Czesław Miłosz - świadek i kronikarz wieku

"Pragnienie prawdy natrafia na wiersze i opowieści, a wtedy wstyd, bo to wszystko tylko mitologia - ani tak nie było, ani tak nie czułeś. To sam język rozwijał swoje aksamitne pasmo, po to, żeby zakryć to, co bez niego równałoby się nic." - pisał Czesław Miłosz w wydanej w 1998 r. książce Piesek przydrożny, będącej swego rodzaju osobistym rozliczeniem autora z mijającym stuleciem. Problem nieadekwatności języka do opisywanej przy jego pomocy rzeczywistości pojawił się już w jednym z wcześniejszych tomów poety, zatytułowanym Kroniki. W jego prologu rozważał on problem relacji pomiędzy rzeczywistością, jej wspomnieniem oraz opisem:

"Starzejemy się i zdumiewamy zmianą, jakiej ulega rzeczywistość w miarę jak oddala nas od niej upływ lat. [...] Przypomniane, krajobrazy i ludzkie postacie łagodnieją i pięknieją, przenika je szczególne światło, nawet dawny gniew zmienia się w litość i współczucie. [...] Która rzeczywistość jest prawdziwa? Czy ta pierwsza, surowa, która nas rani, obezwładnia, zwodzi obietnicami, czy ta druga, oczyszczona, piękniejsza, może taka, jaką widzą duchy bezcielesne? [...] A jest jeszcze rzeczywistość trzecia, trudno orzec na ile prawdziwa: ta, którą znajdujemy utrwaloną w języku ludzkiej mowy czy obrazów, zawsze niepełną, rozbita na okruchy, fragmenty, i składana na nowo wedle prawa selekcji czyli formy. [...] W mojej głowie dziesiątkami lat układała się opowieść o moim stuleciu, bez złudzeń jednak co do możliwości zamknięcia jej w jakimś romansie z kolorową okładką."

Tę opowieść o mijającym stuleciu układał poeta, którego biografia mieści w sobie niemal całą jego historię. Urodzony u schyłku belle époque, na rok przed katastrofą "Titanica", o której pisał także w jednym z wierszy, był świadkiem dwóch wojen światowych, narodzin i upadku dwóch totalitaryzmów, których skutków osobiście doświadczył.

I chyba nieprzypadkowo tak często powracał w jego twórczości,

Od lewej: Czesław Miłosz, prof. dr hab. Tadeusz Sławek, Iosif Brodski, Laudator d.h.c. Iosifa Brodskiego prof. dr hab. Maksymilian Pazdan
Od lewej: Czesław Miłosz, prof. dr hab. Tadeusz Sławek,
Iosif Brodski, Laudator d.h.c. Iosifa Brodskiego
prof. dr hab. Maksymilian Pazdan
zwłaszcza z ostatnich lat, motyw poety - kronikarza swej epoki, który pragnie swoim słowem ocalić pamięć zapadających w mrok przeszłości lat, dając osobiste świadectwo historii i jej okropności - ale także iluzji i złudzeń własnego życia. Doświadczenia poety, pochodzącego z Europy Środkowej, nabierają walorów uniwersalizmu, gdyż region ten był w XX wieku terenem szczególnych doświadczeń historycznych. Ziemia, na której przez wieki współżyły w pokoju i swoistej symbiozie różne narody, wypracowując własny model autentycznej wielokulturowości, była jednocześnie miejscem formowania się zażartych nacjonalizmów, okrutnych wojennych, masakr i pogromów, a także laboratorium doświadczalnym tego, co dziś, u schyłku wieku, nazywamy czystkami etnicznym.

Wplątany w szaleństwa historii, człowiek nie ma szansy wyrwać się spod jej fatalnej władzy, narzucającej mu różne odmienne role bez pytania o zgodę. Może więc bohater wiersza Emeryt z tomu Kroniki zadawać sobie pytania o kwestię odpowiedzialności człowieka za własne życie, za dokonywane wybory czy też uległość w poddawaniu się wyrokom historii:


Nie wiem tylko, dlaczego muszę tamte wydarzenia pamiętać.
I winić moją osobę o to, co nie zależało ode mnie. [...]
Stary człowiek, pogodny, lubiany przez sąsiadów, pozdrawia przechodniów, zazdroszcząc im niewinności.
Czyli tego, co mają - myśli - bo nie byli poddani próbie.

Zadaniem poety staje się więc przeciwstawianie tej ucieczce w niepamięć zarówno poprzez dawanie świadectwa własnej epoce, jak i przezwyciężanie obojętności dzisiejszego świata wobec historii i jej prawdy. W wierszu Przygotowanie z tomu Nieobjęta ziemia Miłosz pisał ironicznie:


Jeszcze jeden rok przygotowania.
Już jutro zasiądę do pracy nad wielkim dziełem
W którym moje stulecie zjawi się jak było.

A przecież to dawanie świadectwa wydaje się zadaniem ponad siły, gdy w poetyckim słowie chce się zamknąć prawdę o świecie, którą co dzień przynoszą prasowe fotografie i telewizyjne migawki.

Poeta kończącego się stulecia stanął więc przed koniecznością rozstrzygnięcia we własnym sumieniu fundamentalnego dylematu swego dzieła - być wyznawcą piękna czy świadkiem prawdy swojej epoki ze wszystkimi jej okropnościami. W wierszach Miłosza pojawia się często wyrażane przeświadczenie, iż pierwszorzędną misją poety jest pamiętanie tego, o czym świat chciałby zapomnieć. Ale to znaczy, że jego zadaniem nie jest po prostu układanie satysfakcjonujących go estetycznie tekstów - nie jest nim także tylko rola świadka i kronikarza, który ma w sobie coś z profety, patrzącego tak w przeszłość, jak i w przyszłość z poczuciem, iż został wybrany do spełnienia powierzonej mu misji, choćby nie od razu zdawał sobie z tego sprawę. Jak pisał Miłosz w wierszu Capri z tomu Na brzegu rzeki, ożywiając na nowo romantyczne przeświadczenie o metafizycznych fundamentach poetyckiej ontologii:

Wcześnie otrzymujemy wezwanie, ale pozostaje niezrozumiałe i tylko nieprędko okazuje się, jak bardzo byliśmy posłuszni.

Ale jednocześnie obecna jest tu świadomość, iż niemożliwe jest osiągnięcie prawdziwej bezstronności i obiektywizmu w dawaniu świadectwa rzeczywistości - ów poeta-kronikarz, opisujący swoją epokę w istocie pisze o sobie samym i swoich własnych, subiektywnych przecież doświadczeniach.

Poeta poddany władzy historii, doświadczany przez nią i usiłujący ją opisać, pozostając jednocześnie zawsze poza nią i spoglądając na nią z dystansu swej jednostkowej egzystencji, nie będzie nigdy obiektywnym kronikarzem, gdyż pisząc w swym przeświadczeniu prawdę, wyraża zawsze prawdę czyjąś, ściśle mówiąc - swoją własną, zamkniętą w sobie. Może właśnie świadomość tego sprawia, iż późna twórczość Miłosza tak często przybierała formę wewnętrznego dialogu, w którym racje nie są jednoznacznie określone.

Prawda poezji Miłosza to prawda człowieka urodzonego u końca belle époque, w latach poprzedzających pierwszą wojnę światową, które stanowiły prawdziwy kres wieku XIX, ale jednocześnie ukształtowały początek nowego stulecia. Stulecia, które było początkiem nowej sztuki - prawykonania Święta wiosny Igora Strawińskiego, które powraca w wierszu Miłosza Pierwsze wykonanie z tomu Kroniki - i postępu techniki, który w innym wierszu symbolizowany jest budową kolei transsyberyjskiej (Le transsiberién z tomu Kroniki). Ale ta sama epoka fascynacji postępem i nowością była także czasem katastrofy "Titanica", która wstrząsnęła światem, odebrana jako znak ostrzeżenia. Dlaczego tak właśnie to wydarzenie powszechnie odczuwano? - zastanawia się Miłosz w komentarzu do wiersza Tytanik z tomu Kroniki: "Tytanik", koniec ery? Czy dlatego, że nie ma już poczucia bezpieczeństwa? Że nic nas nie chroni, ani pieniądz, ani przebieranie się co wieczór do obiadu, ani zapach cygar, ani Postęp? Ani obyczaj, ani grzeczna i oddana służba, ani greka i łacina w szkole, ani prawo, ani kościoły, ani nauka, nic. A czy kiedykolwiek coś chroniło?"

Okazuje się, że la belle époque była kresem żywionych przez ludzkość złudzeń. Ale przecież rozczarowanie, jakie przyniósł jej mijający wiek, wydaje się większe. Miłosz dostrzegał w naszej epoce także znaki zmierzchu oświeceniowego racjonalizmu, z jego wiarą w nieograniczone możliwości ludzkiego rozumu i poznania naukowego.

Czyż więc optymizm wyobrażeń o "końcu historii" z książki Francisa Fukuyamy był tylko jeszcze jednym złudzeniem? Jeśli tak, to usprawiedliwione staje się ostrzeżenie przed możliwością nadejścia nowej apokalipsy. Kiedy w wierszu Sarajewo z tomu Na brzegu rzeki Miłosz kreślił wizję upadku naszej cywilizacji, słowa ostrzeżenia kierował do rządzącego dziś światem pokolenia, które niegdyś, w latach 60 na sztandarach swych wypisało hasło buntu przeciw złu i niesprawiedliwości, wierząc w możliwość naprawy świata:


To teraz potrzebna byłaby rewolucja, ale zimni są, którzy kiedyś byli gorący.
Kiedy ich mężowie stanu wybierają łajdactwo, nie odzywa się głos, który by to nazwał po imieniu.
Kłamliwa była rewolta młodości porywającej się na odnowę Ziemi i tamto pokolenie samo na siebie wydaje teraz wyrok. [...]
Przygotowują to, zapewniając siebie: "My przynajmniej jesteśmy bezpieczni", a tymczasem co ich obali, dojrzewa w nich samych.

A przecież to apokaliptyczna wizja nie oznacza, iż poeta głosił światopogląd rozpaczy czy niewiary w przyszłość. W swej poezji powoływał się wciąż na wartości pozytywne, na których opiera się życie człowieka i społeczeństwa - wartości posiadające charakter transcendentalny i trwające nawet wówczas, gdy świat wydaje się wobec nich obojętny. Poezja Miłosza przynosiła jednocześnie afirmację życia, poezji i wiary. I to także wydaje się być przesłaniem poety-mędrca, który własnym życiem doświadczył historii minionego wieku - przesłaniem skierowanym już w nowe stulecie.