Wspólnota szans

O dylematach integracji europejskiej z prof. dr. hab. Joachimem Liszką, politologiem z Zakładu Teorii Polityki i Systemów Politycznych Uniwersytetu Śląskiego rozmawia Michał Kaczmarczyk.

prof. dr hab. Joachim Liszka
Wraz z postępami w negocjacjach Polski z Unią Europejską spór o eurointegrację przybiera na sile i, jak wskazują badania opinii publicznej, zyskują na tym przeciwnicy UE. W ciągu ostatnich kilku miesięcy liczba eurosceptyków wzrosła i jeśli ta tendencja się utrzyma, pozytywny wynik referendum w sprawie integracji może stanąć pod znakiem zapytania. Z czego, Pana zdaniem, wynika spadek poparcia Polaków dla Unii Europejskiej?

Stosunek do idei eurointegracji jest pochodną wielu czynników. Aby odpowiedzieć na pytanie o źródła pozytywnych czy negatywnych postaw wobec Unii Europejskiej, trzeba zrozumieć całą różnorodność procesów, które łącznie określamy mianem transformacji polskiego systemu politycznego. Nie chodzi tu li tylko o przemiany w sferze politycznej czy ekonomicznej, ale przede wszystkim o metamorfozę mentalności i kultury politycznej Polaków, jaką wywołał przełom 1989 roku. W okresie PRL-u Europa Zachodnia urosła do rangi symbolu. Definiowana przez pryzmat takich wartości, jak wolność, pluralizm, praworządność, dobrobyt, stanowiła swego rodzaju model, będący podstawą myślenia o państwie i kierunku reform w tym państwie. Mówiąc w pewnym uproszczeniu, przebudowa polskiego ustroju, której oczekiwano, miała, w przeświadczeniu większości Polaków, doprowadzić do przeszczepienia realiów politycznych, społecznych i gospodarczych krajów Unii Europejskiej na polski grunt. Dopóki Zachód postrzegano jako alternatywę wobec bloku państw socjalistycznych, dopóty jego obraz był mocno idealizowany. Obiektywną analizę rzeczywistości politycznej państw UE przysłaniała tęsknota za suwerennością i demokracją. Sytuacja zmieniła się w chwili, gdy demokratyczne przemiany stały się faktem i w Polsce zaczęto budować system polityczny na wzór zachodnioeuropejski. Efekty tych przemian, często w postaci dolegliwych problemów społecznych, takich jak bezrobocie czy bieda, wywoływały stopniową erozję poparcia wobec Zachodu i idei, które go definiowały. Mit zachodnioeuropejskiego dobrobytu, tak powszechny w czasach Polski Ludowej, runął wraz z upadkiem tysięcy polskich przedsiębiorstw, utratą miejsc pracy, obniżeniem dochodów, wzrostem cen, likwidacją wielu osłon socjalnych itp. Europejski eden nie wytrzymał konfrontacji z rzeczywistością. Okazało się, że mimo bezdyskusyjnych zalet i zdobyczy transformacji ustrojowej, niesie ona ze sobą mnóstwo zagrożeń. Integracja z Unią Europejską i, co za tym idzie, przebudowa państwa według wzorów zachodnich przez część Polaków przestała być postrzegana jako szansa, a stała się źródłem poważnych problemów. Problemów, które wcześniej nie były znane polskiej rzeczywistości.

Nastroje niezadowolenia, które są naturalnym następstwem głębokich reform politycznych i gospodarczych, zostały znakomicie wykorzystane przez eurosceptyków. Przeciwnicy integracji winą za problemy społeczne Polski coraz częściej, zwykle wbrew faktom, obarczają Unie Europejską. Okazuje się, że ta argumentacja trafia na podatny grunt.

W sytuacjach społecznie trudnych, gdy niezadowolenie ludzi rośnie, populiści zwykle zyskują słuchaczy. Człowiek zdesperowany, pozbawiony perspektyw, z zachwianym poczuciem bezpieczeństwa i własnej wartości, rzadko dokonuje rzetelnej i racjonalnej analizy sytuacji, w której się znalazł, poszukując jej przyczyn. Od argumentów woli slogany, od merytorycznej dyskusji lepiej przemawiają do niego hasła rewindykacyjne i protesty. Większość eurosceptyków daje nieskomplikowane, pozbawione intelektualnego wysiłku odpowiedzi na pytania o źródła negatywnych zjawisk i procesów, które zachodzą we współczesnej Polsce. Winą za całe zło obarczają Unię Europejską. Takie podejście do problemu wydaje się bardzo wygodne, nie wymaga wszakże znajomości problematyki ekonomicznej czy politologicznej i opiera się jedynie na umiejętności szafowania hasłami i komunałami. Stereotypowe, a zatem uproszczone myślenie sprowadza się do prostej tezy - jeden wróg odpowiada za wszystko. Cóż, że tego rodzaju argumentacja nijak się ma do rzeczywistości. Grzechem eurosceptyków jest także wybiórcza interpretacja argumentów wielu wybitnych myślicieli: historyków i filozofów państwa. Przeciwnicy wejścia Polski do Unii Europejskiej bardzo często przywołują doktrynę polityczną Romana Dmowskiego. Tyle tylko, że skupiają się wyłącznie na kilku jej elementach, rozpatrują pewne hasła i konkluzje w oderwaniu od szerszego kontekstu i w ten sposób całkowicie zaburzają ich sens. Taki zabieg przynosi zamierzony efekt. Przeciętny Polak nie zna bowiem poglądów Dmowskiego i postrzega tę postać wyłącznie jako symbol kojarzony w walką o niepodległość i tradycyjnymi, narodowymi wartościami. Nie trudno więc manipulować opinią publiczną, opierając się na zafałszowanej interpretacji dorobku intelektualnego endecji.

Ważnym argumentem eurosceptyków jest teza, iż integracja z Unią Europejską będzie skutkować ograniczeniem suwerenności i zatraceniem przez Polskę narodowych wartości. Kolejny przejaw populizmu czy rzeczywista troska o polską rację stanu?

Przeciwnicy wejścia do Unii Europejskiej grają na najczulszych strunach polskiego narodu. Mówiąc o możliwości utraty suwerenności i zagrożeniach wobec wartości chrześcijańskich, uderzają w silnie zakorzenione w polskiej kulturze politycznej poczucie patriotyzmu i identyfikowania się z narodem. Tymczasem już fundament ich myślenia i argumentowania, czyli twierdzenie o nastającej na polską tożsamość Europie, jest podszyte fałszem. Aby mieć coś do powiedzenia w wielkiej rodzinie państw europejskich, trzeba być częścią tej rodziny. Nieobecni się nie liczą. Jeśli więc chcemy rzeczywiście bronić tradycyjnych polskich wartości, musimy mieć ku temu warunki, a może je stworzyć wyłącznie integracja z UE. Europejska tożsamość wyrosła na fundamentach uniwersalnych wartości humanistycznych zrodzonych przez kulturę antyczną i chrześcijaństwo. Język łaciński, prawodawstwo rzymskie, literatura i sztuka Grecji, filozofia chrześcijańska, epoka oświecenia - oto filary europejskiej tożsamości. Sprzeciwiając się integracji, Polska świadomie staje poza wspólnotą zbudowaną na tych filarach. Żadne z państw, które wstąpiło do Unii Europejskiej, bez względu na to, czy były to państwa słabe, czy stojące na pozycji dominującej w Europie, nie utraciło swojej tożsamości. Wręcz przeciwnie - integracja europejska umacnia narodowe kultury i tworzące je wartości. Potwierdza to m.in. przykład grecki. A patrząc na problem z nieco innej strony - można powiedzieć, iż bez wejścia Polski do Unii naród i tak zatraca wiele wartości, które przez eurosceptyków uznawane są za fundamentalne i sztandarowe. Przykład? Przedstawiciele partii ultraprawicowych twierdzą, iż integracja przyczyni się m.in. do zaburzenia uświęconego tradycją stosunku do rodziny. Tymczasem już dziś, kiedy Polska nie jest członkiem wspólnoty europejskiej, liczba rozwodów i tzw. wolnych związków rośnie. Proces ten zachodzi niezależnie od faz procesu integracji! Obawy eurosceptyków uważam więc za całkowicie nieuzasadnione.

Mimo to, o czym już była mowa, głos przeciwników integracji Polski z Unią Europejską wciąż przemawia do dużej części opinii publicznej. W jaki sposób skutecznie przeciwważyć ich argumenty? Jak przekonywać do Unii, by ostatecznie odnieść sukces?

Ważne, by uzmysłowić Polakom istotę procesu integracji, wskazać na jego wielopłaszczyznowość i naturalny charakter. Polska stanowi część Europy, biorąc pod uwagę jej położenie geograficzne i tożsamość kulturową. Włączenie naszego kraju w ramy politycznej i gospodarczej instytucji pod nazwą Unia Europejska jest zatem czymś naturalnym i nieuchronnym. Bez Unii Europejskiej Polska może być co najwyżej skansenem Europy, z Unią - ma szansę utrzymać i utrwalić swoją tożsamość. Siła Europy opiera się na jej pluralizmie i dobrze, by Polska mogła ów pluralizm współtworzyć. Wierzę, że większość Polaków doskonale to rozumie i dlatego nie obawiam się o wynik referendum w sprawie integracji. Za wstąpieniem naszego kraju do Unii Europejskiej opowiadają się wszystkie relewantne partie polityczne, prezydent i rząd, jasne stanowisko w tej sprawie zajął też Kościół, co potwierdzają m.in. ostatnie wypowiedzi papieża Jana Pawła II. Elity polityczne i społeczne mówią właściwie jednym głosem, wyrażając swoje poparcie dla integracji. Polska nie ma innej alternatywy. Obalenie systemu totalitarnego, rozpad Związku Radzieckiego i bloku państw demokracji ludowej zrodziły niepowtarzalną szansę wyrwania się z europejskiego zaścianka. Polska idzie drogą, z której nie ma powrotu, nie dlatego, że ktoś ją popycha i każe kroczyć naprzód, ale dlatego, że wracać po prostu nie warto.

Autorzy: Foto: Michał Kaczmarczyk