We „Wprost” (27.05.2012) ukazał się obszerny i bogato ilustrowany wywiad z byłą żoną Janusza Palikota Marią Nowińską. Jest z pewnością spora grupa miłośników takich zwierzeń, ja jednak – o czym z góry uprzedzam – do nich się nie zaliczam. Uważam, choć może nieco przesadnie, że są to tematy lekko nieetyczne. I jeżeli uchodzą jeszcze w prasie bulwarowej, to nie przystoją tygodnikowi, który ma opiniotwórcze ambicje. Wszystko, co zostaje ujawnione: cała suma kłamstw i prawd, zależy od stopnia wzajemnej niechęci czy nawet nienawiści byłych małżonków, oraz od… wysokości kwoty przypadającej po podziale (niegdyś wspólnego) majątku. Trudno też żądać wiarygodności od osoby, przez którą przemawia z reguły: gorycz, żółć i podtrzymująca na duchu żądza zemsty. W zasadzie w Polsce to jedynie Urszula Dudziak i Michał Urbaniak mówią o sobie z sympatią. Reszta to wściekłe furie wbijające codziennie w figurkę byłego współmałżonka setki szpilek. I lepiej się do tego nie mieszajmy. Stąd też, jako osoba przezorna, już czmycham na bezpieczną odległość od tego tematu. Z drugiej strony, kto wie, czy nie kupiłbym książki Heniek – co ja w tobie widziałam? Wspomnienia byłych żon Henryka VIII. Ale czy takie dzieło byłoby kompletne, skoro Jego Wysokość pomniejszył znacząco listę ewentualnych autorek?
Proszę nie wyśmiewać się z mojej ostrożności, jeśli chodzi o kobiety zawiedzione. Ja nie mam takiej odwagi jak dr hab. Ryszard Koziołek – nasz przyszły prorektor (ach, ta wazelina, zawsze z człowieka wyjdzie), który zamieścił w „Polityce” (29.05.2012) artykuł „Szary geniusz” poświęcony Bolesławowi Prusowi. Myślicie Państwo: – A cóż takiego może być niebezpiecznego w postaci poczciwego Prusa? Jak to co? Lalka! Dla feministek: czołowy produkt pozytywistycznego mizoginizmu. Starając się rozwikłać różne zagadki życia i twórczości Prusa, Ryszard Koziołek zdaje się nie dostrzegać całych pokładów męskiego szowinizmu, na jakich zbudowano powieść. A już dawno nasze wyzwolone panie zwracały uwagę na fakt, iż prawdziwą ofiarą perfidnie utkanej intrygi nie jest Stanisław Wokulski (który, nawiasem mówiąc, za swe podejrzane machinacje związane z handlem bronią powinien stanąć przed haskim trybunałem), ale nieszczęśliwa Izabela. Przez setki stron powieści musimy znosić niezdarne umizgi podstarzałego gbura. Te prostacko wciskane czerwonymi łapskami, prawie za dekolt, ruble. Ruble! Która Prawdziwa Polka zniosłaby dzisiaj taki afront? Wykupywanie weksli, sreber, serwisu, że o zawyżeniu ceny kamienicy już nie wspomnę, i do tego wściekła zazdrość. Toż to maniery godne handlowca, który niewątpliwie zaczynał od rozstawionych szczęk pod Pałacem Kultury. I jeszcze do tego próba (na szczęście, udaremniona) wykolejenia pociągu – jakby mało nam było katastrof. I wysadzenie ruin zamku bez zgody konserwatora zabytków. Na takiego to człowieka bezwzględny pan Prus chciał skazać niewinną, subtelną, pełną dowcipu, uroku i, co ważne, młodszą o 20 lat Belcię. Wszystkie chłopy są takie same. Prawda Drogie Czytelniczki? (Uch, wazelina, wazelina).
Oczywiście, ta teoria z pewnością była znana panu doktorowi, ale o niej nie wspomniał. Nic dziwnego, podobno egzemplarz Lalki, który posiada autor „Szarego geniusza”, pełen jest śladów po nakłuciach szpilkami. Niewątpliwie umoczonymi w testosteronie.