Wspomina mgr Aneta Furgalska, wiceprezes Speleoklubu Olkusz, taternik jaskiniowy, członkini Polskiego Związku Alpinizmu oraz instruktorka jogi – absolwentka Wydziału Nauk o Ziemi UŚ

Superbabka

Kajakarstwo górskie, eksploracja jaskiń, wspinaczka górska czy żeglowanie to tylko niektóre ze sportów czynnie uprawianych przez mgr Anetę Furgalską. Wszystko zaczęło się od obozu kajakowego, na który wyjechała za namową rodziców w wieku 14 lat. Potem rozpoczęła przygodę ze wspinaniem w skałkach Wyżyny Krakowsko-Częstochowskiej. Podczas studiów geograficznych poznawała jaskinie w Polsce, Rumunii, Bułgarii i Albanii, a po 15 latach powróciła do kajakarstwa. Jej obecnym celem jest praca w Polskiej Stacji Antarktycznej im. Henryka Arctowskiego.

Aneta Furgalska, absolwentka Wydziału Nauk o Ziemi UŚ
Aneta Furgalska, absolwentka Wydziału Nauk o Ziemi UŚ

Nie da się porównać sportów, które uprawiam. Każdy z nich gwarantuje inne doznania i z każdego „wyciągam” coś dla siebie. Największe ryzyko podejmuję podczas pływania kajakiem. Wiem, że mogę zapanować nad sprzętem, ominąć skałę lub inne przeszkody, ale woda jest żywiołem, którego nie da się ogarnąć. Woda mnie „spina”. Staram się jednak o tym nie myśleć, by nie tworzyć blokad. Poza tym ciekawość i wewnętrzna potrzeba odczuwania specyficznego dyskomfortu – fizycznego i niejednokrotnie psychicznego – są silniejsze od strachu. Wysiłek, sprawność i dyscyplina zmieszane są z potem i łzami – gdy wyruszam, nie ma możliwości, że nagle usiądę i powiem: „Dalej nie idę!”.

Szczególnie bliskie są mi jaskinie. W ramach studiów podyplomowych z podstaw turystyki i geografii realizowanych na Uniwersytecie Śląskim miałam wykłady z geografii turystycznej świata prowadzone przez prof. Wiaczesława Andrejczuka. Pewnego dnia profesor pokazał nam film zrealizowany podczas swojego wyjazdu do Albanii. Zobaczyłam na ekranie wspaniałe zdjęcia nietkniętego eksploracją krasowego masywu Mali me Gropa. Działałam już od ponad roku w Speleoklubie Olkusz i wtedy, podczas tego wykładu, zapaliło mi się światełko w głowie. Po wykładzie podeszłam do profesora Andrejczuka i zaczęłam wypytywać o szczegóły. W jego oczach zobaczyłam iskierki entuzjazmu! Opowiedział mi o jeziorach Wielka Prespa i Ochrydzkim, leżących na granicy albańsko-macedońskiej, oraz o zmniejszającym się poziomie wody w jednym z nich. „Ucieczka” wody pod ziemię była oczywistym dowodem istnienia podziemnych korytarzy. Przedstawiłam pomysł wyjazdu grupie znajomych i rok później, w 2010 roku, pojechaliśmy zbadać ten teren. Z Polski wyruszyło 12 osób, dołączył znajomy profesora Andrejczuka z Ukrainy oraz 7 Mołdawian.

Nikt przed nami nie badał tego miejsca, jechaliśmy więc bez map, znając jedynie położenie wejścia do jaskini. Nie wiedzieliśmy nawet, czy korytarze będą dostępne. Jeśli zalała je woda, niczego nie udałoby się zmierzyć i opisać. Na szczęście wejście okazało się suche, a tuż za nim zobaczyliśmy ogromną salę jaskini z podziemnym jeziorem. Podczas przechodzenia do kolejnych sal udało nam się w nim popływać. Dokładniejsza eksploracja okazała się jednak niemożliwa bez udziału nurków jaskiniowych. Przeżyliśmy zresztą moment grozy, gdy nagle jedna ze ścian osunęła się wprost do podziemnego jeziora. Nikomu na szczęście nic się nie stało, ale niebezpieczny teren opuściliśmy w pośpiechu. Ponadto w jednej z mniejszych jaskiń znaleźliśmy skrzynkę z amunicją, dlatego „dziura” otrzymała nazwę Jaskini pod Arsenałem.

Wśród osób uprawiających wymienione przeze mnie sporty dominują mężczyźni, dlatego postanowiłam stworzyć projekt „Babka”. Pod tą nazwą kryją się kobiece przejścia jaskiniowe, czyli, mówiąc krótko, baby w akcji! Udało się już zorganizować kilka wyjazdów, głównie na terenie Jury Krakowsko-Częstochowskiej oraz w Tatrach. Mamy tu wiele fajnych jaskiń, można się porządnie „uciorać” (śmiech) i jest blisko. Wszystko to w ramach działalności w Speleoklubie Olkusz.

W tym roku, w listopadzie, przygotowujemy także IX Memoriał im. Adama Kieresa. Po raz kolejny zorganizujemy zawody wspinaczkowe dedykowane pamięci naszego kolegi, który 9 lat temu zaginął na Spitsbergenie w czasie burzy śnieżnej podczas próby trawersu. Ponadto będziemy na pewno świętować 45-lecie istnienia naszego speleoklubu. Obecnie wszystkie moje wysiłki koncentrują się na przygotowaniach do wyprawy na Antarktydę. Wykonuję zadania, które zwiększają moją szansę na to, by się tam w przyszłym roku dostać. Gdy znajomi pytają o szczegóły, mówię, że jadę na południe liczyć pingwiny (śmiech). I żeby było zabawniej, jest to prawda, praca będzie bowiem polegała na monitorowaniu środowiska. Ogromnym wyzwaniem byłoby także mieszkanie przez kilka miesięcy w chatce z drugą, zupełnie obcą osobą. Mam jednak nadzieję, że w 2015 roku zrealizuję swój cel. Kilka lat dojrzewałam do tej decyzji, a teraz jestem jej pewna.

Autorzy: Małgorzata Kłoskowicz
Fotografie: Sebastian Imiałek