* PRAWIE POŁOWA POLAKÓW NIE SŁYSZAŁA O POMOCY UE
Do 48 proc. dorosłych Polaków nie docierają informacje o finansowej pomocy, płynącej z różnych instytucji Unii Europejskiej - wynika z sierpniowego sondażu "Postawy Polaków wobec integracji Polski z Unią Europejską". Badanie zostało przeprowadzone przez instytut GfK Polonia na zlecenie Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej.
Pozostałe 52 proc. ankietowanych słyszało o różnych formach pomocy, wspierania lokalnych inwestycji i inicjatyw. 13 proc. z nich deklaruje, że słyszało o takim wsparciu dla inwestycji w miejscu, w którym mieszka. Kolejne 24 proc. słyszało o unijnej pomocy dotyczącej innych regionów kraju, pozostałe 22 proc. nie wiąże pomocy, o której słyszało, z żadną konkretną lokalizacją. Najlepiej poinformowani są ludzie w średnim wieku, aktywni zawodowo, z wykształceniem wyższym i średnim, zdecydowanie najczęściej mieszkańcy województw południowo-zachodniej Polski. Wyraźnie lepszą orientację mają też osoby deklarujące poparcie dla integracji Polski ze strukturami Unii Europejskiej niż jej przeciwnicy.
"Życie pełne kart i ksiąg" - wystawa w Bibliotece Collegium Polonicum w Słubicach |
Pomoc w inwestycjach związanych z infrastrukturą (budową lub modernizacją dróg, wodociągów, kanalizacji) to pomoc, o której ankietowani słyszeli najczęściej. Wspomina o niej 62 proc. z nich. 33 proc. słyszało o wspieraniu unijnymi środkami projektów związanych z rozwojem przedsiębiorczości, 32 proc. wspomina o finansowej pomocy Unii przy okazji napraw szkód, spowodowanych występowaniem klęsk żywiołowych. Jedna czwarta respondentów spotkała się z informacjami na temat wspomagania przez Unię przedsięwzięć związanych z edukacją (budową lub wyposażaniem szkół, wymianą młodzieży), jedna piąta ankietowanych słyszała o pomocy w organizowaniu szkoleń dla administracji i samorządów. Sondaż został przeprowadzony między 8 a 13 sierpnia na ogólnopolskiej, reprezentatywnej, losowej próbie tysiąca osób w wieku powyżej 15 lat.
* JAK AMERYKANIE I EUROPEJCZYCY OCENIAJĄ ŚWIAT PO 11 WRZEŚNIA
Ataki terrorystyczne na USA z 11 września 2001 zasadniczo zmieniły sposób widzenia świata przez Amerykanów. Europejczycy wiele spraw oceniają podobnie jak mieszkańcy USA, ale są też bardziej krytyczni w ocenie Stanów Zjednoczonych - wynika z ankiet przeprowadzonych po obu stronach Atlantyku.
"Życie pełne kart i ksiąg" - wystawa w Bibliotece Collegium Polonicum w Słubicach |
Terroryzm międzynarodowy jest w opinii Amerykanów największym problemem ich kraju - zarówno w dziedzinie polityki zagranicznej (tak uważa 33% badanych), jak i w sprawach ogólnych (36%). Pierwszy raz w historii badań kwestia związana z polityką zagraniczną została uznana za najważniejszy ogólny problem kraju. Po widocznym w latach 90. spadku zainteresowania Amerykanów wiadomościami o świecie, ataki z 11 września spowodowały odwrócenie tej tendencji. Odsetek tych, którzy deklarują się jako "bardzo zainteresowani" wiadomościami o innych krajach (42%), stosunkach USA z innymi krajami (62%) i wiadomościami krajowymi (62%) jest najwyższy od 1974 r. Efektem tego jest także wzrost respondentów popierających aktywną politykę zagraniczną USA. Odsetek ten wzrósł z 61% w 1998 roku do 71% w 2002 roku, przy czym aktywna polityka zagraniczna nie dotyczy tylko zwalczania terroryzmu, ale też innych kwestii. Zdecydowana większość (61%) Amerykanów uważa, że USA muszą ściślej współpracować z innymi krajami w celu zwalczania terroryzmu, podczas gdy za tym, że USA muszą same robić więcej w tej dziedzinie, opowiedziało się 34%. Jako najbardziej wiarygodnych sojuszników Amerykanie wymieniają kraje Unii Europejskiej (77%), a 58% uważa, że dla USA Europa jest ważniejsza niż Azja (27%).
Po 11 września Amerykanie wykazują większą gotowość do użycia wojska, w przypadku walki z terroryzmem sięga ona nawet 92%. W przypadku napaści na któregoś z amerykańskich sojuszników (Korea Płd., Arabia Saudyjska, Izrael, Tajwan) zwolennicy użycia wojska nie mają większości, jednak gdyby taka akcja miała poparcie ONZ, aprobata wzrasta do 57-77%. Podobnie ma się sprawa z akcją zbrojną w celu obalenia Saddama Husajna. Popiera ją 75%, przeciwnych jest 21%, ale jednocześnie tylko 20% jest za samodzielną akcją USA, 65% dopuszcza akcję przy poparciu ONZ i udziale sojuszników, a 13% jest jej przeciwnych w każdym przypadku. Po 11 września 76% Amerykanów uważa, że należy zaostrzyć przepisy w celu ograniczenia imigracji z krajów arabskich i muzułmańskich, przeciwnego zdania jest 22%. Ponadto 77% uważa, że należy w ogóle ograniczyć imigrację. Jednak 66% odrzuca koncepcję "zderzenia cywilizacji" i wierzy, że konflikt ze światem muzułmańskim nie jest nieunikniony. Sposób, w jaki Europejczycy patrzą na świat, jest w wielu miejscach podobny do amerykańskiego, ale jednocześnie krytycznie oceniają oni politykę zagraniczną USA (38% ocen bardzo dobrych i dobrych wobec 56% przeciętnych i słabych) i uważają, że w dużej mierze przyczyniła się ona do wydarzeń z 11 września - takiego zdania jest 55% Europejczyków (od 51% we Włoszech do 63% we Francji).
Karl Dedecius i "Panorama literatury polskiej XXw" |
Również dla Europejczyków terroryzm jest najważniejszym z zagrożeń. Za bardzo ważne zagrożenie uznaje go 65% badanych. Większość zagrożeń wymienianych po obu stronach jest podobna, choć niemal wszystkich Europejczycy boją się w mniejszym stopniu. Najbardziej uderzające różnice to obawa przed rosnącą potęgą Chin (19% w Europie i 56% w USA) oraz obawa przed imigracją (38% w Europie i 60% w USA). Irak jako bardzo ważne zagrożenie odbierany jest przez 58% Europejczyków, jednak poparcie dla amerykańskiej akcji zbrojnej jest uzależnione od aprobaty ONZ i poparcia sojuszników. Wówczas poparłoby ją 60% badanych, podczas gdy samodzielnej akcji USA chce tylko 10%. Przeciwnych w ogóle amerykańskiej akcji jest 26%. Z poszczególnych krajów najbardziej opowiadają się za atakiem Holendrzy, najbardziej przeciwni są Włosi.
78% Europejczyków opowiada się za aktywnym udziałem swoich krajów bądź UE na arenie międzynarodowej. Co więcej, 65% badanych uważa, że UE powinna stać się supermocarstwem jak USA. Za tym, żeby USA pozostały jedynym, opowiada się 14%. Europy jako supermocarstwa najbardziej chcą Francuzi (91,3%), najmniej Niemcy (48,22%). Europejczycy gotowi są użyć wojska w wielu okolicznościach, choć bardziej niż Amerykanie preferują cele międzynarodowe i humanitarne. Natomiast w przypadku zwalczania terroryzmu większą wagę przykładają do środków dyplomatycznych i ekonomicznych. Ankieta została przeprowadzona wspólnie przez The Chicago Council on Foreign Relations (CCFR) i The German Marshall Fund of the United States na podstawie prowadzonych przez CCFR od 1974 r. co cztery lata badań opinii Amerykanów nt. polityki zagranicznej.
W Europie badano reprezentatywną tysiącosobową próbę dorosłych osób z sześciu krajów (Wielka Brytania, Francja, Niemcy, Holandia, Włochy, Polska), w USA reprezentatywną grupę 3262 osób. Badania prowadzono od 5 czerwca do początków lipca. Margines błędu wynosi 3 punkty procentowe w Europie i 2-4 w USA.
* "EL MUNDO" O RAPORCIE KOMISJI EUROPEJSKIEJ W SPRAWIE BEZROBOCIA W UE
Zahamowanie rozwoju gospodarki światowej, w tym europejskiej, uniemożliwiło w pierwszej połowie br. zmniejszenie bezrobocia w krajach Unii Europejskiej - wynika z dorocznego raportu Komisji Europejskiej, który został przedstawiony w Brukseli. Raport opublikował również hiszpański dziennik "El Mundo". "Po znacznym wzroście nowych miejsc pracy w Europie, które miało miejsce w ciągu ostatnich 5 lat, stoimy obecnie wobec poważnej niepewności" - cytuje "El Mundo" oświadczenie unijnej komisarz ds. społecznych i zatrudnienia Anny Diamantopoulou. W tym roku przewiduje się zaledwie 0,3 procentowy wzrost zatrudnienia w UE wobec 1,2 proc. w zeszłym roku i 1,8 proc. dwa lata temu. Jednocześnie w czerwcu br. odnotowano niewielki wzrost bezrobocia: do 7,7 proc. ludności zawodowo czynnej. Raport nie wyklucza dalszego "lekkiego wzrostu bezrobocia w ciągu następnych miesięcy".
Klucz do Archiwum Karla Dedeciusa |
Tymczasem w 2001 bezrobocie zmniejszyło się prawie we wszystkich krajach europejskich, oprócz Niemiec, Luksemburga i Portugalii. Z dokumentu wynika, że mimo poprawy sytuacji w Hiszpanii, we Włoszech i w Grecji, stopa bezrobocia pozostaje tam wysoka, zwłaszcza wśród kobiet. Autorzy raportu podkreślają, że dla osiągnięcia tzw. pełnego zatrudnienia (cel zatwierdzony przez Radę UE w Lizbonie w marcu 2000 r.), do 2010 r. "Piętnastka" powinna utworzyć około 15 milionów nowych miejsc pracy. W latach 1995-2001, kraje UE utworzyły 12 mln nowych miejsc pracy, co podniosło stopę zatrudnienia z 59,9 proc. w 1995 do 64 proc. w roku 2001. Aby osiągnąć cel nakreślony w Lizbonie, kraje członkowskie muszą kontynuować reformy strukturalne - podkreśla się w Raporcie.
Według hiszpańskiego dziennika, Komisja ostrzega również, że poprawa na europejskim rynku pracy "może nastąpić później niż tego oczekiwano, ze względu na spowolnienie wzrostu gospodarczego". Część ekspertów uważa, że w oczekiwaniu na tę poprawę sposobem na zmniejszenie bezrobocia może być zatrudnienie sezonowe. Jednak ostatnie dane Europejskiego Biura Statystycznego (Eurostat) na ten temat, które podawała hiszpańska prasa, nie są zachęcające. Wynika z nich bowiem, że jedna czwarta bezrobotnych straciła pracę po wygaśnięciu okresowych umów, a ich przygotowanie zawodowe okazywało się zwykle zbyt słabe ograniczając możliwości kolejnego zatrudnienia. Najczęściej zatrudniani okresowo, zwłaszcza w Hiszpanii, są ludzie młodzi i kobiety. Stopa zatrudnienia w krajach UE (procentowe zatrudnienie ludności czynnej zawodowo między 15 i 64 rokiem życia) jest bliska 64 proc. W zeszłym roku wzrosła ona o 1,1 proc., w tym roku oczekuje się wzrostu zaledwie o 0,2 proc., a w 2003 przewiduje się dalszy wzrost bezrobocia. Analizując europejskie statystyki rynku pracy nietrudno zauważyć wzrost liczby zatrudnianych na czas określony - staje się to coraz powszechniejszą praktyką we wszystkich krajach UE. Dwa lata temu pracowało na takiej zasadzie 13,5 proc. zatrudnionych. Więcej jest wśród nich kobiet (14,5 proc.) niż mężczyzn (13,5 proc.), ale liczba zatrudnianych tak mężczyzn powiększa się szybciej. Według sondażu Eurostatu, główną przyczyną zatrudniania się na umowę okresową jest "niemożność znalezienia stałego zatrudnienia" i traktowanie tego typu pracy jako "sposobu wyjścia z bezrobocia". Te właśnie przyczyny podała jedna trzecia badanych, a w Hiszpanii, Belgii i Grecji nawet 70 proc.
* NOWY CAMPUS UNIWERSYTETU ŚLĄSKIEGO
Kampus Uniwersytetu Śląskiego, wybudowany kosztem prawie 4,5 mln zł, oddano do użytku w Chorzowie. Inwestycja została zrealizowana m.in. dzięki środkom z Unii Europejskiej.
Dokument przekazania archiwum Uniwersytetowi im. Adama Mickiewicza w Poznaniu |
Kampus powstał na terenie dawnych koszar wojskowych, w sąsiedztwie Szkoły Zarządzania UŚ. W zaadaptowanym budynku dawnej jednostki wojskowej, z racji kształtu zwanego "budynkiem H", jest m.in. Wydział Biologii UŚ, bank genów roślin, hotel na 20 miejsc i zaplecze sportowe. Budowa kosztowała prawie 4,5 mln zł. Unia Europejska przekazała 1,3 mln zł, co stanowi połowę środków pozyskanych na tę inwestycję z zewnątrz. Uniwersytet wydał prawie 1,9 mln zł, po 650 tys. przekazało miasto i rząd.
Niewiele brakowało, a obiekt nie zostałby wybudowany i Chorzów musiałby zwrócić Unii pieniądze - nie było wiadomo, kto ma pokryć część "polskich" kosztów inwestycji. Po ujawnieniu sprawy, Komitet Integracji Europejskiej poinformował władze Chorzowa, że niezbędne środki zostaną przekazane z Ministerstwa Finansów do Ministerstwa Edukacji Narodowej i Sportu, i dzięki temu kampus zostanie oddany do użytku. Komisja Europejska zgodziła się na przesunięcie terminu rozliczeń do połowy października. Projekt Chorzowa, dotyczący budowy kampusu został zgłoszony do finansowania w ramach programu Phare - Inicjatywa II. Pomysł doceniły też władze wojewódzkie, które uznały plany budowy kampusu za najlepszy projekt w 2000 roku.
Na terenie kampusu mają powstać dalsze inwestycje. Władze miejskie skierowały już do bazy projektów Urzędu Marszałkowskiego w Katowicach kolejny projekt - budowy Centrum Edukacji i Badań Interdyscyplinarnych UŚ, z zakresu medycyny, ochrony środowiska i inżynierii materiałowej. Zgodnie z założeniami Centrum ma powstać już po wejściu Polski do Unii.
* NIEPEWNE WYNIKI GŁOSOWANIA W IRLANDII
Brytyjski minister stanu ds. europejskich Peter Hain wezwał irlandzkich wyborców do ratyfikacji Traktatu z Nicei w czasie referendum jesienią tego roku. "Większość Irlandczyków, którzy sami korzystali z przynależności do Unii Europejskiej, nie może przekreślać takiej możliwości, kiedy pojawia się ona przed mieszkańcami dziesięciu innych państw" - powiedział Hain.
Traktat z Nicei z grudnia 2000 roku przewiduje m.in. poszerzenie Unii o dziesięć nowych państw od 2004 roku i ustala nowy podział głosów w Radzie Ministrów i w Parlamencie Europejskim oraz nowy sposób wybierania komisarzy. Irlandia jest jedynym krajem UE, gdzie zatwierdzenie Traktatu z Nicei odbywa się w drodze referendum (w pozostałych krajach głosują parlamentarzyści). W czerwcu 2001 roku 54 proc. Irlandczyków opowiedziało się przeciw traktatowi. Zdecydowano więc o powtórzeniu głosowania.
Negocjacje z dziesięcioma kandydatami do UE - Litwa, Łotwa, Estonia, Polska, Czechy, Słowacja, Słowenia, Węgry, Cypr, Malta - mają zostać zamknięte podczas grudniowego szczytu UE w Kopenhadze. W opinii obserwatorów, nasilające się kłopoty gospodarcze Irlandii mogą zachęcić wyborów do głosowania na "nie" w powtórnym referendum na temat ratyfikacji Traktatu z Nicei, który reguluje działalność UE po jej rozszerzeniu.
Traktat, mający kluczowe znaczenie dla przyszłości Unii, został przez Irlandczyków odrzucony w referendum w czerwcu ubiegłego roku. Rząd chce zorganizować nowe głosowanie na ten temat, prawdopodobnie pod koniec października. Ponowny negatywny wynik referendum z pewnością opóźniłby realizację unijnych planów przyjęcia 10 nowych członków po pomyślnym zakończeniu rozmów akcesyjnych - zaznacza Reuters.
Rząd irlandzki podjął działania mające przekonać społeczeństwo do poparcia traktatu nicejskiego. W tym tygodniu parlament rozpoczął debatę nad zasadami i terminem nowego referendum.
"Nasze "nie" dla Nicei ostatecznie zaszkodziłoby Unii Europejskiej, krajom kandydackim i naszym własnym interesom" - oświadczył w izbie niższej minister spraw zagranicznych, Brian Cowen. Jednak w opinii ekspertów, obecne kłopoty gospodarcze "celtyckiego tygrysa" - jak do niedawna nazywano Irlandię - mogą pokrzyżować zamiary rządu. "Prawda wygląda tak, że elektorat może się poczuć źle traktowany i ukarać rząd głosowaniem na "nie"" - mówi Jim Power, główny ekonomista Friends First Life Assurance. Przewiduje równocześnie, że rząd będzie musiał ograniczyć wydatki budżetowe i najprawdopodobniej podnieść podatki.
Dziś Irlandia ciężko radzi sobie z koniecznością dostosowania tempa wzrostu wydatków państwowych do słabnącej dynamiki gospodarczej. Stawia to pod znakiem zapytania rekonstrukcję przestarzałej infrastruktury. Co gorsza, nasila się też bezrobocie, powodowane między innymi likwidowaniem miejsc pracy w kwitnącym do niedawna przemyśle.
Ubiegłoroczne referendum przeciwnicy traktatu nicejskiego wygrali stosunkiem głosów 54 do 46, ale przy frekwencji zaledwie jednej trzeciej elektoratu. Mieszkańcy Irlandii stanowią mniej niż jeden procent ludności Unii Europejskiej. Irlandia jest jedynym krajem UE, w którym Traktat z Nicei musi zostać zatwierdzony w referendum.
* PROF. TENDERA: POLSKA KARDIOLOGIA NALEŻY DO EUROPY
- Powierzenie mi stanowiska prezesa Europejskiego Towarzystwa Kardiologicznego to wyraz uznania dla wysokiej pozycji polskiej kardiologii, która bez wątpienia należy do Europy - uważa prof. Michał Tendera. Podczas Międzynarodowego Kongresu Kardiologów w Berlinie prof. Michał Tendera ze Śląskiej Akademii Medycznej w Katowicach został wybrany przez delegatów na prezesa Europejskiego Towarzystwa Kardiologicznego (ETK). Stanowisko obejmie za 2 lata. "Ten wybór jest wyrazem wzrastającej pozycji polskiej kardiologii, bez jej wysokiej pozycji mój wybór byłby niemożliwy" - powiedział w wypowiedzi dla PAP prof. Tendera.
"Fakt, że Polak jest prezesem ETK, został zauważany przez wielu i poszerza zakres postrzegania polskiej kardiologii jako należącej do Europy sensu stricte. To ważne dla naszego środowiska. Z wielkim zdziwieniem ludzie przyjmują, że mamy w Polsce takie ośrodki, które wykonują kilka tysięcy zabiegów na sercu w ciągu roku. Czasem jesteśmy jeszcze postrzegani jako zaścianek. Myślę, że to pomoże nam w sensie psychologicznym z tego zaścianka - w którym faktycznie nie jesteśmy - wyjść" - dodał.
Prof. Tendera podkreślił, że znaczenie polskiej medycyny w aspekcie naukowym wzrasta - choć nie jesteśmy potęgą, szybko odrabiamy zaległości. Również liczba zabiegów z zakresu kardiologii interwencyjnej wzrosła w ciągu ostatnich 4-5 lat do poziomu porównywalnego z europejskim.
Europejskie Towarzystwo Kardiologiczne skupia 37 tys. członków, zrzeszonych w 47 narodowych towarzystwach kardiologicznych. Jest największą tego typu organizacją w Europie. Zajmuje się m.in. organizacją kongresów, opracowywaniem standardów leczenia chorób serca i wydawaniem czasopism medycznych, w tym prestiżowego "European Journal of Cardiology". Siedziba ETK mieści się w pobliżu Nicei we Francji.
Prof. Michał Tendera ukończył Śląską Akademię Medyczną w 1972 r. Specjalizuje się w niewydolności serca, chorobie niedokrwiennej i chorobach mięśnia sercowego. Od 1995 r. kieruje III Katedrą i Kliniką Kardiologii Śląskiej Akademii Medycznej w Górnośląskim Centrum Medycznym w Katowicach, wcześniej przez 23 lata pracował w II Klinice Kardiologii ŚLAM w Zabrzu. Żona Ewa jest również profesorem medycyny i pracownikiem ŚLAM. Mają dwoje dzieci - córka Zosia jest absolwentką Śląskiej Akademii Medycznej, syn Paweł - studentem III roku Akademii Ekonomicznej w Katowicach. Hobby prof. Tendery to muzyka klasyczna, turystyka i górskie wycieczki, ostatnio również praca w ogrodzie. Lubi też dobrą kuchnię.
* UNIEWAŻNIĆ DEKRETY PRZED WSTĄPIENIEM DO UE
Kraje kandydujące do UE powinny - zdaniem przewodniczącej Związku Wypędzonych (BdV) Eriki Steinbach - unieważnić jeszcze przed przystąpieniem do Unii powojenne ustawy dotyczące wywłaszczenia i przymusowego wysiedlenia ludności niemieckiej.
"Pragniemy, by sąsiadujące z nami narody stały się członkami Unii Europejskiej. Wiemy przecież i z własnego doświadczenia, i z naszych stron ojczystych, że Europa nie kończy się ani na Odrze i Nysie, ani też na Lesie Bawarskim. Pragniemy jednak, aby ustawy, skierowane przeciwko prawom człowieka, zostały unieważnione przed przystąpieniem (do UE). W przeciwnym razie unijna wspólnota prawa i wartości dozna uszczerbku" - powiedziała Steinbach we wrześniu, podczas centralnych obchodów Dnia Stron Ojczystych w Berlinie.
W obecności ministra spraw wewnętrznych Otto Schily'ego Steinbach wezwała kraje sąsiadujące z Niemcami do okazania niemieckim wypędzonym "większej wrażliwości". Szefowa BdV skrytykowała polityków czeskich za obronę tzw. dekretów Benesza (wydanych przez prezydenta Czechosłowacji Edvarda Benesza w 1945 r. aktów prawnych, dotyczących wywłaszczenia i wysiedlenia Niemców sudeckich, nazywając ich postępowanie "wyrzuceniem za burtę norm obrony praw człowieka". "Jeżeli w Republice Czeskiej nie zwycięży rozsądek, to kraj ten nie ma czego szukać w UE" - ostrzegła.
Przewodnicząca CDU Angela Merkel w liście do uczestników spotkania zapewniła, że chadecja podejmie dyskusję o związanych z poszerzeniem UE "uzasadnionych życzeniach" wypędzonych. Swoboda poruszania się oraz osiedlania w Unii jest - jej zdaniem - krokiem w kierunku urzeczywistnienia prawa do ojczyzny, którego domagają się ziomkostwa. Dekrety i ustawy wypędzeniowe stanowią "bezprawie" i są sprzeczne z duchem i systemem wartości UE - napisała Merkel. Nawiązując do forsowanego od dwóch lat przez Związek Wypędzonych projektu utworzenia Centrum przeciwko Wypędzeniom, Steinbach wyraziła przekonanie, że placówka ta powstanie, zgodnie z życzeniem ziomkostw, w Berlinie. Ukazanie wypędzenia Niemców w sposób "odpowiadający rozmiarom" tego wydarzenia jest "elementarnym niemieckim zadaniem, którego nie wolno przerzucić na inny kraj" - podkreśliła Steinbach. "Niemcom nie wolno odwracać wzroku" - dodała.
Powołana przez Steinbach i polityka SPD Petera Glotza fundacja zamierza uwzględnić także historię wypędzeń innych narodów i grup narodowościowych, jednak utworzenie "miejsca pamięci" dla niemieckich ofiar uważa za centralny punkt projektu. Steinbach dodała, że ponad 400 miast i gmin przyłączyło się już do projektu budowy centrum. Za ulokowaniem Centrum w Berlinie opowiedział się były pełnomocnik rządu Niemiec ds. akt Stasi, Joachim Gauck, który wygłosił podczas tegorocznego Dnia Stron Ojczystych główne przemówienie. Jego zdaniem, placówka powinna znaleźć się w tym mieście, w którym znajdowała się centrala Gestapo, w którym podjęto decyzję o holokauście i w którym rezydowali "brunatni i czerwoni despoci". "W takim sąsiedztwie ośrodek nie będzie mógł ani o jotę relatywizować naszej (niemieckiej) historycznej winy. Zarówno wypędzeni, jak i cały naród będą wiedzieli: bez strasznych miejsc nazistowskiego panowania nie byłoby Centrum przeciwko Wypędzeniom".
Historyk Guido Knopp polemizował natomiast z opinią polskich publicystów Adama Michnika i Adama Krzemińskiego, którzy zaproponowali utworzenie Centrum we Wrocławiu, twierdząc, iż lokalizacja w Berlinie groziłaby przekształceniem "sprawców w ofiary". "Nie widzę tego w ten sposób. Abstrahując od tego, że przeważająca większość poszkodowanych kobiet, dzieci i ludzi starych nie była sprawcami, lecz ofiarami - projekt Centrum jest do głębi europejski" - mówił Knopp. Lokalizacja i celowość utworzenia Centrum są w Niemczech przedmiotem ostrego sporu. SPD i Zieloni uważają, że taka placówka powinna mieć od początku profil europejski i być raczej placówką badawczą i archiwum niż miejscem pamięci.
Na wniosek socjaldemokratów i Zielonych Bundestag wezwał w lipcu do podjęcia międzynarodowego dialogu na temat celowości powołania centrum. Chadecja popiera natomiast bez zastrzeżeń projekt Steinbach, zapowiadając, że zrealizuje go w przypadku wygrania wrześniowych wyborów.
Podczas Dnia Stron Ojczystych Steinbach nawiązała także do losu "milionów Niemców", którzy po II wojnie światowej byli wykorzystywani "niezgodnie z prawem międzynarodowym" do pracy przymusowej na terenie krajów środkowo- i wschodnioeuropejskich. Wykorzystywani jako "żywe reparacje", nie doczekali się - z małymi wyjątkami - ani prawnej, ani moralnej satysfakcji - oświadczyła szefowa BdV, wzywając do jak najszybszego rozwiązania tego problemu.
Problem odszkodowań dla niemieckich robotników przymusowych poruszył też minister spraw wewnętrznych Bawarii Guenter Beckstein. Na spotkaniu z niemieckimi przesiedleńcami z byłego Związku Radzieckiego Beckstein wyraził ubolewanie, że Niemcy, których deportowano w sierpniu 1941 r. na rozkaz Stalina, nigdy nie otrzymali odszkodowań. Beckstein skrytykował niemiecką fundację odszkodowawczą "Pamięć, Odpowiedzialność i Przyszłość" za pominięcie przy wypłatach świadczeń obywateli niemieckich, zmuszanych po II wojnie światowej do pracy przymusowej za granicą. "To niesprawiedliwe, że cierpienia Niemców uważane są za mniej warte niż cierpienia innych ludzi" - powiedział Beckstein, uważany za kandydata na stanowisko szefa MSW w przypadku sukcesu chadecji we wrześniowych wyborach do Bundestagu.
* PAPIEŻ O ROLI KOŚCIOŁA W NOWEJ EUROPIE
Papież Jan Paweł II wyraził pragnienie, aby w procesie budowania nowej Europy zachowany został charakter i rola Kościoła. Przyjmując we wrześniu w letniej rezydencji w Castelgandolfo listy uwierzytelniające od nowego ambasadora Słowenii Ludvika Toplaka, papież oświadczył, iż "gorącym pragnieniem Stolicy Apostolskiej jest, aby również w przyszłości chronione były tożsamość i rola Kościoła, jako że zawsze odgrywał on ważną pod wieloma względami rolę w kształtowaniu podstawowych zasad współżycia, udzielając odpowiedzi na istotne pytania o sens życia, broniąc i promując kulturę i tożsamość poszczególnych narodów".
W przemówieniu do nowego ambasadora Słowenii Ojciec święty zwrócił uwagę, że "chrześcijańskie dziedzictwo (...) stanowi wartościowy wkład w proces umacniania w Europie cywilizacji uwzględniającej (konieczność) wzajemnego zrozumienia pomiędzy narodami".
"Musimy reagować na wszystkie próby ignorowania wkładu chrześcijaństwa w proces budowy nowej Europy, jako że pociągnęłoby to za sobą znaczną utratę energii potrzebnej dla ugruntowania etyczno-kulturalnych zasad cywilizowanego współżycia na naszym kontynencie" - powiedział Jan Paweł II.
Papież podkreślił również, że "w chwili, kiedy buduje się fundamenty legislacyjne wspólnego europejskiego domu, które mają na celu promocję jedności i solidarności pomiędzy narodami, trzeba mieć na uwadze wartości, na jakich się opierają. Niektóre z tych wartości należą do dziedzictwa europejskiego humanizmu i nadal upowszechniają to dziedzictwo w historii cywilizacji".
Ojciec Święty dodał także, iż jest "faktem niezaprzeczalnym, iż licząca dwa tysiące lat tradycja wyrastająca z judeo-chrześcijańskich korzeni przyczyniła się do zharmonizowania, konsolidacji i promocji zasad, leżących u podstaw cywilizacji europejskiej i zakorzenionych w pluralizmie kultur". Papież uważa, że tradycja ta "może nadal stanowić cenny punkt odniesienia dla narodów europejskich".
Opracowano korzystając z materiałów prasowych i archiwum Polskiej Fundacji im. Roberta Schumana
(http://www.schuman.org.pl). M.K.
15 lipca 2001 roku Karl Dedecius, znakomity tłumacz literatury polskiej na język niemiecki uroczyście przekazał swoje prywatne archiwum Uniwersytetowi Europejskiemu Viadrina we Frankfurcie nad Odrą. Od roku trwają prace nad rejestracją zbiorów, uroczyste otwarcie archiwum odbędzie się 17 października 2002 r.
ARCHIWUM KARLA DEDECIUSA W SŁUBICACH
"prawdę rzekłszy bałagan
książki w nieładzie
Organon Marx Engels,
Tractatus Logico-Philosophicus Lolita
Święty czyta
i na marginesie
mak komentarzy
porównaj strona 7 słusznie nie wynika
na biurku zwój pergaminów
pióro kałamarz klepsydra
bezużyteczne flaszeczki które pomagają w skupieniu
odbija się w nich świat odwrócony a więc podany w wątpliwość..."
(Z.Herbert "Colantonio - S.Gierolamo e il leone"
dedykowane Karolowi Dedeciusowi)
Na szczęście dla bibliotekarzy i archiwistów nie wszyscy tłumacze pracują tak, jak ich czcigodny patron - Święty Hieronim. Prywatne archiwum Karla Dedeciusa dotarło do Słubic wstępnie uporządkowane, porządnie zapakowane w kartony i segregatory, zaopatrzone w etykietki i opisy. Zawiera ono zbiory niezwykle obszerne (200 segregatorów, 80 metrów bieżących materiałów nieuporządkowanych, około tysiąca książek), jak i cenne: korespondencję z autorami i wydawcami, rękopisy, typoskrypty, grafiki i inne dzieła sztuki, dyplomy, medale, a nawet przedmioty codziennego użytku - ważne jako pamiątki.
Archiwum, zakupione ze środków państwowych dla biblioteki Uniwersytetu Europejskiego Viadrina we Frankfurcie nad Odrą, zostało przekazane jako stały depozyt Uniwersytetowi Adama Mickiewicza w Poznaniu. Władze tegoż uniwersytetu postanowiły ulokować cenne zbiory w bibliotece Collegium Polonicum w Słubicach. Jako placówka międzynarodowa - utrzymywana zarówno przez stronę polską jak i niemiecką - ma ono wszelkie szanse stać się kontynuatorem idei Karla Dedeciusa i przyczynić się do kształtowania porozumienia między narodami poprzez zbliżenie ich kultur. Archiwum stanowi świetną podstawę dla prowadzenia tego typu działalności. Wśród zgromadzonych tam materiałów znajdują się dokumenty dotyczące najważniejszych postaci z dziedzin kultury i polityki Polski i Niemiec. Obok manuskryptów wybitnych pisarzy (Leca, Herberta, Różewicza, Szymborskiej, Celana, Fühmanna, Enzensbergera) archiwum zawiera również listy wybitnych osobistości życia publicznego: Jana Pawła II, hrabiny Marion Dönhoff, Richarda von Weizsäckera i wielu innych. Najobszerniejsza jest korespondencja Karla Dedeciusa z Tadeuszem Różewiczem i Zbigniewem Herbertem, dokumentująca historię ich wieloletniej - choć nie zawsze łatwej - przyjaźni. Szczególną atrakcją są natomiast pocztówkowe kolaże Wisławy Szymborskiej - listy pełne humoru i najszlachetniejszej ironii, zachwycające każdego miłośnika literatury.
Bogata jest także dokumentacja dotycząca działalności Niemieckiego Instytutu Kultury Polskiej (Deutsches Polen-Institut) w Darmstadt, którego Dedecius jest założycielem i pierwszym dyrektorem. Archiwum posiada materiały obejmujące okres od momentu powstania Instytutu (1979) do roku 2000.
Tematem przewijającym się stale w listach i pismach Karla Dedeciusa jest recepcja literatury polskiej w Niemczech. Można ją prześledzić na podstawie korespondencji tłumacza z wydawcami i redakcjami czasopism. Zawierają one niejednokrotnie pierwsze reakcje na przełożone przez Dedeciusa teksty. Warto również wspomnieć o obszernej dokumentacji prasowej na temat kultury polskiej i stosunków polsko-niemieckich zgromadzonej w archiwum. Literaturoznawcy, historycy, politolodzy i dziennikarze znajdą tutaj bezcenne źródła informacji.
W związku z trwającymi pracami porządkowymi i rejestracją zbiorów archiwum nie było dotychczas dostępne dla użytkowników. Warunkiem dla jego otwarcia jest sporządzenie katalogu. Rejestracja zbiorów przeprowadzana jest przy użyciu programu a/Dis. Jest to jeden z najnowszych programów opracowanych przez berlińską firmę a|S|tec specjalnie dla archiwów. Umożliwia on prowadzenie dokumentacji zbiorów różnego rodzaju, jak również zarządzanie archiwum na wielu poziomach. Opisy katalogowe są automatycznie umieszczane w internecie. Można je znaleźć na stronie Biblioteki Państwowej w Berlinie (Staatsbibliothek zu Berlin) pod adresem: http://kalliope.staatsbibliothek-berlin.de. Katalog Archiwum Dedeciusa obejmuje jak dotąd ok. 4500 rękopisów (10% całości zbiorów) i jest stale uzupełniany. Jest on częścią ogólnoniemieckiego systemu informacyjnego Kalliope. System ten pełni funkcję centralnego katalogu autografów w wersji internetowej. Zarejestrowane są w nim manusktypty zgromadzone w 150 instytucjach. Niemiecki system Kalliope jest częścią europejskiego progremu MALVINE (Manuscripts and Letters via Integrated Networks in Europe). Obecnie bierze w nim udział siedem krajów. Dzięki uczestnictwu w wymienionych międzynarodowych programach katalog Archiwum Karla Dedeciusa jest dostępny dla użytkowników na całym świecie. Wkrótce także zostaną udostępnione jego zbiory.
17 października 2002 roku w czytelni biblioteki Collegium Polonicum w Słubicach odbędzie się uroczyste otwarcie archiwum. Wezmą w nim udział prof. dr h.c. mult. Karl Dedecius, pani prezydent Uniwersytetu Europejskiego Viadrina prof. dr Gesine Schwan, rektor Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu prof. dr hab. Stanisław Lorenc, przedstawiciele innych wyższych uczelni z Polski i Niemiec, bibliotekarze i archiwiści. Planowana jest także konferencja prasowa, zwiedzanie archiwum i wystawy, prezentacja wybranych zbiorów i programu a/Dis. Od 22 października archiwum będzie dostępne dla zainteresowanych. Biblioteka Collegium Polonicum przeznaczyła dla użytkowników zbiorów archiwalnych sześć kabin wyposażonych w komputery z dostępem do internetu i stworzyła w ten sposób niemal komfortowe warunki pracy.
Sporządzenie elektronicznej bazy danych i udostępnienie dokumentów zainteresowanym są pierwszym etapem w tworzeniu Archiwum Karla Dedeciusa. Projekt ten jest finansowany przez Niemiecki Instytut Badawczy (Deutsche Forschungsgemeinschaft). Dalej idące plany mówią o powstaniu interdyscyplinarnego centrum naukowego, w ramach którego młodzi naukowcy spotykaliby się na regularnych kolokwiach poświęconych problemom szeroko rozumianej translatoryki. Na razie jednak głównym celem archiwum jest prezentacja zbiorów w serii wykładów, wieczorów poetyckich i wystaw. W bibliotece Collegium Polonicum można oglądać pierwszą ekspozycję poświęconą życiu i twórczości Karla Dedeciusa, w foyer biblioteki pokazywana jest seria portretów polskich poetów ze zbiorów archiwum, a przed Salą Senacką w budynku głównym Uniwersytetu Europejskiego Viadrina z okazji 10-lecia biblioteki uniwersyteckiej otwarta zostanie niewielka wystawa druków bibliofilskich. Jesienią 2002 roku planowany jest także wieczór poezji Zbigniewa Herberta.
Archiwum Karla Dedeciusa
Biblioteka Collegium Polonicum w Słubicach
ul. Kościuszki 1
69-100 Słubice
tel. 095/ 759 23 59
fax 095/ 759 23 53
e-mail: Karl.Dedecius.Archiv@euv-frankfurt-o.de
Godziny otwarcia:
wtorki i środy od 12.00 do 16.00
czwartki od 10.00 do 16.00
Informacji udzielają:
Margarete Hager (kierowniczka projektu) - e-mail: hager@euv-frankfurt-o.de
(w języku niemieckim)
Agnieszka Świerszcz - e-mail: swierszcz@euv-frankfurt-o.de
(w języku polskim i niemieckim)
Karl Dedecius (ur. 1921 roku w Łodzi) - jest jednym z najbardziej cenionych tłumaczy literatury polskiej na język niemiecki. Założyciel i pierwszy dyrektor Instytutu Kultury Polskiej w Darmstadt. Laureat wielu nagród (m.in. Nagrody Pokojowej Księgarzy Niemieckich), profesor i doktor honoris causa wielu polskich uniwersytetów. Autor licznych antologii literatury polskiej, m.in. monumentalnej "Panoramy literatury polskiej 20 wieku", wydawca 50-tomowej edycji "Biblioteki Polskiej". Ma w swoim dorobku także prace na temat teorii tłumaczenia ("Notatnik tłumacza", 1988), recepcji literatury polskiej i polsko-niemieckich stosunków kulturalnych. Tłumaczy także z języka rosyjskiego i serbskiego. Mieszka i pracuje we Frankfurcie nad Menem.