24 kwietnia w "Benedyktynce" Biblioteki Śląskiej dr Krzysztof Uniłowski zdawał Raport ze stanu świadomości literackiej zeszłego roku. Krytyk wcielił się w rolę kronikarza oraz kogoś, kto szufladkuje, klasyfikuje i sporządza katalogi.
Prof. Jan Malicki i dr Krzysztof Uniłowski-pesymista |
Mgliste wyobrażenie o literaturze z 2002 roku, brak klarownych miejsc, ubogi obraz literacki - takie określenia padły na wstępie z ust krytyka. - W roku ubiegłym pojawiło się niewiele premier zasługujących na pochylenie się nad nimi, a co najważniejsze nie dokonały one jakichś daleko idących zmian w systemie życia literackiego. Nie wprowadziły nowych zjawisk, tendencji, nie zmieniły, czy raczej specjalnie nie próbowały zmienić myślenia o literaturze. Wpisywały się raczej w to, do czego byliśmy przyzwyczajeni. Ale skoro już wiem - zdaje mi się, że wiem jak jest, to zacząłem się zastanawiać, dlaczego właśnie tak i stąd na wstępie mojego podsumowania próbuję zdać sobie sprawę z mechanizmów, z pewnych względów, które zdecydowały o takiej, a nie innej sytuacji w życiu literackim... - wyjaśniał dr Uniłowski.
Na rynku bez zmian - to tytuł raportu, w którym co chwila pojawiały się sformułowania: nuda, przewidywalne, życie literackie zastygło, zastany porządek w państwie literatury. Wyjątkiem miała być Dorota Masłowska, jednak nawet ona ze swoją debiutancką powieścią nie była czynnikiem zmianotwórczym. - Co zatem stało się w roku 2002? Ukazało się sporo książek, będących mniej lub bardziej udaną wariacją na temat innych książek. Rok 2002 upłynął pod znakiem ogólnej niemożności literatury. Mówiąc inaczej, już nie po gombrowiczowsku, za to bardziej uczenie, rok 2002 był kolejnym rokiem agonii literatury nowoczesnej! - podkreślał stanowczo krytyk.
Nie warto wydawać poezji, więc co? |
W dalszej części wywodu można było dowiedzieć się o podziale na sektory, jaki dokonuje się na rynku, a poszczególne oficyny określają swój profil wydawniczy. Nie warto wydawać tomików poetyckich, bo te bestsellerami nie zostaną. Wydawcy muszą się długo zastanawiać co, kiedy i czy w ogóle wydać. Porażki pisarskie, powielenia, marketingowe chwyty, podszywanie się młodych pod starych - oto kilka z kilkunastu zarzutów wobec tego, co powstało w 2002 roku. - Młodzi pisarze chcą się przystosować do istniejącej struktury życia literackiego, definicji literatury, do istniejącego porządku i hierarchii. Chyba raczej zwyciężą postawy oportunistyczne niż kontestatorskie. Wniosek - na czynnik dynamizujący życie literackie, wnoszący jakąś istotną zmianę trudno w najbliższym czasie liczyć. Oczywiście literatura jest wielką niewiadomą, bo podlega tak wielu zmiennym, że trudno prorokować i do końca poważnie traktować własne proroctwa, ale raczej liczyłbym się z tym, ze rok 2003 i 2004 będzie powtórka z roku ubiegłego. Będą nowe książki, nowi autorzy, ale to wszystko będzie podobne do tego, co już czytaliśmy w latach poprzednich - stwierdził autor raportu.
Dr Dariusz Nowacki z Zakładu Krytyki Literackiej, w tle dr Krzysztof Łęcki (Zakład Badań Kultury Społecznej) |
W obszarze literatury popularnej (krytyk konsekwentnie rozdziela literaturę na dwa obiegi) również nie mógł odnaleźć świeżych tendencji. Powieść kobieca nadal "produkuje" tzw. brigetki - utwory, które są adaptacjami wzoru Helen Felding, zaś w obszarze fantasy tom Andrzeja Ziemińskiego niczego nie zmodernizował. Również w tym obszarze pojawiły się repetycje. W poezji każdy szedł własną drogą. Autorzy wydawali swoje książki i utwierdzali swoją pozycję. Nie nastąpiły jakieś przesunięcia w hierarchii poetyckiej. Jaskółką pewnej zmiany, według krytyka, był tom Pawła Sarny, który wyróżniał się zasięgiem recepcji. Zaś nowe tomy takich autorów jak: Rymkiewicz, Szymborska, Karasek, Lisowski, Hartwig nie zmieniały utrwalonego wizerunku ich twórczości. - W takiej sytuacji, w której można by mówić o stabilizacji w życiu literackim, można również mówić o stagnacji. Ja skłonny jestem używać tego drugiego słowa. Oczywiście ma to nacechowanie wartościujące. Stabilizacja wydaje się czymś pozytywnym, stagnacja wręcz przeciwnie... Nie wydaje mi się, żebyśmy wychodzili z jakiegoś stanu zamieszania, wstrząsu, zakłócenia dotychczasowej hierarchii i mielibyśmy do czynienia z porządkowaniem tego krajobrazu po wstrząsie. Nic takiego wcześniej nie miało miejsca. Stąd właśnie ten bardziej pesymistyczny wariant opisu i wyboru słowa stagnacja niż stabilizacja. Kiedy ta entropia może zostać przerwana? Nie przewiduje żeby w najbliższych latach. To jest raczej pieśń odleglejszej przyszłości. Póki co, skazani jesteśmy na czytanie podobnych do siebie książek - podsumował dr Uniłowski.