DYKTANDO 2001

Jestem liberałem w zakresie ortografii
Ortografia w dobie komputerów

Rozmowa z PROF. EDWARDEM POLAŃSKIM, członkiem Rady Języka Polskiego przy Prezydium PAN, kierownikiem Katedry Dydaktyki Języka i Literatury Polskiej Uniwersytetu Śląskiego, wielokrotnym jurorem Ogólnopolskiego Konkursu Ortograficznego DYKTANDO

Prof. Edward Polański (Foto: Zbigniew Sawicz)

KATARZYNA WOLNIK: Jakie znaczenie dziś, w dobie komputerów i internetu ma ortografia?

PROF. EDWARD POLAŃSKI: Niedawno w tygodniku "Wprost" opublikowano opinie różnych naukowców, którzy zdecydowanie opowiedzieli się za zreformowaniem ortografii, dostosowaniem jej do międzynarodowych, internetowych potrzeb. Niektórzy chcieli nawet, aby usunąć tzw. "ogonki" przy samogłoskach nosowych "ę", "ą", ponieważ nie ma ich w innych językach. Słownik w programach komputerowych jest niewątpliwie pomocą, ale nie zastąpi człowieka, ponieważ akceptuje również w określonym kontekście niepoprawne zapisy, np. "lud polski" napisany jako "lód". Wyrażenie " Dałby Bóg, Bóg przepłynął przez Bug" zaakceptuje natomiast w każdej postaci. Komputer nie jest więc jeszcze instrumentem tak doskonałym, aby można było powiedzieć, że ortografia nie ma żadnego znaczenia. Poza tym stwierdzam z całą odpowiedzialnością, że tegoroczne Dyktando, w którym brało udział około 3 tysiące osób, może być pozytywnym głosem w tej dyskusji - na korzyść ortografii.

Jaką wartość ma Ogólnopolski Konkurs Ortograficzny DYKTANDO?

Jest to impreza, która w zakresie kultury języka, propagowania zasad poprawnej pisowni jest fenomenem. Większość uczestników to entuzjaści, którzy przyjeżdżają na własny koszt z najdalszych krańców Polski. Nie przyjeżdżają, żeby wygrać 5, 15 i 35 tysięcy złotych. Co roku przybywa chętnych i zwyciężają ludzie, którzy nie są związani z nauką o języku. W epoce multimediów obserwuję wzrost zainteresowania Dyktandem. W tym roku musieliśmy przygotować aż trzy dyktanda eliminacyjne. Taka impreza dowartościowuje polską ortografię, dyktuje swoistą modę na ortografię.

W tym roku dyktando pisali sportowcy i komentatorzy sportowi...

Udział znanych osób podnosi rangę ortografii. Wszyscy sportowcy zwyciężyli, bo mieli odwagę przyjechać. Nie wstydzili się publicznie zrobić błędu ortograficznego. Poza tym oni są świetni jako sportowcy, mają inne osiągnięcia, nie muszą świetnie pisać. Ja przecież nie będę stawał na ringu z Saletą, a on po ciężkiej walce zdecydował się pisać dyktando. Był tak zdenerwowany, że po imprezie pojechał do Częstochowy w kurtce Artura Szulca! Bardzo sympatyczny jest również kontakt zakulisowy ze znanymi ludźmi, którzy biorą udział w telewizyjnych "Zabawach językiem polskim."

Okazuje się więc, że ortografia nie jest mało interesującą dziedziną kultury języka polskiego?

Dawniej miałem małe kompleksy z tego powodu, że - oprócz innych ważnych problemów badawczych - zajmuję się też ortografią, tak - wydawało mi się - mało ważną dziedziną naukową. Tymczasem wciąż otrzymuję mnóstwo propozycji od wydawnictw, z prośbą o napisanie rozmaitych książek, gier ortograficznych dla najmłodszych. Widzę ogromne zainteresowanie ortografią, również za sprawą dyktanda. To sprawiło, że wyleczyłem się z kompleksu zajmowania się tą dziedziną wiedzy. Oczywiście błędy ortograficzne nie są najważniejsze. Nie przywiązuję nadmiernej wagi do ortografii, mimo że sam się nią zajmuję.

Nie obniża więc Pan Profesor ocen magistrantom za zrobienie błędu ortograficznego?

Oczywiście, że nie. Nie jestem fanatykiem ortografii. Błąd można łatwo poprawić, możemy przecież korzystać ze słowników, ważniejsza jest treść. My chcemy ułatwiać ludziom życie, a nie utrudniać. Dlaczego ktoś, kto nie zajmuje się językiem, ma mieć gorsze samopoczucie, ponieważ zrobił błąd? Trzeba dostosować pewne rzeczy do poziomu ogólnego, do przeciętnego użytkownika. Jest około 3-5 procent ludzi, którzy się orientują w gramatyce i niech oni sobie smakują różne ortograficzne subtelności.

Jest Pan Profesor liberałem wśród językoznawców zajmujących się ortografią?

Oczywiście. Moje propozycje uproszczenia ortografii, które przedstawiałem na Radzie Języka Polskiego przy Prezydium PAN przechodziły w głosowaniu 20, 30 %, nie więcej. Były odrzucane, i ja się temu nie dziwię. Cieszę się, że moja propozycja dotycząca łącznej pisowni "nie" z imiesłowami przymiotnikowymi, czyli odmiennymi została przyjęta. To jest mój mały sukcesik. Trzeba liczyć się z realiami, nie każdy użytkownik języka jest polonistą i wie w ogóle, co to jest imiesłów, co dopiero imiesłów przymiotnikowy w funkcji przymiotnika oraz imiesłów przymiotnikowy o znaczeniu czasownikowym. Aby uspokoić ludzi, którzy są przyzwyczajeni do starej pisowni, dopuściliśmy także pisownię rozdzielną. Reformy nie oznaczają jednak ,że należy zlikwidować "rz", "h" czy "ó". Jestem zwolennikem umiaru, złotego środka.

Czy język sms-ów, e-maili jest zagrożeniem dla kultury języka?

Sms-y nie mogą być poprawne stylistycznie, bo są bardzo krótkie. Ja sam sms-uję, ale piszę też listy i kartki. To jest coś, co można przeżyć, co rozwija emocje, intelekt. Kontakt z książką, listem to nie kontakt z sms-em, pośpieszny, gdzieś na ulicy. Jest to wielkie zagrożenie, które zubaża, ale z tym nie można walczyć, bo jesteśmy na straconej pozycji. Formy krótsze zwyciężają, nawet jeżeli do niedawna były uznawane za niepoprawne. Formy z języka potocznego, skróty przechodzą do języka ogólnego.

Utrwalone błędy językowe stają się więc normą, są bodźcem do przeprowadzenia zmian w języku?

Tak jest, na tym polega rozwój języka. Językoznawcy mogą krzyczeć, ale nie zatrzymają biegu rzeki. Nie możemy powiedzieć, że ortografia straciła swoje znaczenie, ale nie możemy też przesadzać. Wskazana jest tolerancja, a nie nadmierny puryzm.

Co sądzi Pan Profesor o "amerykanizacji" języka polskiego?

Wprowadzamy wyrazy obcego pochodzenia, jeżeli jest taka potrzeba, nie ma natomiast potrzeby, aby sklepy nazywać "shopami", ponieważ mamy określenie polskie. Nie możemy bezkrytycznie przejmować wyrazów obcych. Z pisownią anglicyzmów są problemy, nie wiemy, czy zadomowione wyrazy angielskie spolszczać, czy nie. Przejeżdżałem kiedyś przez pewną wioskę i zobaczyłem napis: "Najt club", czyli część po polsku, część po angielsku. Komisja Kultury Języka PAN zaleca spolszczenie , na prawach dopuszczalnego wariantu, pisowni niektórych wyrazów zapożyczonych, takich jak "diler", "dżojstik", "lancz". Nie wszyscy mówią po angielsku i znają oryginalną pisownię. Z języków obcych przejęta jest zasada, że w nazwach produktów, tytułów piszemy wielką literą każdy wyraz, np. Sok z Czarnej Porzeczki. Z prof. Małgorzatą Kitą piszę teraz książkę, która została błędnie zatytułowana przez wydawnictwo: Słownik Tematyczny Języka Polskiego. Wielkie litery są tutaj oczywiście błędem. Ta tendencja na pewno w przyszłości się utrwali, ale nie należy wyprzedzać zmian.

Czy w tegorocznym dyktandzie nie było zbyt wielu obcych wyrazów?

Były głosy krytyki pod adresem tekstów dyktand, ale za pomocą samych polskich wyrazów nie moglibyśmy wyłonić grupy 24 półfinalistów. Autorem dwóch dyktand był prof. Dunaj z UJ, a jedno dyktando ja napisałem. Należy natomiast zaznaczyć, że te dyktanda są niedobre pod względem dydaktycznym, raczej nie należałoby ich wykorzystywać w szkole. Nasycenie treścią ortograficzną jest tak duże, że czasem cierpi na tym styl.

Krzysztof Szymczyk, Mistrz Polskiej Ortografii w 1996 r. powiedział: "Czasami wydaje nam się nieskromnie, że więcej wiemy na temat ortografii niż profesorowie. Dyktanda w Katowicach w zasadzie są tylko dla hobbystów. Mało który z profesorów zakwalifikowałby się pewnie do finału."...

To prawda. Jest w Polsce grupa osób, dyktandowiczów profesjonalistów, którzy nie są językoznawcami, a my -jurorzy- przegralibyśmy z nimi eliminacje. Ci ludzie znają na pamięć słownik. W ubiegłym roku wszyscy byli tak świetnie przygotowani, że zwycięzcę musiała wyłonić konkurencja nieortograficzna, polegająca na szybkim wyszukiwaniu wyrazów w słowniku. Wygrał zawodnik, który nie szukał danego wyrazu, bo wiedział, że nie ma go w słowniku!

Czy zgadza się Pan Profesor z formułą dyktanda, która nie pozwala brać w nim udziału polonistom?

Niedawno zorganizowaliśmy dyktando dla polonistów. Wygrał mgr Waldemar Podkidacz z Liceum im. S. Batorego w Chorzowie. Napisał rewelacyjnie, ale pozostali uczestnicy nie wypadli już tak dobrze, a zgłosiły się 4 osoby...Ogólnopolskie Dyktando jest jednak imprezą amatorską. To prawda, że studia polonistyczne nie uczą ortografii, ale mamy pewną przewagę, choćby w zakresie wiadomości teoretycznych, znamy etymologię wyrazów. Poziom dyktanda jest tak wysoki, że wykształcenie filologiczne nie powinno być przeszkodą, ale gdyby wygrał konkurs polonista, wtedy byłyby pewne podejrzenia o wynik niesprawiedliwy. Gdyby polonista zajął np.80 miejsce, to też byłaby tragedia...

Prof. Walery Pisarek otwierając kopertę z tekstem tegorocznego dyktanda powiedział: "To już chyba po raz ostatni". Co będzie z Dyktandem?

· Nic nie wskazuje na to, aby się skończyło. Zainteresowanie jest tak wielkie, że na pewno będzie trwało. Będziemy jeszcze dyskutować nad tym, może zmieni się formuła. W czerwcu natomiast wybrany zostanie Arcymistrz dotychczasowych dyktandowiczów- wicemistrzów i mistrzów. Natomiast w grupie osób, które wzięły udział w Dyktandzie w części: impreza towarzysząca (dyktando pisali politycy, dziennikarze, sportowcy) również zostanie wyłoniony Mistrz Osób Publicznych.

Autorzy: Foto: Zbigniew Sawicz