ROZMOWY NA PRZEŁOMIE WIEKÓW

Stosunkowo niedawno, bo jeszcze w latach osiemdziesiątych żył na Świętej Helenie żółw olbrzymi, który był już dorosłym osobnikiem w czasie, gdy na owej wyspie przebywał Napoleon. Niestety na temat Bonapartego żółw wypowiadał się raczej niechętnie, co potwierdza podejrzenia, iż był on z natury rojalistą związanym z domem Burbonów, lub po prostu angielskim szpiegiem. Ta ostatnia sugestia powstała pod wpływem wiadomości o tragicznej i zagadkowej śmierci wiekowego żółwia. Przed kilkunastu laty spadł on ze skały i roztrzaskał sobie skorupę. Cóż, Anglicy znają sposoby na dyskretne pozbywanie się niewygodnych sojuszników. Wielka to dla nas strata, gdyż przepadł ostatni żywy świadek Le Premier Empire, epoki darzonej przez Polaków wielkim sentymentem, a zwłaszcza przez osobników o wzroście do 165 cm.

Ja również mam w domu żółwia. Oczywiście w porównaniu z tamtym żółw mojej córki jest zaledwie oseskiem, ale patrząc na to z jakim spokojem przyjmuje on wszelkie wypowiedzi naszych polityków, wróżę mu bardzo długie życie. Z pewnością bez problemów przeżyje setkę i doczeka przyszłego wieku. W 2101 roku ma szansę stać się gwiazdą telewizyjnego show jako jedyny, który pamięta np. o co naprawdę chodziło w AWS-ie i potrafi wymienić wszystkie egzotyczne podróże pani marszałek Grześkowiak. Na razie rzecz jasna, jest on ciemny jak tabaka w rogu (pokoju, gdzie zwykle przesiaduje), ale i na to jest sposób. Korzystając z dobrodziejstw wigilijnej nocy, podczas której komunikacja werbalna pomiędzy osobnikami różnych gatunków jest ponoć niezwykle ułatwiona, postanowiłem wyedukować naszego gada, przekazując mu niezbędne kwantum wiedzy na temat mijającego właśnie wieku. Prezentuję państwu zapis takiej lekcji, przeprowadzonej w ostatnią wigilię XX wieku.

Ja : Napijesz się ?

Żółw : - - - -

Ja : W zasadzie też nie piję, ale dzisiaj jest wyjątkowy dzień. Właściwie to wyjątkowa noc, albo jak chcą dowcipnisie wielkanoc. Ale zaraz, o czym to ja...Aha ! Wyobraź sobie, że XX wiek, tak naprawdę wcale nie rozpoczął się w 1901 roku. Zgodnie z kalendarzem, to faktycznie był jego początek, ale jak chce K.T. Toeplitz (później ci powiem kto to), prawdziwy wiek XX zaczął się dopiero po I wojnie światowej. Trochę to dla ciebie skomplikowane, ale wynika z tego jasno, że gdyby nie studenci – a konkretnie – jeden student, wieku XX może w ogóle by nie było. Gawriło Princip, bo tak nazywał się ów spiritus movens zbyt na serio wziął sobie do serca politykę i kropnął w Sarajewie Ferdynanda. Tylko nie pytaj, którego Ferdynanda? Czy tego co jest posługaczem u drogisty Pruszy i przez pomyłkę wypił jakieś smarowanie na porost włosów. Czy Ferdynanda Kokoszkę, tego, co zbiera psie gówienka...O to już pytał dobry wojak Szwejk. Oczywiście arcyksięcia Ferdynanda! Wywołało to światową awanturę, co potwierdza jedynie teorię Toeplitza. Princip postąpił bowiem jeszcze z XIX wieczną principialnością używając broni palnej. Dzisiejszy student obrzuciłby arcyksięcia jajami lub – co ostatnio modne- tortem. Żyjemy przecież w cywilizowanych czasach.

Patrząc na moje zakola i trzęsącą się rękę – a propos, może się jednak napijesz ? – z pewnością nie uwierzysz, ale tak I jak i II wojny nie pamiętam. To wcale nie umniejsza mojej wiedzy. Był kiedyś taki rysunek Mleczki, na którym dziadek pouczał wnuka mówiąc : Najpierw była I wojna światowa, później II wojna światowa, ale prawdziwe jaja zaczęły się dopiero potem. To „potem” – możesz mi wierzyć, to też kawał historii. Choć, jak niektórzy twierdzą , jeden z gorszych kawałów trójki Churchill, Roosevelt, Stalin. Nie, nie , nie . To nie imiona braci Marx, mimo że akurat to nazwisko dziwnie mieści się w konwencji tego „kawału”.

Ja widzisz, jeszcze do niedawna nie myślałem o sobie jako o postaci z minionej epoki. Trzeba powoli jednak z tą myślą się oswajać, jako że niemi świadkowie mojej młodości trafili już do muzeów. W 2000 roku w Warszawie i Krakowie otwarto dwie, albo nawet trzy wystawy, gdzie eksponatami były pamiątki kultury materialnej, stanowiące kiedyś przedmioty pożądania dla wczesnego homo peerelus. Czegóż tam nie było ? Niemal automatyczna pralka Frania. Prawie profesjonalny aparat Druh. Wódka czysta (jak) Bałtyk. Quasi panoramiczny telewizor Belweder. Były ponoć nawet flaczki z kalmarów a la „wczesny Gierek”, ale jakiś parweniusz pożarł je na zimno i to nie z głodu, ale z sentymentu. Przed meblościanką „Kowalski”, gromadziły się całe rodziny : Patrz synu ! W kolejce po te meble, poznałem twoją matkę. Ona była 7432 na liście, a ja 2850. Imponowało jej to ,nie powiem. Nigdy później nie rozmawialiśmy już ze sobą tak długo jak wtedy. O!!! Wypoczynek „Kon-Tiki”. To na takiej kanapce poczęliśmy ciebie Krzysiu, słuchając pocztówek dźwiękowych z gramofonu „Bambino”. Patrz jakie to niewygodne, i doceń gówniarzu nasze poświęcenie. Czyż nie piękna i wzruszająca wystawa ? A jaka bezpieczna. Przynajmniej dla ministra Ujazdowskiego. Jak to dlaczego ? Po Warszawie rozumiesz biega jakiś aktor z szablą w ręku i rozwala eksponaty. Minister zaś uważa, że uszkodzona przez niego wystawa w Zachęcie była zbyt dwuznaczna ! Dla ministra kultury i ...czegoś tam jeszcze, sztuka ma być jednoznaczna w swej wymowie ! Rozumiesz gadzie : j e d n o z n a c z n a !! Taki Duchamp, to w Polsce nie miałby nigdy swojej szansy na sukces. On w 1917 roku wystawił pisuar i nazwał to dzieło „Fontanna”. W PRL-u taki pisuar zaraz ktoś by zakosił z wystawy, jako że przedmiot był to wielce poszukiwany i luksusowy zarazem. Teraz min. Ujazdowski nie zaryzykuje, bo nuż obraziłby np. uczucia posła Niesiołowskiego. Zresztą , może nie tylko jego , jako że narodem jesteśmy wielce „uczuciowym” tzn. obrażającym się na wszystko i wszystkich. Nic dziwnego, że w tej Unii Europejskiej zapanowała panika, gdy podano termin 2004 r., jako datę naszego członkostwa. Oni tam i tak mają swoje problemy z chorobą wściekłych krów, a przecież grozi im nowa epidemia roznoszona przez polskich polityków zwana chorobą świętych krów. Ba ! Żeby to chodziło tylko o polityków. Chłopi już od dawna nie odzywają się do Unii, i ja im się nawet nie dziwię. Jak podał „Dziennik Polski”, od 1999 roku Unia Europejska boryka się z ważnym dokumentem zatytułowanym : „Szczegółowe zapisy odnoszące się do posługiwania się drabiną”. Jeżeli oni przez dwa lata nie mogą sobie dać rady z takim głupim narzędziem jak drabina, to gwarantuję, że cała „Piętnastka” dostanie prawdziwego hyzia, gdy na salony w Brukseli wkroczy polski chłop z kosą osadzoną na sztorc. Przecież to im się nie będzie mieściło w normach. A gdzie cepy, nosidła do wody, brony...? Trzeba będzie powołać specjalne komisje, zespoły robocze, grupy ekspertów. Oj, będziemy my tę Unię kosztować, będziemy ! Chociaż może przesadzam ?! W takim NATO odgrywamy wiodącą rolę, nie ponosząc przy tym żadnych kosztów. A to za sprawą posła AWS Stanisława Głowackiego. Wykonał on manewr, przy którym mądrości Clausevitza, to bełkot pijanego kaprala. Poseł Głowacki w trosce o obronność kraju, ni mniej, ni więcej tylko zawierzył cały polski przemysł zbrojeniowy i lotniczy Matce Boskiej Ostrobramskiej. I kto nam teraz podskoczy w NATO ? Całkiem sprytna asekuracja. Dlatego na naszej uczelni też....

Żółw : ...poczekaj. Nalej mi najpierw jednego.