KAZIMIERZA KUTZA GODZENIE ŚLĄSKA Z POLSKĄ

12 kwietnia, w auli im. Kazimierza Lepszego odbył się kolejny już wieczór akademicki. Organizowane pod patronatem JM Rektora Uniwersytetu Śląskiego spotkania, łączące w sobie atmosferę uniwersyteckiego wykładu i kameralnego brzmienia muzyki klasycznej, zajęły już stałe miejsce w uczelnianym życiu kulturalnym.

Prof. dr hab. Tadeusz Sławek

Bohaterem wieczoru był tym razem senator Kazimierz Kutz, który wygłosił półgodzinny wykład p. t. : "Śląsk a Polska". Obchodzącego niedawno jubileusz 70 - lecia urodzin reżysera słuchali przedstawiciele władz uniwersyteckich, na czele z prowadzącym spotkanie rektorem JM prof. dr hab. Tadeuszem Sławkiem, członkowie senatu uczelni, przedstawiciele władz województwa śląskiego i szereg innych zaproszonych gości.

Dla Kutza, reżysera i autora takich filmów o tematyce śląskiej, jak "Sól ziemi czarnej", "Perła w koronie", czy "Śmierć, jak kromka chleba", specyfika regionu i zachodzących tu procesów stała się nie tylko tworzywem artystycznym, ale i przyczyną własnych, wewnętrznych refleksji. Urodzony w Szopienicach, w rodzinie powstańców śląskich, znał problemy miejscowej społeczności, jak mało kto, potrafiąc równocześnie upowszechnić temat, nadać mu artystyczną formę, przełożyć trud ciężkiej pracy, ale i swoistych form kultury, obyczajów, czy samoświadomości, na uniwersalny język sztuki. Wykład Kutza, dotyczący związków Śląska z Polską na przestrzeni wieków, stał się również pretekstem do rozmyślań nad współczesnością, w tym i refleksją nad własną świadomością reżysera. Nazwał on swoją działalność artystyczną realizacją utylitarnej idei; odnalezionym celem, będącym jednakże kontynuacją drogi swoich przodków - przyłączeniem Śląska do Polski, tym razem w sferze duchowej. Dla Kutza owo myślenie naznaczone zostało jednakże piętnem, charakterystycznym dla Ślązaków kompleksem, wynikającym ze swoistego "historycznego sieroctwa". Oderwana od polskiego państwa na wieleset lat społeczność, zastygła w swojej starej kulturze i języku, przechowująca swoje wartości, traktowała odzyskującą w 1918 roku niepodległy byt Polskę, jako ziemię obiecaną, marzenie, potęgowane magiczną tęsknotą za rajem utraconym. Według Kutza, nie była to jednak tęsknota obustronna. Dziewiętnastowieczni uchodźcy popowstańczy, których szlak ucieczki wiódł przez Śląsk, czy późniejsi przybysze z Polski, obserwujący zastosowanie nowinek rewolucji technicznej w śląskim przemyśle, odkrywali społeczność mówiącą po polsku, przebywającą już nie na łonie natury, lecz ciężko pracującą w kopalniach i hutach, jako najtańsza siła robocza. Ale przywódcy polityczni, "rządcy dusz" Polski porozbiorowej, nie uwzględniali Śląska w swym myśleniu - mówił Kazimierz Kutz - a powstania śląskie, które w późniejszym czasie zdecydowały o ostatecznym kształcie Śląska w ramach odrodzonego państwa polskiego, wynikały właściwie z inicjatywy tutejszej społeczności.

zdjęcie

Właśnie wtedy, w krótkim okresie do 1926 roku, Ślązacy przeżywali swoje wielkie chwile. Czuli się gospodarzami własnego miejsca, rozwijała się lokalna samorządność, powstawały oddolne inicjatywy. Słabością narodu śląskiego był jednak brak własnych lokalnych elit. "Wielu z nas dochodziło wcześniej do znaczenia na polu nauki, czy kultury, ale nie dla Śląska, i nie dla Polski" - mówił Kutz. Po przewrocie majowym, kiedy wojewodą śląskim został delegowany przez Piłsudskiego, niechętny Korfantemu Grażyński, Ślązacy znów stali się obywatelami drugiej kategorii.

Według Kutza tendencja ta, pomimo historycznych zawirowań, trwała aż do 1989 roku. On sam, Ślązak z urodzenia, wyjeżdżał na studia filmowe do Łodzi z poczuciem upokorzenia, niedowartościowania, czuł się "w Polsce" wyobcowany. Studiujący z nim Ślązacy kamuflowali się, próbowali ucieczką w naukę i zdobywanie wiedzy zastąpić swoje poczucie wstydu za własną "inność". Po osiągnięciu pozycji zawodowej przyszła jednak potrzeba samookreślenia, zmierzenia się z przeszłością, zdefiniowania własnej pozycji. "Było dla mnie jasne - powiedział Kutz - że takim tematem będzie dla mnie problem Śląska i Polski. Bo to są dla mnie wciąż dwie różne rzeczy".

Z tej potrzeby powstały "śląskie" filmy Kutza, które nazwał w wykładzie "dozą witamin" dla swoich ziomków. "Pozwoliły im, być może, na wyprostowanie się - mówił reżyser - zmianę postawy zamkniętego w familoku niewolnika ciężkiej roboty". Były przyczynkiem do zrozumienia własnej natury, odrzucenia potulności i zgody na poniżenie, akceptacji dla wyznawanych zasad i poglądów. Twórczość filmowa stała się dla Kutza tym, do czego, według reżysera, powinien dążyć każdy człowiek - ideą, arcydziełem, do którego zmierza się przez całe życie. Tematem zaś tej twórczości został Śląsk - "moja choroba, ale i moja religia", powiedział reżyser.

Tradycją wieczorów akademickich stały się, dobierane specjalnie na życzenie zaproszonych gości, krótkie utwory muzyczne, wykonywane podczas spotkań. Tak też było i tym razem. Po wykładzie senatora Kutza, w ramach koncertu kameralnego "Kompozytorzy Śląscy", zgromadzona publiczność poznała II Sonatę "hebrajską" na skrzypce solo prof. Aleksandra Lasonia (w wykonaniu syna kompozytora, Krzysztofa). Następny utwór - "Miniatury liryczne" Józefa Świdra, wykonał Kwintet Dęty Akademii Muzycznej im. K. Szymanowskiego w Katowicach.

Autorzy: Mariusz Kubik