28 kwietnia przybył wreszcie długo oczekiwany gość! Wyłoniwszy się z otaczającego go kordonu: przyjaciół, ciekawskich, uczniów, a nawet pochlebców - spokojnie patrzył na zgromadzonych studentów. Był to niewysoki mędrzec w zielonym sweterku, któremu do sędziwości staruszka jeszcze daleko! Nie pozwolił żakom dłużej na siebie czekać i niczym lew - pewnie i dostojnie - wstąpił na podwyższenie, aby tam lubować się swym królestwem...
W taki sposób rozpoczął się, trwający 3 dni, IV Cykl Wykładów im. Kazimierza Twardowskiego w Filii UŚ w Cieszynie z udziałem prof. zw. dr hab. Leona Koja. Organizatorami cyklu byli: Międzynarodowa Szkoła Nauk o Edukacji i Kulturze, Katedra Dydaktyki Ogólnej, Pracownia Metodologicznych Podstaw Nauk o Edukacji oraz Polskie Towarzystwo Filozoficzne (Oddział w Cieszynie). Temat przewodni tegorocznego spotkania brzmiał: Filozoficzne i metodologiczne inspiracje pedagogiki. Profesor Koj wygłosił trzy wykłady. Odpowiednio: Kiedy wolno pytać? (o pytaniach); Oj, bieda z autorytetem! (o autorytecie); Czy powinność jest gustem? (o powinnościach). Ku radości organizatorów, spotkania cieszyły się dużym zainteresowaniem. Oprócz cieszyńskich żaków uczestniczyli w nich także studenci z Katowic i Jastrzębia Zdroju. I chociaż nikt z obecnych nie odważył się zadać profesorowi żadnych pytań (jak to zwykle bywa), to wszyscy wydali się być zadowoleni.
Doskonały strateg dydaktyczny, logik z poczuciem humoru, po merytorycznej części swoich wystąpień, przytoczył szerokiemu audytorium listy otwarte i opowiastki własnego autorstwa. Często był w nich bohaterem - jako Leo Wspaniały czyli Lew. Nie obyło się też bez małych złośliwości i aluzji, zrozumiałych jedynie dla wtajemniczonych "jajogłowych". Prof. Leon Koj zdołał nie tylko zainteresować zgromadzonych, ale i zaskarbił sobie ich sympatię (co nie często się zdarza). Pomimo zmęczenia i napiętego harmonogramu wizyty, prof. Koj zgodził się ze mną porozmawiać.
ILONA FAJFER: Gości Pan prof. w Cieszynie po raz pierwszy, jak ocenia Pan dotychczasowy pobyt?
PROF. LEON KOJ: Tak, jestem po raz pierwszy w Cieszynie, wcześniej byłem tylko przejazdem. Jestem zachwycony miastem, jest tu spokój, nie ma tu takiego ruchu samochodowego, hałasu. Ta wspaniała architektura z XII, XIII wieku. Cieszyn to przecież miasto, które nie zostało zburzone! Ma atmosferę spokojnego, zacnego miasta z czasów Franciszka Józefa.
Jako doświadczony wykładowca, miał Pan profesor okazję obserwować zmiany systemu edukacji szkolnictwa wyższego przez lata. Jak Pan ocenia obecna sytuację? Co Pana zdaniem zmieniło się na lepsze, a co, być może na gorsze?
To nie tylko kwestia doświadczenia, ale człowieka, który zaczął studia w 1948 roku. System studiowania był wtedy zupełnie inny. Nie każdy musiał studiować. Tygodniowe obciążenie wynosiło 10 godz., z czego 4 godz. to ćwiczenia. Miałem czas studiować, na wykłady nie chodziłem - nie było sensu, wolałem czytać w tym czasie. Gdy byłem studentem nie było sesji egzaminacyjnych. Umawiałem się na egzamin, kiedy umiałem. Zawsze byłem przygotowany! Do końca IV roku, każdy musiał mieć zdane wszystkie egzaminy. Nie było stypendiów socjalnych, jak teraz. Jeśli ktoś był dobrym studentem zatrudniano go na uczelni i dostawał 3 godz. (np. w bibliotece). W latach 50-tych zaostrzono wymogi, przeciążenie tygodniowe wynosiło 15 godz. Trzeba było, podobnie jak dziś, biegać z jednych zajęć na drugie. Zasadnicze sprawdziany to były prace: pisemne, seminaryjne. Dzisiaj są krótkie sprawdziany. To źle! Studenci kończą studia i nie potrafią pisać prac, nie mają praktyki.
Jak Pan profesor motywuje swoich studentów do aktywnego studiowania? Czy ma Pan profesor konkretny system motywacyjny?
Nie miałem żadnego systemu. Wykłady monograficzne, kursowe, które przygotowywałem, zmieniałem, przekształcałem przez wiele lat, żeby były dobre. Po wykładach dawałem pytania do tematów i literaturę. Wszyscy studenci znali tym sposobem pytania egzaminacyjne (ok. 300-400 pytań z jednego przedmiotu) nie było niespodzianek. Najlepszą moją metodą jest: sprawiedliwie i wymagająco. Egzamin to sąd nad człowiekiem. Musiałem to znieść, a niecierpiałem tego napięcia, bólu... Statystycznie 15%-20% niedostatecznych powinno być. Wtedy jest sprawiedliwie. Egzaminy robiłem ustne: 3 osoby. Numerki pytań student sam wybierał, zazwyczaj 5 pytań, z każdego działu po jednym. Przygotowanie ok. 15-20 min. Zgodnie z zasadą, że dobre egzaminy trwają krótko, jak ktoś umiał to szybko wychodził. Zawsze byli świadkowie. Przed egzaminem u mnie nie słyszałem, żeby ktoś popełnił samobójstwo. Nie słyszałem też, żeby ktoś to zrobił po nim.
Mówił Pan w swoim wykładzie o autorytecie. Myślę, że nie tylko studentów zainteresuje , kto dla Pana prof. jest autorytetem?
Tak szczerze... nie zastanawiałem się nad tym. Ale jakbym miał odpowiedzieć bez zastanowienia to matka. Wszystko co mam , mam od niej. Autorytetem dla mnie w danej dziedzinie musiałby być człowiek, któremu bym zaufał bezgranicznie, bez sprawdzania.
Mieliśmy sposobność poznania poczucia humoru logika podczas wykładów. Czy na co dzień Pan prof. często żartuje?
Logik nie musi być nudny, to wielka frajda oszukać kota czy psa. Czasem naśladuję głosy zwierząt, nauczyłem się tego zabawiając własne dzieci. Do dzisiaj gdaczę albo pieję. Największa moja duma to zaproponowanie mi przez Polskie Nagrania, nagrania płyty. Oczywiście odmówiłem. Byłem niepoważnym człowiekiem. Teraz z wiekiem humor staje się cięższy.
Co Pan prof. chciałby przekazać dzisiejszym studentom?
Nie dajcie się w żaden sposób zwariować! Ani przez lewicę czy prawicę,, ani przez ogłupiałą muzykę. Uprzejmość i grzeczność to podstawa!!!
prof. zw. dr hab. Leon Koj
Urodzony 3 lutego 1929 r. w Tarnowskich Górach.
W latach 1948-1954 studiował na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, specjalizując się w logice, w latach 1953-1956 r. pełnił funkcję asystenta na KUL, potem przeniósł się na UMCS, gdzie zdobył doktorat na podstawie rozprawy Zasada przezroczystości a antynomie semantyczne. Habilitację i docenturę Leon Koj uzyskał w 1971 r. (rozprawa: Stosunek semantyki do pragmatyki), po czym do 1973 r. pełnił funkcję Zastępcy Kierownika Wyższego Studium Nauczycielskiego przy UMCS. Po jego przekształceniu w Wydział Pedagogiki, był jego prodziekanem (do 1978r.) oraz Zakładu Logiki i Metodologii. Działa w Polskim Towarzystwie Filozoficznym, gdzie pełnił funkcję: sekretarza, wiceprzewodniczącego , przewodniczącego (od 1983r.). Jest członkiem zarządu Polskiego Towarzystwa Semiotycznego. Leon Koj w swoich pracach zajmuje się przede wszystkim językiem naturalnym, analizą wyrażeń języka naturalnego, rozważaniami dotyczącymi znaczenia wyrażeń.