Kiedy w 2004 roku przeszłam na emeryturę, nie myślałam nawet, że czeka mnie tak niesamowita przygoda. Od koleżanek dowiedziałam się o Uniwersytecie Trzeciego Wieku. Decyzję o zapisaniu się na zajęcia podjęłam bardzo szybko, właściwie bez zastanowienia. Zawsze byłam działaczką, osobą żyjącą dynamicznie. Nagle moje życie zwolniło, a ja nie umiałam się odnaleźć. Uniwersytet uchronił mnie przed samotnością. Uczestnicząc w interesujących wykładach i ćwiczeniach, poznawałam nowych przyjaciół. Poszerzałam dotychczasową wiedzę i zdobywałam nowe umiejętności. Oprócz zajęć
z ziołolecznictwa, rehabilitacji, chętnie chodziłam na basen, aerobik. Przekonałam się do języka angielskiego, nawet komputer przestał być straszny
i niezrozumiały. Tematyka proponowanych zajęć była różnorodna, od przyrodniczych, które z racji wcześniej wykonywanego zawodu interesowały mnie najbardziej, przez artystyczne, dotyczące zdrowia… Nie przesadzę, jeżeli powiem, że na każde z nich leciałam jak na skrzydłach.
Dzięki zajęciom na Uniwersytecie mogę nadal się kształcić i poznawać ludzi, to pozwala nie myśleć o przemijającym czasie, pomaga żyć pełnią życia, mimo że czasy, kiedy spełniałam się zawodowo, minęły bezpowrotnie.
Warto też wspomnieć, że również poza Uniwersytetem życie jest organizowane z rozmachem. Można uczestniczyć w wielu interesujących wycieczkach, są kuligi, spotkania świąteczne. Chodzę na zajęcia już siódmy rok, gdyby nie ta możliwość, byłabym dzisiaj zupełnie innym człowiekiem, a tak wciąż mam ochotę się uśmiechać.