Poradników napisano już dużo i prawie na każdy temat. Począwszy od dobrych rad pani Zofii, poprzez cenne wskazówki w „Filipince” czy „Zrób to sam”, aż do „Grzeczności na co dzień” Jana Kamyczka, czy wreszcie „Poczty literackiej” - wszędzie ludzie prosili i proszą o fachową pomoc w odpowiedzi na nurtujące ich pytania.
Wiedzą już, jak wbić gwóźdź w ścianę, wiedzą, że pierwsza kłania się osoba grzeczniejsza oraz to, że opowiadanie własnych snów innym jest nudzące. Niewiele osób natomiast wie, czy lepiej mówić ta przerębla czy ta przerębel...
O poprawności językowej też napisało już wielu, ale niestety, niewielu czytało. Być może jest tak, jak zauważył już w drugiej połowie XIX w. Aleksander Walicki : „No, w takim razie mogę wam zaręczyć, że mówicie i piszecie... niezbyt poprawnie. I czynicie to nie przez nieumiejętność, ale tylko przez lekceważenie i niedbalstwo”.
Zwrócił na to uwagę również Ibis (Andrzej Wróblewski), dziennikarz „Życia Warszawy” w cotygodniowych felietonach językowych pt. „Byki i byczki”. Drukowane przez kilkanaście lat kroniki tygodniowe zostały (po uprzedniej selekcji) wydane w książce. Edycja z 1995r. jest tym bardziej ciekawa, że zawiera fachowe komentarze znanego językoznawcy Andrzeja Markowskiego, a nawet rysunki samego mistrza Szymona Kobylińskiego. Autor felietonów w przedmowie zastrzega, by nie traktować jego wypowiedzi poważnie, że „to nie jest poradnik, to nie jest zbiór rozpraw, humoresek czy nawet felietonów”. Kokieteria czy chwyt reklamowy? Czy tekst piętnujący brak kultury językowej i wypełniający zarazem to puste miejsce nie jest poradnikiem? Czyżby ci wszyscy ludzie piszący do Ibisa i z niecierpliwością oczekujący na odpowiedź nie istnieli?
A niejaki pan Maciej Włodek z Sosnowca proszący o wyjaśnienie sprawy poprawności słówka w charakterze? Co z panem Andrzejem Kamieńskim z Warszawy i różnicą między techniką i technologią?
Chyba jednak kokieteria i jednak poradnik, skoro tłumaczy i radzi, że: „się nie mówi: weź pan tą rękę, tylko weź pan tę rękę”. Nie tylko tłumaczy i radzi. Wytyka i wyśmiewa (każdy przyzna, że słusznie) takie „kwiaty” a właściwie neologizmy handlowe jak np.: „przyłączacz dwustronnie odłaczalny do pracy gorącej”- dawne określenie... sznura do żelazka. Interesujemy się raczej sportem? Proszę bardzo, dla każdego coś miłego. Z języka sprawozdań sportowych Ibis proponuje : „Bomba poszła do góry, teraz wszystko w rękach konia” (!?). Raczej muzyką? Proszę bardzo...
Ostatni felieton : „okunie smażone”, „szczupak z majonezą”, „massa migdałowa”, czyli o polszczyźnie z zabarwieniem kresowym i zapachem świąt..., jeżeli więc w czasie tych nadchodzących przyjdzie nam ochota, by „język giętki powiedział wszystko co pomyśli głowa” sięgnijmy po „Byki i byczki” i przeczytajmy to jeszcze raz.