ASTYGMATYCZNE OKO PATRZY

odc.1.

Niesmaczne poczucie osaczenia.
Lęk przed (z)jedzeniem
bo sumienie "zaprzeszłe" zakazuje
bo to nie mój TUR
nie ja upolowałam
Oszczep wypuszczony z innej ręki samca
Zaludniło zaroiło się
ludzie zdyszani zalegają MOJE MIEJSCA
tylko ja wiem że one moje moje
Oddechy przepuszczone przez pożółkłe zęby STOJĄ
Mur Duszący
Każdy każdy każdy wije się poprzez siebie
Syczy dotykając takim "s" mnie
a ja nie chcę nie chcę!

...nie chcę widzieć pracy Sławomira Brzoski, europejskiej wersji nomady, jako instalacji - zwierzyny upolowanej i postawionej jako piękna wydmuszka na biurku erudyty-teoretyka. To nic, że jako tur został odkryty przez kogoś innego. Ja tylko proszę o możliwość uaktywnienia swojego niezbyt sprawnego fizjologicznie oka, ale za to jak cudownie sprzężonego z widzeniem czegoś znacznie ważniejszego! Widzę bowiem NIEWYRAŹNE!

Astygmatyczne oko

Taka sposobność przytrafiła mi się przy okazji ostatniej realizacji artysty w Galerii "Szara" w Cieszynie, w miejscu, które niejako nowe, ale poprzez czas oczekiwania, jakby od dawna istniejące. Przestrzeń powołana w perspektywie pamięci o Galerii "Miejskiej" Krzysztofa Morcinka w Cieszynie, z trzema współrzędnymi, wyznaczającymi położenie fundamentu: Galeria "Foksal" w Warszawie, "Otwarta Pracownia" w Krakowie, Galeria "ON" w Poznaniu. Kierunkowskazy i niedoścignione wzorce, viagra w morzu ignorancji.

Galeria "Szara" stała się tym razem miejscem, z którego Brzoska miał pić, i w które miał wlać czy raczej wpleść nowe, a właściwie rozróżnić, to "co zależy od nas"/od niego (ta eph hemin) i "co nie zależy od nas"/od niego (ta ouk eph hemin). Stała się też przestrzenią oddychania, częścią "drogi" z początkiem 0, w przestrzeni multiparametrów, spełniając tym samym warunki brzegowe instalacji. Ta wyłaniająca się z minimal-artu, konceptualizmu, land-artu wraz z okiem zanurzonym w konstruktywizmie, a ciałem ocierającym się o rzeźbę... tak, ...po prostu tę jako obiekt, formę przestrzenną.

S. Brzoska, przyjmując owe warunki graniczne i deklarując ciekawość następnego odkrycia, podjął się po raz kolejny zadania rozciągnięcia nici ze szpulki rozstępu pomiędzy tym, o czym zapomnieliśmy, co porzuciliśmy, a tym czego JESZCZE nie ma w tym miejscu. Wychodząc od jasnych kategorii tworzenia, przeżuwając miejsce aż do rozdzielenia znaku od znakowania, wypuścił nić, która z pożądaniem nieskończoności, tylko zahaczyła się w teraźniejszości o mocy napinania i tworzenia koniecznych katastrof "aktualizujących" potencjalne możliwości zawartych w niestabilnej semantyce miejsca.

Astygmatyczne oko

Kolejny eksperyment artysty, zmierzający do udoskonalenia przemieszczania się w przestrzeni, w której doświadczanie prawdy, tak istotnej dla niego, staje się prawdopodobne, jest na wyciągnięcie dłoni. Sięgając do fundamentu pojęć, próbuje odnowić język i nie poprzez rewolucję, lecz odkrycie rzeczywistych źródeł właśnie za pomocą fizycznego zjawiska, którym jest wdech-wydech, za pomocą ODCZUCIA ("Sensibilia" - tytuł wystawy). W naczyniu "Szarej" odnajduje po raz kolejny konieczny dla myślenia dystans, szansę na znalezienie czystości, "zera Ad Reinhardta". To, co słyszy, nie jest już więc zgrzytem ulicy, która tak blisko, że aż trudno uwierzyć w jej odcięcie, jest jedynie oddechem galerii, specyficznym pogłosem wzmacniającym ukochane dźwięki pracującej przestrzeni. Sławek zdaje się zwracać szczególną uwagę na dźwięk, który swojej barwy nabiera tylko dzięki jego dyrygenturze. On nie ustala jego położenia na pięciolinii, ale to on zezwala na zaistnienie tegoż, chociażby przez zauważenie. Tak też jest z kierunkiem nici, o którym ostatecznie decyduje twórca, ale w określonej puli możliwości oferowanych przez przestrzeń.

Brzoska oddycha nie tylko w przestrzeni pomiędzy "wdechem" a "wydechem", ale i pomiędzy światem zewnętrznym, a wewnętrznym. W tym pierwszym zasilające go przystanki (w szczególności Dom w Szopienicach z Ojcem i wielką pamięcią o Rodzinie), a przede wszystkim wydech. Wdech jest jakby w rozkroku, bo łączy dwa światy i nie jest tak istotny dla samego artysty. Wdech jest projektem, modelem, więc jego gotowość jest w drodze, która poprzetykana jest doświadczeniem najtrudniejszym, bo doświadczeniem wiedzy. Jest to więc budowanie, które ma za cel uporządkowanie udostępnionej przestrzeni.

Brzoska już rytualnie rozciągnął nić, napinając brzuch galerii, aż do jego skręcenia, pozostawiając niebezpiecznie małe światło drożności dla semantycznej oranżady, po wypiciu której powinno się odbić aż do odczucia ulgi. Nić, której początek w poprzedniej wystawie, tu jakby w "przejściu" do następnej... i tak zdaje się ma być, aż do zaskakującego artystę niezaplanowanego końca.

Zaczęłam biec wokół tego "projektu" i zobaczyłam jego poruszanie się. Dwie pary skrzydeł, co raz przypominają skrzydła aniołów, raz kruków, a jeszcze innym, razem rozłożone kobiece nogi, miękko unoszą się, by po chwili zacząć opadać. Tak, jakby zbierały powietrze, które za chwilę wyrzucą w postaci niewidzialnego bąbla, na którym chwilę poszybują dalej. Kształt jednak pojawia się tylko w moim odczuciu, bo dla Brzoski ten nie jest celem i jeśli się wydarzy to jakby na prośbę podświadomości. Dla niego najważniejsze jest doświadczenie tańca pomiędzy ścianami, podłogą, sufitem... Taniec musi być lekki jak ptak lecz nie jak piórko, by przenieść w odległe pejzaże. Gardziel dochodzenia do owych jest tak wąska i oblepiona mazią konsumpcji, więc trzeba niezwykłego wyczucia, które nie wypuszcza nici ani zbyt szybko ani zbyt wolno... błąd grozi sklejeniem się ze smakowitą prowizorką budyniu Dr Oetkera. Ów pejzaż tkwi w artyście od samego początku i w tkaniu jakby znajduje sposób na odplątanie pamięci o nim, by uporządkować widzenie i tego co na zewnątrz, co chcąc nie chcąc splata się z nim nieustannie, a wszystko to po to, by stała się WSZYSTKOŚĆ.

Do tego jednak jest potrzebne i opanowanie nadmiaru energii, co bulgocze wewnątrz artysty przybywającego do MIEJSCA. Brwi ściągnięte do osi twarzy i marzy mu się skupienie Wielkiego Alchemika, Tancerza. Wsłuchuje się w melodię, która niczym spragniona kochanka wyłania się powolutku z przestrzeni pomiędzy płaszczyznami galerii. Czekała na niego i teraz wdzięcznie łasi się, będąc coraz wyraźniejszą. Pulsując wnika w jego ciało i zaczyna czule opowiadać historie wszystkich Cząsteczek zamieszkujących wraz z nią to miejsce. A Tkacz przestaje zawstydzony deptać w dłoniach motek nici, bo nabiera tempa i zaczyna wraz z Kochaneczką miękko się poruszać po pomieszczeniu i coraz lepiej rozpoznaje zagęszczenia Cząsteczkowych kolonistów. Wdech się dzieje, a w nim miarowe rozplatanie pomiędzy myśleniem a rozumieniem, pomiędzy czuciem a przeżyciem, doświadczeniem a ślizganiem się po własnej wydzielinie.

Jakże inaczej jest z wydechem! Ten jakby znacznie ważniejszy... nie pozwala też na prowadzenie przez Kochankę. (Ta spełnia się teraz jako przejście, brama, która już nie może zatrzymać strzały w locie ku spełnieniu ciekawości, doświadczeniu prawdy.) Wydech zawieszony gdzieś w niezbyt oczywistym miejscu przestrzeni, pozostawiony jakby do ponownego odkrycia. Kłębek nici, która stanowiła poprzedni wdech... a wewnątrz schowany na wieczne bezpieczeństwo wizerunek przed zwinięciem. Wiszą takie lampki alchemika uwodząc nas swoją urodą i prostotą. Wydech pozwala nam wymienić powietrze wtedy gdy oddany nam jest tylko wdech i sam artysta nie oddycha...

Zaskakująco w tym wszystkim brzmi kolor... ten spływa na niteczki jakby nie chcąc przeszkadzać. Leniwie i cichutko, tak rozkładając się niepostrzeżenie, zaczyna zapładniać całą przestrzeń czyniąc ją JEDNOŚCIĄ. I odtąd nie można już oddzielić wdechu od organizmu, w którym się rodzi. W "Szarej" wszystko stało się szare i gdyby nie pojedyncze, brzegowe niteczki żółci, które przybyły w imieniu poprzedniego wdechu, zakręciłoby się nam w głowach i Kochaneczka miałaby kłopot z pijanymi Oglądającymi od pomyłki w widzeniu.

Ślepnę coraz bardziej i "wyblakłe obrazy na dnie spalonego oka" zdają się mnie ratować. Oko potrzebuje oglądania rzeczy, których jakby coraz mniej....

Sławomir Brzoska - ur. 22 kwietnia 1967 roku w Szopienicach. Absolwent Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, Filia w Cieszynie. Wykładowca w Pracowni Działań i Struktur Wizualnych w Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu. Liczne wystawy indywidualne i zbiorowe w kraju i zagranicą, performance i akcje.