część trzecia

Z PAMIĘTNIKA ERAZMUSKI

Przebywając przez prawie pół roku na stypendium w Hiszpanii miałam wiele okazji by poznać tutejsze zwyczaje, tradycje i kulturę. I wydawało mi się, że wszystkie te doświadczenia mogłyby znaleźć się w pamiętniku erazmuski. Jednak kiedy usiadłam przy klawiaturze komputera z zamiarem opisania swoich wrażeń, okazało się, że... nie potrafię! Po prostu zupełnie nie umiem wyrazić swoich własnych myśli w swoim własnym języku. Coś, co kiedyś przychodziło mi z łatwością, nagle stało się niezmiernie trudnym zadaniem. Uświadomiłam sobie, że napisanie prostego zdania jest niesamowitym wysiłkiem, a całość tekstu jest niezgrabna i niezrozumiała. Właściwie nie ma w tym nic dziwnego, skoro od września przebywam zagranicą, z dala od języka, który otacza mnie na co dzień. Jednak uświadomienie sobie tego faktu było niezbyt przyjemne.

W ten sposób zaczęłam się zastanawiać się nad tym, jak czuję się będąc poza granicami własnego kraju. Początkowo byłam jak najdalsza od słowa "patriotyzm", gdyż w pierwszej kolejności nasunęło mi ono skojarzenia ze szkołą i wszystkimi lekturami, przez które z mniejszym lub większym entuzjazmem trzeba było przejść. Patriotyzm u Mickiewicza, Słowackiego czy Sienkiewicza - jak najbardziej, ale u mnie? A jednak czuję dumę i satysfakcję, opowiadając Hiszpanom o Polsce. Więc cóż to jest, jeśli nie patriotyzm? I chociaż życie w Polsce nie dla każdego jest łatwe, to mam wielką ochotę chwalić się wszystkim tym co mamy najlepsze i sprawia mi przyjemność mówienie o moim kraju.

Nie jestem na wygnaniu czy emigracji, jak nasi wielcy poeci, ale doskonale rozumiem uczucie tęsknoty za własnym krajem. I chociaż sądzę, że liczne grono moich kolegów i koleżanek może wybuchnąć śmiechem, czytając ten tekst, nie wstydzę się, że brakuje mi zwykłego "dzień dobry" w sklepie czy "przepraszam" na ulicy. Cóż jest dziwnego w tym, że nie czuję się dobrze, nie mogąc precyzyjnie wyrazić swoich myśli, lub nie słysząc swojego języka, który towarzyszy mi tak długo jak pamiętam? Jeśli kogoś to zaskakuje, to polecam kilkumiesięczną separację od własnej rzeczywistości.

Dla mnie nagle stały się jasne wszystkie uczucia, którymi przesycona jest twórczość romantyków. Gdyby teraz przyszło mi wrócić do szkolnych lektur, bez trudu umiałabym zrozumieć tęsknotę za krajem, która kiedyś wydawała mi się sztuczna i napuszona. Paradoksalnie sama musiałam znaleźć się z dala od mojej ojczyzny (tak właśnie, nie wstydzę się tego słowa: "ojczyzny"!), żeby poczuć to, co Mickiewicz 200 lat temu!

Jest w Polsce tyle miejsc, osób, tradycji czy zwyczajów, z których jestem dumna. Ale dopiero z dalekiej, hiszpańskiej perspektywy zauważam to, na co inaczej pewnie nawet nie zwróciłabym uwagi. Bo kto przy zdrowych zmysłach zachwycałby się na przykład katowickim rondem? Mówi się, że czasem trzeba coś stracić, żeby to docenić. W moim przypadku nie jest to strata permanentna, jednak oderwanie od tego, z czym zwykle mam kontakt, powoduje, że o wiele łatwiej dostrzec wartość rzeczy pozornie bezwartościowych. Być może, kiedy wrócę, będę cieszyć się nawet staniem w korku, który dotąd wywoływał u mnie co najmniej złość?

Pobyt na stypendium jest niezapomnianą przygodą. Daje możliwość poznania innego języka i kultury, pozwala zasmakować pełnej samodzielności i ukazuje zupełnie inny świat niż ten, w którym żyjemy na co dzień. Wszystkiego tego spodziewałam się po wyjeździe do Hiszpanii. Ale nie spodziewałam się, że dzięki pobytowi na stypendium po powrocie do domu będę patrzeć na swoją rzeczywistość zupełnie innymi oczami. Może z większą dozą tolerancji? Może z większym szacunkiem? A może po prostu z przywiązaniem, które zawsze powinnam była mieć do Polski, tyle że jak dotąd nie było mnie na nie stać. Sprawdza się stara prawda, że najłatwiej docenić coś w momencie, kiedy zostanie nam to zabrane. Wyjazd z Polski sprawił, że o wiele bardziej niż kiedykolwiek chcę znaleźć się tam z powrotem. I zastanawiam się tylko, czy jestem w swoich odczuciach odosobniona... ale skoro już Mickiewicz tęsknił za ojczyzną, to może i inni stypendyści - oprócz świetnej zabawy - myślą też czasem o Polsce?

Katarzyna Niemiec jest również autorką drugiej części cyklu: Z PAMIĘTNIKA ERAZMUSKI, opublikowanej w styczniowym numerze "Gazety Uniwersyteckiej UŚ", gdzie przez pomyłkę znalazło się nazwisko innej osoby, za co serdecznie przepraszamy.