opowiadają Tadeusz Miczka, Leszek Wosiewicz i Lech Majewski

Moje kino kultowe

Podczas IV Festiwalu Filmów Kultowych w Katowicach (18-28 V 2001 r.) oprócz projekcji filmowych można było wysłuchać wykładów, podczas których wybitni ludzie kina mówili o „swoim” kinie kultowym.

Swymi fascynacjami i refleksją na temat, jak rozumieją kino kultowe podzielili się ze słuchaczami – Tadeusz Miczka (filmoznawca, profesor UŚ), Leszek Wosiewicz (reżyser - m.in. „Kroniki Domowe”, serial „Przeprowadzki”) i Lech Majewski (malarz, poeta, reżyser - m.in. „Ewangelia według Harry’ego”, „Wojaczek”, „Angelus” ).

plakat

Tadeusz Miczka: Kino kultowe jest niewątpliwie pojęciem socjologicznym do jego realizacji nie wystarczy jeden reżyser i jeden widz. Są potrzebne różne grupy społeczne, gdyż kategoria ta odnosi się do mocnego podmiotu posiadającego własną semiotykę .Dzisiejszy świat jest rozdarty między epokę racjonalną, a ponowoczesną, gdzie nie obowiązują żadne konwencje. Pomiędzy wiedzą a dobrem nie musi być prostych powiązań. W dzisiejszych czasach zdanie należy do mediów, które są czwartą władzą, a kino jest ostatnim bastionem kultowości. Każdy z nas ma filmy do których lubi wracać i ogląda je wielokrotnie. Dla mnie takim filmem jest „Czas Apokalipsy” Francisa Forda Coppoli, według „Jądra Ciemności” Josepha Conrada. Jestem wielkim fanem Conrada – ponieważ uważa on, że człowiek wie, co to jest poczucie godności. Film Coppoli natomiast może być odczytywany za każdym razem na innym poziomie interpretacyjnym. Następuje w nim zderzenie pomiędzy kulturą masową, a kulturą wysoką. „Czas Apokalipsy” kumuluje w sobie mnóstwo wątków innych dzieł filmowych. Film ten jest typowym przykładem, kiedy nie da się odróżnić kultury wysokiej od kiczu i jest przez to przełomowy, ponieważ od tej pory podział ten jest już niemożliwy.

Kolejnym przykładem kina kultowego dla mnie są amerykańskie spaghetti westerny i... westerny jugosłowiańsko-enerdowskie. Poprzez oglądanie tych dwóch rodzajów westernu nauczyłem się w dzieciństwie dialektyki: w amerykańskich filmach Indianie byli źli, a biali dobrzy - w jugosłowiańsko-enerdowskich było na odwrót. Główny twórca spaghetti westernów Sergio Leone przez długie lata tworzył inne ambitne filmy pod pseudonimem Bob Rafelson, ponieważ wstydził się swych dokonań. Ja natomiast mam słabość do tego zagęszczenia ekspresji i sztuczności którą tam można znaleźć. Nienaturalność jest bowiem istotą pastiszu filmowego. Wyostrzenie gatunku prowadzi do jego śmierci, dlatego można mówić, że od połowy lat sześćdziesiątych w kinie nie ma prawdziwych gatunków.

Uwielbiam też kino Jima Jarmusha i eksponowanie nudy, która jest w jego filmach problemem filozoficznym, a nie stylistycznym. Kino kultowe jest dla mnie kinem dziwności. W dzisiejszych czasach, żeby przetrwać, musi ono naśladować media .Kino jest stworzone do prowokacji, gdyż udaje, że naśladuje życie. Dzisiaj kultowość jest kategorią wędrującą i ma wiele znaczeń.

Leszek Wosiewicz: Dla mnie bardziej przemawia nazwa: „kino kultu”, niż „kino kultowe”. Kult jest bowiem bezkrytycznym podejściem do pewnych zjawisk. I często filmami kultowymi są obrazy o niekoniecznie wysokiej randze artystycznej.

Świat jest taki, jak go pokazują w kinie; kino karmi się kinem, które dostarcza pewnej bazy danych. „Pulp Fiction” jest przykładem filmu, który z założenia miał być kultowy. I tak się stało, ponieważ zawiera dużo archetypicznych scen z historii kina, które Tarantino opowiedział po swojemu.„Casablanca” jest obiektem kultu z powodu magii, na którą składa się min. gra aktorska Ingrid Bergman. Aktorka bowiem nie wiedziała do ostatniej chwili, jak dalej poprowadzona będzie fabuła, gdyż scenariusz był modyfikowany na bieżąco. Filmy kultowe mają pewien zbiór cech. Znając go łatwo skonstruować widowisko kultowe. Przykładem na to może być „Big Brother”, który w odróżnieniu od „Dwóch Światów” jest uproszczonym modelem idealnego świata, gdzie nic się nie robi i jeszcze jest szansa wygrać na końcu pieniądze. Moje filmy kultu to filmy przełomowe, które mówiły mi ważne rzeczy. Wracając do nich, za każdym razem odkrywam w nich jakąś nową wartość .Są to: m.in. „Powiększenie” w reżyserii Antonioniego, „Na wylot” Królikiewicza, „Pulp Fiction” Tarantino.

Lech Majewski: Kino kultowe to przede wszystkim amerykańskie filmy w latach sześćdziesiątych i związane z nimi rytuały. Kanon stanowią „Rocky Horror Picture Show”, „Atakujące pomidory” itp. Równocześnie mogą to być filmy, których kultowość polega na wielokrotnym oglądaniu ich przez określoną grupę społeczną. Przykładem na to jest wielokrotne oglądanie „Krzyżaków” podczas rejsu statkiem, w którym uczestniczył mój brat, jako lekarz okrętowy. Oglądanie tego filmu dla załogi statku stało się z czasem rytuałem i zaczęli odgrywać film przy każdej projekcji, zamieniając się rolami. Dla mnie osobiście termin ten niewiele znaczy, a właściwie nic. Jest to po prostu kino do którego się wraca i przyciąga jak magnes.

Takim filmem jest dla mnie „Osiem i pół” Felliniego. Na jednym z festiwali filmowych miałem do wyboru obejrzeć jakiś premierowy film europejski lub „Osiem i pół”, który widziałem już kilka razy. Wybrałem arcydzieło Felliniego i kolejna lektura tego filmu sprawiła mi ogromna satysfakcję. Amerykanie wbrew pozorom nie lubią ryzykować i Hollywood robi filmy opierając się tylko na sprawdzonych schematach. Moje ulubione filmy amerykańskie są zbyt nietypowe, by się tam przebić np. „Walka klasowa w Beverly Hills” i „Jedząc Raula” Paula Bahtela. Cecha indywidualna u reżyserów jest wyeliminowana w Hollywood. Dlatego Los Angeles jest dla mnie cmentarzem pomysłów , idei i marzeń. A największą masakrę kinu zrobiła spółka Spielberg i Lucas przez produkcję „E.T’ i „Gwiezdnych wojen”.

Lech Majewski
Lech Majewski był jednym z gości festiwalu

Właściwym kinem kultowym dla mnie jest to, co nastąpiło w latach sześćdziesiątych w autorskim kinie europejskim. W samym roku 1963 na festiwalu w Cannes zaprezentowano w konkursie 16 arcydzieł filmowych. Potem pałeczkę przejęli młodzi amerykanie z widocznymi korzeniami etnicznymi i stworzyli takie wiekopomne filmy jak „Rozmowa” i „Ojciec Chrzestny”(reżyseria F. F Coppola) czy „Lot nad kukułczym gniazdem” (reżyseria M. Forman) Później można jeszcze mówić że kultowe jest kino Wima Wendersa wychowanego na kinie lat sześćdziesiątych.

Bardzo wielu osobom, a szczególnie tym, którzy piszą o filmie brakuje umiejętności myślenia językiem obrazów. W filmie bowiem nie ma linearności ale istnieje wielość pól działania .Ja w jakimś sensie jestem człowiekiem obrazu zaczynałem jako malarz i dlatego tak bardzo przemawia do mnie kino Wojciecha Hasa. Uwielbiam też tajemnicę, bo tajemniczość jest jedyną prawdą o życiu – nigdy do końca nic nie poznamy. Dlatego „Powiększenie” Antonioniego jest moim kultowym filmem.

Ten artykuł pochodzi z wydania:
Spis treści wydania
NiesklasyfikowaneNowe książkiOgłoszeniaStopnie i tytuły naukoweW sosie własnym
Zobacz stronę wydania...