administrator powziął działania w celu przygotowania nowych terenów pod kolonizację. Tak więc w 1901 roku kolejne polskie rodziny przybyły do osady Azara. Kontakt nowej kolonii z Apostoles utrzymywał się przez wspólną administrację oraz kościół, gdzie odprawiano polskie nabożeństwa (dopóki nie wybudowano własnej kapliczki w Azara). Z powodu rozległości nowej kolonii pojawiła się potrzeba podziału na mniejsze osady. Centrum kolonii nazwano Kościuszkowo, zaś wokół niego wyrosły wioski o swojsko brzmiących nazwach: Racławice, Tłumacz, Ostrów, Jagiełłowo, Skargowo, Wieliczka, Stanisławów, Jasna Góra, Kaźmierzowo. Głównym organizatorem prac przy zawiązywaniu nowych osad był ksiądz Józef Bayerlein-Mariański - człowiek, który niezwykle dużo pracy włożył w rozwój nowych kolonii oraz integrowanie polskiej społeczności.
Muzeum Juana Szychowskiego w La Cachuera |
Równocześnie w tym samym czasie w całym terytorium Misiones pojawiały się inne kolonie polskie: Corpus, Bompland, San Javier, Cerro Corá, San José, Campinas. Generalnie były to osady rolnicze, jednak z czasem zaczęły powstawać także: sklepy, zakłady przemysłowe, warsztaty ślusarsko-kowalskie. Początki osadnictwa polskiego na tych ziemiach były niezwykle trudne. Przede wszystkim pod ziemię uprawną trzeba było wykarczować sporą część dżungli, która w klimacie subtropikalnym odradzała się w błyskawicznym tempie. Walczono nie tylko z egzotycznymi chorobami i dzikimi zwierzętami, nieznanymi zupełnie przybyszom z Polski, np. kajmany czy jaguary, ale i z wyjątkowo niszczycielskimi mrówkami, które potrafiły 3-4 razy do roku całkowicie zniszczyć pole. Polscy osadnicy byli jednak wytrwali i pracowici. Do dziś zachowały się opisy z wizytacji biskupich, w których Polacy określani byli jako szlachetny, pracowity i skromny naród, który wydarłszy puszczy ziemię na szerokich polach pobudował czyściutkie i malownicze chatki i kapliczki. Działalność Polaków u jednych wzbudzała zdumienie, u innych zazdrość. Jest to jednak dowód na rzeczywiście wielką pracę, jaką nasi rodacy wykonali dla rozwoju tej prowincji Argentyny.
Zespół "Katowice" w La Cachuera. Pierwszy z prawej Juan Alfredo "Pancho" Szychowski |
Ta swoista polonizacja Misiones postępowała szybko i pod koniec 1921 roku żyło tu już około 10 tys. Polaków. Jest to duża liczba, biorąc pod uwagę, że w tym samym czasie w dużych miastach - skupiskach Polonii argentyńskiej (np.: Buenos Aires, Rosario, Santa Cruz, Rio Gallego) żyło 6 tys. Polaków. Ogólnie w całej Argentynie pod koniec 1921 roku mieszkało 32 tys. emigrantów polskich.
Wśród Polaków, którzy wielce zasłużyli się dla, wówczas terytorium, a obecnie prowincji Misiones, był Jan Szychowski - lubiany, a nawet czczony przez rodaków, nazywany był z sympatii "don Juanem", zaś jego dom był prawdziwą ostoją polskości. Rodzina Juana Szychowskiego przybyła do Apostoles (położonego w odległości 80 km od La Cachuery) w 1902 roku. Przez parę lat nie mogli zdecydować się, czy osiąść właśnie tu - na czerwonej ziemi Misiones, czy raczej w Buenos Aires. Ostateczna decyzja zapadła w 1914 roku. Juan Szychowski na swojej ziemi (posiadłości La Cachuera) wprowadził nowoczesne urządzenia irygacyjne, zbudował młyn wodny i wiele ulepszeń technicznych własnego pomysłu. Na terenie posiadłości powstała ponadto plantacja yerba-mate "Amanda". Istnieje ona do dzisiaj i jest drugą, co do wielkości i ilości produkowanej yerba-mate, firmą w kraju. Na cześć tego wielkiego Polaka, w 1997 roku na terenie La Cachuery założono Muzeum Juana Szychowskiego. Wciąż żyje jego córka, zaś rodzinny interes przeszedł w ręce syna - Juana Alfreda "Pancho" Szychowskiego. Ponadto w 1989 roku powołano do życia Fundację Bronisławy Kruchowskiej z Szychowskich. Wśród wielu dzieł Fundacji jest wybudowana w 1991 roku Szkoła Specjalna nr 5 w Apostoles im. Rzeczpospolitej Polskiej, poszczególne sale Prowincjonalnej Szkoły Edukacji Technicznej w Apostoles, której aula nosi imię Juana Szychowskiego. W 1992 roku Fundacja włączyła się w budowę szkoły podstawowej "La Negrita", w której uczą się dzieci Indian Guarani. Wolontariusze Fundacji współpracują z Kościołem, wieloma organizacjami (w tym o charakterze ekologiczno-edukacyjnym) oraz rdzenną ludnością.
Kościół Matki Boskiej Częstochowskiej w Wandzie |
Gdy po pierwszej wojnie światowej powstało niepodległe państwo polskie, rząd udzielał pewnej pomocy koloniom w Misiones w zakresie zakładania szkół, a ponadto została powołana do życia "La compania colonisadora del Norte", która miała zająć się racjonalnym rozdziałem ziemi i założeniem nowych kolonii. Niestety, kompania nie pracowała tak, jak powinna, jej majątek niespodziewanie ulotnił się w nieznanym kierunku i w efekcie powstały tylko dwie kolonie: Wanda i Polana.
Kolonia Wanda powstała w 1936 roku (na fali tzw. drugiej emigracji 1920-1939, trzecia emigracja datowana jest na lata 1946-1950), ale jej historia rozpoczęła się już w 1933 roku, kiedy przybyli tu pierwsi Polacy, uciekający przed drugą wojna światową. Pierwszym administratorem kolonii był José Orlikowski, a dyrektorem Juan Sikora. Wśród pierwszych polskich osadników znalazły się rodziny: Kotur, Jeleń, Grudniewski, Wiesa i Cieslar. Na początku lat 40. zebrała się pierwsza komisja ds. budowy polskiego kościoła Matki Boskiej Częstochowskiej. Juan Dzwoner i Francisco Firka przekazali pod budowę kościoła część swoich działek, tzw. chacras. Dzięki ofiarności wielu Polaków z Wandy kościół wybudowano, a pierwsza msza została odprawiona w 1945 roku. Kościół stoi do dziś i wśród potomków polskich osadników nazywany jest "Częstochową".
W siedzibie Stowarzyszenia Polskiego w Rosario |
Innym z ośrodków polonijnych, jakie mieliśmy okazję odwiedzić był Dom Polski w Oberá. Pierwsi Polacy, którzy przybyli do Oberá od samego początku z entuzjazmem włączyli się w życie miejscowej społeczności, będącej prawdziwą mieszaniną przedstawicieli wszelkich narodowości. I właśnie ten fakt był impulsem to stworzenia w Oberá Parku Narodów oraz Święta Imigrantów (Fiesta del Inmigrante). Wśród polskich rodzin, które najżywiej włączyły się w organizowanie pierwszej fiesty były rodziny: Okulczyk, Krawchyk, Sklepek, Kluka, Wdowiak, Cieplinski, Lewtak i in. Na terenie powstałego Parku Narodów poszczególne społeczności zaczęły budować swoje siedziby. Społeczność polska zrzeszona w "Domu Polskim" w Oberá przy pomocy architekta Romana Krawczyka wybudowała swoją siedzibę - dom w stylu zakopiańskim, który stał się odtąd polskim centrum kulturalnym. Będąc w Oberá podczas XXVI Fiesty del Inmigrantes, mieliśmy okazje przekonać się, jak bardzo potomkowie pierwszych osadników polskich żywo zainteresowani są losami dalekiej ojczyzny, polska historią, kulturą oraz wydarzeniami współczesnymi.
Czesław Wiecko - wieloletni działacz Stowarzyszenia Polskiego w Rosario |
Pozostałością po tej pierwszej polskiej działalności w Misiones są dziś: nazwy ulic, placów, pomniki oraz wielka sympatia, jaką cieszą się przybysze z dalekiego kraju. Ciekawą pamiątką tamtych czasów są carros polacos, czyli wozy polskie (a dokładniej galicyjskie). To właśnie te lekkie, czterokołowe wózki wyparły miejscowe ciężkie, dwukołowe, o kołach dochodzących do dwóch metrów wysokości. Carros polacos szybko przyjęły się na czerwonej ziemi, wzbudzając prawdziwy entuzjazm. Używali ich nie tylko polscy osadnicy, ale większość mieszkańców terytorium Misiones.
Niestety, nie wszędzie Polacy odbierani byli tak pozytywnie. Był taki okres w historii Argentyny (na początku XX wieku), gdy utożsamiano słowo polaca (Polka) ze słowem "ulicznica". Jeden z badaczy tego kraju - Mieczysław Lepecki - podróżujący na początku XX wieku po Ameryce Południowej przyglądał się bliżej temu problemowi. Zauważył, że znaczną część owych ulicznic w Buenos Aires stanowiły Polki żydowskiego pochodzenia. Uważał, że sprawy zaszły zdecydowanie za daleko, skoro nasi rodacy wstydzili się mówić o sobie polaco czy też polaca i zastępowali to nowotworami słownymi: polones i polonesa. Lepecki, zawierając nowe znajomości w stolicy Argentyny czuł podejrzliwe spojrzenia nowopoznanych, gdy przedstawiał się, że pochodzi z Polski. Wspominał, że gdy mówił "jestem Polakiem" brzmiało to jak "jestem alfonsem". Mimo upływu tylu lat temat wciąż istnieje, chociaż raczej jako utarty zwyczaj. Minęły bowiem czasy, gdy Polki masowo wyjeżdżały do Argentyny, a nie znajdując innej pracy, kończyły w domach publicznych lub na ulicach Buenos Aires. Jednak do dziś w Argentynie można spotkać się z tym "synonimem", którego korzeni większość porteños (mieszkańców Buenos Aires) dziś już nie pamięta. Nawet niektóre stowarzyszenia polonijne w swoich nazwach mają tę swoistą pamiątkę z tamtych czasów - asosación polonesa - nie polaca (np. Towarzystwo Polskie w Rosario).
Zespół "Katowice" w siedzibie Towarzystwa Polskiego im. Fryderyka Chopina w Rosario |
Wraz z przybyciem pierwszych Polaków do Argentyny, a w szczególności do Buenos Aires, zaczęto zauważać potrzebę powołania do życia organizacji lub towarzystw skupiających i koordynujących działalność polskich emigrantów. Pierwszą organizacją polonijną, którą powołano w Argentynie było Towarzystwo Polskie w Buenos Aires (22 stycznia 1890 roku). Oprócz organizowania spotkań towarzyskich czy różnego rodzaju dyskusji, stworzono biblioteczkę, w której zbierano szereg pism krajowych i miejscowych. 27 września tego samego roku zmieniono nazwę na Polskie Towarzystwo Demokratyczne w Buenos Aires, zaś w statucie zapisano, że jego celem jest jednoczenie działalności rodaków w duchu narodowym do odrodzenia Ojczyzny. Wkrótce jednak doszło do rozłamu wewnątrz towarzystwa i grupa, która wystąpiła z Polskiego Towarzystwa Demokratycznego w 1893 roku utworzyła drugie Towarzystwo Polskie w Buenos Aires. Zraz potem zaczęły powstawać kolejne organizacje polskie: Sokół Polski, Towarzystwo Wzajemnej Pomocy, Równość, Koło Polskie, Wolna Polska itd. 7 stycznia 1922 roku powstał w Buenos Aires z inicjatywy konsula RP Józefa Włodka "Komitet Budowy Domu Polskiego", który następnie rozpoczął pracę nad zebraniem potrzebnych funduszy na budowę domu, mogącego służyć interesom emigracji polskiej w Buenos Aires.
Colonia Polaca w Sierra de Cordoba założona w 1949 roku |
Organizacje polonijne zaczęły powstawać także w innych miastach Argentyny, będących dużymi skupiskami emigrantów polskich, np. Towarzystwo Polskie w Rosario, Wolna Polska w Comodoro Rivadavia, Towarzystwo Polskie w Azara, Dom Narodowy w Azara, Polsko-Katolickie Towarzystwo im. Króla Jana II Sobieskiego w Azara, Towarzystwo Kazimierza Wielkiego w Apostoles, Związek Kobiet Polskich w Apostoles, Biblioteka "Quo vadis" w Apostoles, Towarzystwo Kościuszko w Corpus, Związek Polaków w Misiones z siedzibą w Posadas i in. Dziś w największych miastach Argentyny działają Związki Polaków i Domy Polskie zrzeszone w Związku Polaków w Argentynie, którego siedziba mieści się w Buenos Aires. Przebywając w Argentynie mieliśmy okazję odwiedzić Domy Polskie w: Oberá, Cordobie, Rosario (ponadto w siedzibie Stowarzyszenia Polskiego im. Fryderyka Chopina) i Buenos Aires (ponadto w Ambasadzie RP). Do dziś stowarzyszenia te skupiają i koordynują różnorodną działalność polskich emigrantów lub ich potomków. Organizowane są: biblioteki polskie, zespoły folklorystyczne, chóry, drużyny harcerskie, spotkania z okazji świąt polskich i in. Wydawane są gazety polonijne. W górach Cordoby funkcjonuje ośrodek wakacyjny dla polskich dzieci zwany "Colonia Polaca", w Burzaco pod Buenos Aires - Polski Ośrodek Młodzieżowy.
Dom Polski w Buenos Aires |
Upływający czas nie wpływa korzystnie na archiwa przechowywane na terenie Argentyny, a ponadto potomkowie polskich emigrantów mają coraz większe problemy z polszczyzną. Na szczęście wciąż są chęci i ludzie, którym zależy na ocaleniu od zapomnienia historii tych pierwszych osadników, którzy ze swoimi drewnianymi galicyjskimi wózkami ponad sto lat temu przemierzali czerwoną ziemię.
AGNIESZKA SIKORA