Katowice to bardzo ruchliwe miasto. Tutaj hałas występuje we wszystkich przypadkach, liczbach i rodzajach. Ale tak już chyba musi być, że stolice krajów, krain i nawet dziur muszą jakoś wyartykułować swoją istotność. Dlatego w stołecznym mieście województwa śląskiego wszystko musi huczeć, jęczeć, wrzeszczeć bardziej niż w nieważnym Pcimiu Dolnym. Tylko, że zwykle jest tak, że zanim Pręgi Magdaleny Piekorz wejdą na ekran jedynego kina w Pcimiu, to Magda zdąży Oscara za nie otrzymać. A Sztuka musi mieć widzów, dlatego wybaczam Katowicom. Wyrażam zgodę na zgiełk.
I usiadłem w wygodnym fotelu, i patrzyłem,
I zapaliło się światło. I głośno, bo Katowice, huczy, bo oni już są na środku. A Opowieści słychane, a Gnój, a dalsze życie Wojtka? A nowa powieść?! Pytałem a on wykładał.
- Nie, tutaj nie będzie już żadnego przełożenia tego, co widzieliśmy w drugiej części filmu na prozę. Pisałem równolegle "Gnój" i scenariusz "Pręg". Chciałem, żeby to się w jakiś sposób uzupełniało. Najważniejsze było to, żeby opowiedzieć historię zbawienia tego człowieka, aby pokazać proces detoksykacji Wojtka. I to jest sprawa zamknięta. Myślę, że już mogę sobie wreszcie odpocząć od tego tematu toksycznych relacji rodzinnych. Jeśli zabiorę się za pisanie kolejnej powieści, to zostanie ona osadzona w innych realiach.
Jemu pomagała ona i mnie próbowała odpowiedzieć.
- Jak pan słusznie zauważył, film nawiązuje do Opowieści słychanych, bo właściwie podstawą do powstania tego obrazu było opowiadanie Dioboł o trudnej relacji ojca i syna. Początkowo to miało być tyle i tylko tyle. W trakcie pisania scenariusza, kiedy siadaliśmy wspólnie i rozmawialiśmy o tym, w którą stronę ta historia powinna zmierzać, uzmysłowiliśmy sobie, że może ciekawiej byłoby pokazać, co dzieje się dalej z tym bohaterem, i co oznacza ta dziedziczność, to przeniesienie. Czy w związku z tym ten bohater ma jakąś szansę, czy takiej szansy nie ma? I tak naprawdę, to jest nasza próba postawienia sobie tego pytania.
A było to dnia 2 października roku pańskiego 2004. Wtedy to po raz pierwszy poznałem reżyserkę najlepszego filmu na 29. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni i potencjalną zdobywczynię prestiżowej nagrody Oscar - Magdalenę Piekorz. Następnego dnia włączyłem telewizor i okazało się, że drugie podejście Wojciecha Kuczoka zakończyło się sukcesem. Nike 2004. I radość, i głośno.
Widziałem reżyserkę filmów fabularnych, dokumentalistkę, pisarza, poetę, scenarzystę. Zastanawiam się, jakie mieli plany i marzenia kończąc Uniwersytet Śląski. Widziałem. Patrzę.
Jarosław Piwowar
jaroslawpiwowar@interia.pl