W każdej szopce tak się zdarza,
Jak przystało na kuglarza,
Wyśmiać trzeba wykpić wszystkich,
Żeby grymas wszedł na pyski...
To początek Szopki 2004 przygotowanej przez studentów III roku Animacji Społeczno-Kulturalnej Filii UŚ w Cieszynie. Premiera tego przedstawienia była efektownym zakończeniem sesji: Miejsce ludowej szopki kolędniczej w polskiej tradycji i edukacji, zorganizowanej przez Katedrę Edukacji Kulturalnej i studentów IV roku ASK. Sesja odbyła się 7 stycznia 2004 r. i połączyła naukowe refleksje z artystycznymi pokazami.
Sesję otwarła prof. dr hab. Katarzyna Olbrycht, Kierownik Katedry Edukacji Kulturalnej i oddała głos prof. dr hab. Henrykowi Jurkowskiemu z Akademii Teatralnej w Warszawie, który w niezwykle interesujący sposób przedstawił dzieje szopki na szerokim tle historyczno-kulturowym. Jego wykład, ilustrowany starymi rycinami, poezją i fragmentami przedstawień z różnych stron świata inspirowanych biblijną opowieścią o Narodzinach Jezusa, stał się bazą teoretyczną, która umożliwia pełniejszy i bardziej świadomy odbiór sztuki.
W naszym wypadku była to prezentacja przedstawienia szopkowego ludowego artysty z Łękawicy koło Żywca, Józefa Hulki. Ów ludowy twórca, choć już wiekowy, zdumiewał swoją iście młodzieńczą energią i pasją, dzięki której mogliśmy obejrzeć może już jedną z ostatnich prawdziwych szopek kolędowych, która należy do dawnej tradycji, tak bardzo polskiej, kolędowania z pomocą lalkowego przedstawienia. Józef Hulka jest autorem zarówno wspaniałej drewnianej scenki szopkowej, kompletu przepięknych drewnianych lalek, jak i tekstu, który napisał na bazie starego szopkowego kanonu.
Wykład prof. Jurkowskiego oraz przedstawienie J. Hulki w niezwykły sposób uzupełniły się, dając odbiorcom wrażenie pełni - teoria i praktyka, nauka i sztuka scaliły się nie tylko w przestrzeni rzeczywistej, ale i w wyobraźni widzów.
Następnym punktem programu naszej sesji był wykład Barbary Rosiek z Muzeum w Żywcu, etnologa, a także znawcy obrzędów żywiecczyzny. B. Rosiek w sposób niezwykle jasny i prosty wprowadziła zebranych w świat znaczeń i symboli ludowych obrzędów. Mówiła o czasie przejścia, o związanym z tym obrzędem Żywieckich Dziadów. Wyjaśniała znaczenie masek, postaci przebierańców, a także działań obrzędowych. Opowiadała o tańczących ludziach-koniach, które padają, umierają by za chwilę wstać i znów tańczyć, o strzelaniu z batów, o dzwonkach, o niedźwiedziu tarzającym się w śniegu z dziewczynami, o tym dlaczego kolędnicy biją wypchanymi skórkami z królika lub batogami ze słomy.
I znowu nastąpiło scalenie naukowej refleksji z praktyką obrzędową, bo oto przed budynkiem cieszyńskiej Filii zjawiły się Dzidy z Żabnicy w swych niezwykle barwnych, przebogatych strojach, w maskach. Słychać strzelanie z batów, dzwonki, śmiechy, kapela gra, konie tańczą, a przebierańcy z Żabnicy dopadają uczestników konferencji, dopadają każdego kto wejdzie im w drogę i smarują twarze sadzą, tańczą, okładają skórkami z królika. W tych, którzy wysłuchali wcześniej wystąpienia B. Rosiek teraz strach przed kolędnikami miesza się z ciekawością. W końcu szacowne mury naszego uniwersytetu są świadkiem szalonej zabawy, muzyka, taniec, śmiech, pisk dziewczyn tarzanych w śniegu, walka na śnieżki, kolorowe stroje - wszystko miesza się, pulsuje, po prostu żyje. Oto niecodzienne zakończenie pierwszej części naszej sesji.
Późnym popołudniem uczestnicy sesji spotkali się w klubie studenckim Panopticum, który był miejscem o wiele bardziej odpowiednim dla pokazu Szopki studenckiej niż sale wykładowe. Jednak przed premierą musiałam powiedzieć kilka słów wyjaśnienia. Praca nad tym przedstawieniem była bowiem dla nas próbą odpowiedzi na pytanie, czy szopka może być i dziś tradycją żywą. Wydaje się, że tak, jeśli tylko szopka będzie aktualna, to znaczy, jeśli dotykać będzie nas współczesnych. Spotyka się tu tradycja kolędowa z szopką satyryczną. Na biblijny temat Narodzin Jezusa nakłada się więc satyra społeczna, obyczajowa, a także najprostsza zabawa. W tym także dopatrujemy się dużych możliwości wykorzystania formy szopkowej w edukacji. Jak to zrobić?
Może tak: zachęćmy dzieci do pisania własnych tekstów i wymyślenia nowych scenek inspirowanych wydarzeniami z życia szkoły, miasta, wioski czy innej społeczności. Wydaje się istotne zwrócenie uwagi na satyryczne spojrzenie na rzeczywistość, na obserwacje obyczajowe i wyszukiwanie charakterystycznych typów ludzkich. Napisane teksty nałożone na tradycyjny kanon szopkowych scenariuszy będą podstawą do realizacji widowiska. Równocześnie dzieci opracowują stronę plastyczną spektaklu, tworząc scenkę - szopkę i lalki, które będą grały w przedstawieniu. Wykonują to wszystko z najprostszych materiałów: z tektury, papieru, patyków, drutu czy ścinków tkanin. Wreszcie gramy przedstawienie. Tak przygotowane widowisko nie tylko przybliży dzieciom starą tradycję, która stanie się dla nich bliska i zrozumiała. W ten sposób nauczyciel może realizować wiele innych celów dydaktycznych i wychowawczych, których w tej chwili nie ma czasu omawiać. Może warto dodać, że przedstawienia szopkowe zawsze szczególne znaczenie miały dla dzieci i młodzieży. Ryszard Wierzbowski tak pisze: Niemal przy każdej okazji omawiania polskich przedstawień bożonarodzeniowych pisano, że wykonawcami ich byli żacy, czeladź rzemieślnicza, ulicznicy, wyrostki wiejskie - a więc zawsze młodzież, a gdyby przyjrzeć się granicy wieku, także dzieci. Nie spostrzeżono w tym jednak reguły. Były rzecz jasna odstępstwa od niej (...). Ale choćby uznać, że zawsze jacyś dorośli prowadzili jasełkową imprezę (co bynajmniej nie jest oczywiste), to stały przeważający udział w niej młodzieży i dzieci i tak pozostanie nienaruszalnie pewny. Przez dwa wieki, bo taki okres życia szopki kolędowej mamy dotąd udokumentowany, na ziemiach polskich istniał teatr dziecięcy, samoistna dziedzina młodzieżowo - dziecięcej twórczości artystycznej.
Studenci postanowili, pod moim kierunkiem, właśnie w taki sposób przygotować swoją szopkę, aby sprawdzić, czy tego typu praca jest możliwa w zwykłych warunkach. Nasz eksperyment okazał się udany. Widzom szopka się niezwykle podobała i to nie tylko w warstwie tekstowej, ale również plastycznej i teatralnej. Wydaje się, że zabawa była wspaniała po obu stronach rampy scenicznej.
Studenci podzielili widowisko na trzy części: piekło, czyściec i niebo. W części pierwszej umieścili dziekanat, bibliotekę i czytelnię; w części drugiej wszystkie scenki związane z zajęciami, a więc także karykatury profesorów i samych studentów; w trzeciej części znalazła się władza, która swym podpisem na indeksie potwierdza koniec studiów i uwalnia studentów od piekielnych i czyśćcowych mąk. Tak więc już sama konstrukcja scenariusza miała charakter satyry. Potem pojawiały się postaci znanych wykładowców w satyrycznym ujęciu co wzniecało salwy śmiechu na sali. Trzeba jednak podkreślić, że dowcip naszej Szopki nie miał w sobie żółci, nie obrażał lecz z pewną sympatią wyśmiewał słabostki i przywary wziętych pod satyryczną lupę postaci.
Imprezę zakończył bigos i herbata z rumem, która podgrzała jeszcze atmosferę przez co spotkanie studentów trwało długo. Mam nadzieję, że tak skonstruowana sesja zapadnie również na długo w pamięć słuchaczy i widzów.