PORTRETY PISARZY

ARTUR MIĘDZYRZECKI, czyli elegancja w służbie literatury

Wśród powojennej literatury polskiej twórczość Artura Międzyrzeckiego zajmuje miejsce znaczące. Zmarły przed pięcioma laty (2 XI 1996 r.) twórca pozostawił, poza tomami poezji i prozy, także niezwykłej urody tłumaczenia poezji (zwłaszcza francuskiej), przez wiele lat był prezesem Polskiego PEN-Clubu - międzynarodowej organizacji pisarskiej, mającej swą siedzibę również w Warszawie. Dla wielu PEN-Club kojarzył się właśnie z nim.

Wyróżniały Międzyrzeckiego niepospolita kultura, wdzięk i kunsztowność słowa, podbudowane ogromną wiedzą literacką i oczytaniem w dziełach mistrzów pióra. Każdy, kto zetknął się z nim w lekturze wierszy, drukowanych fragmentów dziennika, czy w końcu na schodach, prowadzących do warszawskiej siedziby PEN - Clubu, lub w ogrodach ośrodka pisarzy w Oborach - mógł być pod wielkim wrażeniem osobowości pisarza. Kiedy przychodziło się na organizowane przez Polski PEN-Club wieczory literackie (a bywali tam wielcy mistrzowie pióra: Grass, Brodski, Eco, Heaney, Miłosz, Herling-Grudziński), prawdziwym przeżyciem było usłyszeć, z jaką swadą, wdziękiem i humorem prowadził je Międzyrzecki - potrafiący na poczekaniu odwołać się do swych doświadczeń pióra i lektury, żywo zareagować na nieprzewidziane czasami sytuacje, komentarze, czy wypowiedzi zapraszanych prelegentów (i widowni). Miało się poczucie autentyczności panującego tam „ducha literatury”, wolnego od blichtru, niepotrzebnego „przegadania”, czy taniego efektu.

okładka książki

okładka książki

okładka książki
Swoisty dystans, autoironia i wdzięk towarzyszyły także jego twórczości. A zdawać by się mogło, że okoliczności towarzyszące poecie sprzyjały by postawie dokładnie odwrotnej. Urodzony w 1922 roku w Warszawie, szkołę średnią ukończył w 1939 roku - dla jego pokolenia, o czym sam zresztą wielokrotnie pisał, owa data znaczyła koniec ustalonego porządku, przyspieszone wkroczenie w dorosłość, zachwianie świata wartości. Ze Lwowa władze sowieckie deportowały go do Kazachstanu, skąd w 1942 roku przedostał się do armii Andersa. Swoje pierwsze próby pisarskie ogłaszał w żołnierskim „Orle Białym”. Na Bliskim Wschodzie, gdzie stacjonował 2. Korpus Armii Polskiej, wydał też pierwszy tom poezji pt.: Namiot z Kanady (Jerozolima 1943). Stało się to możliwe dzięki temu, że wśród żołnierzy Andersa rozwijała się bogata działalność kulturalno - oświatowa, organizowano m.in. konkursy literackie i publicystyczne, wieczory autorskie i pogadanki oświatowe, mające urozmaicić rutynę życia wojskowego, ale i grozę wojny. Z tego czasu datowała się, kontynuowana i później znajomość Międzyrzeckiego z innym, o pokolenie starszym poetą, Władysławem Broniewskim, dopatrywano się nawet pewnych podobieństw w ówczesnym języku poezji obu autorów. Jednakże już od drugiego tomu - wydanych w Paryżu Stron przydrożnych (1949) widać odrębną drogę literackiego języka poety. W czasach „włoskich”, przebywając w szkole podchorążych, zaprzyjaźnia się także z Gustawem Herlingiem - Grudzińskim (wydają m.in. wspólną jednodniówkę z wierszem Międzyrzeckiego i tekstem Herlinga). Międzyrzecki wraz z 2. Korpusem walczy pod Monte Cassino, studiuje potem w Bolonii (krótko) medycynę.

Przez długi czas refleksje związane z okresem wojny będą widoczne w jego poezji. Nigdy jednak nie zdominowały one tej twórczości w sposób, w jaki widoczne jest to u innych poetów pokolenia „kolumbów”. Poeta zachował tu dystans, właściwy postawie człowieka, który „nie doświadczył wszystkiego”, a więc obca mu jest z założenia generalizacja i wydawanie opinii ex cathedra. Jako człowiek i jako twórca, zachowujący pamięć doświadczeń przeszłości, nigdy nie uważał się za kombatanta. Do 1950 roku Międzyrzecki przebywał we Francji, ukończył tam wydział dziennikarski Ecole des Sciences Politiques. Zetknął się z francuską kulturą, poetami, których potem tłumaczył w licznych antologiach i zbiorach poezji. Po powrocie do Polski wszedł w skład redakcji „Świata” i „Nowej Kultury”, jego wiersze znalazły się w socrealistycznych antologiach tego okresu, poświęconych Dzierżyńskiemu i Bierutowi (nie omieszkała mu tego wytknąć emigracja).

Po Październiku 1956 poezja Międzyrzeckiego nazywana była często „poezją formy otwartej”, z charakterystycznym przeplataniem stylów i gatunków. On sam, poza tomami poezji i kilkoma książkami eseistycznymi, poświęconymi m.in. Warszawie (Warszawa Prusa i Gierymskiego 1957) wydał tom pt.: Poezja dzisiaj (1964), w którym sygnalizował m.in. anachroniczność ówczesnych sporów o nowoczesność języka poezji, w zestawieniu z tradycjami klasycyzmu i awangardy.

Wydarzenia 1968 roku stały się kolejną ważną datą w aktywności twórczej Międzyrzeckiego. Na kartach wydanego niedawno dziennika (Z dzienników i wspomnień, Warszawa 1999) znajdujemy dokładny opis poruszenia i dyskusji, jakie wypadki Marca spowodowały w środowisku Związku Literatów Polskich i z jakimi (często tragicznymi) wiązały się konsekwencjami. Jeszcze 29 lutego 1968 pisarze zgromadzeni na nadzwyczajnym zebraniu ZLP podjęli głośną uchwałę dotyczącą zakazu wystawiania Dziadów w reżyserii Kazimierza Dejmka, przeciwstawiając się oporowi partyjnej części środowiska, która zresztą także sformułowała swoją rezolucję. Poeta zostaje usunięty z redakcji pisma „Poezja” (wychodzącego od 1965 roku), gdzie pełnił rolę zastępcy redaktora naczelnego. Redakcję na znak protestu opuszczają też m.in. Z. Herbert i T. Karpowicz. Od 1968 roku przestaje być także wiceprezesem ZLP.

Lata 70-te, to okres pobytu Międzyrzeckiego na wykładach w USA, najpierw w Drake University, później State University of New York. W tych czasach zetknął się z twórczością poetów beat generation (m.in. Ginsbergiem). Przekładał wówczas wiersze m.in. Emily Dickinson i Roberta Lowella. Po powrocie do kraju podpisuje m.in. Memoriał 101 do komisji sejmowej w sprawie pamiętnych zmian Konstytucji PRL. Jego nazwisko wraz z innymi skreślone zostaje z programu cyklicznej Warszawskiej Jesieni Poetyckiej, co sprawia, że patronowania imprezie odmówił Warszawski Klub Poetów. Od końca lat 70-tych Międzyrzecki działa aktywnie w Polskim PEN-Clubie, jest jego wiceprezesem.

Do 1981 roku jest redaktorem miesięcznika „Twórczość”. Jego wiersze czytane są na nieformalnych wieczorach poezji twórców szykanowanych za działalność opozycyjną (m.in. podczas Tygodnia Kultury Chrześcijańskiej), urządzanych w warszawskich kościołach.

ostatni wieczór
Ostatni wieczór w PEN-Clubie
prowadzony przez Artura Międzyrzeckiego
poświęcony był paryskiej "Kulturze" i Jerzemu Giedroyciowi.
Od lewej Ewa Krasińska, Artur Międzyrzecki,
Gustaw Holubek, Czesław Miłosz
(Warszawa 27 VI 1996r.), Foto M. Kubik

Lata 80-te przyniosły dalszą działalność Międyrzeckiego na rzecz obrony wolności słowa i kultury w Polsce stanu wojennego - wśród organizacji, którym władze zakazały działalności był m.in. Polski PEN-Club. To postawa i osobowość takich ludzi, jak m.in. Międzyrzecki (pisał o tym np. Jan Józef Szczepański) zdecydowały o przetrwaniu zawieszonej organizacji. W 1983 roku poeta wydaje głośny tom pt.: Wojna nerwów, w którym przejmująco oddany został nastrój po wprowadzeniu stanu wojennego. Działa także w Komitecie Obywatelskim przy Lechu Wałęsie. Po 1989 roku, poza odrębnymi zbiorami wydano też kilka wyborów jego poezji i fragmenty dziennika (zamieszczone najpierw w tomie To samo miasto, ta sama miłość 1992) - dopiero w latach 90-tych możliwa była publikacja tych ustępów zapisków Międzyrzeckiego, które dotyczyły działalności opozycyjnej w środowisku pisarskim. Kilka dni po jego śmierci ukazała się książka rozmów z poetą zatytułowana U progu XXI wieku, z której kilka fragmentów zamieszczonych zostało poniżej. Dają one obraz rozległości myśli intelektualnej i zainteresowań literackich wybitnego twórcy.

Mariusz Kubik
kmarius@poczta.onet.pl

okładka książki

okładka książki

FRAGMENTY WYPOWIEDZI Z KSIĄŻKI PT.: U PROGU XXI WIEKU:

O SZCZEROŚCI:

Nasz gatunek mało o sobie wie i ta przyrodzona niewiedza o prapoczątku należy do samej kondycji ludzkiej. Zagadujemy ją kodeksem praw, tabliczką mnożenia, Pozbycie się tych szczudeł i gorsetów grozi rozstrojem świadomości. Nie każdy potrafi się z tym uporać. Również ze szczerością, która jako stan otwarty i trwały jest nie do pogodzenia z konwencjami życia. [...] Poezja wtedy, kiedy jest, górnie mówiąc, czystym wyrazem ducha i mowy, wymaga pełnej otwartości uczuć. Mówię oczywiście o twórczości autentycznej, której szczerość jest samą esencją, darem łaski. Nie wszystko o tym wiemy, na szczęście. W każdym razie Max Jacob, który mawiał: „wiedza to pamięć, a pamięć to wyobraźnia, wierzajcie mi”, nie oddzielał szczerości od wiedzy imaginacji. Nie idzie przecież o szczerość prostaczka, z której mało co wynika. [...]

O PRZESZŁOŚCI WOJENNEJ:

Wojna zmieniła wszystko i wszystkich. [...] Podczas kampanii włoskiej nauczyłem się wielu rzeczy, nie tylko sztuki artyleryjskiej. Mój podziw dla odruchu, który można by nazwać praktycznym braterstwem bez ostentacji, łączy się chyba z tamtym okresem. Bitwa objawiła mi się wówczas jako figura losu. I jako ciężka praca, którą trzeba było wykonać. Ale kombatanctwo, jako program życia z całą jego obrzędowością, nie opowiada mi.

[...] Prawdziwe doświadczenia wojenne nie nadają się do malowniczych opowiastek. Proszę sobie wyobrazić, że na zakończenie naszej szkoły podchorążych, podczas wojny, wzniesiono toast za „odwagę cywilną”. To godne uwagi. Być może powszechniała świadomość, że odwaga cywilna jest jak gdyby trudniejsza, niekiedy samotna, bez wsparcia solidarnej zbiorowości i bez rekompensat. Za odwagę cywilną nie dostaje się, poza pewnymi sytuacjami, brzęczących orderów. Otrzymuje się najczęściej, w nagrodę, parę guzów. Odwaga wojenna to cnota pierwszego blasku - nie sposób jej umniejszać - ale działa się wtedy w grupie, albo ma się przynajmniej świadomość jej solidarnej obecności. To wielka różnica.

O ŚWIADOMOŚCI EPOKI

Co do świadomej wiedzy o epoce w trakcie przeżywania jej: myślę, że niekiedy jest to [...] wiedza nielicznych. Bywają okresy zbiorowej hipnozy, w Berlinie lat trzydziestych, w Rzymie lat dwudziestych, w Petersburgu pod koniec pierwszej wojny światowej. Również wcześniej. Tłumy ludzi podległych hipnozom nie wydają się predystynowane do jaśniejszej historycznej świadomości. Kierują się stadnym odruchem, podszeptem instynktu, emocjami, które wzbudzają charyzmatyczni przywódcy. [...] Ale nie uznajemy przecież spraw i wydarzeń, jakie przyszło nam przeżywać, za elementy jakiejś teorii, również teoretycznie ujmowanej „sumy zdarzeń”. Jest to po prostu nasze własne życie w historii. Tylko tyle i aż tyle. W historii żyje również samotny i zawrotnie odległy od nas Diogenes. Siedzi sobie w swojej beczce, a gdy znajdzie się w królewskim cieniu władcy, mówi: „Najjaśniejszy Włodarzu, przesłaniasz mi słońce”, czy coś podobnego - i przechodzi nagle do głównego nurtu historii, razem ze swoją samotnią. Pozory bywają tu mylące...

O POEZJI AMERYKAŃSKIEJ I BEAT GENERATION:

Ginsberg jest tak ważnym i reprezentatywnym poetą [dla beat generation. M.K.] także dlatego, że widać w jego wierszach spełnienie wielkiej tęsknoty jego pokolenia do romantycznej szczerości i żywiołowej siły Walta Whitmana. Oni byli jakby z niego, podobni do Whitmana w poetyckiej mowie wprost i w prywatności - która w ich wydaniu stanowiła niezbywalne ludzkie prawo - i w rodzaju ambicji, która na nowo nadała poezji amerykańskiej Whitmanowskie romantyczne przesłanie i żywotną obecność.

Z autorem artykułu (marzec 1996 r.)
Z autorem artykułu (marzec 1996 r.)

Są to również, podobnie, jak Ginsberg, poeci zajmujący, autorzy wierszy, które są ciekawe. To jest zresztą cecha, o której nie pisze się teraz w krytyce, ale niesłychanie istotna. Tekst pisarski, który nie zaciekawia - dotyczy to także tekstu poetyckiego - jest martwo urodzony. Wiersz autentyczny odznacza się też przynajmniej jedną jeszcze cechą istotną: zgodnością z autorskim oddechem. Z prywatnością, krótko mówiąc, również biologiczną. Otóż autorzy, o których myślimy, mówiąc beat generation, byli i autentyczni i zajmujący. Nie tylko Ginsberg. Również taki Corso, który uszczęśliwiony spaceruje po mieście, mówi policjantowi, że właśnie wyszedł z więzienia i chciałby go ucałować... Taki Frank O’Hara, który wspomina, jak wędrował po Manhattanie z tomikami poezji w kieszeni... Taki Ferlinghetti, który staje się później wydawcą w Kalifornii, ogłasza cenne tomy „New Direction” i inicjuje ruch poetycki, zwany „renesansem kalifornijskim”... Wszyscy oni współtworzyli pewien klimat, w którym poezja amerykańska ruszała na podbój czytelników, przede wszystkim młodych, i zdobywała wielkie widownie uniwersyteckie.

O INTYMNOŚCI PAMIĘCI:

Własne krajobrazy odznaczają się naturalną siłą przetrwania. Kryją się w zasobach pamięci, a pamięć jest z natury rzeczy prywatna. Osobista jak dusza. Ktoś powie: a pamięć wspólna? Zbiorowa? Nie są to przecież pojęcia oderwane. Zapewne. Ale prywatna pamięć jest ich esencją, od niej wszystko się zaczyna i na niej się kończy. Wspomnienia dzieciństwa, przeprawy dojrzałego wieku, smutki starości. Własne - i wspólne, jeśli ktoś się uprze. Każdy ma swoją własną perspektywę pamięci-świata i rozpoznawalną, zamykającą tę perspektywę, linię horyzontu.

Wydawnictwo Baran i Suszczyński,
Kraków 1996

OPINIE O TWÓRCZOŚCI A. MIĘDZYRZECKIEGO:

Dla Artura Międzyrzeckiego język poetycki wypowiada tę część osoby poety, która może być wypowiedziana i dzięki temu zakomunikowana innym. W tym wypadku nie chodzi o uchwycenie rzeczy, opis świata zewnętrznego, lecz o komunikowanie się „ja” ze światem. Język Artura Międzyrzeckiego, język współczesnego klasyka dotyczy rzeczywistości podmiotowej. W ogóle, zgodnie z tezą Wittgensteina człowiek może przecież powiedzieć tylko, że „świat jest jego światem”. [...] [Międzyrzecki] wie, że język, jakim się posługuje, jest jednocześnie jego językiem i językiem cudzym, ponieważ przekształcając się w przedmiot musi mówić mową używaną przez innych: wszak pragnie się komunikować z . Ów cudzy język poety, to ciało mistyczne, personae przodków. Cudzy język Artura Międzyrzeckiego, to nie zespół struktur, lecz zespół wzorów, przy których pomocy kontaktuje się on z ludźmi. Przodkowie mówią do niego, chociaż umarli. Jarosław Marek Rymkiewicz słusznie pisał, że u Artura Międzyrzeckiego doświadczenie metafizyczne zawsze przewyższa doświadczenie zmysłowe.

Ryszard Przybylski: „Między słowem a zmartwychwstaniem” („Więź”, nr 3/marzec 1974 r.).

Między snem a ostro zobaczoną jawą, między grami, jakie toczy z nami historia, a grami egzystencji żyje bohater wierszy Artura Międzyrzeckiego. Jego twórczość pokazuje dobitnie, na czym polega kryzys europejskiej świadomości, jak żyje się „pośród wygodnej Europy, w której tak mało się ostoi” i gdzie tak szybko zapomina się o godności ludzkiej, o „niezbywalnych prawach człowieka”. [...] Ten poeta jest ironiczny, a zarazem czuły, wierny przeszłości, wierny „szalonym przyjaciołom młodości”, z którymi walczył w Afryce i pod Monte Cassino. Ufając, że „nadzieja nie podlega demitologizacji”, zarazem nie ma złudzeń, gdy myśli o dziejach i panoszącej się przemocy. Wie, że w każdym wieku przychodzą wciąż nowi barbarzyńcy, aby zniszczyć świat kultury i nikt nie potrafi ich powstrzymać. [...] I nie ma co się pocieszać, mówi autor, że „książki zostają”, że nie ginie ślad, że kultura, czyli sposób ludzkiego bycia, jest niezniszczalna. Przemija wszystko, wiatr zaciera ślady wojsk, zbrojnych przemarszów, niknie pamięć i odradza się jedynie obojętna natura. Co dzieje się z człowiekiem, który wrzucony w szalone gry historii musi utwierdzać się w swej tożsamości powtarzając „ale ja to jestem ja”? Poeta powiada: spada na niego ćma, „jakby się oglądało we śnie samego siebie”. Z tego półsnu rodzi się dystans, wywodzi się ironia i autoironia. Śmiech, bo oczywiste jest istnienie w potrzasku historii. Śmiech, gdyż bezradność ludzka jest aż nazbyt wyraźna, bo świat jest kiepski, bo jest wiedza o tym, co powinno być, a w co się jest uwikłanym, bo chce się być w zgodzie z samym sobą na przekór rzeczywistości i paradoksom bytu.

Iwona Smolka: „Gra o wszystko” („Tygodnik Powszechny”, 19 III 1995 r.).

Od lewej: Jerzy Turowicz
Artur Międzyrzecki, Julia Hartwig (Warszawa, listopad 1994 r.)
Od lewej: Jerzy Turowicz.
Artur Międzyrzecki, Julia Hartwig
(Warszawa, listopad 1994 r.)
Autorzy: Mariusz Kubik
Ten artykuł pochodzi z wydania:
Spis treści wydania
NiesklasyfikowaneNowe książkiOgłoszeniaStopnie i tytuły naukoweW sosie własnym
Zobacz stronę wydania...