W sierpniu br. rząd przyjął nową strategię edukacyjną na lata 2007-2013. Wprowadzono w niej zmiany w systemie finansowania szkolnictwa wyższego, w tym w szczególności powszechnej, częściowej odpłatności za studia, skorelowanej z systemem kredytów studenckich. Problem odpłatności za studia nie jest tematem nowym. Już od dawna, niczym kometa, powraca do nas pytanie, czy studia wyższe powinny być płatne? MENiS przekonuje nas, że płatne studia wcale nie ograniczą liczby studentów i nie zamkną drogi na uczelnie najuboższym. Czy rzeczywiście?
Nie od dziś wiadomo, że studenci powinni mieć zapewnioną dużo większą pomoc materialną i to wcale nie tylko w momencie wejścia w życie pełnej odpłatności za studia. Już teraz sytuacja polskich studentów jest wystarczająco trudna. Jednak Ministerstwo przekonuje, że wprowadzenie powszechnej odpłatności za studia będzie połączone z rozbudowanym systemem pomocy dla studentów. Za naukę płacić się będzie i w państwowych, i w prywatnych uczelniach, ale wszędzie będzie też więcej środków na stypendia i kredyty studenckie. MENiS liczy również na to, że obowiązkowe opłaty za studia mogłyby wyrównać edukacyjne szanse młodzieży z najuboższych środowisk.
Tak mówi Ministerstwo, ale trudno w to jednak uwierzyć. A jakie jest zdanie naszych studentów na temat płatnego studiowania?
Gosia: Zawsze wydawało mi się, że im więcej osób wykształconych w danym kraju, tym dla tego kraju lepiej, szybciej osiąga się wzrost gospodarczy, a jego długookresowy rozwój lepiej przebiega. W wielu krajach, szczególnie w tych mniej rozwiniętych lub wychodzących z kryzysu gospodarczego, robi się wszystko, by odsetek studentów, zwłaszcza uczelni technicznych, był jak największy. Oni rozumieją, że to ważne. A jeśli chodzi o Polskę? Uważam, że wprowadzenie opłat za studia drastycznie zmniejszy liczbę studentów - tych dobrych, bo tych gorszych, których już dziś stać na płatne studia, nie zabraknie. To wpłynie na obniżenie poziomu nauczania.
Maciek: Szkolnictwo polskie było do tej pory na dość wysokim poziomie, ale teraz studentów zaczyna produkować się na ilość a nie na jakość. Jak może wzrastać poziom wykształcenia, kiedy na studia będą przyjmowani studenci ze średnią ocen 2,3, ale stać ich będzie na opłacenie tych studiów?! To kpina! Trzeba zrobić coś, aby studiować mogli nie ci, co mają pieniądze, ale ci co rzeczywiście na to zasługują. W przeciwnym wypadku pomimo wzrostu liczby osób z wyższym wykształceniem będzie wzrastała liczba niedouczonych cwaniaków z dyplomem.
Lidka: Trzeba jeszcze wziąć pod uwagę, że poziom tegorocznych abiturientów jest znacznie niższych niż tych z lat ubiegłych. Według mnie powodem takiego stanu rzeczy jest wprowadzenie nowej matury, do której przygotowywanie się polegało głównie na opanowaniu "metody" rozwiązywania, w pewnym sensie jednakowych, testów, nie zaś na opanowaniu prawdziwej wiedzy. Ponadto szkoły średnie znacznie obniżyły wymagania wobec uczniów. Zatem ludzie rozpoczynający studia nie mają pojęcia, co chcieliby robić w życiu, chcą studiować dla "papierka", nie zaś dla samej wiedzy czy zainteresowań. Według mnie są niedojrzali. To zmusza uczelnie do obniżania progów i wymagań. Jednak wyznaczanie selekcji na podstawie zasobności kieszeni rodziców to nieporozumienie. Już dziś poziom studiowania w Polsce znacznie się obniżył. Wprowadzenie opłat za studia doprowadzi do całkowitego upadku szkolnictwa wyższego w Polsce.
Ania: Opłaty za studia? Może i to ma sens, ale nie jesteśmy jeszcze do tego przygotowani. W USA rodzice zbierają na studia od urodzenia dziecka, pod warunkiem, że zakładają, że ich dziecko będzie w przyszłości studiować. Tam jest solidnie przygotowany system stypendialny. Nasz kraj absolutnie nie jest jeszcze przygotowany do wprowadzenia takiej rewolucji.
Wojtek: Dlaczego nikt nie bierze pod uwagę tego, że większość ludzi, którzy obecnie kończą studia nie znajduje pracy w swoim zawodzie? Kierunek studiów wybiera się z wielu powodów: najczęściej z powodu rodziców, ale także sezonowej mody na dany kierunek, rzadziej - zainteresowań, bo zazwyczaj to, co interesujące nie daje możliwości znalezienia dobrze płatnej posady. Ktoś jednak płaci za te nietrafione studia. Myślę, że naszego kraju nie stać na takie trwonienie pieniędzy. Albo zapewnijmy absolwentom zatrudnienie po wszystkich kierunkach - co jest niemożliwe - albo wprowadźmy opłaty. Okaże się wtedy, że aby prowadzić firmę-kogucik nie potrzeba dyplomu ukończenia teologii czy filozofii, a przy tym wykorzystywania pieniędzy, które mogłyby pójść na stypendia dla uboższych studentów. Dziś dochodzi do takich bezsensów, że sekretarki w kilkuosobowych firmach mają skończone dwa fakultety, znają dwa, trzy języki obce, a nierzadko mają tytuł doktora. To absurd!
Sylwia: A czy ktoś w Ministerstwie brał pod uwagę fakt, że z każdym rokiem zmniejsza się liczba studentów studiujących na niepublicznych, czyli płatnych uczelniach? Czy to nie powinien być sygnał, że taka metoda bogacenia się przez wyższe uczelnie nie jest słuszna? Może okazać się, że po wprowadzeniu odpłatności za studia, wiele kierunków upadnie (z braku chętnych), a to będzie wiązało się ze zwolnieniami wykładowców i zatrzymaniem wielu projektów badawczych, czyli w konsekwencji z obniżeniem poziomu nauki polskiej.
Ewelina: Przecież już teraz trudno mówić o darmowych studiach. Mnie jednak niepokoi, co będzie działo się z pieniążkami wpłacanymi przez studentów. Czy rzeczywiście będzie się nimi rozsądnie gospodarowano?
Ze studentami Uniwersytetu Śląskiego, pierwszego roku studiów dziennych 2005/2006 rozmawiała Agnieszka Sikora