Przyjemności i kłopoty

Socratesowe wyjazdy i przyjazdy

Z roku na rok wymianą w ramach programu Socrates-Erasmus zainteresowanych jest coraz więcej studentów. Cieszy ogromnie, iż w wymianie tej uczestniczy tak wielu humanistów - w tym, oczywiście, filologów. A jeszcze bardziej cieszy, że w wymianie bierze udział coraz więcej polonistów, bo neofilologowie chcieli wyjeżdżać w świat zawsze. A poloniści... Był taki czas, gdy wydawało się nam wszystkim, że prawdziwie i dogłębnie można studiować filologię polską, więc filologię narodową tylko tu, u nas, we własnym kraju.

Polski poranek wielkanocny w Neapolu
Polski poranek wielkanocny w Neapolu

Szybko okazało się jednak, że taka perspektywa jest zbyt ciasna, że dla świata bywamy trochę anachroniczni. Od kilku lat przyjeżdża do nas, do Polski, w celu studiowania filologii polskiej przez semestr bądź dwa coraz więcej studentów ze wszystkich krajów Europy (choć nie tylko). Studiują lub studiowali u nas Japończycy, Chińczycy, Białorusini, Ukraińcy, Niemcy, Czesi, Hiszpanie, Łotysze... Przyjeżdżają zazwyczaj na semestr lub dwa i chcieliby poznać, postudiować przedmioty, które będą pewnymi całościami ich interesującymi. Zazwyczaj studiują na polonistyce, uzupełniając te zajęcia o lektoraty w Szkole Języka i Kultury Polskiej. Lektoraty, które mają spełniać dwa zadania: uczyć języka, ale i wprowadzać w polską kulturę.

Aby sprostać ich oczekiwaniom, należy je znać. A najłatwiej i najefektywniej można je poznać przez kontakt z tymi studentami i to najlepiej w ich własnym środowisku. Dlatego z zadowoleniem można stwierdzić, że coraz większa liczba pracowników naukowo-dydaktycznych instytutów polonistycznych i Szkoły Języka i Kultury Polskiej chce w ramach wymiany nauczycieli akademickich wyjeżdżać na wykłady i seminaria na różne europejskie uniwersytety. Można te wyjazdy łączyć z pasją do turystyki i zwiedzania, bo miejsca są dość atrakcyjne.

Wykładowcy Uniwersytetu Śląskiego z pracownikami Uniwersytetu w Neapolu
Wykładowcy Uniwersytetu Śląskiego z pracownikami
Uniwersytetu w Neapolu

Obecnie poloniści mogą wyjeżdżać do Tuluzy we Francji, Wiednia w Austrii, Halle w Niemczech (a od następnego roku być może do Lipska), Sztokholmu w Szwecji, Ołomuńca w Czechach, Daugavpils (czyli Dyneburga) na Łotwie, oraz do Neapolu, Bari i Turynu we Włoszech (i tu są szanse na nową umowę z Florencją). Osiem pierwszych wymian koordynuje Szkoła Języka i Kultury Polskiej, a ostatnią dr Magdalena Pastuchowa z Instytutu Języka Polskiego. Wymiana jest merytorycznie korzystna dla obu stron. Wykładowcy-poloniści z Uniwersytetu Śląskiego mogą sprawdzać sami siebie w różnych sytuacjach dydaktycznych. To w dużej mierze pozwala też unikać rutyny. Trzeba bowiem uczyć się mówić do różnej publiczności - tamtejsi studenci obcych, zagranicznych polonistyk w niczym nie są gorsi od studentów polskiej polonistyki. Oni mają tylko inny punkt wyjścia, inny ogląd polskiej kultury, literatury i języka. I chcąc do nich trafić, należy ten fakt przyjąć do wiadomości i zaakceptować. Spróbować mówić z nieco innej perspektywy. Trudne to, ale jakże inspirujące doświadczenie. A zagraniczni studenci potrafią być nadzwyczaj wdzięcznymi słuchaczami. Nie sposób tu wymienić wszystkich, którzy swoimi zajęciami rozpalili umysły zagranicznych polonistów, ale chciałabym wspomnieć o kulturowo-językowych seminariach dr Aldony Skudrzykowej w Wiedniu, rozważaniach na temat językowego obrazu świata dr Romualdy Piętkowej w Halle, ciekawych wykładach o polskim gotycyzmie mgr Barbary Morcinek-Cudak i zabawach z polską frazeologią mgr Małgorzaty Smereczniak w Sztokholmie czy seminariach o polskich obyczajach, zwyczajach i świętach dr Aleksandry Achtelik i mgr Wioletty Hajduk-Gawron w Neapolu. Studenci zagranicznych polonistyk niesłychanie chętnie przychodzą na wykłady i seminaria wykładowców z Polski, a Uniwersytet Śląski ma już wśród nich swoją dobrą markę. W tym roku podczas pobytu dydaktycznego w Neapolu dr Romualda Cudaka i mojego wraz z szefową neapolitańskiej polonistyki, profesor Jolantą Żurawską i obecną lektorką języka polskiego w Neapolu Ewą Bal, zorganizowali wspaniałe spotkanie wielkanocne. Były polsko-włoskie mazurki, bazie i palmy (zarówno tradycyjne polskie, jak i włoskie z drzewa oliwnego). W spotkaniu uczestniczyli też UŚ-owscy studenci, którzy studiują w Neapolu w ramach Erasmusa. Wraz z nimi przygotowaliśmy polskie pisanki, dzięki czemu na spotkaniu, składając sobie życzenia, po polsku dzieliliśmy się jajkiem. Przystroiliśmy też stół polskimi barankami, zajączkami i kurczątkami. Takie spotkania są rewelacyjnym uzupełnieniem wykładów i ćwiczeń, na długo zostają w pamięci, szczególnie, gdy towarzyszą im wspólne pamiątkowe zdjęcia, do których wraca się wielokrotnie.

Studenci, przebywający na obcych polonistykach w ramach programu Erasmus zazwyczaj w komplecie pojawiają się na gościnnych zajęciach swoich wykładowców. Są to studenci filologii polskiej i kulturoznawstwa. Jest więc okazja, by z nimi rozmawiać, by dowiedzieć się o ich doświadczeniach, problemach i radościach. Z rozmów okazuje się, że nasi wyjeżdżający studenci są bardzo dojrzali, szybko potrafią docenić, co im daje taki wyjazd i jak z niego skorzystać. Wiedzą, że to ogromna szansa, by nie tylko pozbywać się uprzedzeń i stereotypów, ale też by nauczyć się pewnej pokory wobec cudzego oglądu tego, co nasze własne. Dostrzegają, że nie zawsze my mamy rację bezwzględną, że cudze spojrzenie na Polskę i jej kulturę, bywa nie tylko po prostu inne, ale wręcz intrygująco i inspirująco inne. I warto to spojrzenie znać i podejmować z nim dialog, a nie sprzeczkę.

W kontekście takich rozważań niepokojąco brzmią słowa pani Beaty Skibińskiej z Narodowej Agencji Programu Socrates, opublikowane w "Gazecie Wyborczej" o czarnych chmurach zbierających się nad programem z powodu zbyt małej liczby studentów zagranicznych przyjeżdżających na wymianę do Polski. Pani Skibińska uważa, iż w głównej mierze od polskich uczelni młodych Europejczyków odstrasza zbyt mała liczba zajęć w języku angielskim. To pewnie prawda, ale ze współpracujących ze Szkołą i Instytutem Języka Polskiego uczelni, tylko w Sztokholmie wystarczy znajomość języka polskiego i angielskiego. Nie ma zajęć po angielsku na pozostałych uczelniach. A jednak nasi studenci wyjeżdżają do Czech, Włoch czy na Łotwę. Więc chyba nie tylko o język wykładowy tu chodzi. Pewnie chwilowo nie ma w Europie mody na Polskę. W zachodniej Europie. Może należałoby nastawić się na szerszą współpracę w ramach krajów, które wraz z nami wstępowały do Unii Europejskiej? Ale i w tych krajach należałoby zmieniać nastawienie wzajemne. Otóż w Czechach, na Uniwersytecie w Ołomuńcu, na wyjazdy do Polski przeznaczone są najniższe stypendia: nie przekraczają 100 euro na miesiąc. Urzędnicy czescy twierdzą, iż Polska jest tak tanim krajem, że większej sumy nie trzeba. Dość łatwo przychodzi potencjalnym czeskim "socratesowcom" sprawdzić, że kwota ta wystarcza ledwie na opłacenie akademika. Więc rezygnują z wyjazdu do Polski, wybierając inny kraj (gdzie stypendium wynosi powyżej 350 euro, co wystarczy na noclegi, jedzenie i jeszcze zostaje na kino i kilka innych rozrywek). Po trzecie wreszcie dość trudno jest w Internecie dotrzeć do wielu polskich siatek studiów, czyli tego co studenci muszą wiedzieć, decydując się na wyjazd, spisów nazw przedmiotów wraz z odpowiadającymi im punktami. Na niektórych kierunkach jest to w ogóle niemożliwe. No i na koniec, trzeba wspomnieć o ciągle zbyt słabej reklamie zagranicznej naszych uczelni. Nie ma np. nas, Polaków, na większości targów edukacyjnych. Od kilku lat udało się np. Szkole nawiązać bliską współpracę z Ambasadą RP w Berlinie, co owocuje darmowym miejscem na stoisku na Międzynarodowych Targach Edukacyjnych "Expolingua", które rokrocznie wykupuje Ambasada. Na Targi zabieramy zawsze nie tylko materiały o Szkole, ale i o Uniwersytecie Śląskim. Ale jesteśmy jedynym Uniwersytetem tam reprezentowanym. Oprócz nas pojawia się tylko jedna prywatna szkoła językowa z Krakowa. Zagraniczni studenci nie mają więc zazwyczaj nawet okazji sprawdzić co tracą, nie jeżdżąc na studia do Polski.

Moje pokolenie w czasach studenckich takich szans nie miało. Cieszę się ogromnie, że ma je współczesne pokolenie studentów. Ale chyba powinniśmy i my zrobić jeszcze wiele, by te możliwości dla polskich studentów w szybkim tempie nie zaczęły się kurczyć.

Autorzy: Jolanta Tambor, Foto: Archiwum SJiKP UŚ
Ten artykuł pochodzi z wydania:
Spis treści wydania
Kronika UŚNiesklasyfikowaneOgłoszeniaW sosie własnymZ Cieszyna
Zobacz stronę wydania...