Z notatnika poszukiwacza pracy

Kariera, czyli być albo nie być na rynku pracy

Kariera jest jednym z najczęściej ostatnio używanych słów. Ma ona jednak różne oblicza. Dla jednych oznacza satysfakcjonujące zajęcie za kilka, kilkadziesiąt lub kilkaset tysięcy złotych, a dla innych jest po prostu możliwością znalezienia pracy.

grafika Kończąc studia, najczęściej widzimy siebie w tej pierwszej sytuacji. Chcemy dostać pracę i stać się zupełnie niezależni finansowo. Oczywiście zaczynamy poszukiwania od takiej firmy, która spełni nasze marzenia, zaspokoi, rozbudzone pięcioletnimi studiami ambicje i będzie choć troszkę związana z tym, czego pilnie uczyliśmy się przez wiele miesięcy. Podobno, aby się przekonać, czy mamy szanse na znalezienie tej najlepszej oferty, najłatwiej jest skopiować odpowiednie strony z książki telefonicznej i wydeptać ścieżkę do każdej instytucji, która jawi się w naszych myślach jako praca na kolejne lata. Rzeczywistość często jednak nie jest dla nas łaskawa i każe nam szybko zapomnieć o dotychczasowych mrzonkach. W miarę upływu czasu i powiększania się ilości przebytych przez nas kilometrów w poszukiwaniu pracy godnej człowieka z wyższym wykształceniem, nasz zapał ostyga i coraz bardziej obniżają się wymagania. Wtedy powoli zaczynamy z modelu pierwszego przechodzić do drugiego.

Studenci do pracy podchodzą w bardzo indywidualny sposób.

broszura dla bezrobotnych
Broszury dla bezrobotnych
wydaje m.in.
Krajowy Urząd Pracy...
Jedni ciągle mają czas i dopiero z dyplomem w ręku i bez żadnego doświadczenia poszukują źródła utrzymania. Inni zajmują się dorywczymi pracami przez cały okres nauki. Zaczynają już na pierwszych latach, gdy odczują pierwszy brak gotówki. Mniej zaradni albo bardziej zajęci nauką roznoszą ulotki, sprzedają na ulicach opłatki i krzyżówki (zależne od pory roku), a często zajmują się szeroko pojętą akwizycją. Natomiast ci, którzy mogą na pracę poświęcić więcej czasu lub mają więcej szczęścia w jej szukaniu, pracują w kawiarniach i opiekują się dziećmi. Są też tacy, którzy ze swoich zdolności naukowych czerpią korzyści materialne i zaczynają udzielać korepetycji. Pozostali nie traktują wyższej uczelni jak miejsca, które da im świetlaną przyszłość. Pięć lat nauki wykorzystują do zdobycia doświadczenia zawodowego, dzięki któremu kiedyś będą mogli znaleźć pracę. Ci ostatni na pewno sobie poradzą, ale co mają zrobić pozostali? Czy ich niewielkie osiągnięcia pozwolą na zakończone sukcesem szukanie pracy? Czy w ogóle roznoszenie pism reklamowych po domach można wpisać do swojego Curriculum Vitae w rubryce: doświadczenie zawodowe? Okazuje się, że można, a nawet trzeba. Tego właśnie i jeszcze kilku pożytecznych rzeczy dowiedziałam się na Drogach Kariery, zorganizowanych przez Uniwersytet Śląski.

Wybrałam się na nie po namowie jednego z kolegów.

broszura jak znaleźć pracę
...a można je dostać
w Biurze Promocji
i Karier UŚ.
Ponieważ kolega – agitator jest w swoim fachu całkiem dobry, przekonał za jednym zamachem nie tylko mnie, ale także moje dwie koleżanki, a my nie jesteśmy bardzo podatnym na sugestie “materiałem”. Na zajęcia trzeba się było wcześniej zapisać, co sugerowało, że nie będą spędem przypadkowych przechodniów i zagubionych dusz. My jednak nie wiedziałyśmy, czego możemy się spodziewać. Nieco pocieszył nas fakt, iż zajęcia mają być prowadzone przez fachowców od szukania pracy. Po głębszym zastanowieniu się nie miałam jednak pewności, czy chodzi o teoretyków tejże sztuki, czy też praktyków, którzy już z pieca niejednego pracodawcy chleb jedli. Myśl ani o jednych, ani o drugich nie wywoływała u mnie pozytywnego nastawienia.

Same zajęcia odbywały się w Szkole Zarządzania w Chorzowie. Ta jednak znajduje się przy ulicy, o której żaden z przechodniów – rdzennych mieszkańców tego miasta - nigdy nie słyszał. Chodziło o ulicę 75. Pułku, ale chyba właściwsza byłaby nazwa Gdzie diabeł mówi dobranoc. Od kilku lat w Polsce panuje moda na zmienianie nazw ulic, więc może i ta zyska nowe miano.

Ale do rzeczy. Na warsztaty poszłam bez większego przekonania o ich skuteczności. Byłam mimo wszystko ciekawa, czy rzeczywiście można kogoś nauczyć szukania pracy. Przekonałam się, że można. Teraz jestem dyplomowanym (raczej powinnam napisać “certyfikowanym”, ponieważ otrzymałam certyfikat) poszukiwaczem pracy. Nigdy jednak do podania o pracę i wszelkich możliwych opinii o odbytych praktykach i stażach, nie dołączę tego świstka. Wolę żeby mój przyszły pracodawca miał świadomość, że zatrudnia mnie, bo jestem do takiej pracy najodpowiedniejszym kandydatem, a nie tylko takim, który jest najskuteczniejszy w jej szukaniu.

Drogi Kariery trwały dwa dni i składały się z bloków różnych zajęć, przerywanych zabawami ruchowymi, które miały nas nieco ośmielić, a jednocześnie dotlenić nasze szare komórki po długiej pracy umysłowej. W pierwszym dniu czułam się, jak słuchacz szkolenia z zakresu pracy biurowej, a w drugim – jak przedmiot badań psychologicznych.

Grono uczestników zajęć było bardzo zróżnicowane. Począwszy od absolwentów politechniki, poprzez studentów Akademii Ekonomicznej i Uniwersytetu Śląskiego, broszura jak znaleźć pracęaż do słuchaczy przeróżnych szkół policealnych. Niektórzy z nich skończyli tylko jakiś kurs. Przedstawiali się w stylu: “Mam na imię Marcin. Za pół roku będę bezrobotnym geografem”. Inni mówili o swoich dotychczasowych osiągnięciach. Podkreślali, że studiują trzy kierunki, udzielają się w różnych kołach naukowych, należą do sekcji sportowych, działają w organizacjach pozarządowych, uczą się języków obcych i stale współpracują z jakimiś instytucjami, a wszystko po to, aby na koniec studiów móc wykazać się jak największym doświadczeniem. Gdy każdy zdążył się już pochwalić swoimi osiągnięciami, zaczęły się pierwsze zgrzyty, krzywe spojrzenia, a nawet próby wywołania litości. Niektórzy przestali wierzyć w sens uczestnictwa w zajęciach, na które przyszli ludzie o tak zróżnicowanych doświadczeniach i chyba dlatego starali się obarczyć całą ludzkość winą za swoje niepowodzenia w znalezieniu pracy. Kilka osób przyznało się do własnego lenistwa czy wygodnictwa. A przecież nie chodziło o wywołanie rywalizacji, tylko o to, aby każdy wyniósł z zajęć takie informacje, które są dla niego najważniejsze, takie umiejętności, których do tej pory nie posiadał.

Wybór mieliśmy spory. Pokazano nam, jak napisać list motywacyjny i Curriculum Vitae. Na co w tych dwóch pismach zwrócić największą uwagę, do kogo skierować i jak sprawić, aby nasze dokumenty zostały zauważone, a nie wyrzucone do kosza na śmieci. Uczono nas, jak rozmawiać z potencjalnym pracodawcą, w co się ubrać na rozmowę kwalifikacyjną, jak się zachowywać. Wysłuchaliśmy opinii kilku psychologów na temat metod autoprezentacji. Ponieważ szukanie pracy jest jednym z najbardziej stresogennych zajęć, mieliśmy okazję zapoznania się z technikami radzenia sobie z różnego rodzaju napięciami. Nie byliśmy tylko słuchaczami, ale mieliśmy możliwość czynnego uczestniczenia w zajęciach. Sami pisaliśmy dokumenty i na ich przykładach dyskutowaliśmy o wadach i zaletach różnych stwierdzeń oraz zwrotów. Odgrywaliśmy scenki rozmowy pracodawcy z pracownikiem na jakiś drażliwy temat, albo pracodawcy z kandydatem do pracy. W ten sposób mieliśmy okazję przekonać się, jak naprawdę taka rozmowa może wyglądać i czego możemy się spodziewać. Śmialiśmy się z własnych pomysłów, ale chyba jednocześnie wiele się nauczyliśmy.

Podejście do warsztatów mieliśmy bardzo zróżnicowane. Byli tacy, którzy wytrzymali tylko jeden dzień, ale i tacy którzy zostali tylko do pierwszej przerwy. Niektórzy przyszli z dużym poślizgiem czasowym (rekordowe spóźnienie wynosiło 1,5 godziny zegarowej). Gdyby ktoś na spotkanie w sprawie pracy przyszedł 90 minut po wyznaczonym czasie, to wątpię, aby miał jeszcze o czym rozmawiać ze swoim ewentualnym pracodawcą. Prowadzący zajęcia jednak nie obrażali się i nawet nie robili nikomu żadnych wymówek. Oczywiście znaleźli się też tacy, którzy jeszcze długo po skończonych zajęciach mieli mnóstwo pytań.

Wzajemnie staraliśmy się sobie pomagać w rozwiązywaniu różnych problemów, wymienialiśmy się doświadczeniami, szukaliśmy złotych środków na znalezienie satysfakcjonującej pracy. Taki chyba był cel Dróg Kariery: uświadomić nam, że jesteśmy w stanie znaleźć satysfakcjonującą i dobrze płatną pracę w firmie, która odpowiada naszym kwalifikacjom i spełnia nasze oczekiwania, a nie byle jakie zajęcie za śmiesznie małe pieniądze.

Autorka (ur. 1977) jest studentką V roku politologii (spec. dziennikarska).

OD REDAKCJI: Zachęcamy do nadsyłania pod adresem “Gazety Uniwersyteckiej” uwag i opinii, dotyczących podobnych, jak przedstawione w (bardzo skądinąd interesującym) artykule, problemów związanych z poruszaniem się na rynku pracy w czasie, lub po ukończeniu studiów.

Magda Krzeczkowska, Maria Ochwat i Joanna Pauly były uczestniczkami szkolenia "Drogi Kariery", zorganizowanego przez Biuro Promocji i Karier UŚ.

Autorzy: Magdalena Krzeczkowska, Ilustracje: Janusz Kożusznik