Dla myślących

Rozmowa miesiąca

Zewsząd słyszymy o dobrodziejstwach Internetu. W szkołach i uczelniach wyższych powstaje coraz więcej pracowni, coraz więcej prac naukowych w bibliografię włącza adresy witryn internetowych, ponadto możemy już studiować nie wychodząc z domu, a jedynie wysłuchiwać wykładowcy z ekranu i rozwiązywać testy przesyłane nam przez sieć. Czy jednak efektywne korzystanie z tego wysokiej klasy narzędzia wymaga od użytkownika szczególnych kompetencji? Możemy publikować, ściągać, uzewnętrzniać własne myśli. Zawsze przecież istnieje możliwość usunięcia założonej przez nas witryny, wymazania niechcianej informacji. Czy rzeczywiście? O tych i innych aspektach pracy w cyberprzestrzeni z mgr Patrycją Rudnicką, pracownikiem naukowym Katedry Psychologii Pracy i Organizacji Instytutu Psychologii Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach rozmawiała Agnieszka Turska.

Agnieszka Turska: Nieustannie słyszymy o wielkiej, dobroczynnej w nauce mocy Internetu. Jaka jest jego rzeczywista efektywność? Czy da się ją w ogóle w jakikolwiek sposób określić?

Patrycja Rudnicka: Można to określić chociażby poprzez wskazanie na szybkość przepływu informacji w sieci. Czas jest dla mnie fundamentalnym wyznacznikiem efektywności Internetu. Gdy wysyłam emaila do Australii, to jest on tam już po kilku sekundach czy minutach. Kolejnym ważnym wyznacznikiem jest globalna dostępność Internetu: jako osoba pracująca i mieszkająca w Polsce mogę przekazać informacje osobom przebywającym w innym kraju. Innym aspektem jest powszechna dostępność, tutaj dobrym przykładem są blogi - mówi się o nich, że są takim powszechnym dziennikarstwem, każdy może publikować swoje przemyślenia, ktoś, kto mieszka w Stanach Zjednoczonych, może oddziaływać na ludzi w Europie czy Azji.

Czy wobec takich cech Internetu jak prędkość informacji, dostępność wiedzy możemy przewidywać, że to narzędzie wyprze kiedyś książkę, nie tylko naukową?

Nie do końca wierzę w możliwość całkowitego zastąpienia książek Internetem. Natomiast niewątpliwie w przypadku niektórych specyficznych książek, takich jak słowniki i encyklopedie, jest on atrakcyjną alternatywą. Internet jest hipertekstowy, dlatego efektywniejsza będzie na przykład znajdująca się w nim encyklopedia. Na jednej stronie możemy znaleźć definicje na interesujący nas temat, pochodzące z kilku źródeł, różnego autorstwa. W tekście znajdują się linki (hiperłącza), które pozwalają na szybki dostęp do szerszych informacji, na szybkie przejście do innych definicji i stron powiązanych z tematem głównym. Natomiast do książek chyba zawsze będziemy mieli sentyment i z pewnością ludzie będą je kupować. Czytanie dobrej powieści z ekranu nie należy do rzeczy najprzyjemniejszych i odbiera nam szereg zmysłowych doznań związanych z obcowaniem z książką. Niszczy intymny kontakt czytelnika z bohaterami książki.

Na czym polega specyfika pracy w cyberprzestrzeni?

W Internecie jesteśmy wręcz zalewani niesamowitą ilością różnorodnych informacji. Oprócz tego warto pamiętać, że Internet to nie jest przecież tylko to, co znajdziemy w Google czy innej wyszukiwarce. Tak naprawdę jest to również sieć baz naukowych, katalogów, ale także przestrzeń społeczna, komunikacyjna. Uważam, że Internet znacznie ułatwia pracę - zamiast spędzać wiele godzin, szukając informacji w bibliotecznych katalogach, mogę to zrobić o wiele szybciej nie ruszając się z domu - znajdując je w bazie danych, czasem nawet tej samej biblioteki, lub pytając kogoś, kto również jest on-line. To zasadnicza rewolucja jakościowa.

Oczywiście pojawiają się pewne niebezpieczeństwa związane z tym, że w Internecie łatwo jest informację opublikować i replikować. Stąd pewien dystans naukowców, bo pojawia się lęk przed plagiatami. Lęk przed tym, iż treści przeze mnie opublikowane zostaną przeinterpretowane, zmienione lub zwyczajnie w całości przekopiowane do innej pracy bez mojej wiedzy. Natomiast to, że mogę poprzez taką publikację oddziaływać na większą liczbę osób niż zamieszczając artykuł w lokalnym periodyku, z pewnością kusi. W sieci jest także wiele informacji, których nie należy bezrefleksyjnie przyjmować. Pamiętajmy jednak, że to człowiek decyduje, na jakie informacje się otworzy i jakie przyswoi z cyberprzestrzeni.

Czyli Internet jest dla ludzi myślących...

Wszystko jest dla ludzi myślących. Jeśli wiemy, jak umiejętnie i twórczo wykorzystać Internet, zarówno do pracy, jak i do zabawy, to sformułowanie, że Internet jest zagrożeniem staje się bezsensowne. To jest tylko narzędzie, to tylko medium. Ono samo nie wytwarza wiedzy, nie powiela się. Zawsze jest w tym wszystkim obecny człowiek. Czasem taki, który nie ma dobrych zamiarów i to on właśnie jest dla nas zagrożeniem.

Jakie kompetencje są konieczne, by efektywnie korzystać z Internetu?

Wydawałoby się, że progowymi kompetencjami może być umiejętność czytania i pisania. Internet jednak staje się narzędziem coraz mniej tekstowym - pojawiają się animacje, obrazki, symbole, instrukcje dźwiękowe. Dlatego też wymagany poziom kompetencji użytkownika obniża się. Warto zaznaczyć, że coraz łatwiejsza jest instalacja oprogramowania. Aby zainstalować dowolny komunikator i rozpocząć rozmowę nie muszę być specjalistą informatykiem - kiedyś musiałam nim być, komunikacja przez Internet wymagała znajomości specyficznych komend, protokołów - szerokiej technicznej wiedzy. Umiejętność, która może usprawnić korzystanie z Internetu to na pewno zdolność selekcji informacji. Na wyższych stopniach wtajemniczenia pomocne są takie umiejętności jak znajomość języka HTML, umiejętność obsługi takich narzędzi, aby wyprodukować własną stronę. Są programy, które wymagają eksperckiej wiedzy, jak i narzędzia, którymi może posługiwać się każdy.

Czy możemy wskazać na jakieś cechy osobowościowe, które mają wpływ na efektywność korzystania z Internetu?

Są badania naukowe dotyczące korelacji pomiędzy cechami osobowości, takimi jak na przykład ekstrawersja czy nieśmiałość, a skłonnością do korzystania lub nadmiernego korzystania z Internetu. Natomiast ich wyniki nie są jednoznaczne, nie możemy kategorycznie stwierdzić, że osoby o pewnych cechach charakteru będą bardziej skłonne do używania Internetu, mogą raczej preferować pewne sposoby jego wykorzystania. Z Internetem wiążą się różne typy aktywności. Można być biernym odbiorcą, co oznacza przeglądanie witryn, pobieranie informacji. Jednak dla większości osób, jest to narzędzie komunikacji, i to nie tylko z obcymi ludźmi, ale również, a może przede wszystkim, z rodziną przebywającą w innym mieście czy kraju, bo jest to tańsze, szybsze i niejednokrotnie wygodniejsze od klasycznych metod komunikacji. Stąd trudno powiedzieć, czy cechy osobowościowe mogą wpływać na efektywność korzystania z Internetu. Z pewnością mogą nas ukierunkować na pewien rodzaj aktywności.

Czy fundamentalne kompetencje konieczne do korzystania z Internetu są już przyswajane od najmłodszych lat w szkołach?

Myślę, że największą bolączką obecnego systemu edukacji jest to, że generalnie nie uczy się ludzi korzystania z Internetu. Uczy się ich informatyki: co to jest komputer, jakie są jego składniki, oprzyrządowanie, często wdraża się pisanie programów czy korzystanie z już funkcjonujących. To dobrze. Ale chociaż minimalny nacisk powinien być kładziony na umiejętność wyszukiwania informacji. Nie słyszałam o lekcji, podczas której nauczyciel zapowiada: "dziś będziemy się uczyli wyszukiwać dobre informacje w sieci w sposób efektywny". Dzieci powinny zapoznawać się z poszczególnymi wyszukiwarkami. Powinny wiedzieć, że jeśli jakaś informacja jest zamieszczona w Internecie nie oznacza to automatycznie, że jest ona prawdziwa. Warto również uczyć tego, jak chronić siebie i swój komputer. Nie chodzi tutaj jedynie o ochronę przed wirusami, ale także o prywatność. Zwłaszcza jeżeli uczymy dzieci korzystania z interaktywności tego narzędzia, publikowania w nim swoich myśli czy rezultatów własnej pracy. Nadal, niestety, zbyt słaby nacisk kładzie się na ten aspekt nauczania informatyki.

Czy można wskazać na jakiekolwiek różnice w efektywności korzystania z Internetu przez kobiety i mężczyzn?

Kobiety niestety zazwyczaj niżej oceniają swoje umiejętności korzystania z Internetu. Ale nie jest tak dlatego, że są kobietami, ale dlatego, że są uczone pewnych zachowań, pewne przekonania są im wpajane: że nie mają takich umiejętności, że mężczyźni sprawniej obsługują urządzenia. Może to utwierdzać kobiety w przekonaniu, że w danej sytuacji najzwyczajniej sobie nie poradzą, a powinniśmy raczej zachęcać je do wchodzenia w ten obszar aktywności. Powszechnie mówi się, że sfera zmatematyzowana jest raczej dla mężczyzn. Ale czy w przypadku Internetu my w ogóle mamy do czynienia z taką sferą? To są właściwie banalne czynności: klikamy, coś się pojawia, wysyłamy maila. Każdy może się tego bez większych problemów nauczyć. Niestety, funkcjonuje taki stereotyp, że jest to trudne, męskie, wymaga niesamowitych umiejętności.

Jak, zdaniem pani Magister, będzie wyglądała przyszłość w obszarze pracy w cyberprzestrzeni?

Myślę, że to narzędzie ułatwi nam funkcjonowanie w wielu obszarach naszego życia. Będzie nam łatwiej zbierać informacje, szybciej skontaktujemy się z innymi ludźmi. Mam też cichą nadzieję, że Internet będzie narzędziem tańszym niż dzisiaj - ceny w Polsce są jednymi z najwyższych w Europie czy wręcz na świecie, a równocześnie Internet dostępny dla prywatnego odbiorcy w niczym nie przypomina szerokopasmowego medium, które jest standardem w innych krajach.

Żadnych zagrożeń?

Internet jest wyzwaniem. Informacji w sieci ciągle przybywa, jesteśmy nimi nieustannie bombardowani. Reklama w Internecie już teraz jest bardzo agresywna. Kolejną sprawą jest Internet jako siedlisko negatywnych zjawisk, które są obecne na świecie, ale i tam świetnie się odnalazły. Przykładowo, jest to narzędzie komunikacji dla osób, które są związane z atakami terrorystycznymi czy organizacjami kryminalnymi, oprócz tego w sieci funkcjonuje hazard, pornobiznes, nielegalny handel. To jest zagrożenie, bo coraz łatwiej trafić na takie strony i niektórzy mogą nie poradzić sobie z ominięciem lub przyjęciem takich treści. Ale po raz kolejny powtarzam - to nie sam Internet jest zagrożeniem, ale to, jakim go stworzył i tworzy człowiek.

Informację przecież zawsze można wymazać.

Otóż nie do końca. Jeśli już coś zostanie wprowadzone do Internetu, zamieścimy w nim naszą wypowiedź lub wyślemy email, to może pozostać w sieci na zawsze. Ma to znaczenie także w naszym życiu codziennym. Nie zdajemy sobie sprawy, że jakaś mało znacząca plotka na temat mojego szefa, którą ja przekażę koleżance przez sieć może jednak do niego dotrzeć. Ze względu na właściwości Internetu niemal każdy nasz krok w cyberprzestrzeni może być wyśledzony. Możemy bez większych problemów sporządzić dossier wybranej osoby - jakie strony odwiedza, z kim się komunikuje. Witryny internetowe zbierają takie informacje, wykorzystują je firmy handlujące w Internecie, by coraz lepiej "dopasowywać" do nas swoją ofertę, ale jest to także pokusa dla państwa, może to sprzyjać dążeniom do kontrolowania i ograniczania swobody przepływu informacji - inwigilujemy naszych obywateli dla ich dobra, by nie doszło, na przykład, do jakichś aktów terrorystycznych.

A czy miejsce przechowywania tych "wymazanych" informacji jest dostępne dla przeciętnego człowieka?

Istnieją internetowe archiwa (http://web.archive.org/). To ciekawy punkt w sieci, można sobie na przykład obejrzeć, jak dana strona wyglądała kilka lat temu. To oczywiście nie są informacje pełne - czasem brakuje jakiegoś obrazka czy ikony. Ale załóżmy, że ktoś prowadził własną stronę internetową. Z pewnych względów uznał, że zbyt wiele informacji na swój temat wypuścił poprzez tę stronę w cyberprzestrzeń, przestraszył się i skasował swój blog czy archiwum fotografii. Wydaje mu się, że jest już bezpieczny. A jednak kopia tej strony pozostaje przez jakiś czas w pamięci wyszukiwarek czy też w innych miejscach. Pamiętajmy, że dobrodziejstwa nauki wymagają by z nich korzystać świadomie.

Dziękuję za rozmowę