W poprzednich numerach "Gazeta Uniwersytecka UŚ" opublikowała dwa listy z korespondencji nadsyłanej do dyrektora Szkoły Języka i Kultury Polskiej przez jej pracowników i współpracowników przebywających na zagranicznych lektoratach języka polskiego. Pierwszy list przekazała Aleksandra Dybska, która w październiku ubiegłego roku objęła stanowisko lektora języka polskiego w Państwowym Uniwersytecie w Kiszyniowie (Universitatea de Stat din Moldova). Drugi - kończąca pracę Joanna Kudera z Państwowego Białoruskiego Uniwersytetu Pedagogicznego im. Maksyma Tanka w Mińsku. W tym numerze publikujemy refleksje dr Anety Banasik, która uczy języka polskiego w Departamencie Lingwistyki Uniwersytetu we Florencji (Universita degli Studi di Firenze).
Panie Dyrektorze!
Szczerze mówiąc, kiedy otrzymałam możliwość objęcia stanowiska lektora języka polskiego na uniwersytecie we Florencji, trochę inaczej wyobrażałam sobie moją pracę. Chyba dlatego, że współpracując ze Szkołą i regularnie uczestnicząc w letnim kursie w Cieszynie, przyzwyczaiłam się do wysokiego poziomu zajęć oraz doskonałej organizacji. Myślałam więc, że będę miała okazję wykorzystać te umiejętności za granicą. Szybko okazało się jednak, że nikt tam tego ode mnie nie oczekuje. Co nie znaczy, że żałuję tej decyzji. Miasto jest ze wszech miar urocze, studenci sympatyczni, a nabytych doświadczeń i możliwości nauczenia się języka włoskiego z pewnością nikt mi nie odbierze.
Podstawowa włoska zasada brzmi: nikt nic nie wie i nikogo nic nie obchodzi. Przynajmniej tak działa fakultet humanistyczny, w ramach którego funkcjonuje również slawistyka. Studenci studiują przez trzy (przed reformą cztery) lata, wybierając sobie przedmioty i zajęcia. Z języków słowiańskich największą popularnością cieszy się język rosyjski, na co wskazuje liczba zapisanych na kurs studentów. Oprócz polskiego, w ramach slawistyki, funkcjonują obecnie również lektoraty: czeskiego, chorwackiego i bułgarskiego. Studenci języka polskiego to niewielka grupa, zwykle około dziesięciu osób, z różnych lat, a czasem także wydziałów. Przykładowo, obecnie na polski, jako trzeci język zdecydował się student politologii. Cieszy przede wszystkim to, że najczęściej ci młodzi ludzie to prawdziwi pasjonaci, co zdecydowanie ułatwia i uprzyjemnia prowadzenie zajęć.
W zakończonym właśnie semestrze zimowym prowadziłam zajęcia dla trzech grup (trzy razy w tygodniu po 90 minut dla każdej), które powstały w oparciu o poziom zaawansowania językowego. Grupa początkująca była najliczniejsza, składała się z czterech osób, które już wcześniej uczyły się języka polskiego, bądź samodzielnie, bądź na kursach. Realizowaliśmy nasz katowicki podręcznik Dzień dobry, autorstwa Aleksandry Janowskiej i Magdaleny Pastuch z UŚ, a studenci byli zaszokowani tym, że muszą mówić po polsku. System nauczania języków obcych we Florencji preferuje bowiem zdecydowanie aspekt biernego opanowania przedmiotu, dlatego też większość zajęć prowadzona jest po prostu po włosku. Dotyczy to również literatury i elementów gramatyki języka polskiego. Wyjątkiem są, a właściwie powinny być, o czym świadczy zdziwienie moich studentów, lektoraty. Może zasadnym byłoby więc wysyłanie na te stanowiska osób, legitymujących się znajomością języka włoskiego. Pozycja lektora nie daje bowiem żadnych uprawnień do prowadzenia jakiejkolwiek działalności w ramach uniwersytetu, co dodatkowo uniemożliwia brak znajomości języka.
Dla drugiej grupy, składającej się niestety tylko z jednego studenta, wybrałam książkę krakowską Kiedyś wrócisz tu…, a trzecia wyraziła chęć analizy tekstów literackich, zalecanych do egzaminu, skupiliśmy się więc na omawianiu Wesela Stanisława Wyspiańskiego, co zajęło sporo czasu z uwagi na konieczność skupienia się na języku poetyckim, bogatym zarówno w archaizmy, jak i elementy gwarowe. Ta najbardziej zaawansowana grupa zainteresowana jest szczególnie działalnością translatorską z języka polskiego na włoski, co wynika z charakteru studiów, preferujących bierną znajomość języka, o czym wspominałam wcześniej.
Rok akademicki dzieli się we Florencji na dwa semestry, właśnie zakończył się trwający od października semestr zimowy i obecnie odbywa się sesja egzaminacyjna. Wraz z profesorem, który w drugim semestrze będzie prowadził zajęcia z literatury polskiej, jestem w trakcie przeprowadzania egzaminów. Zdecydowaliśmy się na formę pisemną, w postaci testu, zawierającego części sprawdzające rozmaite umiejętności, między innymi: poprawne stosowanie reguł gramatycznych, znajomość słownictwa, rozumienie tekstów pisanych i mówionych oraz umiejętność samodzielnego formułowania tekstów pisanych. Test uzupełniony został krótką konwersacją, weryfikującą możliwości komunikacyjne studentów.
Największym problemem na uniwersytecie we Florencji był brak jakichkolwiek pomocy naukowych. Dwa miesiące zajęło mi nakłanianie poprzedniego przełożonego do wyrażenia zgody na zakup magnetofonu, zaś magnetowid czy komputer to niestety ciągle tylko nierealne marzenia. Na szczęście przed wyjazdem zgromadziłam podstawowe podręczniki, kasety oraz płyty CD, z pomocą przyszedł mi również MENiS, wysyłając słowniki i historię literatury polskiej.
Groteskową formę przyjmują też tutejsze problemy organizacyjne. Syndykalizm ma bogatą tradycję we Włoszech, o czym świadczą słynne na cały świat strajki pracowników komunikacji miejskiej. Także na uniwersytecie, już chyba od roku trwa tzw. strajk włoski pracowników administracji, którego efektem jest skomplikowana sytuacja związana z przydziałem sal. Nie istnieje również coś takiego jak ogólny plan zajęć. Wykładowcy wywieszają terminy na drzwiach swoich gabinetów i nikogo nie interesuje, że student w tym samym czasie powinien uczestniczyć w kilku różnych zajęciach. Z punktu widzenia pracownika polskiej uczelni, na której szczegółowe plany przygotowuje się z miesięcznym wyprzedzeniem, to nieco zaskakujące, niemniej jednak do wielu rzeczy można się przyzwyczaić. Należy jedynie uzbroić się w cierpliwość. Zwłaszcza, wybierając się do pracy na włoskim uniwersytecie.