Wszyscy ludzie Kośmidka

Ma 21 lat, jest studentem II roku politologii UŚ. Uczy się też grafiki komputerowej w szkole policealnej. Przystojny, inteligentny, dowcipny. Grzegorz Kośmidek.

Kiedy wchodzimy z Kubą do pokoju, leży na łóżku przykryty do pasa kołdrą. Odkłada klawiaturę i proponuje herbatę. - Musisz sobie zrobić, szklanki są w jadalni. Lecę po szklanki, Grzegorz leży nadal. Nie może zrobić tej herbaty, bo rusza właściwie tylko rękami. Po wypadku jest sparaliżowany.

Jest piękny, słoneczny dzień, proponujemy Grzegorzowi i Sebastianowi (jego współlokatorowi) spacer. Obydwaj mieszkają w ośrodku Caritasu w Borowej Wsi, niedaleko Mikołowa. Okolica jest ładna, jedynie dojazd trzema autobusami trochę skomplikowany. Grzegorza trzeba ubrać, a jego opiekun gdzieś przepadł, więc Kuba oferuje swoją pomoc. Wyprowadzam Sebastiana i czekamy pod bramą. Mieszkają razem od dwóch lat. Sebastian mówi o ich wspólnych zainteresowaniach - komputerach, brakuje im jedynie Internetu.

Idziemy w czwórkę nad jezioro. Pchamy z Kubą wózki, Grzegorz tłumaczy, dlaczego wybrał politologię: - Ciekawość świata, mechanizmów, które nim rządzą. Interesuje go Unia Europejska, chciałby pracować w jakiejś instytucji z nią związanej. - Jak nie, to „coś” z komputerami.

Jestem ciekawa, jak sobie radzi sam na uczelni. - Ktoś musi rano wstać, żeby mnie zawieźć do Katowic. Ktoś musi wstać, żeby go ubrać, umyć, nakarmić, umieścić z wózkiem w samochodzie i przywieźć na ul. Bankową. Zostawiony pod budynkiem wydziału jest zdany na łaskę i niełaskę kolegów lub przechodniów. Jak pokonuje schody? Sposoby są dwa: koledzy wnoszą osobno jego i osobno wózek lub dźwigają siedzącego na wózku. - Poganiam ich wtedy jak niewolników - śmieje się Grzegorz. Na przerwach ktoś musi go przewieźć z sali do sali (schody!). - Na początku ludzie się bali, nie wiedzieli, jak reagować; teraz jest lepiej. O toaletę nawet nie pytam, Grzegorz jednak sam porusza ten temat. Znowu ktoś musi mu pomóc. Dociera do mnie, jaka jestem niezależna. Pytam o książki, materiały, z których korzysta, pamiętam bowiem, ile schodów prowadzi do czytelni i bibliotek. Oczywiście ktoś musi przynieść, załatwić, zrobić ksero... Za studia na szczęście nie musi płacić, jednak dowiedział się o tym przypadkiem, od kolegi. Podczas egzaminów nie próbuje wzbudzać litości, stara się być dobrze przygotowany. Mile wspomina rozmowę kwalifikacyjną z prof. Przewłockim. Grzegorz opowiada o Nietzschem, kulturze Śląska, swoich siostrach, ale robi się chłodno i musimy wracać do ośrodka. Za chwilę kolacja i kąpiel, opiekun kręci się nerwowo po korytarzu.

Wchodzę do autobusu. Sama.

Wracamy z Kubą do samodzielnego świata.

* * *

Bariery architektoniczne, to oczywiście nie jedyny problem studentów niepełnosprawnych, których na Uniwersytecie Śląskim jest osiemdziesięciu sześciu. Władze naszego uniwersytetu znają ten problem i starają się go rozwiązać, co jest trudne głównie ze względu na ogromne koszty.

W czasie rozmowy z Pełnomocnikiem Rektora ds. Studentów Niepełnosprawnych Sławomirem Bugajskim dowiedziałam się, że pieniądze na ten cel pochodzą z Państwowego Funduszu Rehabilitacyjnego Osób Niepełnosprawnych, a przyznają je delegatury wojewódzkie. Tryb załatwiania jest (jak to w urzędach) przewlekły. By złożyć odpowiednie pismo, należy dołączyć m.in. projekt architektoniczny, który pochłania kolejne pieniądze i czas. Pieniądze są wydane, czas mija, wniosek zostaje rozpatrzony negatywnie...

Zastanawiam się, jakie wyjście jest lepsze – tworzenie warunków do kształcenia ludzi niepełnosprawnych, dając im możliwość pracy (mogą wtedy normalnie funkcjonować w społeczeństwie, które nie musi ich utrzymywać), czy np. dopłacanie do zakładów pracy chronionej?

Autorka jest studentką II roku polonistyki.
Pełnomocnik Rektora ds. Studentów Niepełnosprawnych, Sławomir Bugajski poszukuje do pracy w swoim biurze niepełnosprawnego studenta V roku lub absolwenta UŚ (ul.Bankowa 14, tel./fax 258-36-53;
e-mail: sn@us.edu.pl