SKROMNOŚĆ NAS ZGUBI

Czy reklama Uniwersytetu Śląskiego jest konieczna? Z jaką ofertą wychodzimy naprzeciw licealistom, którzy podejmują ważne decyzje, dotyczące wyboru uczelni, a co oferujemy "własnym" studentom? Z dr Mirosławą Wielopolską-Szymurą, rzecznikiem prasowym Uniwersytetu Śląskiego, rozmawiała Agnieszka Turska.

Agnieszka Turska: Zbliżają się egzaminy wstępne. Jak przyciągnąć najlepszych absolwentów?

Dr Mirosława Wielopolska-Szymura: Trudne pytanie, zważywszy na konkurencję. Obecnie większość kandydatów ma już sprecyzowane plany w związku z uczelnią, na jakiej chcieliby podjąć dalszą naukę. Całoroczna działalność Uniwersytetu jest ukierunkowana na to, by pokazać się z jak najlepszej strony, by w momencie podejmowania przez licealistę tak ważnej decyzji dotrzeć do niego i zaprezentować naszą ofertę. Każda impreza, która odbywa się w Uniwersytecie Śląskim jest zawsze otwarta dla zainteresowanych z zewnątrz. Często zawiadomienia o spotkaniach z wybitnymi osobistościami świata mediów, polityki czy nauki są zamieszczane w zapowiedziach na łamach prasy codziennej. Przykład zeszłorocznej wizyty w Tomasza Lisa pokazuje, że tego rodzaju reklama ma sens - pojawiło się wówczas mnóstwo osób spoza Uniwersytetu, w tym wielu licealistów. Ponadto wszelkie formy Dni Otwartych czy Festiwali Nauki dają szansę licealistom bezpośredniego przejrzenia "usiowskiej" oferty. Można wówczas nawet wejść na zajęcia czy wziąć udział w wykładach.

Prywatne uczelnie, by przyciągnąć kandydatów rozdają często cenne gadżety, oferują pracę w firmie ochroniarskiej, zapewniają praktyki, staże w renomowanych firmach itp. Czy to dobra polityka?

Rynek edukacji to jednak rynek i wszelkie formy marketingowe teoretycznie są dozwolone. Czy jednak na dłuższą metę jest to dobry sposób? Nie wiem. Cenny prezent nie zastąpi bogatej oferty edukacyjnej, a jeśli ta oferta rzeczywiście nie jest wyższych lotów - student bardzo szybko może się rozczarować. Kandydaci powinni się zastanowić, czym wybrana przez nich uczelnia tak naprawdę zwróciła ich uwagę - gadżetem czy cenną ofertą edukacyjną? Nasz Uniwersytet ma się czym pochwalić - jesteśmy placówką z 37-letnią historią.

Rankingi nam jednak nie pomogły…

Rankingi są obszarem bardzo kontrowersyjnym i wie o tym każdy, kto choć raz wypełniał tego rodzaju ankietę. Bardzo ciężko tak naprawdę porównywać między sobą uczelnie na podstawie pytań, które padają w tych ankietach. Przykładowo pytania o opinię studentów, na podstawie których powstał niesprzyjający nam ranking, zależą od wielu czynników - ilości kolokwiów i egzaminów w danym czasie, humoru studenta. Kwestia doboru próby również budzi moje zastrzeżenia - w każdej placówce bada się 100 studentów. To w żadnym razie nie mogą być wiarygodne wyniki - u nas przecież studiuje 43 tysiące studentów! Poza tym nie wiemy w rzeczywistości, ile z tych ankiet zostało rzetelnie i rzeczywiście wypełnionych.

Jeżeli natomiast chodzi o starsze rankingi to za bardzo dobry pomysł uważam rozbicie tego typu oceny na poszczególne kierunki w danej placówce. W ramach poszczególnych uczelni kierunki mają odmienny poziom. Politologia zajmuje obecnie 5 miejsce w Polsce. To mnie cieszy, jako pracownika tego instytutu. Tego typu badania są bardziej wiarygodne. Aczkolwiek i tu mam pewne zastrzeżenia. Jeśli w ankiecie jest pytanie o ilość dostępnych dla studentów punktów ksero w uczelni, to tylko i wyłącznie od szczerości uczelni zależy, czy na przykład zaliczy do tej kategorii ksero w sekretariacie, z którego od czasu do czasu jakiś student skorzysta.

Które obszary w naszym Uniwersytecie wymagają jeszcze dużego wkładu pracy?

Myślę, że poważnym problemem jest wewnętrzna komunikacja, przepływ informacji pomiędzy Rektoratem a wydziałami, czy wydziałami między sobą. Dotyczy to oczywiście różnych spraw. Są informacje o wydarzeniach kulturalnych czy naukowych organizowanych przez Uniwersytet, które w ogóle nie docierają do Biura Promocji i Karier. O ostatniej konferencji dowiedziałam się w przeddzień wieczorem. Od dziennikarza…

Relacje pomiędzy pracownikami i studentami również wymagają pewnej modernizacji. Niejednokrotnie nagłaśniane były konflikty w dziekanacie. Przy czym duże zastrzeżenia mam do samych studentów. Trochę wyrozumiałości! Każdemu się wydaje, że on "tylko w jednej sprawie". A takich osób jest czasem nawet kilkaset dziennie. Ta sytuacja wymaga od pań w dziekanacie dystansu do pewnych spraw, by traktowały studenta nie jak przeszkodę, czy piąte koło u wozu, by traktowały go nie jak petenta, ale klienta.

Który obszary można podawać za przykład innym placówkom?

Możemy się pochwalić coraz większą ilością stypendiów dla naszych studentów czy dla pracowników naukowych. Notujemy coraz więcej owocnych wyjazdów na konferencje naukowe, które kończą się publikacją pokonferencyjną. Ponadto dostajemy coraz więcej dofinansowań dla naszych pracowników, a nawet stypendiów unijnych. Jeden z wykładowców z wydziału matematycznego dostał 700 tysięcy EURO na realizację własnego projektu badawczego - jest kierownikiem grupy badawczej, obecnie prowadzi badania w Niemczech. Mamy też coraz więcej umów o współpracy z uniwersytetami za granicą. Wymiana studencka coraz lepiej prosperuje. Niestety o wielu sukcesach naszych studentów i pracowników w ogóle się nie dowiadujemy z powodu ich… skromności.

Czego wymaga się od dobrego PR-owca?

Komunikatywność jest niezbędną cechą w tym zawodzie. Ciężko być człowiekiem zamkniętym w sobie i jednocześnie nawiązywać owocne kontakty. Zwłaszcza z dziennikarzami, którzy są często bardzo przebojowi i zasadniczy. Ponadto dystans do własnej pracy jest konieczny. Dziennikarze często dzwonią już z góry ustaloną tezą - już wiedzą, co napiszą, a dla zasady kontaktują się, by zapytać drugą stronę o zdanie. Niestety nierzadko żadne argumenty do nich nie docierają. I to jest bardzo przykre, bo osoby, które alarmują dziennikarzy o jakiś sprawach są negatywnie nastawione do uczelni - dziennikarze dzwonią wówczas i pytają, dlaczego my jesteśmy tacy źli.

A czy Pani udaje się ten dystans zawsze zachować?

Przeważnie tak, aczkolwiek zdarzyło mi się kilka razy nie wytrzymać i powiedzieć dziennikarzowi, co tak naprawdę myślę na dany temat. Ostatecznie nawet nie pojawił się o tym w prasie żaden tekst, co znaczy, że sama dziennikarka uznała, że temat nie jest wart zachodu.

Co uważa Pani za swój największy sukces w okresie pełnienia funkcji rzecznika prasowego naszej Alma Mater?

Mam wiele kontaktów z dziennikarzami i bardzo często udaje mi się ich zainteresować jakimiś wydarzeniami, organizowanymi przez nasz Uniwersytet. Sprawdzam na bieżąco prasę i od dwóch lat prawie nie zdarzył się dzień, by nie było kilku czy nawet kilkunastu tekstów na temat Uniwersytetu Śląskiego. Duża część z nich powstała z mojej inicjatywy. Jesteśmy często obecni na antenie Radia Katowice, Radia eM, Radia Plus czy Radia Fan Knurów. To mój mały prywatny sukces.

Dziękuję bardzo za rozmowę.

Ten artykuł pochodzi z wydania:
Spis treści wydania
Kronika UŚNiesklasyfikowaneOgłoszeniaW sosie własnymZ Cieszyna
Zobacz stronę wydania...