Wiele osobistej satysfakcji sprawił mi dawno temu Stefan Kisielewski, gdy omawiając dla prasy polonijnej jedną z mych książek napisał, iż jadąc do jakiegoś kraju wiem o nim więcej, niż wielu tych, którzy z takiego kraju wracają... Lubimy oklaski. W tym wypadku - zasłużone. Zawsze uważałem, że nikt nie traktuje poważnie reportera, który zadaje pytania obnażające jego niewiedzę. Studiowałem więc dostępną dokumentację, nim spakowałem walizki i ruszyłem w drogę.
Raz zaniedbałem tego przygotowania. Mogło się to źle skończyć. Jak mawiali moi szefowie z Wydziału Informacji Światowej Organizacji Zdrowia WHO, gdy zafascynowany tematem zagalopowałem się w swojej relacji - "Lucjan, zatrzymuj się pod światłami".
Hotel Raffles w Singapurze. Mieszkał tu m.in. Joseph Conrad |
Na celowniku miałem wtedy Malaje i Singapur. Zimna wojna trwała. Przybysz z Polski był na szerokim świecie postacią z reguły podejrzaną. Ten rejon świata był na drodze do pełnej niepodległości, ale... Imperium Brytyjskie dalej strzegło pilnie ustalonego porządku rzeczy.
Miałem wylądować w kraju bez żadnych kontaktów. Przypadek sprawił, że spotkałem przed wyjazdem w Warszawie na ulicy kolegę ze szkoły i zwierzyłem mu się ze swych problemów. Był znaczącą figurą w handlu zagranicznym, jeździł na Malaje aby kupować kauczuk, a sprzedawać cukier. Miał kontakty tylko handlowe, ale dał mi swój bilet wizytowy i adres Chińczyka, od pokoleń osiadłego w Singapurze, który był jego partnerem w transakcjach.
Mapa opisywanych terenów, z czasu podróży autora |
Leciało się wtedy samolotami z silnikami tłokowymi, na epokę pasażerskich odrzutowców trzeba było jeszcze zaczekać. Były częste lądowania, zmiany załóg, uzupełnianie paliwa. Dla przybysza z Europy była jeszcze zmiana czasu, czyli walka z własnym zegarem biologicznym. Z lotniska pojechałem do małego hoteliku wabiącego niską ceną. Zaspany portier był jakby zdziwiony, że deklaruję kilkanaście dni pobytu, był to raczej przybytek godzinowy.
Gdy odespałem podróż, było już późne popołudnie. Ubrałem się szybko, aby zdążyć przed zamknięciem biur, gdyż jako zamorski barbarzyńca uważałem naiwnie, że Chińczycy kończą pracę o szesnastej i idą do domu.
Jedna z ulic Singapuru, lata 50-te (Fot.: L. Wolanowski) |
Biuro firmy, której szefem był adresat wizytówki - przypominało pobojowisko. Nie było mowy o żadnym końcu pracy. Siedziałem onieśmielony w tym rozgardiaszu, czekając cierpliwie na audiencję u szefa. Minęła godzina, dwie. Wreszcie poprosiłem sekretarkę, aby pokazała tę wizytówkę szefowi i zapytała wprost, czy ma zamiar w ogóle mnie przyjąć. Może niepotrzebnie czekam? Po chwili z biura wyskoczył sam szef, w sekretariacie wszyscy ugięli się w pokłonach na widok tego majestatu. Ale on przywitał się tylko ze mną. Wymachiwał wizytówką i powtarzał nazwisko mego kolesia z komentarzem: "bardzo ważny człowiek", "numer jeden, numer jeden!" Łaska spłynęła teraz na mnie.
Skrzywił się z niesmakiem kiedy usłyszał adres mego hoteliku. Zaraz cię przeprowadzimy do hotelu Raffles - powiedział. Zdębiałem, to najdroższy hotel w tej części świata, tradycyjne miejsce spotkań bogatych plantatorów i kupców. Tu jeszcze na przełomie wieków zastrzelono tygrysa, który prosto z dżungli wskoczył przez okno do stacji bilardowej. Powiedziałem szczerze, że nie stać mnie na mieszkanie w takim przybytku.
Dziwnie mogły wyglądać na Malajach te ozdoby jednej ze świątyń. Ale ludność hinduska była bardzo liczna, niegdyś sprowadzano ją do robót na plantacjach i w porcie, a w czasach tu opisanych zajmowała się handlem i rzemiosłem. Do prastarych motywów religijnych dołączano w zdobnictwie tych świątyń elementy wręcz nowoczesne, jak na przykład postaci uzbrojonych żołnierzy, którzy w służbie królowej i cesarzowej Indii przelewali krew na polach bitew za sprawę brytyjskiego imperium (Fot.: L. Wolanowski) |
No problem. Firma opłaci z budżetu na public relations. Wydał krótkie rozkazy. Przeprowadzka odbyła się bezzwłocznie pod moją nieobecność. Cisnąłem w pośpiechu moją przepoconą koszulę obok łóżka, teraz leżała w wytwornym apartamencie też niedbale ciśnięta w okolicach łóżka. Przybory do golenia z izdebki w obskurnym hoteliku - wylądowały dokładnie w tym samym szyku, ale w wytwornej łazience hotelu Raffles. Otwarta walizka pojechała w tym stanie do apartamentu i nic z niej nie wypadło.
Moje zachcianki były spełniane szybko i bezwzględnie. Byłem przecież kolegą człowieka "numer jeden", bardzo ważnego. Wyprawa na uliczkę Sago, tam, gdzie znajdują się przedsiębiorstwa, do których Chińczycy przychodzą, aby pożegnać się z życiem. No problem - tak zebrałem materiały do reportażu pt.: "Tu się umiera".
Kauczuk - naturalne bogactwo Malajów. Krzewy hewei „krwawią” codziennie o świcie, umiejętnie nacinane przez chińskich robotników. Oni też pracowali w przetwórniach, szykujących na eksport foremne arkusze tego cennego surowca (Fot.: L. Wolanowski) |
Wreszcie zapytałem, jakie są możliwości przejazdu na Malaje. No problem. Rano urzędnik firmy podwiózł mnie na dworzec autobusowy, kupił bilet do sułtanatu Johore i życzył przyjemnej podróży. Oby połknął swoje słowa, byłem jedynym Europejczykiem między chińskimi pasażerami autobusu, który ruszył na północ. Wiedziałem oczywiście, że tam jest niespokojnie, ale zaniedbałem przygotowania dokumentacji.
Trudno jest mówić o emigracji chińskiej na Malajach. Chińczycy Mórz Południowych zjawiali się tam na osiedlenie niemal od tysiąca lat. Chińczyk z Malajów, zapytany o miejsce urodzenia - wymienia jakąś wioskę obok Kantonu. Kiedy ją opuścił? Samo pytanie dowodzi ignorancji. On tam nigdy nie był. Stamtąd pochodzi jego rodzina, kilka czy nawet kilkanaście pokoleń wstecz. Ale tam będzie pogrzebany, całe życie zbiera na taki własny pogrzeb, aby stało się zadość tradycji.
Domy na palach, stawiane często we wsiach malajskich. Kanalizacja jest wtedy znacznie uproszczona, za to po zmroku daje się we znaki plaga komarów będących rozsadnikami zimnicy (Fot.: L. Wolanowski) |
Zjawiali się do pracy na plantacjach, czasem zajmowali się handlem czy usługami. Nie dali się złapać na słodkie słówka Japończyków, którzy twierdzili, że przybywają, aby oddać Azję - Azjatom. Chyba zawiedli się licząc, że ich lojalność wobec brytyjskich kolonizatorów zaowocuje szybko po wyzwoleniu niezależnością kolonii.
"Nigdy nie śpimy" - to dewiza Singapuru. Całą dobę kłębowisko pojazdów i ludzi na ulicach, wszyscy się spieszą, wszyscy są zaaferowani. A tu na drogach było pustawo. Mijaliśmy bez problemu zapory drogowe. Pojedyncze transportery pancerne wiozły żołnierzy jakby na majówkę, obładowane skrzynkami z piwem. Zaczęło mi świtać powoli, że z mym zwykłym polskim paszportem - wpakowałem się w kabałę. Zaczęła się wojna z komunizmem, byłem przybyszem z kraju, który w powszechnym mniemaniu należał wtedy właśnie do tego obozu.
Książka pt.: „Dalej niż daleko” (Wyd. „Czytelnik”, Warszawa 1964), w której opisana jest m.in. niedawna historia Malajów |
Za jakimś zakrętem autobus gwałtownie zahamował. Stanęliśmy pod wyszczerzonym na nas jadowitym żądłem wozu pancernego. Australijscy żołnierze, bardzo młodzi chłopcy, weszli do autobusu i wskazywali na ludzi, którzy maja wysiąść do szczegółowej kontroli. Koło mnie siedziała wiekowa Chinka, cały czas miała zamknięte oczy, jej chuderlawe ciało reagowało na rzadkie wyboje, na których podskakiwał autobus. Młodzieniec w mundurze stanął przed nią i potrząsnął jej ramieniem.
"Daj jej spokój - powiedziałem. - Ona ma może ze sto lat..." Posłał mi uśmiech słodko-kwaśny i spokojnie powiedział: "Nie staraj się być dowcipny i stul pysk!"
Zrozumiałem wtedy, że legitymuję się tylko moją jasną cerą, której nie zmogło jeszcze słońce tropików. A gdyby tak i mnie zabrał na kontrolę...
Byłem gościem plantatora, którego domostwo przypominało fortecę. W domu nie było już kobiet ewakuowanych w bardziej przyjazne okolice. Rozmowy się nie kleiły. Wisiała nad nimi ciężka atmosfera niepewności jutra.
Cała ta opowieść zaczyna się dokładnie szesnastego czerwca 1948 roku. Trzej młodzi Chińczycy zajechali na rowerach przed biura plantacji kauczuku. Weszli spokojnie do biura właściciela, pana Artura Walkera, jeden z przybyłych powiedział mu grzecznie "Witaj, Panie", po czym strzałem w głowę zabił go na miejscu. Bez przesadnego pośpiechu odjechali, zostawiając nietknięty skarbiec plantatora z pokaźnym zasobem gotówki. Władze kolonii ostro zabrały się do zwalczania partyzantki. Generał Charles Boucher powiedział władzom w Kuala Lumpur, że to jest absolutnie najłatwiejsze zadanie, jakie mu powierzono w długiej karierze zawodowego oficera.
Sprowadzono poborowe formacje z Australii i Nowej Zelandii. Sprowadzono Gurkhów z Nepalu - najlepszych najemników imperium, oraz Dajaków - łowców głów. Wojna przeciw partyzantom trwała dwanaście lat. Odwołano ze stanu spoczynku generała Harolda Briggsa, który wprowadził metody wojny psychologicznej. Utworzono "wioski strategiczne", których mieszkańcy byli pod stałym nadzorem, podjęto kroki dla odcięcia dostaw żywności dla partyzantów. Generał Briggs odszedł ponownie z czynnej służby w 1951 roku. Był zupełnie załamany i zmarł niedługo potem. Wysoki komisarz Henry Gurney zginął w zamachu i zastąpił go generał Gerald Templer, zwany "Burzą", z racji swych błyskawicznych wypadów w teren, który mawiał: "Wszystko co można widzieć, jest godne obejrzenia". Wyznacza cenę za głowy przywódców partyzantki. Nie waha się przed przesiedleniem miliona ludzi, aby odciąć partyzantów od ich zaplecza. Jego strzelcy wyborowi wspomagani są przez samoloty zwiadu, które naprowadzają ich na cel. Wysyła nad dżunglę "wołające samoloty", które z niskiego lotu przypominają, że cena za głowę przywódcy powstania została podwyższona do 84 tysięcy dolarów.
Kim był ów przywódca? Gdy Londyn wielką paradą zwycięstwa czcił koniec drugiej wojny światowej, na trybunie honorowej stał niski, szczupły mężczyzna. Na mundurze miał Order Imperium Brytyjskiego, nadany mu za niezwykłe wyczyny w walce partyzanckiej przeciwko Japończykom na Malajach. Zwał się Cin Peng. W trzy lata później ten człowiek był już wyjęty spod prawa. Jego kurierzy przemierzali w dżungli tajnymi szlakami setki kilometrów, nie przecinając nigdy kontrolowanych przez Brytyjczyków dróg. Maszerowali szlakami wydeptanymi przez słonie, czasem orientując się według gwiazd, bo wszelkie znaki na ziemi dżungla niweczyła w krótkim czasie.
Tak w owych burzliwych czasach wyglądała moja źle przygotowana wyprawa w sułtanacie Johore, na ogarniętych pożogą Malajach. Mogło się źle skończyć, ale wróciłem do Singapuru nadrabiając miną. Jak było - pytali gościnni Chińczycy? "No problem" - odpowiedziałem.
Warszawa, 15 stycznia 2002 r.
Fotografie z archiwum autora
Internet: http://free.art.pl/wolanowski
MALAJE - posiadłości brytyjskie w południowo - wschodniej Azji, na Półwyspie Malajskim i Borneo, wchodzące obecnie w skład Malezji.
HISTORIA: Z niewielkich państewek istniejących na Półwyspie Malajskim od I tysiąclecia p.n.e. poważniejsze znaczenie osiągnęła w I w. n.e. Langkasuka (późniejszy Kedah), pozostająca w indyjskim kręgu kulturowym. W VII wieku Langkasuka i inne państwa malajskie popadły w zależność od hinduistycznego królestwa Sriwidżaja na Sumatrze; od XIII wieku władzę nad Półwyspem Malajskim zdobył Syjam, następnie (od połowy XIV wieku) jawajskie królestwo Majapahit. Od XV wieku dominowały wpływy polityczne sułtanów Malakki, towarzyszyła im ekspansja religijna i kulturalna islamu; Europejczycy, głównie Portugalczycy, Holendrzy, Anglicy przybywali na Półwysep Malajski w XVI wieku; początkowo doszło do rywalizacji portugalsko - holenderskiej, później holendersko - angielskiej. Zwycięzcy Anglicy uzależnili od siebie Singapur, Malakkę, oraz Selangor, Negeri Sembilan, Perak, Pahang, z których w 1895 r. utworzyli tzw. Sfederowane Państwa Malajskie. Pozostałe państwa Półwyspu Malajskiego (Perlis, Kedah, Kelantan, Terengganu), uznające protektorat brytyjski tworzyły od 1909 roku tzw. Niesfederowane Państwa Malajskie. 1942-1945 Malaje okupowali Japończycy. Walce zbrojnej przeciwko Japończykom przewodziła Komunistyczna Partia Malajów (zał. 1927). W 1946 roku Brytyjczycy ze Sfederowanych i Niesfederowanych Państw Malajskich, Malakki, i Penangu utworzyli unię, a następnie (1948) Federację Malajską; 1946-1947 komuniści próbowali dokonać na Malajach przewrotu, a w 1948 roku przeszli do walki partyzanckiej przeciwko Brytyjczykom; pokonani przez nich w latach 1953-1957; W 1957 roku ogłoszono niepodległość Federacji Malajskiej (w ramach brytyjskiej Wspólnoty Narodów) , w tym samym roku przyjętej do ONZ; po zjednoczeniu w 1963 roku z Singapurem (do 1965 r.), Sabahem i Sarawakiem powstała Malezja.
(Z "Nowej Encyklopedii PWN", tom IV)