Nie zdążyły jeszcze dobrze przebrzmieć echa weekendu związanego z uroczystościami Wszystkich Świętych, a na półkach supermarketów już można znaleźć bombki, choinki i inne bożonarodzeniowe akcesoria. Nie da się w żaden sposób ukryć, iż również Święta niejako uległy powszechnej globalizacji. Grudzień na dzień dzisiejszy kojarzy nam się z miesiącem największych zysków, bieganiny, załatwiania niezliczonej ilości spraw, by potem mieć "spokojne święta", tylko jakoś ten spokój nigdy nie nadchodzi.
Powszechnie mówi się o sprzedawcach karpi, choinek czy ozdób bożonarodzeniowych, którzy cały rok nie pracują, a w grudniu bogacą się na kolejnych dwanaście miesięcy. Przeżywanie okresu Bożego Narodzenia generalnie kojarzy nam się z przepychem, ale takim źle rozumianym; najważniejsze jest to, co podamy na stole, jakie prezenty podarujemy najbliższym, dokąd pojedziemy na Sylwestra i jeszcze najlepiej żeby to wszystko było dużo lepsze od tego co będą mieli znajomi, sąsiedzi i wszyscy inni ludzie. To taki przerost treści nad formą. Boże Narodzenie nie jest już w żadnym calu przeżyciem duchowym. I nie chodzi tutaj o to, żeby nieustannie przebywać w kościele, tylko o refleksję; o zastanowienie się nad życiem, nad otaczającym nas światem, o to by chociaż na chwilę zapomnieć o bezustannym pędzie. Naszym światem rządzi komercja. Bożonarodzeniowe zwyczaje poszły w zapomnienie. Bo cóż z tego, że na stole położymy dodatkowe nakrycie i podamy dwanaście tradycyjnych potraw, jeśli nikt nie będzie wiedział po co, ani dlaczego? Zatem z życzeniami udanych refleksji, WESOŁYCH ŚWIĄT!